VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Cześć Karolino. Cześć Mariuszu. Dzisiaj zaproponowałeś, żebyśmy porozmawiali o tym, czy warto zwolnić działu marketingu i jeśli tak, to co to może dać mojej, twojej albo też naszych klientów firmom? Czy też naszych słuchaczy, bo czasami są takie sytuacje, kiedy rozważamy właśnie zwolnienie działu marketingu. No i myślę, że moglibyśmy zacząć w ogóle od omówienia tych sytuacji, no bo przyczyny takich rozważań są różne. Pierwszą z takich przyczyn może być na przykład to, że w zasadzie nasz produkt tak świetnie się sprzedaje, tak dobrze mu idzie, albo osługa, że zastanawiamy się, czy w ogóle potrzebujemy tego marketingu.
No przecież wszyscy nazwalą drzwiami i oknami, sprzedaż cały czas rośnie, a co ten marketing robi, po co generuje koszty, jakby moglibyśmy chyba go odciąć. To myślę, że taka pokusa u niejednego człowieka biznesu się pojawia i podejrzewam, że ona jest częstsza niż dział marketingu jakikolwiek, podejrzewa.
Wydaje mi się, że ona jest też czasami racjonalna, bo jeżeli na przykład dział marketingu, który w jakimś stopniu, w jakimś takim uzasadnionym stopniu budzi wątpliwości, czy aby przypadkiem on ma sens, czy właśnie przypadkiem nasz produkt nie jest tak innowacyjny, że w tej niszy tak naprawdę już sama dostępność produktu na rynku, już sama jego obecność na półce w sklepie, albo też na przykład po kliknięciu w jakiejś opcji na jakiejś aplikacji, to czy ja naprawdę potrzebuję opłacać tych ludzi, którzy uwaga, do pewnie najtańszych na rynku pracy nie należą.
Tak i taką sytuację też może pogłębić fakt, kiedy dział marketingu ma problem z raportowaniem swojej efektywności, ma problem z raportowaniem swoich wyników, które osiąga i na co to się przekłada w też długiej perspektywie. Bo kiedy się okazuje, że właśnie zarząd oczekuje tego, że dobrze to drogi marketingu, powiedz mi co zrobiłeś w ciągu ostatniego miesiąca, czy kwartału, albo nawet pół roku, jakie to efekty przynosi w tym momencie i jakie ma przynieść za x czasu, to okazuje się, że marketing mówi, kurczę, no jakby inwestujemy, ale nie potrafimy tego pokazać. I tutaj to jest dużym wyzwaniem, żeby właśnie taki dział wtedy się utrzymał na swoim miejscu.
No tak, bo jeżeli marketing, na przykład, załóżmy sobie taką hipotetyczną sytuację, że marketing faktycznie trochę nie potrafi zaraportować tego, co robi. Tak, to znaczy trochę jest w kształcie, w fazie takiego kształtowania sobie procesów. Tak, to znaczy ktoś na przykład wewnętrznie awansował na dyrektora albo szefa marketingu w jakiejś organizacji. I tak trochę, wiesz, po omacku maca, co tu warto zrobić, jak by to mogło wyglądać, jak to połączyć na przykład ze sprzedażą, żeby można było uzasadnić wydatki marketingowe i wpływ na właśnie na to, czy dział sprzedaży ma co robić.
I jeżeli w takiej sytuacji się pojawia, na przykład wątpliwość, w sensie jeżeli w takiej sytuacji odnajdziemy nasz dział marketingu, to po stronie biznesu oczywiście, że będzie wątpliwość, kurczę, może trochę byliśmy pochopni, może trochę nas to kosztuje, może poszliśmy okrąg za daleko, może jednak warto z tych kosztów zrezygnować, bo jakby nie było, to mało nie jest. Tak, dokładnie, a też jest inna sytuacja, w której może się znaleźć biznes, kiedy zaczyna rozważać, czy ten dział marketingu nadal utrzymywać i nadal mieć w swojej strukturze.
I to jest taka sytuacja, która jest niestety mniej różowa troszeczkę, czyli przykładowo prowadzenie biznesu w Polsce i zmieniające się warunki różne ekonomiczne, zmieniające się koszty, inflacja, zagrożenia, epidemia, ryzyko wojny, albo jeszcze zupełnie cokolwiek innego, co naszym na przykład rządzącym przyjdzie do głowy, jeżeli chodzi o prowadzenie biznesu w Polsce, to wtedy okazuje się, że jakoś ten właściciel biznesu musi zastanowić, którą gałęź kosztową odciąć. No i pierwszą na celowniku najczęściej jest właśnie związana z marketingiem, z tego względu, że no jakby księgowości nie odetniemy, no bo musimy mieć księgowość. Jak odetniesz księgowość i prowadzisz powiedzmy średniej wielkości spółkę, to natychmiast masz problemy, natychmiast przyjdzie pani z urzędu skarbowego.
To przy własnej działalności gospodarczej nie jesteś w stanie własnej księgowości prowadzić. Ale tam też nie jesteś w stanie, w większości przypadków prowadzi również swoich działań marketingowych. Wiesz, polskie te małe marki, takie może nawet słowo marka pewnie nie do końca tu pasuje bardziej, jest jak oksymoron, tak. Natomiast te małe działalności gospodarcze, one generalnie biorąc, no nie mają działów marketingu, bo de facto bazują na przykład na jakimś tam poleceniu lub dwóch, trzech klientach. Dobra, to teraz tak. Oczywiście jeszcze w ciągu ostatniego roku masę małych działalności, w sensie jednoosobowych działalności gospodarczych, ze względu na właśnie polski ład przeszło na formę inną, czyli na spółkę ZO.
Dzięki czemu też weszło na zupełnie inną formę księgową i rozliczenie wszystkich swoich przychodów i kosztów. W związku z czym no jakby dział księgowości jest bardziej istotny. Natomiast wcześniej było bardzo dużo właśnie jednoosobowych działalności gospodarczych, które zatrudniały już dziesiątki osób i de facto generowały masę przychodów. A mimo wszystko nawet przy tej uproszczonej księgowości nie były w stanie prowadzić samych swoich ksiąg przychodów i rozchodów. W związku z czym to nadal jest tak skomplikowane, że z tego nie zrezygnujesz w żadnej formie. No tak, bo wiesz koszty wynikające z błędów w tym obszarze są natychmiastowe.
I wyobraź sobie na przykład co się dzieje, kiedy na koniec miesiąca czy też w okresach rozliczeniowych nie wysyłasz deklaracji do albo Urzędu Skarbowego, albo do ZUS-u. Co się dzieje? No natychmiast masz feedback od tych instytucji polegające na tym, że ktoś ci na przykład wchodzi na konto, ktoś wysyła do twoich partnerów biznesowych informacje. Ten podmiot nie płaci swoich zobowiązań względem skarbu państwa, w związku z tym wszystkie należności prosimy kierować na numer XYZ jakiegoś konta bankowego. Tak, Urzędu Skarbowego. No i jakby przyjemność prowadzenia biznesu jest bardzo umiarkowana w takiej sytuacji.
W związku z tym żaden normalnie myśląc przedsiębiorca mając takie sankcje na głowie nie będzie myślał o tym, żeby zrezygnować z księgowych, prawda? Ale nie zrezygnuje też przykładowo z produkcji, nie zrezygnuje z logistyki, nie zrezygnuje z działu sprzedażowego, handlowego, no bo przecież ktoś musi te transakcje dokończyć, tak, dobijać, te deale, domykać je. A dział marketingu no jakby wydaje się. . . Jest taka wisienka na torcie, którą można pominąć. Jak ta oponka, z której można zrezygnować. Tak, jak ten tłuszczek, który warto oskrobać, kiedy chce się zrzucić trochę wagi.
I masz rację, to znaczy, dział marketingu do tej pory nie wypracowały sobie w umysłach i sercach zarządzających takiej pozycji, którą byśmy nazwali fundamentalną, albo esencjonalną do przetrwania, taką najbardziej witalną. Dlaczego? No bo tak jak powiedziałaś wcześniej, nie ma percepcji działań marketingowych jako absolutnie niezbędnych do przetrwania firmy. To jest trochę takie na zasadzie, dobrze byłoby mieć super marketing, jeszcze lepiej byłoby mieć silną markę, która daje nam dużą przestrzeń do działania marżowego, ale z drugiej strony. . . Jeżeli tego nie ma, to nie znaczy wcale, że nie mogę prowadzić biznesu, tak? Tak jest. No jakby biznes mogę prowadzić, ale no mogę po prostu robić to bez tego. Tak się wydaje, tak? Tak się wydaje.
Potem się okazuje, bo mieliśmy ostatnio konsultację z jedną dużą, już naprawdę dużą firmą, która ma przychody roczne na poziomie prawie miliarda złotych, więc to naprawdę jest duża firma. I jak popatrzyliśmy sobie w KRS-ie u tego naszego klienta, to jednocześnie przy tych miliardowych, niemalże tam było chyba dziewięćset ileś dziesiąt milionów złotych, to przy tych prawie miliardowych przychodach, jak pamiętasz, było 27 milionów straty. I rok do roku ta strata była obecna. To znaczy więcej wydawali niż mieli przychodów rocznych.
Więc technicznie rzecz biorąc, można przyjąć, że pokłosiem takiego myślenia, że marketing jest nieważny, i oczywiście w tej historii nie może zabrakać puenty, która polega na tym, mieli bardzo słaby marketing, bo bardzo mocno koncentrowali się przede wszystkim na produkcie, na dostarczeniu produktów do niewłasnych punktów dystrybucji. Bo na jakimś etapie właśnie rozwoju tego biznesu ktoś przede wszystkim myślał wolumenowo. To znaczy, jeśli sprzedam 100 milionów tego produktu za 100 milionów przy marży 5% to zobacz Marian, ile to jest pieniędzy. Wystarczy jeszcze tylko na przykład to multiplikować i zrobić z tego na przykład 300, 400, 500 milionów.
Ale potem się okazuje właśnie, że jeżeli nie myślisz marketingowo, myślisz tylko produkcyjnie i myślisz w kontekście tak naprawdę wolumenu sprzedanego artykułu lub też sprzedanego produktu, to tak naprawdę doprowadzasz do sytuacji, w której, owszem, masz ogromne przychody, ale i tak do biznesu dokładasz. Dokładnie tak. Nieraz mi się zdarzało rozmawiać z klientami, którzy mówili, że mają kilkadziesięt milionów przychodów rocznie, zwłaszcza w takich branżach, które są związane z okołoprodukcją na zlecenie dla kogoś i ledwo spinają koniec z końcem. I wtedy też często słyszymy, że oni mówią, że oni są jeszcze za mali na marketing. I my często mówimy, no jak masz takie przychody, to nie możesz być za mały na marketing.
Ale myślę, że my musielibyśmy wtedy zmienić jakby myślenie, bo tu chodzi o tą marżę, która im zostaje i za mało zostaje na marketing. Tak, tak, to prawda. Z tej perspektywy to faktycznie mogą być za mali na marketing, choć mimo wszystko coś powinni robić. Świetną puentę dałaś do tego, świetną obserwację, bo faktycznie ich optyka jest też racjonalna. Jeżeli komuś ledwo się spina i właściwie dokłada do biznesu mimo sprzedaży na poziomie prawie miliarda złotych przychodu, bo de facto te 27 PAMPANIE, które musieli dołożyć, jest de facto dokładaniem do biznesu, rok z rzędu tam któryś taka sytuacja, to percepcja marketingu wydaje się naprawdę kosztem nie do przeskoczenia.
No bo jeżeli nie zapłacę ludziom, to produkcja siądzie. Jeżeli nie zapłacę za prąd, to mi wyłączam ten prąd. I znowu to samo o czym rozmawialiśmy. Jeśli nie złożę sprawoznań finansowych do urzędu skarbowego i nie popłacę składek w odpowiednim czasie, to przyjdzie smutna pani z nssr i powie, że tu jest nakaz egzekucyjny, a przy okazji już wysłali listem poleconym do setek kontrahentów właśnie informacje, że gdyby coś tam było do zapłaty, to najpierw do urzędu skarbowego. Natomiast działom marketingu i działania marketingowe, briefowanie np. domów mediowych pod kątem budowania kampanii dotarciowej. To w takiej sytuacji wydaje się po prostu luksusem. Abstrakcją, tam luksusem, a luksus może być np.
bardziej realistyczny, taki na wyciągnięcie ręki. Natomiast to jest coś, co bym wrzucił właśnie do kategorii myślenia abstrakcyjnego. I autentycznie chyba największa marka, którą słyszałem, że ma za mały budżet na marketing, to właśnie oscylowała wokół około tych miliarda polskich złotych przychodu rocznego. Co jest z mojej perspektywy absolutnym błędem w rozumowaniu, bo oni na wczesnym etapie myślenia powinni wyjść w ogóle od myślenia marketingowego, a potem myślenia, Skoro już mamy platformę komunikacji, wokół której dobrze się czujemy, to w jaki sposób my umieścimy nasze obecne i uwaga przyszłe produkty w ramach jakiejś spójnej komunikacji, która dotrze do naszych grup docelowych, gdzie będziemy do nich docierali za pomocą punktów sprzedaży. Czy własne punkty sprzedaży, dystrybucja np.
offline'owa, czy być może np. poprzez partnerów takich, którzy mają np. siedzy dyskontów i którzy uwaga, owszem umożliwią nam dostęp do swojego rynku, ale nie zrobią tego za darmo. Pozbawią nas tego z kolei z ich perspektywy tłuszczyków, czyli oskórują nas z marży i sprawią, że owszem dużo tego surowca dostarczymy, ale marże na produkcie kto przejmie. Ten kto trzyma dostęp do rynku, do klienta, do konsumenta, ten będzie decydował kto zarabia w tym łańcuchu wartości, kto jest tym najwyżej położonym zwierzęciem w tym właśnie łańcuchu pokarmowym, a w łańcuchu pokarmowym nie jest jelito głową. To jest jakby w środku.
Oczywiście ktoś powie, że jelita są bardzo ważne, bo to jest drugi umysł, bo tam się odbywa produkcja serotoniny, dopaminy, tam trawimy, tam pozyskujemy. Oczywiście, że tak, ale z drugiej strony to nie żołądek, czy też jelito decyduje kogo my np. będziemy chcieli wpuścić do biznesu albo nie. To jest część machinerii, która nie dyktuje warunków, w których jakaś czyjaś głowa ustawia ramy, w których my pracujemy. Dokładnie. No to teraz może wróćmy do clue naszego odcinka.
Czyli co w takich sytuacjach się zdarza, kiedy właśnie jakaś firma podejmuje decyzję, że nadchodzi ten moment, że jednak trzeba pożegnać się z działem marketingu z różnych przyczyn, czy albo właśnie z tych powodów, w których twierdzimy, że np. już nie potrzebujemy działu marketingu, bo naszą markę w sumie ona się tak rozkręciła, że sama sprzedaje. Samo graj. Samo graj, tak. I w zasadzie nie potrzebujemy już po prostu generować tych kosztów, które ciężko też nawet udowodnić, która połowa jest wyrzucona w błoto, a która jest faktycznie przeznaczona na realne efekty marketingowe, biznesowe.
W związku z tym dochodzimy do wniosku właśnie zwalniamy marketing, albo po prostu nas nie stać na to, żeby prowadzić ten dział w swojej organizacji. No to jakie to nam daje korzyści? Cześć, mała przerwa i ogromna prośba z naszej strony. My jako twórcy jesteśmy napędzani waszym zaangażowaniem, dlatego prosimy subskrybujcie ten kanał, komentujcie, dawajcie łapki w górę czy zostawiajcie nam wiadomości prywatne, które powiedzą co mamy tworzyć, jak mamy tworzyć i ile mamy tworzyć dla was. Dlatego proszę subskrybujcie i bądźcie tutaj z nami na bieżąco. Do usłyszenia już za momenty. Cześć. Natychmiast ogromne. Po pierwsze masz poczucie sprawczości.
To znaczy miałeś koszty wynikające na przykład z zatrudnienia personelu, miałeś tam ileś tych osób. W polskiej rzeczywistości to może być 5, 10, 15 osób, które masz na payrollu. I jak ich zwalniasz, to natychmiast multiplikujesz koszty jednoosobowe razy tamten zespół i wiesz ogromna korzyść w postaci niewydanych pieniędzy na te pensje. Do tego masz ogromną korzyść, bo na przykład oni nie generują działań kampanii innych, bo przestali wymyślać jakieś produkty komunikacyjne, w sensie przestali wrzucać jakieś swoje kreatywne koncepty, więc znowu na przykład wydajesz mniej na media. Potem się okazuje na przykład, że zrezygnowałeś również subskrypcji i jakichś narzędzi martechowych do obsługi klientów, czyli zrezygnowałeś z drugiego rozwiązania marketing automation albo z jakiegoś innego.
Dużo korzyści finansowych i to w takim bym powiedział bardzo szybkim, krótkim okresie czasu. Ja bym jeszcze dodała, przepraszam, że się wcięłam w słowa. Wskup program, możesz się wcinać. Oprócz tego, że mamy te korzyści właśnie, że mniej wydajemy, to też mamy mniej problemów, mniej wyzwań, mniej zarządzania ludźmi. Jakby jesteśmy lżejsi po prostu. No pewnie, że tak. Słuchaj, no przecież pamiętamy klienta, który generalnie miał też właśnie taką sytuację, w której 20-osobowy bodajże zespół marketingowy, dyrektor marketingu generalnie o takim dość słabym przygotowaniu. To prawda, akurat też mieliśmy dużo wątpliwości czy ta osoba jest najlepiej dobrana. Plus bardzo słabo dobrany też zespół.
Nie wiadomo z jakiego klucza też ten prezes dobierał, prawda? Więc problemy personalne, które generowane były przez ludzi, którzy byli tam zatrudnieni, byli osobną kupką problemów do problemów, które były związane z produkcją i logistyką. Gdzie był ból głowy, bo na przykład dyrektor marketingu w pewnym momencie zniknął. Po prostu nie przyszedł do pracy, nie był na spotkaniach, które były wcześniej zarezerwowane. Nie odbierał telefonów. Nie odbierał telefonów, nie było wiadomo co się dzieje. Dopiero potem po jakimś czasie wyszło, że spędził kilka godzin czy też kilka nocy, to znaczy chyba jedną pełną noc na izbie w treźwie, nie? Bo gdzieś tam poszedł w tango i okazało się, że generalnie ma chorobę alkoholową i w pewnym sensie go to przerosło.
Więc technicznie od razu też problemy związane z tego typu sytuacją po stronie tego biznesu i gdzie dość empatyczny prezes wszystko brał również na klatę. Więc kiedy wreszcie tych wszystkich ludzi zwolnił, to on się czuło 30 kg albo 100 kg lżejsze. Po prostu było widać, że z tego przygnębienia, które nosił na plecach, bo czuł, że marketing nie dowoził, bo popełnił on z kolei błędy rekrutacyjne, bo on odpowiadał za rekrutację. Plus okazało się, że obniżyły się koszty, to mógł wreszcie jakby natychmiast redefiniować tak naprawdę nowy zespół, przygotować nowy zespół do współpracy, zbudować na bazie takiej trochę tabularazy, nową sytuację w tym swoim marketingowym ekosystemie i ruszyć naprzód.
Więc nie tylko pozbył się problemów kosztowych, to jest oczywista kwestia w tym momencie, ale również bardzo dużo rzeczy interpersonalnych, kiedy wreszcie te wszystkie problemy personalne z tymi ludźmi zostały zdjęte. Ja też nie chcę, żeby zabrzmiało, że ja uważam, że działy marketingu to są czyste, chodzące świętości. Że jeżeli ktoś pracuje w marketingu, to się nie myli. Jeżeli ktoś pracuje w marketingu, to jest trochę jak papież, ma dogmaty tylko w głowie, których nie wolno podważać. Jeżeli ktoś pracuje w marketingu, to tak samo jak każdy inny człowiek może się mylić. Co więcej, może mieć deficyty kompetencyjne, co uwaga, żeby było jeszcze bardziej ciekawie, to jeszcze w tym wszystkim marketing jest takim rodzajem działań o interdyscyplinarnym charakterze.
To znaczy nie wystarczy wyspecjalizować się w narzędziu X. Trzeba jeszcze rozumieć np. ludzi, trzeba rozumieć trendy rynkowe, trzeba rozumieć konkurencje, trzeba rozumieć uwarunkowania technologiczne, w których się funkcjonuje i jeszcze to wszystko spiąć tak, żeby to wszystko chodziło i ładnie ze sobą pracowało. Czy to jest łatwe? Absolutnie nie jest łatwe. Plus to nie jest wcale tak, że jeżeli to wszystko ogarniemy o czym mówisz, plus dodamy jedno do drugiego do trzeciego, włożymy do pojemnika X i wstrząśniamy, to za każdym razem nam wyjdzie to samo. To nie jest jak w księgowości, jeżeli jedną kolumnę zsumujesz, z drugą jeszcze odejmiesz od tego koszty, to wyjdzie ci kwota, jaka powinna wyjść.
Za każdym razem, jeżeli to działa, nie powtórzysz, wyjdzie ci odpowiednia kwota. A w marketingu możesz powtarzać pewne działania i za każdym razem efekt może być inny. Może być tak, że to nie jest ta pora roku, bo np. jest sezon ogórkowy i co byś nie robił w lipcu, a działasz w jakimś tam segmencie, to nic nie zrobisz. Może być tak, że twój biznes najbardziej kwitnie w okresie, w którym faktycznie marketing mógłby nie istnieć, bo i tak jest taki popyt na tę sytuację i mechanizmy, które działają w jednym okresie, absolutnie mogą być nie działające w drugim.
W przypadku matematyki czy też księgowości, to jakbyś nie patrzyła, sumy pewnych wyliczeń na tych samych liczbach zawsze dadzą te same rezultaty. W marketingu możesz przestawić tylko jedną część tej składowej i już się okaże, że w całym tym równaniu nic się nie klika i nic nie widać z poziomu sensownego, logicznego rozwiązania.
Ale nawet to, o czym powiedziałeś, możesz to samo równanie stosować w różnych okresach czasu i może ci dawać różne efekty w zależności od tego, w jakim sezonie komunikujesz, w jakim sezonie próbujesz dotrzeć do swoich odbiorców i sprzedawać swój produkt, bo może się okazać właśnie tak jak mówiłeś, latem wszystko idzie po prostu jak woda, a zimą nikt nawet na to nie spojrzy, mimo tego, że wykonujesz te same działania. I teraz oczywiście to, o czym mówiliśmy wcześniej, te krótkoterminowe efekty, to jest ta lekkość, którą zyskujemy dzięki temu, że odkrajamy ten dział marketingu od naszej organizacji.
Z drugiej strony może być też tak, że przez chwilę nawet będziesz czuł, że podjąłeś bardzo dobrą decyzję, że zrezygnowałeś z działem marketingu, a w zasadzie nic się nie zmieniło, oprócz tego, że masz więcej pieniędzy, bo nie wydajesz na te działania marketingowe. No i cie głowa nie boli, bo Marian nie przychodzi i nie mówi, że potrzebowałby jeszcze jakiegoś budżetu, bo właśnie wpadli na burzą mózgowaniu, na pomysł kreatywny i chcieliby zwalidować ideę i zrobić taką małą kampanię, co do której nie są pewni. No tak, albo zrobiliby kampanię, która wygenerowała z kolei negatywne opinie w sieci i wręcz wygenerowała nieprzychylne zainteresowanie wokół marketingu. Albo problemy bizronkowe ogólne. Dokładnie tak.
W związku z czym w sumie tych problemów jest mniej. I może się okazać, że faktycznie przez tydzień, dwa tygodnie, miesiąc, czasami nawet troszeczkę dłużej, okazuje się, że w sumie wszystko nadal kręci się tak jak się kręciło. Sprzedaż nadal jest na tym samym poziomie. Poziomie, momentami, może. Nie no, w zasadzie wszystko jest w porządku. W sumie dobrze, że nie mamy marketingu. No i potem przychodzi oczywiście kolejny dzień, kolejny dzień, kolejny dzień i zamieniamy te krótkoekresowe efekty w długookresowe. I tutaj już może sytuacja się zmienić. No tak, bo to jest trochę tak jak z jazdą na kolejce górskiej. To znaczy jestem rozpędzany jakimś tam silnikiem na podjeździe i sobie lekko się toczę.
I myślę sobie, że ten wjazd na tą górę to jest taki prosty, naturalny. To znaczy nie kosztuje mnie to wysiłku, ale zasadniczo czuję progres i widzę ten wierzchołek przed sobą. I w pewnym momencie stwierdzam, na przykład będąc na wierzchołku, że być może warto wyłączyć prąd, bo mnie to kosztuje. I zobaczyć, czy przypadkiem zwolnienie hamulca w tym momencie doda trochę emocji. Odciąży, doda trochę fanu. I to co może się wydarzyć w biznesie, to w takiej sytuacji może zadziałać zwykła grawitacja.
To co wydawało się wcześniej łatwym procesem, bo był właśnie wzmacniany działaniami na przykład marketingowymi, pozbawione tego napędu wynikającego z marketingu, możemy bardzo szybko jak na tej kolejce górskiej właśnie pojechać prosto w dół, odczuwając różne emocje, bo nie wszyscy są zachwyceni tego typu rozrywkami. Ja bym w sumie, kolejka górska jest dobrym porównaniem, ale mi chyba bardziej w głowie siedzi rower elektryczny. Ten silnik elektryczny to jest właśnie jak w działu marketingu. Czyli jedziemy sobie z włączonym silnikiem elektrycznym w działu marketingu, napędza nas. I w zasadzie my tylko i wyłącznie delikatnie ruszamy sobie nogami i nie czujemy tego, że pedałujemy się, przemieszczamy. Czujemy lekkość swojej kondycji. To znaczy utrzymamy wysoką prędkość, bezwysiłkowo.
Wydaje nam się, że my mamy taką pompę w nogach. Rozumiem. I generalnie wszystko jest w porządku. I w pewnym momencie ten silnik nasz się rozładowuje. Czyli patrząc na naszą sytuację, odcinamy dział marketingu, zwalniamy wszystkich ludzi. Bateria przestaje działać. Tak, bateria przestaje działać, przestajemy wydawać pieniądze na marketing. No i okazuje się, że w zasadzie to jeszcze jesteśmy rozpędzeni przez chwilę. Jeszcze ten silnik nas rozpędził do tych 20-30 km na godzinę, więc się jeszcze toczymy. I w sumie chyba go nie potrzebowaliśmy. Ale po chwili przed nami zaczyna pojawiać się jakieś wzniesienie. I okazuje się, że jednak spowalniamy. Jednak siła naszych mięśni w nogach nie jest taka dobra. Sami jednak tego nie ogarniamy.
I chyba już zaczynam brakować czegoś. To jest dobra analogia, bo ja byłem kiedyś na wycieczce w górach na rowerze z kumplem. Pojechaliśmy sobie na zwykłych góralach. I faktycznie trochę jak w tym biznesie, jak zjeżdżaliśmy ze Szlarskiej Porymby w stronę Chojnika. Taką bardzo ładną ścieżką dla pieszych, ale też wykorzystywanym przez takich górskich kolarzy, jak mój kumpel i ja w tamtym czasie. To dojazd do Chojnika wydawał nam się bardzo łatwą i ciekawą przygodą. Co więcej, ja pamiętam takie reflekcje. Wydawało mi się, że ja mam faktycznie lepszą pompę w tych nogach niż miałem. Natomiast co się stało, kiedy ja wyczerpałem swoje wewnętrzne akumulatory? Powrót pod górę. Pod tą samą górę, z której mi się tak lekko jechało.
Napędzany tą emocją, tą prędkością. Był dramatem. Mój kumpel był trochę gorszej kondycji w tamtym dniu niż ja. Więc on praktycznie zaczął płakać w drodze powrotnej. I zapomnij w ogóle o podjeżdżaniu pod górę. On po prostu zrezygnował z tego szlaku i szedł drogą dla samochodów, pchając rower pod górę. Nie wiem dlaczego, ale widzę siebie w tym. Z dużą mizerią w oczach, przeklinając, że tak daleko, żeśmy się wypuścili. Wydaje mi się, że jeszcze warto też powiedzieć o takiej analogii prądu. Bo ten prąd wydaje mi się to jest dobrą taką właśnie analogią. Bo prądu na co dzień w domu nie obserwujemy. Wszystko jest napędzane prądem.
Jeżeli byśmy prądu dzisiaj nie mieli, to pewnie wspomnienie problemów z pandemią wydawałoby nam się dziedzinną migraszką. Wyłączmy prąd i zobaczymy co się dzieje. W pierwszym odruchu może się wydawać latem. No w sumie nic tragicznego się nie wydarzyło, bo. . . Zwłaszcza w ciągu dnia, kiedy jest jasno, przyjemnie. Do 22 jest jasno. Jest ciepło, nie potrzebujemy ogrzewać. Mogę trzymać pomidory sobie na blacie w kuchni, bo będę je na świeżo spożywał. Baterie w laptopie jeszcze mam. Baterie w laptopie jeszcze dzisiaj mam. Ale co się dzieje po jednym dniu? Okazuje się na przykład, że to co wydawało nam się oczywiste, czyli na przykład to, że lodówka trzyma nam zamrażone produkty, nagle tracimy to.
Pojawia się kałuża w połowie salonu, bo nam po prostu roztopiły się produkty. Nie możemy funkcjonować, bo nie mamy na przykład internetu, który też padł z braku prądu. Nie możemy funkcjonować, bo nie mamy możliwości wyprania rzeczy, gdyż pralka też, uwaga, z grozą była na prąd i tak dalej i tak dalej. Pozornie nie widzimy tego, co się dzieje, bo prąd jest niewidoczny gołym okiem, ale z drugiej strony kiedy wyłączymy źródło prądu, to okazuje się, że pojawiają się ogromne problemy. I z marketingiem, kiedy jesteśmy pochopni w wyłączaniu działań marketingowych, to właśnie może być tak, że w pierwszym odruchu tego nawet nie zauważymy.
Co więcej podobnie jak w prądzie, możemy nawet zużyć mniej kilowatów i zobaczyć sobie, przeliczyć sobie na jakimś tam smartwatchu. O, zobacz, mniejszy pobór, będzie mniejszy rachunek, jestem zarobiony. Ale z drugiej strony może się pokazać, że mniejsze wydatki marketingowe w krótkiej perspektywie oznaczają mniejsze wydatki faktycznie po stronie księgowej, mamy więcej pieniędzy. Ale z drugiej strony, co? Odcinamy źródło przyszłych klientów, bo nie dotarliśmy do nowych, bo nie było penetracji rynkowej na poziomie komunikacyjnym, ale też na poziomie budowania tego całego procesu konwersji. Oczywiście tutaj wyzwaniem dla osób, które zarządzają biznesem jest to, że ciężko im jest ocenić, ile tego prądu w domieszkaniu potrzebujemy w ciągu dnia. Żeby było komfortowo i żeby nie kosztowało za dużo.
Żeby nie kosztowało za dużo i żeby nas nie oślepiało i czy to nie jest faktycznie przepalone, czy to światło musi faktycznie w każdym pomieszczeniu być włączone. Czy ta lodówka ma na przykład certyfikaty AA+. I czy ona musi być taka wielka, skoro mamy tylko dwie mrożonki w środku? I czy musi być taka głośna? Tak. To są zasadne pytania. To są zasadne pytania.
To znaczy czy ten marketing musi tyle kosztować? Czy te działania, które robimy są sensowne? Czy na przykład 1500 za LIDA to jest dużo czy mało? Jakie są koszty pozyskania klienta racjonalnie do uzasadnienia, a które na przykład absolutnie są szczapy? Tylko dlatego, że ktoś po prostu nie wie jak konfigurować kampanię lub też na przykład co? Marka ma za słaby sentyment, żeby generować na przykład klientów taniej. I w zasadzie to te pytania powinny być w głowie osób zarządzających biznesem, a nie pytanie czy w ogóle zlikwidować czy też zwolnić dział marketingu i po prostu się go definitywnie pozbyć.
Właśnie powinniśmy się zastanowić jak go ulepszyć, jak go usprawnić, jak zastanowić się, które koszty nam są potrzebne, a które nie w ramach tych działań marketingowych i co można zrobić bardziej optymalnie. Chyba bardziej optymalnie nie można, ale po prostu co można zrobić optymalnie, by te pieniądze efektywnie wydawać. Tak, żeby input, który wkładamy do tego całego worka, był wielokrotnie mniejszy niż output, żeby ROI nam się generalnie mówiąc zgadzało. I teraz, jaka jest teza tego naszego dzisiejszego spotkania? Uważamy, być może dość przywrotnie, że czasami dział marketingu trzeba zwolnić. Ale chwilowo by móc je przeorganizować. Ale nie stale i absolutnie nie należy tego czytać w ten sposób, że my nakłaniamy was do rezygnacji z marketingu, bo to jest absolutnie absurd.
Co więcej, nigdy byśmy sobie nie rekomendowali rezygnacji z działań marketingowych. I teraz uwaga, podkręcę piłkę, mimo że sami uważamy, że czasami mamy lepsze pomysły na to, żeby wydawać te pieniądze, które marketing kosztuje. Mamy lepsze pomysły, żeby inaczej wykorzystywać czas, który poświęcamy na budowę własnej obecności w umysłach i sercach naszych klientów. Ale z drugiej strony nie znaleźliśmy lepszej recepty niż działania marketingowe, które realizujemy w obrębie przyjętej przez nas strategii marketingowej. Teraz małe, szybkie, strategiczne ogłoszenie. Jeśli słuchacie tego podcastu, to prawdopodobnie chcecie dowiedzieć się, jak wprowadzić swoją markę na wyższy poziom w marketingu. W tym celu przygotowaliśmy dla naszych słuchaczy i słuchaczek kurs online ABC Strategii Market, w którym kompleksowo zajmujemy się tym procesem tworzenia strategii marketingowej.
W ramach tego procesu dowiecie się, jak zrobić badania marketingowe, jak przygotować analizę konkurencji, jak sformułować strategię marki i uwaga, jak przygotować również strategię komunikacji marki. W naszym kursie znajdziecie również ponad 500 stron slajdów z merytoryczną zawartością tego kursu, ponad 5 godzin naszych nagrań. Oraz uwaga, co jest też myślę bardzo dla was istotne, cały nasz strategiczny framework, na którym my pracujemy, kiedy opracowujemy strategię marketingową dla naszych klientów. W tym wszystkim nie zabraknie oczywiście przykładu takiej dobrej strategii marketingowej, ponieważ udostępniamy wam również naszą własną strategię marketingową, tak żebyście mogli zobaczyć, jak wygląda dokument strategiczny, który poddany jest konsekwentnej egzekucji strategicznej. Link oczywiście znajdziecie w opisie tego odcinka, a ja teraz już wracam do rozmowy z Karoliną. W takim razie podsumujmy dzisiejszy odcinek.
Jaką myśl kluczową przekazałbyś naszym słuchaczom? Ja bym powiedział, jeżeli twój marketing nie dowozi, jeżeli twój marketing ma ewidentne problemy z raportowaniem, jeżeli masz ustawnione wątpliwości czy te osoby, które są zatrudnione, czy to in-houseowo, czyli masz ludzi wewnątrz, czy firmę, której outsourcujesz te działania marketingowe, jeżeli tu masz ustawnione wątpliwości, że ktoś tam generalnie rzecz biorący szyje i nie dowozi oczywistych rzeczy, bo nie ma kompetencji, to tu jest jednoznaczna odpowiedź. Należy przeprowadzić albo proces ponownego doszkalania, albo być może, jeżeli sytuacja jest naprawdę nienaprawialna, zwolnienia takiej osoby lub też takiej agencji ze współpracy. Natomiast absolutnie, absolutnie powiedziałbym, że natychmiast należy podjąć działania polegające na tym, żeby jak najszybciej przywrócić działania marketingowe, które być może jeszcze dzisiaj nie uda się zautomatyzować za pomocą AI-a w pełni.
Zatem pochodną takiej decyzji będzie znaleźć właściwy zespół do prowadzenia działania marketingowego. Czyli nie rezygnujemy na stałe, rezygnujemy być może chwilowo na czas reorganizacji, na działanie mądrzejsze, lepsze, bardziej efektywne. Na przemyślenie tego, co dalej robić, jeżeli taka jest potrzeba, na konceptualizację tego, co powinniśmy zrobić i być może na właśnie znalezienie nowego miksu, czyli ludzi, know-how, narzędzi, ale na pewno, tu zgadzam się w 100%, że nigdy nie możemy podjąć takiej decyzji, która by stale wykluczała marketing. Być może będziemy jednak musieli zwalniać działu marketingu, ale w tym duchu, że szukamy lepszych rozwiązań, lepszych ludzi bardziej pasowanych, bardziej pasujących do okoliczności, w których jako marka dzisiaj musimy funkcjonować. I z tym was zostawimy w dzisiejszym odcinku wyższego poziomu marketingu. No i mówimy do usłyszenia w kolejnym.
Do usłyszenia było nam bardzo miło, że z nami byliście, bo wysłuchaliście do końca naszego podcastu, a skoro już to zrobiliście, to nie zapomnijcie, żeby subskrybować ten kanał na YouTube, no i żeby co? Komentować ten podcast, dzielić się swoimi przemyśleniami na temat chociażby tytułu tego odcinka. No i koniecznie, koniecznie bądźcie z nami, bo my już znowu niebawem będziemy z wami. Do usłyszenia. Cześć. Cześć. .
By visiting or using our website, you agree that our website or the websites of our partners may use cookies to store information for the purpose of delivering better, faster, and more secure services, as well as for marketing purposes.