VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Dzień dobry, witam was bardzo serdecznie. Na Janarkaluva tyjelianna, jak mówiłem, elfowie. Kochani, witam was na mojej prelekcji z okazji światowego, można powiedzieć, dnia czytania Tolkiena, który w tym roku ma swoje hasło, swój motyw przewodni podróż i przygoda. To, o czym chciałbym opowiedzieć, to jest swoista podróż i przygoda, zarówno dla mnie, jak i dla badanych przeze mnie przodków naszego wybitnego pisarza. Również podróż i przygoda związana z pracą tłumacza. To moją wypowiedź chciałbym podzielić na dwie części. Pierwsza będzie dotyczyła właśnie badań, które nazywam Tolkien Ancestry, z którymi przybyłem do was ubiegłym roku do Tolkien, gdzie mogłem podzielić się ówczesnymi ustaleniami. Te rzeczy się już bardzo zmieniły, bo od tamtego czasu byłem dwa-trzykrotnie w tzw.
Geheimenstadt z Archiv Preußisches Kulturbesitz, czyli w tajnym archiwum pruskim w Berlinie, w dzielnicy Dallem. Tam pozyskałem takie ciekawe dokumenty jak ten, którego jeszcze nie prezentowałem nigdzie publicznie, ale o którym chciałbym wam opowiedzieć i chciałbym opowiedzieć bardzo ciekawą historię tej dużej przygody tego właśnie rodu, który wywodził się z małej wioski w Natangi, która nazywała się Tolkeim i od której właśnie wywodzi się ta nazwa. I chciałbym wam powiedzieć też, jaki związek ewentualnie ma nasza miejscowość, Toukiny, też z tą historią, bo pewne związki są. Druga część mojej wypowiedzi to właśnie będzie scharakteryzowanie troszeczkę mojej pracy tłumacza i prezentacja książki, którą tłumaczyłem dla wydawnictwa Zyski Spółka, która nazywa się Natura Śródziemia.
Trochę się tremuję, bo nagrywam już zresztą ten materiał po raz chyba dziesiąty, bo nie chciałbym przynudzić. Spotkanie na żywo jednak są dużo lepsze, dlatego że można wtedy mieć ten kontakt z widownią, odpowiadać na pytania i też właśnie gdyby narodziły się jakieś pytania, to bardzo was proszę spróbujcie zadać albo poprzez mój kanał na YouTube, albo drogą mailową, bądź na moim blogu Tolk Nięty. Na ten blog też nieustająco zapraszam. Tam szykuje się w tej chwili smakowity kąsek, bo chciałbym opisać właśnie czym zajmowali się tacy pierwsi tolkinowie mieszkający w pruskiej wsi, która nazywa się Tolkeim, a potem w kolejnej wsi w Globunen, niedaleko miejscowości Krzyżbork. Najpierw może dwa słowa na temat samych tołkin.
Tutaj mam, teraz mnie nie słychać pewnie przez tą tarczę, tarczę rodu. Tolk von Markellingerode to byli rycerze wywodzący się z Saksonii, z góry Harcu, których ród przybył do Prus po drugim powstaniu pruskim. Powiązani byli też oni i z walką z Prusami w samek Bartoszyca, które są tutaj niedaleko, i za swoje zasługi, ale także pewne powiązanie, które są dosyć tajemnicze, właśnie z samymi Prusami, otrzymali oni wiele różnych majątności i ustanowili kilka wsi, które dzisiaj noszą polskie nazwy. Jedną z nich jest właśnie wieś Tołkiny, a kiedyś to był majątek rycerski, który nazywał się Tolksdorf, czyli wieś Tolków. To jest, jak przypuszczałem na samym początku, historia powiązana też z rodziną tolkinów.
No już taka tutaj, pokażę wam, najbardziej znamienita, że tak powiem, cecha tej historii i ten wątek. To jest taki, że właśnie ród, o którym mówimy, posiadał nazwisko, które wygląda dokładnie tak jak nazwisko naszego profesora Tolkin. Ród, który był rodem rycerskim. Podejrzewam, że nawet profesor Tolkin gdzieś w jakichś herbarzach, może właśnie w tej książce, Mülwershteda, który zajmował się dziejami rodów na terenie Prus, był to taki archiwista, archiwum właśnie w samym królewcu, z tego archiwum ja dzisiaj korzystam, bo ono zostało po II wojnie światowej przeniesione do Berlina. To właśnie jest w dzielnicy Dalem, bardzo przyjemnej dzielnicy w Berlinie Zachodnim, bardzo miła, gościnna instytucja.
I tutaj podejrzewam, że profesor Tolkin w jakiś sposób doszedł do tych informacji, które były jakby na samym początku też moich badań, żeby to uporządkować. Pierwsza rzecz, jeżeli chodzi o nazwisko Tolkin, to okazuje się po moich badaniach, które trwały już kilkanaście lat, że istniały przynajmniej trzy rodziny oddzielne, niepowiązane ze sobą, które nosiły to nazwisko. Jedna z nich była szlachecka rycerska, a dwie z nich były kelmerskie, można powiedzieć, czyli związane z taką warstwą wśród mieszkańców Prus, która nie była takimi zwykłymi chłopami, tylko była czymś pomiędzy chłopami a szlachtą. Kelmerzy, czyli ci, którzy byli w prawie chełmińskim, na tym prawie gospodarowali, byli zwolnieni z różnych pańszczyźnianych, można w jakimś sensie powiedzieć, szarwarkowych zobowiązań, ale znowu mieli inne zobowiązania, militarny.
I właśnie z takiej warstwy teraz jawią nam się wywodzić ci Tolkinowie, którymi powinienem się zająć już od samego początku, czyli przodkowie profesora Tolkina. Jednak właśnie takie zmianki w herbarzach, one naprowadziły mnie najpierw na inną hipotezę. Moją hipotezę było to, że profesor Tolkin wywodził się właśnie z Prus Wschodnich od rodu rycerskiego, Tolk von Markellingerode. To by też pasowało do jego takich tradycji rodzinnych, których właśnie jego rodzina Tolkinów miałaby wywodzić się od jakiejś dawnej niemieckiej szlachty. Ja mam herb, który też odkryłem w archiwum w Bibliotece Bodlejskiej w Oxfordzie, który też niedawno został ładnie opublikowany w katalogu wystawy dotyczącej właśnie profesora Tolkinastę.
Jestem też z tego powodu bardzo dumny, bo dzięki temu, że ten herb opisałem, że się tym herbem zajęłem, toteż archiwiści nie mieli potem wątpliwości i ten herb zaprezentowali w szerszej publiczności, w takim nowym katalogu właśnie wystawy z Biblioteki Bodlejskiej. I tutaj podejrzewałem i długi czas badałem właśnie te dzieje. Mam tutaj chyba przy sobie taki swój skoroszyt. Tutaj mamy na przykład bardzo ciekawą mapę tej miejscowości, gdzie w tej chwili jesteście. Przepraszam, bo operuję z telefonu komórkowego. Widać tutaj na tej mapie m. in. nasz kościółek, w którym w tej chwili się znajdujecie. To było Dobro Rycerskie, Tolksdorf, które nazywano po II wojnie światowej Tolkinami.
Jest taka niepoprawna informacja powtarzana w bardzo wielu różnych książkach, że ponoć pierwotnie, że przed wojną albo czasami nazistowskimi, że ta wieś nazywała się Tolkinen. No nie jest to prawdą. Prawdą jest natomiast to, że ci rycerze, którzy na tej wsi w XV wieku gospodarowali, tutaj mieli swój folwark rycerski, że oni właśnie od swojego nazwiska, od nazwy być może ówczesnej tej wsi, nosili przydomek, tak jak wiele rodów rycerskich, właśnie Tolkin albo Tolkinen. I tak występują choćby w okresie Związku Pruskiego, kiedy był bunt Stanów Pruskich przeciwko zakonowi Krzyżackiemu w XV wieku, który doprowadził do wojny 13-letniej i do podziału Prus, że właśnie wtedy oni występują w dokumentach właśnie pod takim nazwiskiem.
Ale ta wieś, gdzie w tej chwili się znajdujecie, do 45 roku nosiła stale nazwę Tolksdorf, od średniowiecza, ponieważ dotarłem też do XIV wiecznych dokumentów, pokazywałem w ubiegłym roku akt fundacyjny tej wsi, który udało mi się znaleźć właśnie w archiwum z wieku XIV, gdzie wieś się nazywa po prostu Tolksdorf, czyli Wieś Tolków. Dlatego, że ród rycerski, który nosił ten taki piękny herb z szczękami, szczupaczymi, takimi agresywnie ustawianymi przeciwko przeciwnikowi, on właśnie wywodził się od tłumacza w kancelarii kontura Bałgi, Bałgijskiego, który to tłumacz wywodził się z rodu szlacheckiego, ale zanim w Prusach uzyskał jakieś majętności większe, to musiał tam się trochę napracować. I mam właśnie ślad jego działalności, on towarzyszył różnego rodzaju transakcją, gdy potrzebna była znajomość języka pruskiego.
I tutaj właśnie pojawia się ten taki ciekawy wątek, bo jak rycerz, który pochodził z Saksonii, z Gór Harcu, przybywszy do państwa zakonnego, nauczył się tego języka pruskiego i potem był tłumaczem. Tutaj wchodzi w grę, jakby wchodzą w grę dwie historie, albo była to taka historia, jak z Herkusem Monte, że przodek właśnie owego Matiasa Tolk von Markellingerode był Prusem, że został zaadoptowany, można powiedzieć, przez ród rycerski von Markellingerode w Górach Harcu, że tam przebywał jakiś czas, aby jakby ogładzić swoje obyczaje, aby stać się dobrym chrześcijaninem i nauczyć się języka niemieckiego i potem wrócił do Prus, ale jako zaadoptowany był też rycerzem.
Otrzymał pas rycerski od Sakonu, ale już nosił nowe nazwisko i nowy przydomek, nazywał się Tolk von Markellingerode i ten ród występuje w źródłach aż do XVI wieku. W XVI wieku ten ród wymarł i niewątpliwie wymarł, to już mam potwierdzone, udowodnione w licznych dokumentach. Jego dobra zostały przejęte potem przez ród von Tetał, który zarządzał tutaj tymi dobrami, tołkińskimi, także dobrami w Tolko, innej miejscowości całkiem niedaleko od was. Zachęcam, jak jesteście już w Tołkinach, to odwiedźcie także Tolko, bo tam jest bardzo ładny pałac warokowy, który zbudowali właśnie Kiński, a właściwie Tetałowie. To jest ten sam ród, co Tetałkiński, który później znany był w XX wieku jako ród, z którego wywodzą się aktorzy znakomici.
Kiedyś przekazywał mi kolega Maciej Garbowski taką informację, tylko nie umiemy jej potwierdzić, nie umiemy znaleźć jej źródła, że profesor Tolkin albo być może ktoś z jego rodziny przekazywał, że to jest takie ciekawe bardzo, że właśnie nasza rodzina Tolkinów spokrewniona jest z rodziną znanych aktorów kińskich. Jeżeli taka informacja dotarła do Tolkinów, to na pewno mieli oni już jakąś wiedzę, ktoś, jakiś historyk być może im to wyszukał i podał tą informację, że gdzieś tam w dalekich Prusach właśnie kiedyś posiadali majątności, które potem przejęli Kińscy i Kińscy poniekąd mają w swoich żyłach też właśnie krew tych dawnych Tolk von Markellingerody. Jednak ten ród Tolk von Markellingerody, który czasowo także nazywał się Tolkin, wymarł. Wymarł w wieku XVI.
Nasi Tolkinowie, przodkowie profesora Tolkina, których odkryłem właściwie dopiero dzięki choćby temu właśnie źródłu, czyli takiemu specjalnym przywilejowi, który pochodzi z roku 1514, pojawiają się w wieku XVI, ale jako zupełnie już inna warstwa ludności i to nawet no nie może być taka historia, że ród szlachecki uległ jakiejś pauperyzacji i stał się po prostu zwykłymi chłopami, bo tutaj nawet mamy różnicę etnosu. Po prostu ci pierwsi Tolkinowie nie są Niemcami, nie są osobami, które wywodzą się z kolonistów niemieckich.
To są lokalni Prusowie, Natangijczycy, Natangowie, którzy używali jeszcze pewnie w XV wieku języka pruskiego, a w języku XVI się już zgermanizowali i służyli zakonowi w jego wsiach jako tacy nadzorcy nad zwykłymi chłopami, którzy wywodzili się według danych, według informacji historyków z dawnej też ludności niewolnej na terenie Prus, albo z takich zbuntowanych Prusów, którzy może kiedyś mieli wyższą rangę, ale w wyniku powstań pruskich zostali zepchnięci do rangi zwykłych chłopów.
Ci, którzy byli bardziej uprzywilejowani właśnie w państwie zakonnym, jak kelmerzy, czyli właśnie właściciele majątków na prawie chełmińskim, ale Prusowie, albo jak na przykład właśnie sołtysi, albo jak karczmarze, to była taka ludność, która wywodziła się od Prusów, ale tych, którzy przyjęli chrześcijaństwo wcześniej, którzy pomagali zakonowi w okresie powstania, no, którzy byli nielojalni wobec swojej własnej ludności, mając na uwadze pewne inne względy, przeszli na stronę zakonu i temu zakonowi pomagali. No to właśnie z takiej ludności wywodzi się rodzina, którą nazywamy dzisiaj Tolkien. Potwierdzają to także badania genetyczne, dlatego że udało mi się też namówić członków rodziny Tolkienów dwóch na zbadanie swojego haplotypu, a właściwie tej linii męskiej, YDNA.
Jednemu z tych przedstawicieli rodziny Tolkienów, Erikowi, zrobiliśmy tutaj pełne sekwencjonowanie YDNA, czyli takie już graniczne, ostateczne, najgłębsze, można powiedzieć, badania, które potwierdzają, że właśnie ta linia, profesora Tolkiena, jego przodków, linia męska, tych, którzy nosili nazwisko Tolkien, no, wywodzi się nie od Niemców, tylko raczej właśnie od ludności bałtyjskiej, bałtusłowiańskiej, ponieważ ich haplogrupa, to jest tutaj fachowo powiem YDNA, to jest właśnie R1AY42738, to jest charakterystyczna właśnie haplogrupa ród męski, który występuje u rodzin, które związane są z dawną jadźwierzą i Prusami.
Taka ciekawostka, że jednym z takich bliższych maczy genetycznych właśnie w bazie, do której mamy dostęp, to jest rodzina Matern, Matern, która żyła właśnie w pobliżu Tolkienów i nawet w jednym z aktów XVI wieku maternowie występują razem z Tolkienami, jako piastuni, jako opiekunowie osieroconych dzieci, za chwileczkę o tym powiem. Także tutaj, no, tutaj nawet genetyka potwierdza to, co udało mi się ustalić. Także no, wykluczamy w tej chwili już pochodzenie rodziny Tolkienów stuprecentowo od tych właśnie rycerzy, Tolk von Markellingerode. Oni wymarli w XVI wieku, nosili bardzo podobne nazwisko, ale to nazwisko miało też inną etymologię. Okazuje się, że nazwisko Tolkien może mieć w Prusach przynajmniej dwie etymologie.
Jedna, no to właśnie etymologia nazwiska Tolkien u tych rycerzy, to po prostu przydomek Tolk, pod którym ci rycerze byli znani i w XV wieku u wnuków pierwotnych, na przykład Tolków, czy jakichś, powiedzmy Polków, czy jakichś, dajmy przykład, no nie wiem, Trumpów, bo było też takie nazwisko, to dodaje się końcówkę inn, która oznaczała, według Trautman, a według badacza nazewnictwa, właśnie wnuka, potomka danego rodu. Czyli jeżeli był ród Tolk, to jego potomkowie nazywali się Tolkien. I można było to zapisać także jako Tolkien, tak się zdarza w tych źródłach z wieku XVI. Natomiast nasza rodzina Tolkienów ma inną etymologię.
Ich nazwisko występuje pierwotnie w najdawniejszej formie właśnie u protoplasty tego rodu, który nazywał się Jakob, miał na imię Jakob, żył w XVI wieku. To nazwisko występuje w formie od nazwy miejscowej, jako Tolkaim i także jako Tolkaimer. W roku 1601 w spisie ludności, właśnie w tych wsiach, które mnie interesują, na tych konkretnych właśnie przypisanych przez wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego, Albrecht'a Hohenzollernach, który później stał się księciem w Prusach, na Ułanach, czy to wtedy można byłoby powiedzieć na Radłach, bo to była taka miara powierzchni rolnej, przypisana do Prusów. Sami Niemcy koloniści mieli łany, czy nazywane inaczej włukami, natomiast ci posiadali trochę mniejsze te właśnie swoje nadziały i one nazywały się po niemiecku Haken, a tłumaczyłem to na język polski jako Radło albo jako Hack.
Ja w moich książkach, w moim opracowaniu, które przygotowuję, będę właśnie pisał tutaj w tym wypadku o Radłach. Na takich właśnie trzech Radłach we wsi Globunen, w Tolkinowie, trzymali ziemię, której właścicielami byli do XVIII wieku, czyli bardzo długo to trwało i możemy zaobserwować na tych właśnie konkretnych Radłach, na tej powierzchni ziemi, na tej działce, która nazywana była w źródłach właśnie jako wolne od szarwarku, jako tak zwane dobra słoweckie, to mamy właśnie całą linię osób, które wywodzą się od owego Jakoba Tolkaimera, Tolkaima, inaczej nazywanego też Tolkinem po prostu.
Ten sam człowiek w różnych źródłach z wieku XVI udało mi się znaleźć go w bardzo wielu źródłach, chyba już wyczerpałem możliwości swoje, bo w archiwum prawdopodobnie już więcej dokumentów na jego temat nie ma. Właśnie on występuje jako Tolkaimer, Tolkaim albo Tolkin. Tolkaim to jest mała wioseczka, która znajdowała się na jakieś 15 km od wsi Globunen, gdzie Tolkinowie mają jakby to swoje pierwotne gniazdo i Przybysz z tamtej właśnie wsi nazwany zostały wsi Globunen Tolkaimerem, czyli Przybyszem ze wsi Tolkaim. Stąd etymologia nazwiska.
Także to nazwisko nie wywodzi się od tłumacza, nie wywodzi się od rodu rycerskiego, wywodzi się od nazwy wioski, która najprawdopodobniej ta nazwa oznaczała daleką wieś, czyli zupełnie nie ma nic wspólnego z przydomkiem, które oznaczałoby tłumacza, chociaż tego też nie można całkowicie wykluczyć w niektórych źródłach, właśnie wieś Tolkaim określona jest jako wieś tłumacza. Zobaczymy czy jeszcze moje światełko będzie dalej działać, nie, wyczerpało się. Będziemy działać teraz pod światłem naturalnym. Takie nieoczekiwane zdarzenia. Ale to po to pewnie żeby ostudzić troszeczkę moje tutaj emocje, bo już prawdopodobnie zbliżam się do połowy mojego wykładu. W każdym razie jest jeszcze jedna trzecia rodzina, bo mówiłem, że są trzy rodziny o nazwisku Tolkien. Jedna, która wymarła, rycerze, druga naszego profesora.
Jest jeszcze trzecia prawdopodobnie niezwiązana z naszym profesorem rodzina Tolkienów z Sambi. Czyli z terenów na północ od Królewca, gdzie też żyła podobna, można powiedzieć, rangi ludność o tym nazwisku. Jestem zaprzyjaźniony z przedstawicielami tej rodziny w Niemczech. Oni nazywają się też Tolkienowie, chociaż trochę inaczej zapisują swoje nazwisko. I oni również byli sołtysami na terenie właśnie Sambi. Ale nie znalazłem powiązania między tymi dwoma rodami. Pojawiają się one dokładnie w tym samym czasie, w wieku XVI. I ich ród prawdopodobnie wywodzi się też od nazwy wioski, tylko innej, która znajduje się właśnie w Sambi. Też nazywa się ona Tolkaim. Dzisiaj to jest Kowrowo bodajże po rosyjsku.
I tam występuje bardzo ciekawa kultura archeologiczna, którą nazywamy Tolkaim-Dolkaim-Kowrowo, która wiąże, można powiedzieć, dawnych Prusów z wikingami. Taka ciekawostka, warto się tym zainteresować. Bardzo bogata, ciekawa kultura archeologiczna właśnie na półwyspie sambijskim. Fajnie byłoby połączyć te dwa wątki, ale potrzebowałbym chętnych z rodziny Tolkienów z Niemiec, żeby wykonali testy DNA. A jest to trudne. Zapewne i wśród was niełatwo byłoby znaleźć osoby, które by chętnie wykonały sobie testy DNA, ponieważ z tym związane są różnego rodzaju uprzedzenia. Ludzie myślą, że jak oddadzą swój materiał genetyczny, to potem jakieś ciemne siły będą próbowały wykorzystać to w jakiś sposób. A to jest taki rodzaj DNA, którego nie da się wykorzystać do innych rzeczy, niż tylko do genealogii, do informacji na temat migracji.
Polecam, ja sam jestem po wielu różnych testach, jak na razie wciąż żyję. Jeszcze nikt nie skonstruował żadnej tajnej broni, aby zlikwidować Galadorna przy pomocy jego DNA. Historia tych naszych Tolkienów wiejskich Prusów z tą haplogrupą Y42738 rozpoczyna się właściwie od tego dokumentu. To jest dokument z roku 1514, który najpierw odkryłem kilka lat temu w archiwach w Berlinie w takim odpisie z wieku 18, a obecnie już właściwie zbliżyłem się do oryginalnej formy tego dokumentu w tak zwanych housebookach, czyli książkach, które zawierają w sobie właśnie przywileje dla danego powiatu, dla danej ziemi w Prusach. Bardzo ciekawy zbiór dokumentów.
Tam można też znaleźć różnego rodzaju umowy pomiędzy poszczególnymi mieszkańcami w dawnych wiekach, w XVI wieku i tam tam znalazłem też kolejne dokumenty o Jakobie. To tak w skrócie wam powiem. Tutaj ten dokument z 1514 dotyczy pewnego jego mościa, który był można powiedzieć kimś w rodzaju sałtysa prawa pruskiego we wsi Globunen. Nazywał się on Paul Kattte albo Paul Katt. Mam chyba z pięć różnych dokumentów, gdzie w każdym z nich to nazwisko troszkę ma inną formę. Być może wywodzi się ono albo od pruskiego określenia kota, czyli byłby to Paweł Kot, albo od określenia kawki, czyli byłby to Paweł Kawka, a może jeszcze od czegoś innego. Mi się od razu na samym początku kojarzyło ono z nazwiskiem Cottonu.
W ogóle te wszystkie badania, które prowadzę, one mi się bardzo kojarzą z krajobrazem Schaier i z tymi stosunkami panującymi w Schaier, bo też sałtysi, o których mówię, oni właściwie pełnili takie funkcje jak szeryfowie w tej krainie. A kraina oczywiście też była postglacjalna, zbudowana z pięknych morenek zielonych, w których hobbici budowali swoje norki. Także tutaj krajobraz Natangi, krajobraz Barzi, a jeszcze najbardziej to moim zdaniem krajobraz Pojezierza Suwalskiego idealnie pasują do tego, żeby tam kręcić filmy o hobbitach. Także tutaj też jest coś, o czym w co wierzę i w co prof. Tolkien też wierzył, pamiętajcie pamięć genetyczna. O pamięci genetycznej więcej informacji pozyskacie w tekstach Tolkiena, które znajdą się w piątym tomie historii śródziemia.
Właśnie ten tom w tej chwili tłumaczę i także potem w dziewiątym tomie historii śródziemia w tak zwanych zapiskach klubu Mniemań. Tolkien w to wierzył. Wierzył w to, że po wielu pokoleniach ludzie pamiętają miejsce, że wywodzili się ich przodkowie, że mają przekazywaną przez pokolenia pamięć przodków. I to jakoś tak mi wychodzi w tych moich badaniach, że to jest całkiem możliwe. W każdym razie Paul Cutter występuje w bardzo różnych ciekawych dokumentach związanych z tak zwanymi musterungami, czyli z pisami sił wojennych już w państwie, jeszcze w państwie Zakonu Krzyżackiego, a potem także w księstwie pruskim, gdzie rządził właśnie Albrecht Hohenzollern.
W bardzo ciekawych dokumentach, do których dotarłem pod koniec ubiegłego roku mamy owego Paula razem z wieloma innymi, właśnie takimi zarządcami tych wsi. Oni nie są tam nazwani sautysami, bo ten tytuł przysługiwał tylko sautysowi prawa chełmińskiego albo prawa magdeburskiego, czyli najczęściej komuś kto pochodził od Niemców. Natomiast Prusowie byli bardzo długi czas w tych Prusach prześladowani i także na zsyłani na margines społeczeństwa. Ich pruskie wsi, gdzie ludzie mówili tylko po prusku, były wsiami, które tworzyły takie areały jak rezerwaty Indian w Ameryce Północnej. Jednym z takich areałów było komornictwo Hundenau, wywodzące się od dawnej pruskiej ziemi w Hundenauwe. I tam właśnie na tym terenie znajdowała się wieś Globunen.
Dopiero kiedy wsie przeszły, około roku 1601, te wsie, które nas interesują na prawo chełmińskie, to wtedy właśnie ci zarządcy od razu przeinaczyli się, zostali już uznani za sautysów chełmińskich. Także Tolkienowie pierwotnie byli kimś w rodzaju, to się nazywa tam w dokumentach czasami radny, czyli taki ratman. Byli takimi radnymi pruskimi na terenie tych wsi pruskich, a potem, kiedy stawali się już kelmerami, kiedy podlegali prawu chełmińskiemu, kiedy wieś cała przeszła na prawo chełmińskie, czyli też się jednocześnie germanizowała, to stawali się sautysami prawa chełmińskiego, mieli dużo więcej przywilejów i taką rangę już w tej społeczności właśnie pomiędzy zwykłymi chłopami a szlachtą. I takimi ludźmi byli Tolkienowie w wieku 16, a szczególnie potem w wieku 17-18, mieszkający we wsi Globunen.
I także ci z Sambi, którzy mieszkali w parafii Rudau na terenie właśnie owej Sambi. Także ten dokument przyznawał właśnie takie pewne wolne radła, czyli powierzchnię około dwóch włóg, które można było uprawiać, można było tam sobie sadzić swoje zboża, groch itd. Mam całe spisy tego, co uprawiali pierwotni Tolkienowie w 16 i w 17 wieku, to jest też bardzo ciekawe, wszystko to będzie w mojej książce. Ale nie musieli wykonywać prac dodatkowych dla księcia czy dla właściciela gruntu, w tym wypadku to był zakon pierwotni, a potem książę, bo to były wsię książęce, to nie były wsię szlachyckie.
I to była bardzo wielka sprawa, bo prace takie w formie państwczyzny odbierały tym ludziom niesłychanie dużo energii, siły, mieli dużo różnych posług, które po prostu były bardzo dla nich przykre i męczące. Mam taki dokument z 16 wieku, gdy chłopi się uskarżają właśnie na Jakoba Tolkien'a. Czemu on taki uprzywilełowany, czemu on tego szarwarku nie wykonuje? No ale on miał na to przywilej, miał dokładnie ten dokument i tym dokumentem oni się wykazywali aż do 18 wieku jako ludzie wolni, jako ludzie, którzy nie muszą wykonywać na potrzeby swojego pana feudalnego, na potrzeby pana ziemi, czyli księcia, potem króla w Prusach, właśnie tych różnych posług.
I znalazłem właśnie teraz niedawno, jak byłem w lutym w archiwum w Berlinie, wyjechałem sobie w moje urodziny, taki zrobiłem prezent, odnalazłem tam właśnie w tych tzw. hausbuchach bardzo ciekawe umowy, które pokazują w jaki sposób tak naprawdę Tolkienowie przejęli potem tą ziemię. Bo się okazuje, że Paul Cotter nie był przodkiem w linii męskiej Tolkienów. Był ich przodkiem, ale poprzez wrzenienie się w sowectwo. O, to tak można by było powiedzieć. Było to tak, że około roku 1583 doszło do takiej sytuacji, że właśnie potomek Paula Cotter, który nazywał się Leonhard von Globunen, był właśnie takim zarządcą we wsi. On zmarł. Miał jednakże żonę i miał trzech synów.
Żona była siostrą Jakoba Tolkaima, czyli też wywodziła się ze wsi Tolkaim najprawdopodobniej. I w dokumencie, do którego dotarłem, właśnie Jakob Tolkaim, razem z dwoma jeszcze innymi jego mościami, być może jego braćmi albo kuzynami, byli oni takimi prawnymi opiekunami tych dzieci po zmarłym Leonhardzie. Jest to niesamowity też taki dokument, który ukazuje nam jakiego rodzaju własność posiadali ci ludzie. Są cztery strony, w których mamy dokładny inwentarz różnych krów, kus, owiec, świni, kur, przedmiotów domowych, pościeli, mebli. Wszystko jest wypisane w tym właśnie XVI wieku. I te rzeczy były majątnością właśnie owej żony zmarłego, wdowy, pani, która nazywała się Agnete właśnie. I ona wychodziła za mąż za pana, który nazywał się Simon Steinhagen.
I właściwie można powiedzieć, że Steinhagen, ponieważ on mieszkał, jak wynika z tych dokumentów, prawdopodobnie w Królewcu, nie chciał on przejmować tego gospodarstwa, bo nie miał zamiaru gospodarować na tej ziemi. I wygląda z tych dokumentów, że po prostu Jakob Tolkien odkupił od nich za 300 grzywien cały ten duży majątek i stał się właścicielem. Dzięki temu pokrewieństwu z właścicielką, czyli z panią Agnete, Steinhagen, która była jego siostrą, która była właścicielką, on spłacił po prostu dzieci jej, które pewnie zostały w mieście. Zresztą ślad tego rądu Steinhagenów w mieście Królewcu udało mi się odnaleźć w XVII wieku.
Także prawdopodobnie było to tak, że właśnie pan przybyły z wsi Tolkaim w Globunen, zakupił poprzez pokrewieństwo, miał to prawo pierwokupu, całą tę ziemię i stał się tym samym właśnie sołtysem, ponieważ był kelmerem najpewniej, ponieważ we wsi Tolkaim żyli tylko 3 tak naprawdę ludzie. Był tam karczmarz, który był właśnie karczmarzem prawa chełmińskiego i byli dwaj chłopi. Więc raczej od tych chłopów się ta osoba nie wywodziła, tylko raczej od karczmarza. Karczmarza znamy z nazwiska. To był rud, który nazywał się Nagel. Posiadam z XVI wieku przywilej, kiedy nadano właśnie tą karczmę panu Nagelowi i być może właśnie któryś z potomków tego pierwotnego właściciela Kaspara Nagela, przybywszy do wsi Globunen, uzyskał nazwisko Tolkaimer jako przybyły ze wsi Tolkaim.
To jest czas, kiedy dopiero kształtują się nazwiska. One były pierwotnie przydomkami. Także bardzo często tak było, że ktoś kto w swojej własnej wsi nazywał się na przykład Konopka, to potem jak wyemigrował do innej miejscowości to już nie nazywał się Konopka, tylko nazywał się właśnie od owej wsi. W naszym kraju takie nazwiska były głównie z namieniem szlachty, czyli nazwiska od dóbr, od różnego rodzaju wsi. Ewentualnie później także u Żydów. U chłopów to się rzadziej spotykało, ale spotykało. Dzisiaj pracowałem nad dokumentami ze Śląska i na przykład w miejscowości Toszek mamy tam pana, który się nazywa Bytomski, czyli ktoś kto przybył z Bytomia.
I to jest coś typowego dla tego okresu też kształtowania się, nazwisk właśnie w Prusach. Bardzo wielu chłopów, a szczególnie ludzie wywodzący się, jak to sprawdziłem, bo też to badałem, właśnie z tej warstwy karczmarzy wywodzili się oni, posiadali oni nazwiska od tych pierwotnych miejscowości. Na przykład karczmarz w Globunen nazywał się, jak pamiętam, Tolkemit, czyli od miejscowości Tolkmicko, ale też w jakimś tam innym momencie od jeszcze innej miejscowości. Czyli to być może była też jakaś taka typowa cecha kelmerów i karczmarzy, którzy migrowali w inne miejsca. Posiadam takie dokumenty też właśnie z tego XVI wieku, gdzie jeden z Tolkinów uskarża się na to, jak znęca się nad nim jego pan, który nazywał się von Kalkstein.
To znacie to nazwisko też z XVII wieku, z czasów Potopu Szwedzkiego, bo Kalksteinowie zbuntowali się przeciwko księciu pruskiemu. Taka głośna sprawa. Występują chyba w Czarnych Chmurach, takim serialu. Także Kalkstein to jest nazwisko oprawcy, można powiedzieć, człowieka bardzo niemiłego, niedobrego dla Tolkinów z Tolkeim, ale bardzo znanej osoby. Człówka też widać w związku z tym rangę tych naszych Tolkinów, którzy byli po prostu sami siebie określa w suplice Walentyn Tolkin jako Paur, czyli Baur, czyli właśnie gospodarz. Gospodarz, który został wywłaszczony, wyrugowany przez szlachetnie urodzonego pana von Kalksteina. Więc to są takie rzeczy. I tutaj mogę wam zacytować z mojego blogu.
Jest tam taki wpis, który nazywa się Long for the Tree of Jea Tolkin, czyli tak jakby drzeworodowe Tolkina. Ten wpis powstał całkiem niedawno, we wrześniu ubiegłego roku. I tutaj można powiedzieć, że udało mi się zrekonstruować następującą linię przodków profesora. Zaczniemy od właśnie owego Jakoba. Więc był Jakob Tolkeimer. Potem jego syn, Friedrich Tolkin, wyemigrował z tej wsi do miasteczka Krzyżbork. Tam został Rzymie silnikiem. Jego synem był Michał, który żył już w pierwszej połowie XVII wieku. Synem tego Michaela był kolejny Michał. Ten Michał miał syna, który nazywał się Christian. Christian był w Krzyżborku piekarzem. Miał dwóch synów. Michaela i Christiana. I obydwaj ci synowie wyemigrowali do Gdańska.
Michał został w Gdańsku Rzymie silnikiem, był kuśnierzem. A Christian został żołnierzem gdańskim. Gdańsk miał swoją własną armię. I jak wiecie też z moich badań, Christian Tolkin był żołnierzem artylerzystą właśnie w tym pięknym królewskim mieście. Był niemieckojęzycznym luteraninem, ale jednocześnie poddanym polskich królów. I następnie jeden z synów, Christiana, Johann Benjamin Tolkin, urodzony na zeroślaku w Gdańsku w 1752 roku, ze swoim starszym bratem wyemigrował do Anglii. To były czasy, gdy Prusacy bardzo mocno dawali się we znaki. I Tolkinowie już nie czuli się Prusakami, bo byli Gdańszczanami. Prusacy byli największymi wrogami Gdańszczan. Gdańszczanie walczyli jako jedyni tak naprawdę w okresie rozbierania naszej Rzeczpospolitej przez państwa ościenne.
Na przedmurzach właśnie Gdańska walczyli i strzelali do Prusaków, wtedy, gdy dokonywało się, o ile pamiętam, chyba drugi rozbiór polski. I jednym z takich dzielnych żołnierzy był właśnie Christian, artylerzysta, który doszedł do tej najwyższej rangi w artylerii, czyli do takiego pirotechnika, fireworkera. I później na emeryturze, być może, jak Gandalf, przygotowywał firewerki, z których Gdańsk był znany w XVIII wieku. Jego synowie dwaj wyemigrowali do Londynu. Johann Benjamin Tolkin stał się Johnem Benjaminem i nastała taka tradycja w rodzinie tej właśnie gałęzi, wywodzącej się od Johna Benjamina, że każdy najstarszy potomek poprzedniego Johna Benjamina stał się też Johnem Benjaminem.
W związku z tym sam John Benjamin Gdańszczanień, który zamieszkał w Londynie, miał najstarszego syna, Johna Benjamina, który jednakże zmarł, a takim głównym potomkiem, który potem przejął całą schedę był George. George, który był pradziadkiem profesora Tolkina, który był śpiewakiem operowym i nauczycielem muzyki i organistą, także w kościele na terenie city. Jego syn nazywał się oczywiście John Benjamin, bo to był najstarszy z jego synów. Urodził się jeszcze w Londynie, w Pendonville. To był dziadek profesora Tolkina. Udało mi się teraz całkiem niedawno zdobyć jego zdjęcie. No potem jest Arthur Tolkin, który też miał jednego ze swoich braci Johna Benjamina, który był masonem notabene.
Udało mi się znaleźć dużo ciekawych materiałów na temat jego działalności w wolnomularstwie angielskim. No i nasz profesor Tolkin, jako najstarszy w rodzie, też miał się nazywać John Benjamin. Ale mamusia się nie zgodziła. Mabel nie chciała Benjamina, bo to imię było już bardzo niemodne w końcu wieku XIX, bo Tolkin urodził się, jak pamiętacie, w 1892 roku w Afryce Południowej i wymogła na swoim mężu Arturze, żeby zmienić to imię na Rinalda. I w ten sposób mamy Johna Rondalda Ruela Tolkina, który jeszcze na bierzmowaniu przyjął imię Filip, także jeszcze miał jedno imię. To jest taki stan badań na dziś. Także wykluczamy pochodzenie szlacheckie, potwierdzamy pochodzenie od dawnych Prusów, od Natangów.
Tutaj można już potem na bazie właśnie tych badań genetycznych tworzyć też bardzo różne ciekawe teorie, jak następowały różnego rodzaju mikracje, jak byli jeszcze przed Prusami, byli Eistowie, potem można powiedzieć jeszcze głębiej w dzieje Bałto-Słowianie, a potem lud indoeuropejski ceramiki sznurowej i tak dalej, aż sięgając do Afryki, ponieważ właśnie badania Y-DNA i mitohonorialnego DNA pozwalają nam prześledzić wędrówki przodków aż do Afryki, tam, gdzie narodziła się ludzkość, gdzie był genetyczny Adam i genetyczna Ewa. I jeszcze dwa słowa na temat mojej pracy tłumacza. Ja nie jestem zawodowym tłumaczem, nie kończyłem filologii, ale zaczynałem właśnie w czasach licealnych tłumaczyć Tolkien'a na potrzeby fanowskie, na potrzeby naszych czasopism.
I dla Głajchirzęcia przetłumaczyłem dodatek D i E do Władcy Pierścieni, bo ich nie było w tłumaczeniu Maryjski-Biniewskiej. To potem zostało wykorzystane przez wydawnictwo Muza i w ten sposób stałem się tłumaczem Tolkien'a, takim oficjalnym. Mam na swoim koncie także bardzo ładną książkę z Muzy, Zrozumieć Tolkien'a. To jest taka chronologia wydarzeń właśnie we Władcy Pierścieni, w Hobbicie, z ciekawymi komentarzami. Tłumaczyłem także książkę, która poświęcona jest grafikom prof. Tolkien'a do Hobbita. Bardzo pięknie wydana, jedna z moich najukochańszych książek, które miałem okazję tłumaczyć. Ale najbardziej dumny jestem właśnie z Natury Śródziemia. Książka, która jest bardzo grubą książką, trudną do tłumaczenia dla mnie, która jest książką bardzo wymagającą.
Ona ma 562 strony w tym wydaniu wydawnictwa Muza. Miałem ułatwioną o tyle pracę, że ja tę książkę znałem wcześniej, dlatego że ja dostałem ją do recenzji jeszcze zanim ukazała się w Wielkiej Brytanii. Także miałem okazję tę książkę już czytać sobie zanim świat ją poznał. Wtedy doceniłem też jej wielkość, jej wielkie znaczenie dla zrozumienia najgłębszych przesłań tej literatury. Druga rzecz, która mi ułatwiła pracę, to było to, że znam osobiście redaktora, pomysłodawcę tej książki, czyli Karla Hostetera, który w trakcie tłumaczenia też mi pomagał wyjaśnić pewne wątki. Książka też za mną chodziła, bo już wcześniej inne wydawnictwo mi proponowało ją tłumaczyć, ale potem się pojawiła ta propozycja z wydawnictwa Zysk.
I to jest dla mnie naprawdę super sprawa, dlatego że dzięki temu, że jestem w fandomie, jestem znany jako badacz Tolkiena, że tłumaczyłem coś nie coś jednak, to zaliczono mnie do prestiżowego grona, które Tolkien Estate zatwierdziło, musieliśmy pisać tam też swoje życiorysy i pokazywać swoje portfolio, żeby nas zatwierdzono jako oficjalnych tłumaczy Tolkiena w naszym kraju. Do tego grona należy Cezary, który opowiedział już wam na temat swojej pracy na pewno i bardzo go też pozdrawiam. Jest tam także Paulina Breiter i Agnieszka Sylwanowicz. To jest dla mnie wielki honor, że mogę z takimi wspaniałymi osobami współpracować. Książka była trudna do przetłumaczenia, mam wciąż wielką tremę jak ona będzie odebrana.
Jest to książka trudna, nie czyta się jej od deski do deski. Jest to bardziej właśnie taki wybór różnego rodzaju ciekawych opisów dotyczących najgłębszej natury śródziemia, czyli jej metafizyki, ale także jej przyrody tego świata. Teraz pracuję nad utraconą drogą, czyli piątym tomem historii śródziemia. Bardzo cieszę się, że mogłem się z wami spotkać. Nie chcę przedłużać. Jeżeli pojawią się jakieś pytania, to bardzo proszę przekazać mi właśnie albo poprzez tutaj mój kanał na YouTube, albo przez mój blog Tolkienty. Serdecznie was pozdrawiam. Życzę wam pięknego czasu w czasie czytania Tolkiena.
Ja sam mam tutaj fragment z natury śródziemia, ale go sobie już sam przeczytam w tym dniu właściwym dotyczący Numenoru i tego jak podróżowali numenorajczycy i jaką to była wielką przygodą. Znajdziecie to na kartach natury śródziemia. Bardzo serdecznie was pozdrawiam i dziękuję wam za uwagę. Pozdrowienia!.