VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Przy wyborze pamięci RAM nie powinien liczyć się wygląd, ale pojemność, niskie opóźnienia i przede wszystkim taktowanie, bowiem to właśnie te parametry mają największy wpływ na wydalność gier, jak i programów użytkowych. No ale jeśli wszystkie te parametry zostaną spełnione, lub chociaż większość z nich, to chyba sobie możemy pozwolić na odrobinę nieprzeciętnego wyglądu. Z tego tytułu mam dla Was wyjątkowe pamięci z limitowanej serii. Jednakże fakt wygrania przez nie kilku nagród za design nie daje im żadnej taryfy ulgowej. Sprawdzimy na co je stać przy fabrycznych ustawieniach, na ile się one podkręcają oraz czy 32 GB jest lepszy od 16 GB. Będzie więc bardzo ciekawie. Z tej strony Paweł, a Ty oglądasz kanał Tech Mania HD. Zapraszam.
Zestaw pamięci przechodzi w zgrabnym opakowaniu, na które nanesiono grafikę, przedstawiającą produkt w dwóch wersjach, podstawowym i w edycji specjalnej. Ta druga, którą otrzyma do testu różni się od podstawowej jedynie względami estetycznymi, ale temu dokładniej przyjrzymy się jeszcze za chwilę. To co nas najbardziej tu interesuje to naklejka z podstawowymi parametrami. Jest to zestaw dwóch 8 GB kości, pracujących z częstotliwością 3600 MHz, o opóźnieniach CL18 222242. Wartości te wielkiego wrażenia nie robią, ale na pewno spróbujemy je odrobinę zacisnąć z jednoczesnym podniesieniem częstotliwości. Z tylnej części opakowania dowiemy się kilku najistotniejszych informacji, chociażby takich z jakimi producentami kompatybilne jest oświetlenie RGB. Oprogramowanie od Asusa Gigabyte MSI ASRock pozwoli nam na zarządzanie pełnią oświetlenia testowanego zestawu pamięci.
Producent też posiada swój własny softi, który ma to umożliwić. Czas zerwać pląbę i zajrzeć do wnętrza opakowania. W środku odnajdziemy dwa moduły zabezpieczone plastikowym blistrem. Po jego otwarciu dostajemy się już do samych modułów. Pierwsze co rzuca się w oczy to specyficzny design, zwłaszcza na grzbiecie. Ten ma nawiązywać do legendarnego miecza z legend Artur Jańskich, tak, dokładnie ten, który król Artur otrzymał od Pani Jeziora po tym jak złamał poprzedni miecz z kamienia. No i jeśli użyjemy odrobin wyobraźni, to w grzbiecie dopatrzymy się kształtu ostrza w połowie zanurzonego, no nie wiem, na przykład w kamieniu. Srebrzysta metalowa nakładka ma najprawdopodobniej oznaczać punkt zanurzenia, choć są to jedynie moje domysły. Może to być też tylko zwykły akcent estetyczny.
Pewnym jest to, że w wolnym przekładzie Excalibur oznacza miecz światła i owszem, ten rozświetli się na dowolną z 16 milionów barw. Lecz tak, abstrahując od głębszych, designerskich przesłanek, to z obu stron moduły są pokryte aluminiowymi odpromiennikami ciepła, a te z kolei kilkoma logotypami. Wersja podstawowa rodziny pamięci Excalibur jest czysta na grzbiecie. Edycja specjalna za to wyróżnia się naniesionym wzorem. O, taki prosty zabieg. Motyw ten obejmuje także boki jak i grzbietkości, na którym znajduje się kolejne logo T-Force. Świeżo po instalacji modułów i uruchomieniu komputera te domyślnie rozświetlają się i przechodzą przez całą paletę kolorów tęczy. Doprawdy urocze to. Lecz aby przejąć kontrolę nad tym zachowaniem, niezbędna może okazać się aplikacja producenta płyty głównej lub właśnie dedykowany soft-cig od team group zwany Blitz.
Niestety ten nie chciał się u mnie nawet uruchomić, więc skorzystam z oprogramowania ASUS Aura. Te pozwoliło nie tylko na zarządzanie jasnością czy kolorem oświetlenia, ale dodatkowo daje do wyboru wiele różnych efektów. Możemy zastosować profil oddechu, przejścia kolorów, tęczy, komety, błyskania i mrugania. Nad to do dyspozycji mamy kilka innych falowo-gamingowo-stroboscopicznych efektów, rozbłyskujących niczym gwiazdy na nocnym sklepieniu ze wzbogaceniem o dopasowanie do rytmu pod aktualnie odsłuchiwaną nutę. Innymi słowy nie biedny wybór. No ale jeśli chodzi o gamingowe podzespoły, to przecież od przybytku głowa nie boli i dzięki tak szerokiemu wachlarzowi opcji każdy wybierze coś odpowiedniego dla siebie. Można się zdecydować także na tryb dość minimalistyczny, chociażby taki jaki możemy zaobserwować w tym momencie.
Sama reprodukcja kolorów jest jak najbardziej ok, lecz gdybym miał się do czegoś przyczepić, to mam zlekkamieszane uczucia w stosunku do widzianych tutaj źródeł światła. Mam tu na myśli to, że z bliska widać gdzie dokładnie pod grzebieniem ulokowane są LED-y. Jeżeli odejdziemy trochę dalej, to fakt ten już tak nie razi, ale warto odnotować, że podświetlenie nie jest jednak idealnie równomierne. Jednakże to co najbardziej istotne w przypadku modułów pamięci, zwłaszcza takich z dodatkowym oświetleniem na górze, to ich wysokość. Te w najwyższym punkcie liczą sobie 48 mm, czyli jest znośnie, ale jak zawsze warto zweryfikować tę informację, powiem są już na tyle wysokie, że mogą powodować konflikt z niektórymi chłodzeniami, czy nawet obudowami. Nim jeszcze przejdziemy dalej, zerknijmy na specyfikację techniczną.
Wspomniałem już, że testowane moduły pracują z szyną 3600 MHz z opóźnieniami CL18 222242. Aczkolwiek seria Excalibur dostępna jest w kilku różnych wariantach i warto na to zwrócić baczną uwagę, bowiem przy tej samej częstotliwości producent ma w swojej ofercie też wariant o innych opóźnieniach, czyli CL18 2224. Dokładnie takie same dwa warianty odnajdziemy w przypadku zestawów taktowanych z częstotliwością 4000 MHz. Jedynie wersja 3200 ma tylko jeden wariant z opóźnieniami 16 18 18 38. Na stronie producenta odnajdziemy także informację, że zestawy Excalibur występują w trzech opcjach pojemnościowych. 2x8, 2x16 i co ciekawe, 2x32 GB. Jednakże to zestawy dwóch ósemek są tymi najbardziej pożądanymi, dlatego też do nich zostawiłem linki w opisie, w których oczywiście sprawdzisz aktualne ceny.
No i tu też pada pytanie o to, jak wiele pamięci w ogóle potrzebujesz. Jako, że dotarły do mnie dwa 16 GB zestawy, postanowiłem przebadać ten temat. Aby mógł wykonać niezbędne benchmarki do tych porównań, musiałem wykonać OC pamięci. W tym celu chciałem skorzystać ze świetnej ściągawki zwanej DRAM Calculator Horizon. Całościowy opis podkręcania, jakiej obsługi programu odnajdziesz umie w dedykowanym filmie na ten temat. Link do niego pojawi się teraz w prawym górnym rogu ekranu, a jeśli nie, to będzie on też w opisie poniżej. W każdym razie Typhoon Burner wykazał, że zastosowane tu moduły pochodzą od Hynix'a i jest to CDI, czyli wybieramy CGR, czy też CJR jak kto woli. Klikamy, aby program obliczył bezpieczne timingi dla częstotliwości 3733 MHz i oto one. Przynajmniej w teorii.
Niestety po wklepaniu ich do UEFI system nawet nie chciał się uruchomić. Dla tych wyliczonych dla częstotliwości 3800 MHz też wcale nie było lepiej. Możecie zauważyć, że nowa wersja kalkulatora ma opcję podejrzenia natywnych timingów, które są wyświetlane na prawo od tych sugerowanych. Istotna jest ich kolorystyka, która w sposób bardzo przystępny pokazuje nam co jeszcze możemy próbować zacisnąć, a co raczej odpuścić w razie problemów ze stabilnością czy właśnie nawet uruchomieniem. Tak więc zacząłem swoje poszukiwania i liczne próby wyciśnięcia z nich czegoś więcej niż w domyśle oferuje producent. Ogólnie rzecz biorąc zestaw ten był o wiele bardziej toporny, niż bym sobie tego życzył. Podnalezienie w pełni stabilnych wartości zajęło mi mnóstwo czasu i dziesiątki razy zmuszany byłem do czyszczenia pamięci CMOS.
Podobno im dłuższa walka tym większa satysfakcja, ale ja mam w tej kwestii odmienne zdanie. Mój procesor całkiem dobrze radzi sobie z zegarem Infinity Fabric rzędu 1900 MHz, co wręcz bardzo zachęca do ustawienia pamięci w stosunku 1 do 1, czyli RAM powinien pracować z zegarem 3800 MHz. Ale nawet zostawiając luźne timingi, to i bez względu na napięcia, to forma nie chciała pracować stabilnie. Finalnie odpuściłem z tonu, zadowalając się częstotliwością 3733 MHz, co nie zapominajmy, wciąż uważane jest praktycznie za idea w przypadku architektury Zen 2. Dla takiej częstotliwości kalkulator sugerował napięcia rzędu 137, maksymalnie 139 V, lecz no cóż, nic z tego. Chcąc zachować odrobinę lepsze timingi od tych fabrycznych, zadowalona pamięć strzelała w ochy podczas przelotów mem test 86.
Lekarstwę na te fanaberie okazało się napięcie na poziomie 1, 43 V. Niby wysoko, ale jest to wciąż bezpieczna wartość, chociaż wtedy warto wykonać kilku godziny stres test. To pozwoli zweryfikować, czy aby wraz ze wzrostem temperatury nie pojawią się kolejne błędy. Timingi musiałem więc i tak dostosować ręcznie, te widzicie w tym momencie na ekranie. No i pojawia się tu pytanie, czy cała procedura warta była zachodu? Na to odpowiedzą nam oczywiście benchmarki. Zacznijmy od podstaw. Cache and memory benchmark wykonany w programie AIDA64 w najbardziej oczywisty sposób unaocznia nam wzrost wydajności przed i po minimalnym podniesieniu częstotliwości wraz z zaciśnięciem timingów, ale także wskazuje na pewne różnice, gdy zastosowane są tu cztery kości pamięci zamiast dwóch.
Pomimo zaokrąglenia danych z pięciu przelotów tegoż benchmarku, każdy objęty jest pewnymi wahaniami, więc musimy przyjąć tutaj jednak mały margines błędu. Tym samym możemy powiedzieć, że prędkość odczytu na 16 GB jest tak samo wysoka jak na 32. Jedynie częstotliwość pracy i timingi mają tu znaczenie bowiem odczyt, tak jak można by było się tego spodziewać, odpowiednio wzrasta przy taktowaniu na poziomie 3733 MHz. Tutaj wszystko wydaje się oczywiste. Co ciekawe zapis w ogóle się nie zmienił zważając na wspomniany margines błędu. Za to szybkość kopiowania zauważalnie wzrasta w momencie, gdy użyjemy czterech kości zamiast dwóch. Idąc dalej zerknijmy na opóźnienia. Przy wszystkich czterech bankach zajętych w obydwu przypadkach te się wydłużają, więc gdzieś zyskujemy, gdzieś tracimy.
Są to suche fakty, ale właśnie co w związku z tym? Otóż przechodząc do testów 7-zip, widzimy, że wydajność kompresji wzrasta nie tylko wtedy, gdy pamięć, jak i magistrala Infinity Fabric ma wyższe taktowanie, ale również wtedy, gdy używamy czterech kości. W przypadku dekompresji różnica jest już sporo niższa, ale aby móc się jej bliżej przyjrzeć, musimy zawęzić skalę wykresu. Teraz łatwiej dostrzeżemy wszelkie różnice i tu ponownie widzimy, że na czterech kościach uzyskujemy, no jakby nie patrzył lepsze rezultaty, aniżeli na dwóch. Spójrzmy zatem jak mają się do tego gry. Assassin's Creed Odyssey w piękny i linearny wręcz sposób skaluje się wraz z częstotliwością pracy pamięci, zegarem Infinity Fabric, a także z ilością wykorzystanych banków.
GTA V bywa dość kapryśne w uzyskaniu jednostajnych wyników, ale obliczając średnio z 5-6 benchmarka uzyskałem oto takie dane. Marginę z błędu jest tu wyższy, ale i gołym okiem widać, że taktowanie, timingi i magistrala FCLK niosą niepodważalny wzrost wydajności. Chociaż Red Dead Redemption 2 mocno siedzi na karcie graficznej, to tytuł ten notuje pewien wzrost nie tylko z ilością wykorzystanych banków, ale także z samego taktowania jak i niższych timingów. No i jako ostatni na widelec weźmy sobie nowego Wolfensteina. Youngblood jest genialnie zoptymalizowaną produkcją. Tecbe z włączonego raytracingu z podparciem DLSS nawet w rozdzielczości 1080p wciąż potrafi ostro męczyć kartę graficzną i nic innego.
Podbicie zegara pamięci jakich szyny komunikacyjnej procesora pozwala na minimalny i praktycznie niezauważalny wręcz, może nawet leżący w granicach błędu pomiarowego wzrost. Tak naprawdę w żadna z testowanych dzisiaj gier nie potrzebowała większej ilości pamięci jak 16 GB. Taki był wzrost, który mogliście zaobserwować w przypadku zastosowania 4 kości, dający w sumie 32 GB pochodzi właśnie z zastosowania 4 kości. Otóż testowane dzisiaj moduły to single rank. Jednakże jeżeli użyjemy 4 takich na platformie obsługującej dual channel, to w praktyce działają one jak jeden zestaw dual rank, co daje małą przewagę. Controller może wysłać wtedy żądanie zapisu do jednej pary modułów kiedy czeka na odczyt z drugiej pary. Choć wiele też zależy od możliwości kontrolera jak i samej aplikacji.
Co prawda chęć posiadania 32 GB pęci RAM jest kusząca, to większość osób nie zauważy wyższego komfortu. Tak naprawdę wszystko zależy od sposobu pracy, przyzwyczajeń, ale przede wszystkim tego z jakich aplikacji korzystamy i co w nich robimy. Jak wiemy niektórzy zadowolały się lekką przeglądarką z małą ilością otwartych kart. Inni z kolei jak chociażby ja do efektywnej pracy potrzebują minimum tuzina jednocześnie otwartych kart i absolutnie nie jest to jakaś moja fanaberia tylko totalny must have. Do tego preferuje przeglądarkę Chrome, a ta jak wiemy ma spory apetyt na pamięć RAM i wbrew powszechnej opinii bardzo dobrze ją wykorzystuje. Do tego jeśli dołożymy ciężki soft, chociażby coś w stylu DaVinci Resolve, to te oklepane 16 GB pęci RAM staje się utrapieniem.
Ba, tutaj nawet wiele zależy od tego co w programie robimy, ale bawiąc się efektami z Fusion i 32 GB to zdecydowanie za mało. Tym samym nikt nie jest w stanie krótko odpowiedzieć Wam na pytanie o to ile pamięci potrzebujecie, tylko Wy jesteście w stanie to sprawdzić. Jeśli używasz Windows 10 wciśnij lewy CTRL, Shift i Escape. Kliknij aby wyświetlić więcej danych i w zakładce wydajności szybko zweryfikujesz jak się sprawy mają. Jeśli podczas Twojej normalnej pracy wciąż pozostaje sporo pamięci wolnej, to dołożenie większej ilości na niewiele się zda. Jednakże gdyby stopień wykorzystania przekraczał umowne 80%, to jest już źle i warto pomyśleć o upgrade'zie. Zwłaszcza jeśli komputer wyposażony jest w wolny dysk mechaniczny.
Wtedy najlepiej by było szarpnąć się też na nowe SSD. No ale to tak tylko na marginesie. Wróćmy już do głównego zagadnienia tego materiału, którym są oczywiście pęci od Team Group. W tego typu zestawach oczywistym jest, że płacimy nie tylko za zastosowane moduły, które przekładają się na pojemność i uzyskaną wydajność, ale słono kosztuje nas także sam design. Linki do aktualnych cen jak zwykle odnajdziesz w opisie pod tym filmem, aczkolwiek nie ma nic za darmo. Mam tu na myśli to, że równie szybkie kości dorwiemy za mniejsze pieniądze, ale kolokwialnie mówiąc będą to typowe golasy lub konstrukcje, które pod względem estetycznym okażą się zwyczajnie mniej atrakcyjne, aniżeli testowane dzisiaj Excalibury. Jak zwykle jest to też kwestia gustu i tego kto co lubi.
Moje subiektywne odczucie od testowanych dzisiaj pamięciach jest takie, że owszem, wyglądają one zacnie. Podoba mi się nawet sam fakt, że dostępna jest wersja standardowa i w cudzysłowie mówiąc specjalna, zawsze jest to jakieś urozmaicenie. Cena choć wysoka to jest jeszcze akceptowalna, a na pewno nie jakaś zawyżona w stosunku do produktów konkurencji. Za to przyczepiłbym się tu do timingów jakich słabych możliwości podkręcania. No chyba, że jest to jedynie problem tych dwóch kompletów, które było dane mi testować, co w sumie też nie jest całkiem wykluczone. W teorii Seadai od Heinihsa powinno podkręcać się całkiem fajnie, lecz tutaj no jakby nie patrzył, coś nie zagrało.
Aczkolwiek jeśli przypadci do gustu ich design i cena byłaby ok, to seria T-Force Excalibur wciąż jest solidnym wyborem, przynajmniej tak długo, jak nie będziemy chcieli nadwiernie kombinować z podkręcaniem. A tymczasem z mojej strony to wszystko i dziękuję Wam za zostanie ze mną do samego końca oraz dziękuję patronom za wsparcie w realizacji tego materiału. Jeśli Ty chciałbyś dołączyć do tego wyjątkowego grona, to jak najbardziej zachęcam do kliknięcia w link pojawiający się teraz na ekranie lub przez link patronite znajdujący się w opisie. Z mojej strony to wszystko i do następnego. Trzymajcie się. Hej. .