VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Dzisiaj na widele zbierzemy dwa głośniki bluetoothowe. Różnią się one od siebie mocą, ceną, ale także możliwościami, tylko. . . tylko który z nich okaże się być lepszy? Ja, Manu i ja, Paweł. To oglądasz kanał Techmania HD i serdecznie zapraszam do recenzji. DZIEŚĆ CIEŚĆ Rozpocznijmy od modelu T6, czyli tego w kształcie tuby. Już na samym opakowaniu producent zdradza nam najważniejszą cechę głośnika. Otóż dźwięk nie jest jednokierunkowy, a rozchodzi się przestrzennie na wszystkie strony. Stąd na opakowaniu kółeczko z dopiskiem 360 stopni. Poniżej widzimy też, że mamy tutaj do czynienia z przetwornikami o łącznej mocy 25W oraz baterią działającą do 15 godzin. Po otwarciu pudełeczka na froncie wita nas karta gwarancyjna no i oczywiście to co najważniejsze.
Sam głośnik w foliowym woreczku. Designem oraz budową nawiązuje on odrobinę do termosu. No ale odstawmy go jeszcze na chwilę, bowiem coś tam jeszcze jest. Rzeczywiście kable USB, instrukcji oraz przewodu mini-jack nie mogło tutaj zabraknąć. Przedskaczmy teraz do modelu Mega. Jak sama nazwa zdradza, głośnik ten powinien charakteryzować się podwyższoną mocą, a nieżeli większość bluetoothowych odpowiedników. No i owszem, 40W realnej mocy muzycznej wystarczy do tego, aby rzetelnie zapracować sobie na nienawiść sąsiada. Trip, trip, tripaluski. Trip, trip, tripaluski. Po wyjęciu z woreczka zaskakuje on swoimi dość niedużymi rozmiarami, chociaż od razu czuć wagowo, że coś tam większego drzemie w jego wnętrzu. Całość wydaje się bardzo zbita i solidna.
Tutaj także nie zabrakło dodatkowych akcesoriów w postaci kabla sygnałowego mini-jack oraz USB służącego doładowania. Na samym dnie odnajdziemy też standardową papierologię. Po zestawieniu obydwu głośników obok siebie widzimy, że pomimo sporej różnicy w mocy, gabarytowo są one dość zbliżone sobie. Co prawda rozmiar to nie wszystko, bowiem T6 waży 414 gramów, a Mega 655. Design mocnego braciszka raczej nikogo w zachwyt nie wprawi. Co prawda brzydki nie jest, ale też nie obfituje fajerwerki. Na jego spodzie umieszczone są dwie duże, podgumowane stopki. Zapobiegają one wibracją oraz przesuwaniu się po powierzchni podczas głośniejszego odsłuchu. Wszędzie do koła znajduje się perforowana blacha, a na tyle złącza. Widzimy tutaj line-in, do którego możemy podłączyć przewodowo dowolne urządzenie.
Kolejno przełącznik suwakowy zasilania, miejsce na microUSB, pozwalające na odtwarzanie ulubionych MP3 prosto z karty. Jako ostatnie mamy tutaj złącze zasilania zakończone standardem microUSB. To co widzimy u góry jest panelem dotykowym. W dzień za bardzo nie rzuca się to w oczy, ale jest on poświetlany. W niej nasłoneczniony miejscu czy po zmroku sprawia to miłe wrażenie. Głośność można regulować przesuwając pacem wzdłuż linii lub dotykając jej krawędzi. Na topie znajduje się też czytnik NFC, pozwalający na szybkie i bezproblemowe parowanie z telefonem. Jest to niezwykle wygodne rozwiązanie, zwłaszcza wtedy, gdy kilku domowników naprzemiennie korzysta z głośnika. Weźmy teraz tę szóstkę na pierwszy plan i przyjrzyjmy się jej bliżej, poczynając od góry. Mamy tutaj podgumowane, aczkolwiek przyjemnie klikające przyciski sterujące.
Wokół nich znajduje się duży pierścień obrotowy, sterujący poziomem głośności. Przeskoki są delikatnie wyczuwalne, przez co zabawa nim jest bardzo satysfakcjonująca i wręcz powiedziałbym, może nawet uzależniająca. To, czego nie widać na pierwszy rzut oka, to dioda LED. Ta rozpościera się po całości między przyciskami, a pierścieniem. Głośnik w zdecydowanej większości pokryty jest przyjemnym w dotyku materiałem, chociaż wydaje się, że można go łatwo ubrudzić. Na tyle pod klapką znajduje się wejście dźwięku oraz gniazdo ładowania o standardzie microUSB. Może i slotu na kartę microUSB tutaj nie uświadczymy, za to na samym spodzie jest coś, co cieszy oko, ale także i ucho.
Wygląda doprawdy niewinnie, jednak ten niskotonowy głośnik, skierowany w dół, pozwala optymalnie wykorzystać niemal każdą płaską powierzchnię do uzyskania naprawdę dobrze brzmiącego, głębokiego i mocnego basu. Niemniej jednak do dźwięku jeszcze powrócimy, ale przed tym warto szybko sprawdzić najważniejsze różnice oraz podobieństwa pomiędzy tymi dwoma produktami. Sporą przewagą dla 40-watowego braciszka jest możliwość sparowania drugiego takiego samego głośnika, co pozwala na uzyskanie prawdziwego, bezprzewodowego stereo. Jeden odpowiada wtedy za lewy kanał, drugi zaś za prawy. W ten sposób można konkretnie nagłosić nawet sporych rozmiarów pomieszczenie. Obydwa w teorii działają do 15 godzin, lecz żeby uzyskać takie czasy, mocniejszy model wyposażony został w dwie baterie o łączej wartości 6600 mAh. Tronsmart T6 również posiada dwie baterie, lecz mniejsze, po 2600 mAh każda.
Różnią się one także wersją Bluetooth. Mega korzysta z nowszego protokołu 4. 2 z zasięgiem do 20 metrów, gdzie Tubba używa starszej wersji Bluetooth 4. 1 z zasięgiem teoretycznym do 10 metrów. Obydwa posiadają wbudowane mikrofony, lecz te są, bo są. Brzmią na tyle słabo, że nikt z nami dłużej rozmawiać chcieć nie będzie. Jednak nikt ich przecież nie kupuje z myślą o używaniu jako zestawu głośnomówiącego. Kupuje się je po to, aby grały, więc zajmijmy się w końcu i tym tematem. Z tego względu przygotowałem dla Was krótkie zestawienie wraz z kilkoma innymi źródłami dźwięku. Ot tak, dla porównania.
Pewnie część z Was rozważa zakup takiego głośnika nie tylko z myślą o połączeniu go z telefonem, ale też z laptopem, bo te… no przecież nie oszukujmy się. Zwykle grają dość średnio. Dlatego też, aby pomóc Wam, dodam do zestawienia dwa tego typu komputery osobiste. Jednym jest 11-calowy notebook lenovo z typowymi i bardzo słabymi głośnikami spotykanymi w tego typu no dość niewielkich konstrukcjach. Drugim jest w wyższej klasy laptop gamingowy wyposażony w System 2. 1 opracowany przez high-endową markę Klipsch. Głośniki średnio i wysokotonowe ukryte są tutaj pod listwą nad klawiaturą, a dość długi subwoofer schowany jest w przedniej części komputera, gdzie widzimy tylko małe ujście do niego.
Dodajmy do tego wysokiej jakości układ dźwiękowy prosto od Soundblaster i mamy jeden z lepiej grających laptopów. Oraz jako wisienka na torcie pełnoprawny zestaw 5. 1 od Logitech, rozstawiony po całym pokoju. Subwoofer jest pod biurkiem, frontowe satelitki na biurku, centralny na monitorze i dwa gdzieś tam z tyłu. Oczywiście porównanie jakości dźwięku czy charakterystyki brzmienia przez YouTube nie jest idealną formą testu. Wiele zależy w końcu od pomieszczenia, mikrofonu, tego na czym ten test odsłuchasz oraz wielu, wielu innych czynników, jednak wciąż jest to lepsze niż nic. Poświęć więc minutkę, aby wyłapać wszelkie różnice. Zaczynajmy. Po tym teście pewnie masz już swoje zdanie odnośnie obydwu tych modeli.
Ja swoje spostrzeżenia specjalnie zostawiłem na później, bowiem muszę przyznać, że w rzeczywistości brzmią one trochę inaczej niż jestem w stanie to przekazać w tym filmie. T6 ma bardzo mocny, ale i przyjemnie rozchodzący się baz. Jest to ten rodzaj głośnika, gdzie po włączeniu mówi im po prostu wow, ale to brzmi. Jednak tak na dłuższą metę tak solidna porcja niskich tonów zwyczajnie męczy. Z drugiej strony mamy mocniejszego braciszka i ten wydaje się brzmieć dużo czyściej, klarowniej. Jednak baz jest jakiś taki zagubiony. Takie też jest brzmień obydwu tych głośników po wyjęciu prosto z pudełka. Po prostu tak zostały domyślnie zestrojone, ale to przecież nie oznacza, że musi tak pozostać.
Przy pomocy korektora graficznego w telefonie czy w komputerze możemy w 5 minut szybko dopasować charakterystykę do naszych upodobań. Często takie zabawy z korektorem graficznym średnio spełniają oczekiwania, lecz w tych obydwu modelach naprawdę warto poświęcić chwilkę tutaj na korekcję. Te szóstka po odjęciu niskich tonów i dodaniu wysokich gra naprawdę dobrze. Nie ma tyle dudnienia mebli, za to dźwięk w końcu staje się dynamiczny i klarowny. Z kolei przy modelu Mega sytuacja jest zgoła odmienna. Tutaj warto podbić odrobinę niskich tonów dla wzmocnienia głębi i w końcu jest tak jak być powinno. Ja doskonale rozumiem, że nie każdemu się przecież chce wejść do opcji equalizera i coś tam majtać tymi suwakami.
Nawet jeśli tego nigdy nie robiłeś czy nie robiłaś to naprawdę warto w tym wypadku spróbować. Trudne to wcale nie jest, a dopiero wtedy obydwa te głośniki pokazują tak naprawdę na co je stać. Przypuszczam, że na tym etapie pewnie masz już swojego faworyta. Niemniej jednak chciałbym przedstawić Ci zauważone przeze mnie wady i zalety obydwu tych modeli. Zacznijmy więc od zalet tuby. Ta wyróżnia się głębokim i czystym basem. Choć jest to rzecz gustu, powiedziałbym, że wygląda ona też naprawdę niegłupio. Zwłaszcza w kolorze czerwonym. Sylwetka na kształt termosu jest też praktyczna i zajmuje bardzo mało miejsca. Plusem jest też wygodne sterowanie, a zwłaszcza to satysfakcjonujące pokrętło głośności.
Jest precyzyjne i aż chce się nim kręcić bez końca. Choć dźwięk 360 stopni brzmi jak ściema, to w rzeczywistości ładnie wypełnia nutą całe pomieszczenie. Nawet wtedy, gdy pozostawimy go na środku pokoju. Jest też kilka kwestii, do których można się przyczepić. Może i brzmi to dosyć przewrotnie, zwłaszcza patrząc na zalety. To tak głęboki i czysty bas wprowadza w rezona z powierzchni, na której postawimy tubę. Stolik szklany zaczyna dzwonić. Lada kuchena ze sztućcami to samo. Stawiając tę szłóskę na biurko w nieprzyjemny sposób zaczyna nim trząść, co czuć mocno chociażby na myszce. Dowad, zaliczyłbym tu także łatwą możliwość uszkodzenia głośnika niskotonowego. Wrzucenie go do plecaka z innymi przedmiotami może po prostu się źle skończyć.
Przechodząc teraz do zalet modelu Mega, na pewno wyróżnić musimy zdolność do otwarzania plików MP3 z karty pamięci. NFC ułatwiające życie, technologia TWS pozwalająca na połączenie dwóch głośników w prawdziwe bezprzewodowe stereo. Do plusu warto dodać też ładne poświetlenie górnego panelu, a skoro już jesteśmy przy nim, to przejdźmy tutaj zgrabnie do wad. Sterowanie jest kompletnie nietrafione. Nie da się nic przełączyć na wyczucie, bowiem odpuszkiem palca nie wyczujemy odpowiedniego przycisku na całkowicie płaskiej powierzchni. Najgorsza jest regulacja głośności. Kilka razy próbując ściszyć odrobinę, ta powędrowała na maksa wprowadzając zamieszanie w domu. Wspomniana powierzchnia też nie jest wolna od wad, bowiem pozostają na niej ślady palców, co pod określonym kątem jest naprawdę bardzo brzydko widoczne.
Jakość dźwięku też nie zachwyca, przynajmniej do momentu aż nie podbijemy niskich tonów. Ostatnim dość ważnym aspektem jest to, że żaden z tych głośników nie jest wodoodporny. Realnie rzecz biorąc i przy normanym użytkowaniu niczemu ani nikomu przecież nie powinno to przeszkadzać. Jednak jeśli zależy Ci na głośniku, który wraz z Tobą może brać prysznic, koniecznie sprawdź recenzję głośnika od BlitzWolf. Link odnajdziesz oczywiście w opisie poniżej. Dobrze więc, wróćmy do naszych obydwu bohaterów. Przyszła pora na to, aby zebrać wszystkie spostrzenia w całość. Jak sami już pewnie wy wnioskowaliście, Tronsmart Mega nie jest złym głośnikiem, ale stojąc przed wyborem zakupowym bez wahania z tych dwóch wybrałbym Tube'ę.
Może i nie gra ona tak głośno oraz brak jej tych kilku funkcji, które posiada Mega, ale te szóstka według mnie wygląda lepiej, gra lepiej, używa się jej łatwiej, a przede wszystkim z tych dwóch jest ona najtańsza. Aktualne ceny obydwu tych modeli znajdziecie po rozwinięciu opisu pod tym filmem. Jeżeli podobało Ci się to nagranie, bardzo proszę pozostaw po sobie chociaż tą łapkę w górę oraz subskrybuj mój kanał. A może znasz kogoś zainteresowanego tematem? Jeśli tak, koniecznie weź li mu linka. Natomiast, jeśli masz jakiekolwiek pytania, jak zwykle możesz je zadać w komentarzu pod tym filmem. Tymczasem ja się z Tobą już żegnam i zapraszam do następnych nagrań. Trzymajcie się, hej!.
By visiting or using our website, you agree that our website or the websites of our partners may use cookies to store information for the purpose of delivering better, faster, and more secure services, as well as for marketing purposes.