VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Zauważyliście, że coraz więcej nowych telefonów nie posiada gniazda słuchawkowego? Pewnie dlatego, że słuchawki Bluetooth są już na tyle dobre i wygodne, że i tak coraz więcej osób poniesięga. Ale właśnie, które wybrać? Dzisiaj przetestuję dla was dwa modele słuchawek nie byle jakiej firmy, bo polskiej. Tak jest, Audictus to nowa polska marka wysokiej jakości słuchawek. Czy ją pokochamy? Czy w ogóle cały świat ją pokocha? Przekonajmy się. Z tej strony Paweł, a ty oglądasz kanał Tech Mania KD. Zapraszam na obejrzenie tej recenzji. Marka Audictus pojawiła się na rynku we wrześniu 2017 roku, a od połowy października może pochwalić się już szeroką, przynajmniej jak na początek, gamą produktów. Jednak ze względu na sprzyjające trendy skupimy się dzisiaj jedynie na douusznych słuchawkach Bluetooth.
Do testów trafiły do mnie dwa modele. Pierwszy to Adrenaline oraz drugi to Endorphin. Ale skoro marka jest polska, to na czas recenzji pozwolę sobie mówić po prostu Adrenalinki i Endorphinki. W każdym bądź razie te drugie dostępne są w trzech wariantach kolorystycznych. Całe czarne, czerwone, gdzie tylko drobne elementy są tego koloru oraz zielone, które dokładniej nazwałbym raczej limonkowym. Im bliżej przyjrzymy się samym słuchawkom, zobaczmy jeszcze co znajduje się w pudełku, oraz czym różnią się te dwa modele. Zacznijmy od Adrenalinek. Pierwsze co rzuca się w oczy to załączone etui podróżne, do którego włożone są słuchawki wraz ze wszystkimi dodatkami.
Mamy tutaj kabel microUSB służący do ładowania, komplety silikonowy końcówek douusznych w trzech rozmiarach oraz to ciekawe jedną parę końcówek wykonanych z pianki pamięciowej, czy też jak to woli memory foam. Wkładki te dopasowują się do wnętrza ucha zapewniając znacznie wyższy komfort od silikonowych. Zajrzyjmy jeszcze do pudełka z endorfinkami. Jako, że jest to tańszy model, nie odnajdziemy tutaj pokrowca czy luksusowych końcówek memory foam. Niemniej jednak kabel ładujący oraz trzy pary silikonowych wkładek w różnych rozmiarach powinny w zupełności wystarczyć dla większości użytkowników. Jeśli chodzi o budowy, to na pierwszy rzut oka wyglądają one jak standardowe słuchawki. Dopiero porównując oba modele do siebie zauważamy pewne różnice. Seria Adrenalinek sprawia wrażenie produktów wyższej klasy.
Sam wygląd jest bardziej premium i nawet wydają się większe, choć prawdopodobnie jest to tylko złudzenie optyczne spowodowane kolorowym okręgiem z logiem w endorfinkach. Zatknięte ze sobą są już niemal identyczne. To nie koniec różnic. Końcówki Adrenalinek wyprowadzone są pod lekkim kątem, zapewne w celu zapewnienia wyższego komfortu, ale największa, odczuwalna zmiana dotyczy silikonowego stabilizatora czy też tego wystającego czegoś, co ma nam pomóc w utrzymaniu słuchawki na swoim miejscu. Jak w jednych jest on miękki i nie przeszkadzający nawet po kilku godzinach, tak w endorfinkach element ten jest grubszy i zdecydowanie twardszy, co gwarantuje owszem większą stabilność w czasie uprawiania sportu, ale tak z drugiej strony to po dłuższym czasie może powodować już pewien dyskomfort. Jednak nie jest to też nic strasznego.
Jeśli nie chcemy, nie musimy blokować słuchawek w uchu przy ich pomocy. Mogą one sobie po prostu zwyczajnie odstawać i wtedy nosi się je jak wszystkie inne, zwyczajne słuchawki. Jeśli chodzi o pilot, to w obydwu modelach jest on identyczny. Mamy tu wyraźnie wyczuwalne pod palcem przyciski plus, jak i minus, służące do regulacji głośności oraz przeskakiwania pomiędzy utworami. Środkowy jest jednocześnie klawiszem zasilania oraz odbierania rozmów, a tuż obok znajduje się malutka dioda LED. Na tyle odnajdziemy mikrofon, a pod klapką gniazdo ładowania bazujące na standardzie microUSB. Choć pełna specyfikacja dostępna jest na stronie producenta, to z najważniejszych informacji warto wiedzieć, że czas działania wynosi do 5 godzin.
Mi zwykle udawało się uzyskać w okolicach 4 godzin oraz 40 minut, ale tutaj też sporo zależy od głośności. Na około 30 minut przed całkowitym rozładowaniem rozbrzmiewał głos ostrzegającym o niskim stanie baterii. Czas ładowania z kolei nie przekracza 2 godzin. W kwestii zasięgu jest on typowy jak dla Bluetooth, czyli mamy w pełni swobodę do 10 metrów. Osobiście nie miała najmniejszych problemów z przerywaniem czy też traceniem połączenia na takim dystansie. Dobrze, a jak wygląda kwestia wytrzymałości? Często spotykamy się z terminem sportowe słuchawki, tutaj także, ale co to tak naprawdę oznacza? Czy każda para, w której da się przebiec 100 metrów do monopolowego, kwalifikuje się, aby nosić to miano? No chyba raczej nie bardzo.
Może i da się przebiec nawet maraton w takich słuchawkach, albo w takich, ale nie będzie to ani komfortowy, ani przyjemne, a same słuchawki też nie będą miały długiego żywotu. W takim razie słuchawki sportowe muszą być na pewno wytrzymałe, nie mogą same wypadać, ale i w moim odczuciu powinny również być odporne na pod, który jednak jest nieodłączym elementem zmorzonego wysiłku. Dlatego uradowany byłem informacją, że obydwa te modele posiadają certyfikat IPX4. Tylko zaraz, co on w ogóle oznacza? Na stronie Audictus czytamy, że IPX4 to odporność do 30 litrów na minutę.
Super! Ale co to w ogóle oznacza? Czy mogę w nich zjeść 30 litrów zupy na minutę i wytrzymają, czy można je zanurzyć w 30 litrach na okres minuty? Coś jakoś nie do końca ta informacja zaspokaja moją ciekawość. Tak więc powędrowałem na stronę z objaśnieniem standardu skali IPX. I tutaj czytamy, że całkowita ochrona przed spryskiwaniem i zachlapaniem wodą w różnych kierunkach o natężeniu do 10 litrów na minutę. I tak dalej, i tak dalej. Ok, pierwsza część wyjaśnia, że nie można ich zamoczyć pod wodą, a jedynie oblać z zewnątrz. Spoko. Ale tutaj czytamy o 10. Tam była mowa o 30 litrach, więc w ogóle jak to jest? Stwierdziłem, że daruję sobie suchą teorię i przejdę prosto do praktyki.
Na ofiarę testu obrałem czerwone endorfinki i po wizycie na siłowni udałem się z nimi prosto pod prysznic. Długa kąpiel wcale im nie zaszkodziła i pomimo, że woda nalała się nawet do głośniczków, zmieniając tym samym ich dźwięk tak po wyschnięciu, czyli w dniu następnym, grały już całkowicie normalnie. Oczywiście w żadnym razie nie zachęcam do testowania w ten sam sposób. Przypuszczam, że i sama marka Audictus nie byłaby zachwycona moimi poczynaniami, ale uznałem, że skoro mam taką możliwość i drugie w zapasie, to chyba warto zaryzykować. Pomyśleć teraz można, że był to tylko łód szczęścia, ale przez okres kilku tygodni czerwone endorfinki towarzyszyły mi wielokrotnie na siłowni oraz pod prysznicem i dalej grają tak samo dobrze jak zielone.
No właśnie, jakość dźwięku jest głównym elementem decydującym o wyborze słuchawek, więc jak one grają? Na szczęście jest to bardzo mocny atut obydwu konstrukcji. Endorfinki i adrenalinki zdecydowanie przypadną do gustu wierbicielom niskich, jak i głębokich tonów. Jak na mój gust, w domyślnym preset'cie trochę za wiele jest tonów średnich. Jednak po podcięgnięciu wysokich, jak i jeszcze odrobinę niskich, udało mi się uzyskać naprawdę bogaty. I szeroki zakres brzmienia. Są tak małe, wodoodporne, bezprzewodowe, a jednak po podkręceniu regulatora można naprawdę zatracić się w muzyce. Jak do tej pory, wszystko w nich wygląda wręcz rewelacyjnie. Jednak w tej recenzji nie obejdzie się bez wymienienia wszystkich zauważonych przeze mnie wad. Po pierwsze, jakość prowadzenia rozmów jest naprawdę słaba.
Tego typu konstrukcja z mikrofonem na kablu nigdy nie zagwarantuje wyśmienitej jakości. Ale mam inne, podobne i naprawdę stare już Plantronixy i w czasie rozmów druga strona twierdzi, że słuchać mnie znacznie lepiej. Kolejnym, aczkolwiek małym minusem jest brak magnesu na główkach słuchawek. Coś takiego widziałem nawet w tani, chińskich rozwiązaniach. Tego typu bajer trzymałby je razem, gdy nie są używane, zapobiegając tym samym osunięciu się i ich zgubieniu. Jednak największą bolączką zarówno endorfinek, jak i adrenalinek jest ogromne opóźnienie, czyli tzw. lag. Zjawisko to jest w czymś stosunkowo normalnym w przypadku technologii bezprzewodowych, ale tutaj ono jest naprawdę duże. Na tyle, że osobiście z wielkim dyskomfortem oglądałem filmy np. na YouTube.
Jednak kwestia opóźnienia dla jednych jest bardziej, dla innych mniej zauważalna i abyście po prostu nie musieli wierzyć mi na słowo, nagrałem taki krótki test. Teraz wytęż słuch i się uprzyjrzyj. Jeżeli nie wyczujesz, że coś jest nie tak, to opóźnienie, o którym mówię, w ogóle nie powinno Ci przeszkadzać. Ale żeby był ofer, pokażę Ci teraz moje stare słuchawki o zbliżonej konstrukcji. I zostań do końca, bo przekonamy się, czy to jest dobry wybór. Myślę, że po tym krótkim testie jesteś w stanie stwierdzić, czy jest to coś, co będzie Ci przeszkadzało, czy też nie. Ale teraz, jako że zbliżamy się do końca recenzji, to czas na lekkie podsumowanie.
Według mnie wysokie opóźnienie, gdy skwalifikuje używanie słuchawek do wszelkich zastosowań multimedialnych. Jeśli potrzebujesz ich do oglądania filmów, YouTube'a czy nawet do gier, to polecam rozejrzeć się za czymś innym. Ale jeśli interesuje Ci muzyka oraz wysoka jakość wykonania, wytrzymałość czy nawet wodoodporność, to może to być produkty właśnie dla Ciebie. Uważam, że obydwa te modele nadają się idealnie dla aktywnych osób, ceniących sobie wygodę, jaka płynnie z technologii Bluetooth oraz dla wszystkich tych, którym zabra nam odpowiednią dziurkę w smartfonie. Wysoka jakość reprodukowanego dźwięku, jaki głęboki baz jest również czymś, co zachwyci zdecydowaną większość użytkowników. Ceny w sklepach są zróżnicowane, dlatego też zostawiłem dla Was wygodne linki pod filmem do sprawdzenia, gdzie można odnaleźć je najtaniej.
W pełni rozumiem, że jest to dopiero początek istnienia marki i życzę im jak najlepiej. Sam fakt, że siedziba mieści się w małym mieście pod Poznaniem, jest naprawdę zachęcający do śledzenia kolejnych poczynań i produktów, jakie oni stworzą. Linia Endorphin, jak i Adrenaline nie jest zła, ale do pełni szczęścia jeszcze troszkę im brakuje. Mam ogromną nadzieję, że ukaże się wiele kolejnych wspaniałych produktów i liczę, że każdy kolejny będzie tylko lepszy. Jeżeli podobało Ci się to nagranie, bardzo proszę pozostać po sobie chociaż tą łapkę w górę oraz subskrybuj mój kanał. A może znasz kogoś zainteresowanego tematem? Jeśli tak, koniecznie weź im u linka.
Natomiast, jeśli masz jakiekolwiek pytania, jak zwykle możesz je zadać w komentarzu pod tym filmem. Tymczasem ja się z Tobą już żegnam i zapraszam do następnych nagrań. Trzymajcie się, hej!.
By visiting or using our website, you agree that our website or the websites of our partners may use cookies to store information for the purpose of delivering better, faster, and more secure services, as well as for marketing purposes.