VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Wait, what? Zbudowali samodzielnie komputer? No, ma get the go-down game No, no, no A może kupiłeś gotowca? No, no, no A jeśli tak, to bardzo prawdopodobne, że zarządzanie jego chłodzeniem nie działa tak jak powinno. Przez co masz teraz mniejszą ilość klatek w grze. A tym samym twój komputer wcale nie pracuje cicho i nawet jeśli podczas oglądania tego materiału lub jakiegokolwiek innego szum z jego wentylatorów wciąż jest słyszalny, to coś tu jest jednak nie tak i można lub nawet trzeba coś z tym zrobić. Z tej strony Paweł, a Ty oglądasz kanał Tech Mania HD. Zapraszam. Ten materiał obejrzysz dzięki wsparciu platformy GVGmall.
Jest to ogromny sklep specjalizujący się w kluczach do gier na PC, Xbox, Playstation czy nawet Google Play. Zdobędziesz tu praktycznie wszystko. Od kart podarunkowych do Steama po oprogramowanie, pokroju Office'a czy Windows'a. Jeśli wciąż męczysz się z tym nieznośnym napisem przypominającym o potrzebie aktywacji, to już teraz odwiedź link znajdujący się w opisie. Zakupiony klucz otrzymasz w przeciągu kilku minut i wystarczy go wkleić w ustawieniach aktywacji, co nie tylko zalegalizuje Twoją wersję systemu, ale także pozwoli Ci na bezproblemowe przejście na Windows 11. Pakiet Office'a aktywujesz i przypiszysz do swojego konta w równie prosty sposób, a z kodem TMHD otrzymasz dodatkowe 20% zniżki, które przy okazji różnych świąt i wydarzeń potrafi wzrosnąć do 30.
Przestań przypłacać i już teraz odwiedź stronę. Zacznijmy więc od wyjaśnienia na czym problem polega, bowiem choć jest to zagadnienie złożone, to my tutaj dzisiaj żadnej inżynierii odstawiać nie będziemy, więc spokojnie. W uproszczeniu to komponenty komputera, zwłaszcza podczas wysokiego obciążenia ulegają rozgrzaniu. To zapewne większość z Was dobrze wie. Na procesorze, na układzie graficznym, na jej pamięciach czy innych rozgrzanych układach znajdują się radiatory, które odbierają to ciepło i dzięki swoim kształtom zwiększają powierzchnię, co pozwala na efektywniejsze odprowadzanie tego ciepła dalej do otoczenia. Im większy, grubszy, cięższy radiator, tym więcej energii może on zgromadzić, co przy chwilowych zrywach wydajności komputera ratuje sytuację, ale nawet największy kawałek metalu nie będzie jej przecież gromadził w nieskończoność.
Po to właśnie instalowane są w komputerach wentylatory, których sterowaniem się dzisiaj zajmiemy, bowiem te w większości komputerów są po prostu źle ustawione. Oczywiście rozumiemy fakt, że im procesor cieplejszy, tym wentylator odpowiadający za jego chłodzenie pracuje wydajniej. Wyższe obroty tego przepychają większą ilość powietrza przez radiator, który służy tu właśnie jako wymiennik ciepny. Wentylator procesora zwykle podłączamy do złącza oznaczonego jako CPU FUN. W ten sposób oprogramowanie układowe, czyli tzw. BIOS lub UEFI dostosuje dynamicznie prędkość obrotów. Dzięki temu, gdy komputer nie jest obciążony, a tym samym procesor jest chłodny, to wentylatory spowalniają swoją pracę, bo w tym wypadku naprawdę nie ma po co dmuchać na zimne.
Raz, że oszczędzamy w ten sposób energię, żywotność wentylatora może zostać przedłużona, no i chyba co najważniejsze z punktu widzenia użytkownika, generuje to znacznie mniej szumu. I tak to właśnie działa w świecie idealnym, bowiem idealne jest to, że oprogramowanie układowe jest w stanie szczytywać taką informację jak temperatura procesora. Możecie wyżyć lub nie, ale najstarsze dinozaury oglądające ten kanał w tym IA pamiętamy czasy, gdy nawet nie było mowy o tym, aby BIOS monitorował w jakikolwiek sposób, jakąkolwiek temperaturę, w tym procesora, przez co prędkość obrotowa w zasadzie wszystkich wentylatorów zawsze była stała. Na co to się przywilejemy? W zasadzie to jeszcze pamiętam czasy, gdy na 386SX nie było nawet radiatora.
Aczkolwiek porzućmy już wszelką nostalgię i wróćmy do czasów obecnych. Teraz automatycznie regulowana prędkość obrotowa wentylatorów z poziomu oprogramowania układowego wydaje nam się czymś absolutnie naturalnym, Tylko czy zauważyliście, że w UEFI owszem mamy dostęp do czujnika temperatury procesora płyty głównej, lecz nigdy nie do karty graficznej? Co prawda w wyższym segmencie płyt głównych producenci czasami dorzucają taki oto drucik, na końcu którego znajduje się sensor mierzący temperaturę. Wtedy w oprogramowaniu układowym możemy wybrać właśnie pozycję o nazwie T-sensor i gdziekolwiek byśmy sobie tego drucika nie wsadzili, to na podstawie zmierzonej przez niego temperatury możemy regulować prędkość wentylatorów. W teorii jest to bardzo fajne rozwiązanie, aczkolwiek w praktyce mocno średnie, bowiem jego dokładność zwykle rozjeżdża się co najmniej o kilka stopni.
A i co byśmy w ogóle z nim zrobili? Wsadzili między rzeberka chłodzenia karty graficznej, gdzie przecież będzie mocno przedmuchiwany? Czy może przylepimy go izolacją do backplate? Co nam to do 20? Może nawet 30 stopni różnicy w jedną lub drugą stronę względem faktycznej temperatury procesora graficznego. Dlatego nie mamy raczej co liczyć, aby wynalazek ten rozwiązał tutaj nasz problem. Jak łatwo się domyśleć, pomiar dowolnego komponentu komputera przy jego pomocy pozostawia po prostu zbyt duży margines błędu, lecz nie myślcie, że jestem jego jakimś całkowitym przeciwnikiem. Można go wykorzystać chociażby na wlocie obudowy w celu pomiaru temperatury otoczenia, ale znowu margines ten może być po prostu zatrważający.
Tak więc choćbyście mieli nawet najbardziej zaawansowany, nowoczesny i najdroższy sprzęt, to w UEFI nie odnajdziecie temperatury ani prędkości obrotowych wentylatorów karty graficznej. A ta ma przecież tych czujników całe Multum i to nie tylko na pamięciach, ale ze względu na sam rozmiar procesora graficznego, na nim samym znajduje się kilka takich punktów pomiaru. Dlaczego więc nie mamy do nich dostępu? Przynajmniej z poziomu oprogramowania układowego. I to jest właśnie bardzo dobre pytanie. Stare polskie powiedzenie pasuje tu jak ulał. Jak nie wiadomo co chodzi, to chodzi o pieniądze lub inaczej o niedokładanie sobie roboty. Kwestią tego, że karta graficzna jest kartą rozszerzeń. Elementem bez którego komputer w sumie może działać, bowiem ta jest jedynie urządzeniem dodatkowym.
Bez procesora komputera nie włączymy, ale bez karty już jak najbardziej. No i jeżeli się nad tym zastanowimy, to konkretna płyta główna obsługuje tylko wybraną rodziną procesorów i to jednego producenta. Łatwiej więc zapanować nad komunikacją z czujnikiem temperatury, bo jest to jasno uregulowane i trzyma wyznaczone standardy. Z kartami temat nie jest już taki prosty, gdyż w przypadku tych partnerów i standardów jest naprawdę wiele. Do jednej płyty głównej wsadzisz kilkaset różnych modeli kart graficznych zarówno od NVIDIA, AMD, Intela, ATI czy czegokolwiek innego. Niemal każda karta oparta na magistrali PCI-Express będzie działać, a te zadebiutowały już przecież 20 lat temu.
Może to być topowa, totalnie odjechana i świeża karta, ale również akcelerator graficzny, który był produkowany jeszcze w tym samym czasie, gdy FSO wciąż wytwarzało jeszcze nowiutkie polonezy, czyli szmat czasu. Teraz gdybyś ty był producentem płyty głównej, to czy chciałbyś przypisać chociaż kilku wyrafinowanych, co za tym idzie bardzo drogich inżynierów i programistów do tego, aby opracowywali i utrzymywali prawidłową komunikację z każdą starą i nową kartą graficzną? No wydaje mi się, że odpowiedź jest oczywista i brzmiałaby nie. W końcu byłyby to pieniądze, które nigdy się nie zwrócą.
Ok, ok, tylko dlaczego regulacja wentylatorów na podstawie temperatury karty graficznej jest dla nas w ogóle aż taka ważna? Otóż to ona jest najcieplejszym i najbardziej prądożernym i co za tym idzie? Rozgrzewającym wnętrze obudowy elementem dzisiejszego komputera. Oczywiście tych przeznaczonych wyłącznie do pracy biurowej w to wliczać nie będziemy, ale gamingowe zestawy, jak i te, które przeznaczone są dla projektantów, inżynierów, grafików również są wyposażone w układy graficzne, które wytwarzają kilkukrotnie więcej ciepła niż sam procesor. Jeżeli do tego dodamy fakt, że podczas grania to karta graficzna jest zwykle obciążona w 100% a procesor sobie, że tak powiem, pyrka w tle, to sytuacja może być wręcz krytyczna.
Sami zobaczcie, w tym momencie procesor zużywa w okolicach 55W, ma przy tym 40-41 stopni Celsjusza, więc wentylatory w obudowie kręcą się z odpowiednio niską prędkością, czyli ledwie, ledwie na 300, bodajże 350 obrotów. Za to karta graficzna w tym samym czasie pożera 370, momentami 380W i ciepło wręcz z niej bucha. Oczywiście ta głupia nie jest, ma ona przecież swoje czujniki, swoje regulatory prędkości wentylatorów, więc i korzysta z tych atutów na tyle, na ile potrafi, lecz ze względu na coraz to wyższą temperaturę u rdzenia graficznego, obniża ona taktowanie, czyli mamy coraz to gorszą wydajność w grze oraz jednocześnie generuje to więcej i więcej hałasu.
Bez obawy, spalić się nie spali, ale choć wentylatory próbują ją ostudzić, to skoro same powietrze w obudowie jest już naprawdę bardzo rozgrzane, to przecież na niewiele się to zdaje, przez co jej wentylatory przyśpieszają, przyśpieszają, przekraczając już ponad 1600 obrotów na minutę. Dlatego tak ważne jest zwiększenie przepływu powietrza w obudowie wtedy, gdy karta jest najbardziej obciążona. Dając jej lepszy dostęp do świeżego powietrza, przedłużymy żywotność jej wentylatorów, pasty termoprowodzącej termopadów, a nawet zwiększymy bus zegarów, dodając kilka dodatkowych klatek w grze. Obniżony zostanie też hałas przez nie ugenerowany, bo jak widać obroty spadły do okolic 1450-80 z równoczesnym obniżeniem temperatury rdzenia. Z kolei w czasie przeglądania sieci oraz oglądania YouTube, wentylatory mogłyby się przecież całkowicie zatrzymać.
Zarówno te na karcie graficznej, jak i w obudowie rzecz jasna. Oczywiście zestaw zestawowi nie jest równy. Mamy różne obudowy, inne podzespoły. Jedni mają mocniejsze karty graficzne, inni słabsze. Więc nie ma jednego uniwersalnego przepisu dla każdego. Ale zasada działania jest dokładnie ta sama. Część wentylatorów najlepiej tych skierowanych w okolice procesora powinna być regulowana na jego podstawie. Te bliższe karty graficznej powinny przecież zwiększać swoje obroty wraz z jej temperaturą. Wydaje się to bardzo proste i logiczne. Skoro nie mamy dostępu do czujników karty z poziomu UEFI, to w jaki sposób możemy użyć naszej grafice? Najtańszą, najprostszą i zarazem najmniejszą linią oporu, aczkolwiek niewygodną, jest ręczna zmiana profili.
Jest to tylko taka pośrednia forma rozwiązania tego problemu, która nie wymaga dostępu do czujników karty, ani instalowania żadnego dodatkowego oprogramowania niż te, które już pewnie i tak masz zainstalowane. Jest to, podkreślam, najgorsza opcja, którą mogę tutaj dzisiaj zaproponować. Ale jest ona przystępna dla każdego. Po prostu przed graniem przełącz ręcznie przygotowany profil o podwyższonych prędkościach obrotowych wentylatorów, a po grze wróć do tych ustawień, które są odpowiednie do mniejszych obciążeń. Sprędniejsza oprogramowanie potrafi nawet samo te profile przełączać, gdy włączysz grę, ale właśnie nie każde, więc warto jednak, abyś to sprawdził u siebie. Drugą już zdecydowanie lepszą i wciąż darmową propozycją, lecz wymagającą od użytkownika większej wiedzy i wysiłku, jest program o nazwie FunControl. Ten możemy pobrać z githuba autora.
Jak coś, to link do niego będzie w opisie i w przypiętym komentarzu. Trzeba tu poświęcić chwilę, aby wybadać i połączyć prędkości obrotowe z poszczególnymi kontrolerami. Później możemy wybrać dowolny z całej gamy czujników. Rzecz jasna, nas tutaj najbardziej interesuje karta graficzna i jak widać, przy pomocy tego oprogramowania możemy zautomatyzować regulację obrotów jednego lub kilku wentylatorów na podstawie GPU. Oczko wyżej na liście moich rekomendacji znajduje się program o nazwie Argus Monitor. Link również pozostawię w opisie. Możliwości sterowania wentylatorami absolutnie zachwycają. W locie możemy zastąpić regulację oprogramowania układowego na ręczne lub właśnie software'owe i tu zaczyna się prawdziwa zabawa.
Mamy dostęp do czujników temperatur, nośników danych, cały tu dzień tych z płyty głównej no i oczywiście procesora jak i karty graficznej. Do tego w przypadku CPU jest tu podział na poszczególne klastry CCX, a przy GPU rozdzielenie na pamięć VRAM oraz na hotspot za co należy się szacun. Warto wspomnieć też o hybrydowym zestawieniu czujników, chociażby średnia temperatura procesora lub grafiki z ostatnich 10 sekund. Korzystanie z takiej opcji znacząco poprawi doznanie akustyczne, gdyż wentylatory nie będą się co chwila zrywały. W przypadku większej obudowy, chociażby takie jak Fractal Design Torrent, najkorzystniej jest ustawić dolne wentylatory na podstawie temperatury karty graficznej, a przednie na podstawie procesora.
W przypadku mniejszych skrzynek warto by było rozważyć opcję ustawienia przewiewu, sugerując się uśrednionymi temperaturami obydwu komponentów, procesora i grafiki. Jest tu doprawdy co zgłębiać i taka pełna optymalizacja wraz z testami, ustawieniem krzywych szybkości wzrostowej może zająć cały wieczór. Argus Monitor jest rozbudowany, może troszkę aż za bardzo rozbudowany, bowiem wiele z elementów tu dostępnych się dubluje, bo nie wierzysz, że zainteresowani tym oprogramowaniem nie mają już zainstalowanego HWinfo. Jednakże nim twój entuzjazm sięgnie zenitu, to wybacz, ale muszę cię sprowadzić na ziemię. Otóż Argus Monitor owszem jest narzędziem, które rozwiązałoby nasz problem ze standardowym tym nieprawidłowym chłodzeniem, jednakże nie jest ono darmowe.
I choć wiele osób na tym świecie wyznaje zasadę, że jedyna słuszna cena to za darmo, to ja się z tym całkowicie nie zgadzam i moim zdaniem dobre pomysły, konsekwentne ich wykonanie oraz dobrą pracę powinno się jak najbardziej i uczciwie wynagradzać. Ale w przypadku programu Argus Monitor odnoszę wrażenie, że cena jest po prostu troszkę za wysoka. Zwłaszcza w porównaniu z kolejną alternatywą, którą zaraz wam przedstawię, ale to jeszcze zaraz. Jak teraz widzicie na ekranie, to za roczną licencję musimy zapłacić niecałe 12 euro lub blisko 14 dolarów, które przekłada się prawie na 60 polskich złotych i powtarzam, roczną licencję na jedno urządzenie.
Istnieje opcja wykupienia 3-letniej licencji, która wychodzi trochę taniej, ale wciąż każdy dodatkowy komputer idzie w parze z dodatkowym kosztem. Program oczywiście jest funkcjonalny, przynajmniej pod względem regulacji wentylatorów na podstawie wybranych czujników, lecz ta cała reszta. Przynajmniej w mojej skromnej opinii jest zwyczajnie tutaj zbędna, bo i dostępna za darmo w wielu innych alternatywach. Do tego, szata graficzna wygląda jakby nie była odświeżona od czasów Windowsa 9. 7 i chociażby Selling Point nie ma nic wspólnego z tym, jak program przecież wygląda, to za te pieniądze przyznajcie sami. Chyba trochę wstyd, że aplikacja wygląda tak, jakby nikt jej w ogóle nie dotykał co najmniej 20 lat. Chociaż może jeszcze nie wszystko stracone.
Gdybyś dysponował ograniczonym budżetem, to mogę Ci tu doradzić po uranie 30-dniowej wersji darmowej. Funkcjonalność tej nie jest w żaden sposób ograniczona, a 30 dni wystarczy na stwierdzenie, czy Ci się podoba, czy nie. Po tym okresie możesz wykupić roczną subskrypcję i po niej, przynajmniej z tego co wynika z oficjalnej strony projektu, wciąż możesz z Argusa korzystać, ale już bez żadnych dodatkowych aktualizacji. No i tym sposobem docieramy do gwoźdź do programu, w którym jest fizyczny kontroler wentylatorów. Ten tutaj pochodzący od NZXC nie jest jedynym urządzeniem tego typu na rynku, ale że korzystałem z niego już w niejednym buildzie na przestrzeni ostatnich kilku lat, to mam co do niego 100% pewność i śmiało mogę przyznać, że mocno ułatwił on moje życie.
Urządzenie to jest małe i niby wcale nie ekscytujące, ale to co najważniejsze to rozwiązuje ono jeden z największych problemów graczy, a nawet posuwa się o krok dalej, lecz wszystko po kolei. Zakładam, że najbardziej interesuje Ci umożliwość ustawienia obrotu wybranego lub wybranych wentylatorów na podstawie temperatury karty graficznej. Tutaj oczywiście tę funkcjonalność odnajdziesz. Każde z trzech wyjść na kontrolerze może być sterowane właśnie na podstawie temperatury procesora lub karty graficznej. A jeśli wyposażysz swój komputer w chłodzenie A od NZXT, to pojawi się tu również sterowanie wentylatorami na podstawie temperatury cieczy. Oprogramowanie CAM jest funkcjonalne, jednocześnie bardzo proste w użytkowaniu. Jest ono oczywiście bezpłatne i otrzymuje częste aktualizacje.
Może nie da Ci dostępu do wszystkich czujników tak jak Argus Monitor, lecz z drugiej strony zapewne 99% z Was zależy jedynie na karcie graficznej. Kolejną zaletą fizycznego kontrolera jest fakt, że możemy do niego podłączyć dodatkowe wentylatory i to nie tylko 3, co wstępnie sugerowałyby tutaj 3 wyjścia. Te są w zasadzie 3 kanałami, ale kontroler spokojnie uciągnie 9 sztuk. Dlatego NZXT do zestawu dorzuca 3 potrójne rozdzielacze PWM, a ma to ogromne znaczenie w przypadku płyt głównych z niższej i średniej półki cenowej, na których producent umieścił tylko ledwie kilka złączy wentylatorów, do tego jednoamperowych. Jeżeli u siebie nie masz zbyt wiele tych złączy i chciałbyś skorzystać z darmowego oprogramowania, chociażby takiego jak Fun Control, do tego podłączając tuźin wentylatorów to może być kiepsko.
W najlepszym razie te będą kręciły się wolniej niż powinny. W najgorszym złącze na płycie głównej może ulec przegrzaniu lub tak zwanemu spaleniu, o ile kontroler nie ograniczy mocy na tym złączu. Dlatego jeśli w swojej obudowie masz naprawdę dużo wentylatorów, to warto raczej skorzystać z zewnętrznego kontrolera. Aczkolwiek na tym zalety pudełeczka od NZXT wcale się nie kończą, bo oprócz 3 kanałów wentylatorów, to ma dwa wyjścia na oświetlenie ARGB. To co oferuje ten kontroler wkracza na zupełnie inny poziom. Efektów i to naprawdę bardzo dobrze skonstruowanych efektów oraz przejść jest całe multum. Aby to lepiej zobrazować zainstaluję dodatkowe, naprawdę jasne oświetlenie. Obydwa z 30 cm pasków przymocowałem na zewnątrz do spodu obudowy, a w bezpiecznym wyprowadzeniu kabla pomaga dołączony do zestawu śledź.
To co najbardziej mi się podoba w sterowaniu to to, że możemy obniżyć jego jasność. I tak, jest to czymś nadzwyczajnym, bo ani MSI, ani ASUS w swoim oprogramowaniu Aura na coś tak niby oczywistego wcale nie pozwala. Pewnie zauważyliście, że trwa odwieczna walka zwolenników z przeciwnikami RGB. Jedni uwielbiają światełka na komputerze, inni śmieją się nazywając je choinkami. A może by tak w końcu znaleźć wspólny grunt i zamiast oświetlenia, które wali w nocy po oczach mocniej niż monitor, to by tak stonować je delikatnie i dostosować elegancko do otoczenia, w którym komputer się znajduje. W ekosystemie NZXT jest to możliwe. Teraz nasuwa się pytanie, ile w takim razie to kosztuje i czy rzeczywiście się opłaca.
Aktualny link do najniższych cen jak zawsze odnajdziesz w opisie poniżej, więc warto sprawdzić. Aczkolwiek na moment tworzenia tego materiału takie cudo, nowe w sklepie możemy dostać za 118 zł, używane nawet dużo taniej. Chociaż mam już kilka takich kontrolerów, to przed stworzeniem tego materiału wylicytowany Allegro kolejny, który kosztował mnie 20 zł i 50 groszy. Kurier wyniósł niemal drugie tyle, no ale co poradzić. Za ponad 40 zł dostawał, to uważam, że i tak się opłacało. Teraz jeżeli porównamy ten wydatek do zakupu licencji chociażby na Argus Monitor, który no oczywiście, że jest bardzo bogaty w opcje, to prawdą jest też, że nie każdy tych wszystkich opcji potrzebuje i wystarczy proste, acz skuteczne sterowanie wentylatorami na podstawie temperatury karty graficznej.
Do tego tak jak widzisz, kontroler to też dodatkowe złącza z zasilaniem dla wentylatorów. Oprogramowanie, które ciągle dostaje bezpłatne aktualizacje i raz zakupiony kontroler, działać będzie i 30 lat. Przecież nikt ci go chyba nie zabierze. NZ XC to też jedną z najlepszych. Jeśli w ogóle nie najlepsze sterowanie ERGB na rynku. Oczywiście aby to wszystko działało jak należy, musimy też zapewnić wentylatorom prawidłowe warunki pracy. Stąd tak ogromny nacisk kładziony jest na przewiewne obudowy. Może i takie ze szkłem hartowanym naprzedzie wyglądają uroczo, to wiedza i nauka podpowiada nam, że ta flaszkła powietrza nie przepuszcza. Przynajmniej takie szkło nie zostało jeszcze wynalezione. Dlatego skupiaj się zawsze na obudowach, których priorytetem jest przewiewność.
Zwróć uwagę chociażby na Fractal Design Toren, którą obecnie używam. Pewną jej recenzję zobaczysz na moim kanale, ale jeśli szukasz czegoś zgrabniejszego i ultraseksownego, to NZXT H510 Flow na pewno do Ciebie przemówi. Wszystkie niezbędne linki odnajdziesz w opisie poniżej. Trzymajcie się. Hej!.