VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Tak trudno jest znaleźć idealny ekran do gamingu. Z jednej strony zależy nam na wysokim odświeżaniu, tylko że przez smużenie i dość wolną reakcję technologii VA i IPS nawet 360-hercowe, czy jeszcze szybsze monitory wcale nie dają takiego cudownego wrażenia z rozgrywki, jakiego byśmy oczekiwali. Mocą zależy nam też na reprodukcji kolorów i dobrym kontraście, a jest to kolejne pole, na którym standardowe ekrany nie zawsze błyszczą. Owszem, technologia mini-LED dość dobrze rozwiązuje problem czerni, ale w niektórych scenach efekt aureolii, czyli tego blasku wokół podświetlanych obiektów, zwłaszcza na czarnym tle, też pozostawia wiele do życzenia. No, może nie wygląda to aż tak drastycznie jak teraz, ale w grach czy filmach potrafi to być zdecydowanie bardziej widoczne. A wydając pieniądze pragniemy idealnego rozwiązania.
Powszechnie wiadomo, że tylko OLED jest w stanie zapewnić nam perfekcyjną czerń, wspaniałe odwzorowanie kolorów oraz niedoścignienie niski czas reakcji piksela, niemal całkowicie wykluczający nieprzyjemny efekt ghostingu. Jednak nie będę Was okłamywał idealna technologia, tym bardziej idealny monitor jeszcze nie istnieją. Prawdą jest, że OLED-om do tego ideału jest najbliżej, ale wciąż przynajmniej w niektórych sytuacjach wypadają one dość słabo. Dlatego OLED-y, choć takie cudowne, nie nadają się do każdego zastosowania i czasem lepiej postąpisz, jeśli wybierzesz ekran wykonany w starszej technologii. Monitor ma Ci służyć przynajmniej kilka lat, dlatego poświęcasz swój czas i starasz się zrobić wszystko co w Twojej mocy, aby wybrać mądrze i dokładnie to rozumiem.
Co prawda dzisiaj skupimy się na technologii OLED, omówimy jej wady i zalety, ale że za mną znajdują się dwa kolejne, też 27-calowe monitory tego samego producenta, z tym, że wykonany w technologii IPS oraz VA, to pomogę Ci wybrać ten, który sprawdzi się u Ciebie najlepiej, bo może wcale nie musisz wydawać tyle pieniędzy na OLED-a. Z tej strony Paweł, a Ty oglądasz kanał Techmania HD. Zapraszam. Mam nadzieję, że dwa poprzednie materiały o konstrukcjach KTC już widzieliście, lecz nim przejdziemy do samych różnic i tego, która technologia ekranu i dla kogo jest najlepsza, powinniśmy omówić dokładniej trzeci model, który jest dla KTC. A teraz, zanim przejdziemy do tego, to zapraszam na ten kanał Techmania HD. Dzięki za uwagę. Panel, czyli G27P6.
Na tle poprzednich wyróżnia się tym, że nie mamy tu do czynienia z podświetleniem mini-LED, a matrycą OLED. Panel ma przekąt o 26,5 cala. Choć wszystkie trzy ekrany są w formacie 16 do 9, to ten z dopiskiem Pro ma rozdzielczość 4K. Pozostałe dwa, czyli M27T20 oraz dzisiaj testowany G27P6 są o rozdzielczości 1440p, czyli zgodnie z ostatnią przeprowadzoną u mnie ankietą wpisują się idealnie wasze preferencje. Kolejną ważniejszą różnicą jest to, że OLED ma najwyższe odświeżanie z całej trójki, 240 Hz. Jednak odświeżanie to nie wszystko. Liczy się też ghosting, czyli smużenie, które w przypadku OLED-ów jest blisko 100 razy niższe, niż w najszybszych gamingowych monitorach opartych na technologii LCD. Spośród wszystkich to właśnie matryca OLED, jak żadna inna nadaje się do gamingu, ale wygląd tego monitora kompletnie tego nie zdradza.
No właśnie, może i nie wygląda on zadziornie jak typowy gamingowiec, ale nie mogę też powiedzieć, aby ten model źle się prezentował. Ramki są cieniutkie, podstawa minimalistyczna, przez co może nawet, ja wiem, stylowa. Patrząc od przodu, nigdy byś nie pomyślał, że taki monitor wyglądający na stricte biurowy nie nadaje się zbytnio do pracy, ale o tym to później. Jednak pod wieloma względami, przynajmniej w kwestii gamingu, totalnie gniecie nawet te najbardziej krzykliwe designem propozycje konkurencyjnych marek. Dopiero z tyłu model ten odrobinę bardziej zdradza swój charakter. Cała elektronika, jak i chłodzenie panelu OLEDowego zostały ukryte pod zaoblonym wybrzuszeniem. Jedyny akcent RGB, jaki tu odnajdziemy, to niewielkich rozmiarów logo producenta i może odrobinę zadziorę nazwa modelu, ale to tyle.
Z przodu jest to grzeczny, bardzo poprawny i nie wzbudzający kontrowersji monitor. Podstawa w kształcie litery V wykonana została z metalu. Zapewnia wystarczającą stabilność, zapierając przy tym stosunkowo niewielką ilość miejsca na biurku. W swej budowie jest nieskomplikowana i przykręcamy ją palcami. Do przemocowania ramienia również nie potrzebujemy żadnych narzędzi. Całość wklikuje się w miejsce i gotowe. Jest prostota montażu, ale bez obaw. Znajduje się tu zabezpieczenie przed przypadkowym odpięciem w postaci sprężynującego ciągna. Miejsce montażowe w standardzie VESA 75 mm są tu głęboko osadzone. Całe szczęście producent dołączył specjalnie nagwintowane tuleje dystansujące. A z tyłu plastikowa klapka estetycznie przysłania wszystkie porty. Pod nią, patrząc od lewej, wejście słuchawkowe, dwa HDMI 2. 0, jedno DisplayPort w wersji 1.
4, a tuż za nim USB typu C wraz z 5-gigabitowym USB typu B, służącym do przekazania sygnału z dwóch kolejnych portów USB typu A do komputera. No i na samym końcu gniazdo zasilania. W zestawie otrzymujemy standardowo kabel DisplayPort HDMI, ale co ciekawsze także USB typu C z funkcją przekazywania obrazu. Jest to bardzo istotne, bowiem model ten obsługuje technologię DP Alt Mode, co oznacza, że tym skromnie wyglądającym złączem możemy transferować sygnał w 1440p z 240-hercowym oćwieżaniem i to w 10 bitach, ale jednocześnie uzyskujemy pełną kontrolę nad podłączoną myszą i klawiaturą do monitora. Jakby tego było mało laptop będzie wtedy też ładowany z maksymalną mocą 65 W.
Oczywiście ten musi wspierać taką technologię i owszem w tych wyższych modelach jest to jak najbardziej standardem, ale nawet starsze i średnio budżetowe konstrukcje też potrafią zaskoczyć i są w pełni kompatybilne z przekazywanie obrazu i jednoczesnym ładowaniem. Całe piękno KVM polega właśnie na tym, że jeśli masz do jednego monitora podłączony komputer desk topowy wraz z laptopem to zmieniając wejście wideo czy to przez menu ekranowe, czy przez wyłączenie lub odłączenie jednego z urządzeń zmienia się też przekazywanie kontroli nad myszą i klawiaturą, więc potrzeba przepinania peryferiów znika bezpowrotnie. Jest to niesamowicie wygodne rozwiązanie dla tych, którzy codziennie żonglują między desk topem a laptopami.
Prawda jest też, że dziś nie kupowałbym już monitora, który nie posiada takiej funkcji, bo powiem nawet jeśli nie teraz to za jakiś czas na pewno docenisz komfort, jaki niesie za sobą przekazywanie obrazu przez USB-C czy nawet szybkie ładowanie. No a skoro monitor jest jednym z tych sprzętów, które kupujemy z perspektywą wieloletniego używania to taka funkcja jak KVM czy szeroki zakres regulacji wydają się przecież absolutnie niezbędne. W końcu dla zachowania prawidłowej postawy i wygody użytkowania powinniśmy mieć możliwość dostosowania nie tylko obrotu, bo ten nigdy problemem nie jest, ale przede wszystkim wysokości ekranu. Zakup tańszego monitora potrafi się później mścić przez wiele lat. G27P6 pozwala też na ustawienie do pionu, czyli tak zwany pivot. Wiele lat temu tak przekręcony monitor był raczej tylko fanaberią.
Dzisiaj jednak ustawienie portretowe jest bardziej doceniane i w wielu dziedzinach wręcz niezbędne. W końcu coraz więcej treści i wszelkich stron budowanych jest z myślą o smartfonach. Przeglądanie czy montaż wideo na takie platformy jak TikTok czy YouTube Shorts na monitorze obrócony o 90 stopni jest o wiele wygodniejszy. Zdążyłem wspomnieć, że w moich oczach model ten nie wygląda zadziornie jak typowe gamingowce, co niektórym może się jak najbardziej podobać, ale przyjrzyjmy mu się bliżej. Na dole znajduje się mała, niebieska dioda zasilania, którą w razie potrzeby można wyłączyć w menu. Ramki są bardzo cienkie, mierzą około 8 mm po bokach, 11 mm na górze i też coś koło 10 mm wzdłuż dolnego brzegu. Wyświetlany obraz stanowi więc blisko 93% powierzchni.
Standardowe monitory mają osobny system podświetlenia matrycy. W OLED-ach każdy subpiksel jest odpowiedzialny za podświetlenie, co sprawia, że mogą być one takie cienkie. Oczywiście brzuszek na całą elektronikę, gniazda czy nachłodzenie musi być, ale przez pozostałe prawie 9 cm z każdej strony grubość ekranu nie przekracza 5,5 mm. To postanowiłem to jakoś wykorzystać. Zobaczcie, moje tanie biurko z IKEA posiada na tyle kratkę, przez którą obudowa bardzo fajnie zasysa powietrze od dołu wprost do karty graficznej. Ustawienie, gdzie komputer stoi bokiem do nas jest dość nietypowe i zwykle zajmowałoby zbyt wiele miejsca. No ale skoro biurko jest głębsze niż potrzebuję, więc tej przestrzeni i tak nie używam, a w ten sposób, chociaż widzę bieżące obciążenie i temperaturę procesora, ot tak jest gromne, acz interesujące chłodzenie CPU.
Link do materiału zostawię w opisie. Za to monitor, który jest tak cienki, swoim płaskim tyłem idealnie pokrywa się z płaszczyzną obudowy, dając niesamowite wręcz wrażenie. Każdy inny monitor odstawałby krzywi z nami, wyglądając co najmniej źle. Niby detal, którym jest płaski tył, nie powinien mieć przecież żadnego znaczenia, a jednak daje możliwości, o których wcześniej nawet byśmy nie pomyśleli. Na ekran nałożono dość grubą matową powłokę, która bardzo dobrze radzi sobie z redukcją odbić, z jednoczesem zachowaniem głębokiej OLED-owej czerni. Jasność SDR jest największym wyzwaniem dla wszystkich monitorów OLED-owych dostępnych obecnie na rynku. Posiadanie powłoki ekranu, która potrafi zachować ją w trudnych warunkach jest więc niezwykle korzystna. Pewną ciekawostką jest to, że mamy w nim też głośniki.
Te montowane w monitorach są zwykle totalną porażką i korzystamy z nich jedynie w sytuacjach awaryjnych. Dokładnie tak było w dwóch poprzednio testowanych modelach od KTC. Tu jednak bardzo pozytywne zaskoczenie i o dziwo grają całkiem znośnie. Absolutnie nie mówię, że idealnie, nie ma o tym nawet mowy, ale że tak powiem, da się ich używać. W poprzednich modelach dwuwatowe głośniczki skierowane były do dołu. Tutaj dwie 5-watowe sztuki zapewniają dużo lepsze brzmienie i nawet jakby odrobinę basu. Umieszczono je też po bokach, co daje przyjemniejsze odczucia z odsłuchu dźwięku stereofonicznego. Nie jestem fanem porównywania brzmienia przez YouTube, ale taki szybki teścik już jakieś pojęcie może nam dać.
🎵🎵🎵 Design, zakres regulacji czy nawet głośniki, wszystko to jest jedynie otoczko wokół tego, co najważniejsze, a najważniejszym jest oczywiście panel. W tym modelu KTC sięgnęło po najlepszy panel dostępny na rynku i to on akurat stanowi fundament tej konstrukcji. Jak standardowy OLED zbudowany jest z trzech subpikseli emitujących światło czerwone, zielone i niebieskie, to ten posiada tutaj dodatkowy czwarty subpiksel, który emituje światło białe. Dlatego bardziej precyzyjnie ten ekran to VOLET, czyli WHITE OLED. Zaleto takiego rozwiązania jest wyższa maksymalna jasność, co w przypadku wyświetlania treści HDR jest przecież szalenie ważne. Co więcej, LG zarzeka się, że ta wersja technologii ma mniejszy współczynnik wypalania, co w teorii miałoby przecież sens.
Dlatego nie trudno się dziwić, że takie konstrukcje jak widziany tutaj Acer Predator, Corsair Xenion czy Asus ROG Swift, które są przecież stricte topowymi, gamingowymi monitorami korzystają dokładnie z tego samego panelu od LG Display. I to powinno tutaj naprawdę mocno wybrzmieć. Monitory, które kosztują między 4,5 a 5 tysięcy złotych, korzystają dokładnie z tego samego panelu, co KTC za około trójkę. Jasne, ten nie ma mnóstwa światełek. Nie wygląda też tak agresywnie jak pozostałe i choć wspomniane marki są nam przecież jak najbardziej znane, to wcale nie oznacza, że tańsze KTC jest od nich gorsze.
Corsair, Asus czy Acer nie wszyscy mają własne fabryki monitorów, dlatego korzystają spod wykonawców, a KTC jest właśnie jednym z tych gigantycznych wykonawców, którzy produkują monitory dla takich marek jak Xiaomi, NEC, Cooler Master czy Samsung. Przez wiele lat pozostawali w cieniu i dopiero ostatnio tworzyli specjalną gamingową dywizję, która z tego co widać dość skutecznie zaczyna zdobywać serce użytkowników. No bo co tu dużo mówić. Skoro monitory są produkowane u siebie, to i cena może być atrakcyjniejsza. Po wpisaniu kuponu zniżkowego, który odajdziecie w opisie tego materiału, cena testowanego KTC jest o 1650 złotych niższa od wspomnianego ROG Swifta.
No a skoro jest to dokładnie ten sam panel, to powtórzę, 1650 złotych wydaje się być nieuzasadnioną niczym, wysoką ceną za znaczek i kilka zadziornych LED-ów. Można by było pomyśleć, że wyższa cena, bo gwarancja czy szybkość przesyłki. No ale monitor wysłany był do mnie z Polski i transport zajął raptem kilka dni, chociaż mieszkam w Irlandii. A ewentualna gwarancja, no ta też jest realizowana na terenie Europy, więc nigdzie do Azji sprzęt wcale nie musi być wysyłany. Dlatego nie ma się co dziwić, że pozycja KTC na rynku europejskim tak gwałtownie rośnie. Ludzie potrafią liczyć pieniądze, a skoro KTC oferuje sprzęt wyśmienitej jakości bez dodatkowego zdzierania, to wybór staje się dość oczywisty.
Raczej nikogo nie zaskoczy to, że panel ten wyróżnia się bardzo szeroką przestrzenią odwzorowania kolorów oraz praktycznie nieskończonym poziomem kontrastu. Jest to wyśmienity 10-bitowy panel. Poprzednio testowane przeze mnie monitory KTC były już profesjonalnie skalibrowane fabryce, a pełen raport został dołączony do monitora. Tutaj też ich nie mogło zabraknąć. Jeśli chcecie się dokładniej przyjrzeć raportom z mojej sztuki, to od niedawna nawet na smartfonach można wykonać dość potężny zoom. Pamiętajcie tylko zmienić ręcznie rozdzielczość na 4K, aby doczytać się wszystkich detali. Często przeoczana, jednak bardzo ważna jest kalibracja HDR, którą musisz wykonać własnoręcznie przy pomocy darmowego narzędzia widocznego teraz na ekranie. Link do niego też odnajdziesz w opisie poniżej.
Dzięki temu system będzie wiedział jak bardzo głęboko czerń oraz jak wysoką jasność ten konkretny panel potrafi wyświetlić. A skoro jest to OLED, to i kąty widzenia są tak doskonałe jak się tylko da. Już od 172 stopni można oglądać film, o ile komuś tak wygodnie. Wszystkie pozostałe technologie nie mają nawet podejścia. Dobrze, pomówmy teraz o częstotliwości odświeżania i nie, nie będziemy tego tematu nadmiernie wałkowali, bo większość osób oglądających ten kanał doskonale wie jak bardzo ważna jest to sprawa. Ale są tu też osoby, które uważają, że różnica między 60 a 120, czy nie daj Boże 240 Hz, kompletnie niczego nie zmienia. Zerknijmy na to.
Takie 5 minut do skoku kumpla często nie wystarcza, abyśmy mogli realnie poczuć jak wiele zmienia monitor z wysokim odświeżaniem. Dopiero po spędzeniu kilku godzin, przyzwyczajeniu naszego wzroku do krótkiego input laga oraz tej niesamowitej płynności w parze z własnym komputerem i własnym biurkiem pozwoli w pełni i już na zawsze utwierdzić w przekonaniu, że wyższa częstotliwość odświeżania jest po prostu lepsza i daje więcej radości. Jednak tak jak wspomniałem na początku, częstotliwość odświeżania to nie wszystko, bo na to trzeba dodać jeszcze efekt ghostingu, czyli smużenia wynikającego z wolnego czasu reakcji piksela. W przypadku lepszych monitorów gamingowych wykonanych w technologii IPS czy VA, czas potrzebny na pełną zmianę kolor wynosi 3 ms.
Owocuje to tym, że za szybko poruszającymi się kontrastowymi obiektami pozostaje smuga, taki jakby duszek. To on odpowiedzialny jest za wcale nie tak dobre wrażenia na wysokohercowych monitorach, jakich byśmy w ogóle oczekiwali. Odświeżanie samo w sobie, takie nawet 320-hercowe jest super, ale co z tego, jeśli za obiektami ciągnie się przez jedną lub nawet 3 ms widoczna smuga. I to jest ten moment, w którym OLEDowe panele całkowicie deklasują pozostałe technologie. Jak poprzednio testowanych obydwu modelach, czas GTG wynosił 3 ms. Tak w tym pozostała poruchu smuga widnieje na ekranie 100 razy krócej, czyli oficjalne GTG wynosi 3 setne milisekundy. I to na OLEDach robi właśnie mega różnice.
Granie wszelki ruch, nawet z oświeżaniem 60 Hz na panelu LCD, a na OLEDzie wygląda zupełnie inaczej, brak zmurzenia, absolutnie błyskawiczna reakcja piksela powoduje, że naprawdę to odczuwamy. Zresztą w jeden z materiałów na LTT, Sam Linus przyznał, że choć do takiej szybkiej gry jak Beat Saber normalnie preferuje 144-hercowe odświeżanie na Valve Index, ale ze względu na wszystkie inne zalety OLEDa, m. in. mniejszy motion blur i lepszą jakość obrazu, preferuje właśnie mini OLEDa. Dlatego jeśli na ten moment nie posiadasz komputera, który wykrzesałby z siebie 240 klatek na sekundę, to możesz być pewien, że nawet jeśli grasz w 60 czy 90 klatkach na swoim obecnym ekranie, to niezaprzeczalną prawdą jest, że bez efektu ghostingu ta sama ilość klatek będzie sprawiała zupełnie inne wrażenie.
Dodając na to jeszcze granie w HDR, 136% pokrycie palety sRGB, czy ultra głębokie czernie, to przy takiej samej liczbie klatek na sekundę granie na tym monitorze będzie i tak zupełnie innym doświadczeniem. Dlatego choć z wyglądu monitor ten bardziej przypomina biurową konstrukcję, to jest on pełną gębą jednym z najlepszych ekranów do gamingu na rynku. To, że współpracują z technologią AMD FreeSync Premium i kompatybilny jest z Nvidia G-Sync, to oczywista oczywistość i jedyne czego żałuję to to, że przez YouTube swoją kamerą nie jestem w stanie ci tego do końca pokazać. Dlatego też przejdźmy teraz do tematu menu, które prezentuje się bardzo podobnie jak to omówione przy okazji poprzednich modeli, chociaż są tu przede wszystkim trzy różnice.
Odnajdziemy dodatkowe funkcje pokroju OLED Pixel Refresher, którego zadaniem jest odświeżanie i oczyszczanie pikseli, a także OLED Expert. Jest to również budowany wygaszacz ekranu, jak i funkcja Low Input Lag, która powinna ograniczyć opóźnienie sygnału, chociaż nie mam jak zmierzyć tej funkcji, dlatego nie mogę obiecać, że ona cokolwiek poprawia. Tak samo jak w poprzednich modelach, do nawigacji wykorzystujemy umieszczony na tyle przyjemny joystick. No dobra, joystick, menu, mało kogo to obchodzi, ale co z tymi Pixel Refreshami, wygaszaczami i OLED Expertami? Czy monitory wykonane w tej technologii rzeczywiście się tak wypalają? Tego typu feature powinny przyczynić się do wydłużenia żywotności OLEDowego panelu.
W przypadku telewizorów, gdzie ciągle mamy coś innego na ekranie, problem jest mniejszy, ale w komputerach, gdzie poszczególne ikony, elementy systemu operacyjnego czy przeglądarki wiecznie wyświetlane są w tych samych miejscach, co dla OLEDa sporo większym problemem. Jedną z funkcji zapobiegającą temu zjawisku jest OLED Expert, który od czasu do czasu przesuwa faktycznie wyświetlany obraz na ekranie monitora. No i nie jest to ściemą, otóż mierząc ramki zauważyłem, że są one raz mniejsze, raz większe. Tutaj widzimy, że obraz wyświetlany jest maksymalnie do prawej i do góry, bowiem patrząc na lewą stronę widzimy, że zostają tu jakieś 2, może 3 mm wolnej przestrzeni. Innego dnia zauważyłem, że obraz przesunął się znowu, ale tym razem do prawego dołu, zostawiając odrobinę wolnej przestrzeni w innych miejscach.
Te kilka pikseli raz w jedną, raz w drugą, zawsze trochę zminimalizuje ryzyko wypalenia na konturach ikon czy czcionek. Sam fakt, że jest to wallet, a nie OLED, też powinien przyczynić się do dłuższego życia matrycy. Może i pierwsze OLED-y nie zachwycały żywotnością, ale te produkowane od kilku lat wypalają się już zdecydowanie mniej i wolniej. Sam posiadam telewizor LG od 3 lat. Oczywiście filmy i seriale co wieczór to jedno, ale sporo było na nim też grane i nie zaobserwowałem obniżenia maksymalnej jasności. Wniosek z tego taki, że chyba nie ma co się już tak bać o LED-owej technologii. Aczkolwiek w ogólnym rozrachunku to bardzo niski input lag oraz wysoka.
240-hercowa częstotliwość odświeżania, czyli szeroko pojęta responsywność panelu w połączeniu z bardzo dobrą ostrością ruchomego obrazu i bogactwem kolorów sprawia, że jest to doskonały wybór do grania i oglądania filmów. Obraz wygląda pięknie w SDR, ale tak w pełni ożywa dopiero w HDR, gdzie błyszczą nieodłączne cechy tego panelu. Prawdziwa czerń i niesamowity kontrast technologii OLED idealnie nadają się do dynamicznej rozgrywki, jak i treści HDR. Wystarczy spojrzeć jak wygląda przykładowy materiał na OLEDzie, który na tym ujęciu stoi po środku, a technologią lokalnego wygaszania mini-LED po lewej i standardowego podświetlania ledowego po prawej. Mini-LED jest fajnym pomostem łączącym tę przepaść, ale oczywiście ma swoje wady, o czym mówiłem dokładnie w poprzednich dwóch materiałach. Jednak model G27P6 też idealny nie jest.
Niektóre wady przypisać należy samej technologii OLED, inne już do sprawka KTC. Tutaj najbardziej doczepiłbym się tego fioletowego klipsa oraz ramienia utrzymującego monitor. Póki stoi jeszcze bez żadnego kabla podłączonego, wszystko wygląda super, ale jak już wepniesz zasilanie, display port HDMI, USB-C, do tego myszą i klawiaturą zajmiesz dwa kolejne porty USB-A i do komunikacji z PC podepniesz jeszcze USB typu B, to powodzenia. Nie ma najmniejszej opcji ukrycia tych wszystkich kabli, przez to wygląda to, przynajmniej w moim odczuciu, absolutnie tragicznie. Kolejną wadą jest brak możliwości wyłączenia funkcji ABL, czyli automatycznego ograniczenia jasności. A w trakcie pracy może ono powodować niepożądane efekty. Otóż problem w tym, że jasność ekranu zmienia się w zależności od zawartości, co staje się szczególnie zauważalne podczas zmiany rozmiaru okna.
Potrafi być to irytujące w zastosowaniach biurowych oraz utrudnia krytyczną analizę jasności przy pracy z fotografią. Prościej mówiąc, ekran potrafi uraczyć nas jasnością rzędu 700 nitów, ale tylko w przypadku małego obszaru świecenia. Jeśli ten obejmuje 25% powierzchni, to jasność spada już do 450 nitów, za to gdy zarzucimy na ekran samą biel, to maksimum, które ten OLEDowy panel LG jest w stanie z siebie wykrzucić, to jedyne 135 nitów. Wiele konkurencyjnych monitorów OLED umożliwia zablokowanie jasności, powiedzmy na poziomie tych 135 nitów, dzięki czemu przestanie się ona zmieniać. No i proszę, kolejną kwestią, która irytuje mnie w tym modelu, to fakt, że w ramach zabezpieczeń przed wypaleniem po kilku minutach prawie statycznego obrazu jasność ekranu jest redukowana i żeby to wyłączyć, samo machanie myszką nie wystarcza.
Musi dojść do większej zmiany, co naprawdę potrafi irytować. Zobaczcie sami. Nic. Dopiero się podjaśnił. Nic więc nie jest idealne, dlatego wybierając ekran powinieneś wybrać go mądrze, bo najdroższy nie zawsze znaczy najlepszy. Tak więc, jeśli potrzebujesz monitora do Excela czy pracy z tekstem, to absolutnie nie ma co płacić więcej za ekran OLEDowy i to nawet wtedy, jeśli siedzisz na milionie dolarów. Powiem, tu przychodzi kolejna wada technologii WOLED, a jest nią niestandardowy układ subpixeli powodujący coś, co moglibyśmy nazwać frędzlami. Tak, standardowy układ subpixeli RGB wygląda bardzo dobrze po włączeniu w wygładzania czcionek ClearType, tak RWBG już niekoniecznie. Problem polega na tym, że czerwony jest zamieniony miejscami z zielonym subpixelim, wskutek czego tekst, jak i elementy interfejsu użytkownika wyglądają miękko, czy też nieostro.
Istnieją alternatywy dla ClearType, które biorą poprawkę na inne ułożenie subpixeli, ale to już wymaga odrobinę kombinowania oraz samo zaparcia, a wiadomo, że z tym bywa pod górkę. I tym samym przechodzimy do zagadnienia, który ekran powinieneś wybrać ty. Jeśli potrzebujesz monitora do pracy z tekstem i przeglądania Internetu, to oczywiście bardziej zadowolony będziesz z dwóch tańszych modeli KTC. Nawet nie chodzi tu o pieniądze, ale ze względu na wspomniane subpixele czytelność na OLED-zie jest po prostu gorsza. No i kolejny fakt to to, że pomimo wszystkich tych zabezpieczeń i funkcji przed wypaleniem, to i tak pewnie to kiedyś nastąpi.
Jeśli przez 8 godzin każdego dnia siedzisz w jednym i tym samym programie, to proces degradacji zdecydowanie przyśpieszysz, dlatego nawet jeśli miałeś marzenie zakupu OLED-a, to no mój drogi, obawiam się, że muszę ci to stanowczo odradzić. Do pracy typowo biurowej i dorywczego gamingu zdecydowanie lepszym wyborem byłby najtańszy z trzech modeli, M27T20, ale jeśli multitasking jest dla ciebie priorytetem i masz odrobinę wyższy budżet, to wtedy warto rozważyć M27P20 Pro. Tutaj rozdzielczość 4K w parze ze skalowaniem niższym niż te domyślne dla tej przekątnej pozwala umieścić sporo więcej elementów na ekranie, jednocześnie zachowując bardzo wysoką szczegółowość. Lubię być wtedy o te kilkanaście centymetrów bliżej ekranu, co sprawia wrażenie sporo większej przestrzeni do pracy. W biurowych zadaniach ogromnie poprawia to komfort.
Model Pro wyposażony został w matryce IPS, czyli mamy tu też bardzo dobre pokrycie kolorów i lepsze niż zadowalające kąty widzenia. Nie tak dobre jak w OLED-zie, ale jak dla tego typu rodzaju podświetlenie jest tak dobrze, jak tylko może być. Ze względu na sporo niższe smużeń technologii IPS model M27P20 Pro wypada też sporo lepiej w gamingu względem najtańszej propozycji KTC, która wyposażona została już w panel VA, mający jednocześnie najgorsze kąty widzenia i zauważalnie wyższe smużenie. Jeśli chodzi jednak o konsumowanie treści wideo i to nie w postaci filmików na YouTube, a kinowych produkcji w HDR, to nic tak cię nie oczaruje jak OLED-owy panel modelu G27P6. Jest on najtańszym sposobem na uzyskanie tak wspaniałych wizualnych doznań.
Jednocześnie w przypadku gamingu zarówno stricte kompetetywnego, jak i casualowego, to gwarantuję ci, że nic innego nie da ci tyle radości. W szybkich strzelankach 230Hz z totalnym brakiem smużenia smakuje lepiej niż 360 na IPSie. Natomiast jeśli preferujesz gry spokojniejsze, to i one też wyglądają inaczej na takim OLEDzie niż na jakimkolwiek innym monitorze. Jeśli tylko budżet ci na to pozwala, to wydaje się to być najlepszym możliwym obecnie wyborem. Linki do poprzednich recenzji monitorów jak i do aktualnych cen odnajdziesz jak zawsze w opisie poniżej. Jeżeli podobał Ci się ten materiał, to koniecznie odwiedź moją stronę www. techmaniakd. pl. Dzięki intuicyjnemu menu na pewno odnajdziesz tam kolejne, inspirujące Cię materiały. Do zobaczenia w następnym, hej!.