VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Właśnie włączyłeś recenzję obudowej, sobie myślę, że no, całkiem spoko jest. Nieźle by ona u mnie wygląda, ale. . . Ale ten front. . . Znowu zatkany front, przecież obudowa powinna oddychać. Nie inaczej, moi drodzy. Ta obudowa oddycha i to znacznie lepiej niż wiele innych, tylko robi to na swój własny sposób. Powiem tak, jeśli zależy Ci na temperaturach, przede wszystkim niskich temperaturach karty graficznej, to nie szukaj już żadnej innej skrzynki. Właśnie znalazłeś tę, która da Ci po prostu najlepsze rezultaty. No ale zapytasz, jakim cudem? Cóż, zapraszam na recenzję. Z tej strony Paweł, a Ty oglądasz kanał Tech Mania HD. Cooler Master SL600M jak na obudowę MiG Tower jest całkiem sporych rozmiarów.
Stawiając ją na blacie biurka staje się jasne, że ten zawodnik to waga ciężka. No bo musicie sami przyznać, że 13,4 kg to naprawdę wiele jak dla pustej obudowy. Waga ta nie bierze się z niczego, bowiem mierzy ona 534 mm długości, 232 szerokości oraz wysoka jest na 574 mm. Rama została wykonana z wytrzymałej stali. Lewy panel to szkło hartowane, z kolei przedni oraz górny to aluminium. Z prawej strony już troszkę inaczej, kontrastowo wyróżnia się tam stalowy czarny panel. Jak na razie wszystko wygląda standardowo, bez większych udziwnień, lecz spójrzcie teraz na tył, gdzie się podziało miejsce na zasilacz. Gniazdo na kabel widać, ale co tu się w ogóle dzieje? Wyżej jest jeszcze lepiej.
Zwykle zaślepki slotów PCI są ponacinane, aby umożliwić powietrze ucieczkę, lecz jak widać, nie w tym przypadku. Ostatecznym gwoziem do trumny wydaje się całkowicie uszczelione miejsce, gdzie zwykle znajduje się tylny wentylator. No i chyba nie muszę dodawać, że przedni panel wcale nie skrywa jakichś ukrytych tuneli, szpar czy wlotów powietrza. Jest nawet bardziej szczelny, aniżeli mój pierwszy wodoodporny zegarek. Tak więc na tym etapie mogłoby nam się wydawać, że model SL600M to jakaś forma eleganckiego piekarnika z termoobiegiem. Jednak jak to zwykło się mówić, nie oceniajmy książki po okładce i spoglądając na dół obudowy, wszystko zaczyna nabierać sensu. Wysokie nóżki nie są tu tylko na pokaz, mają one umożliwić zaczerpięcie jak największej ilości powietrza.
No i teraz docieramy do sedna, bowiem w dolnej części producent umieścił dwa wolnoobrotowe, aczkolwiek duże 200-milimetrowe wentylatory. Te są zabezpieczone łatwo demontowalnym filtrem przeciwkurzowym. Jako, że jest on dość długi, inżynierowie wpadli na pomysł, aby składał się on w pół. Jest to bardzo dobre rozwiązanie w przypadkach, gdy komputer stoi blisko ściany lub innych obiektów. Przy wyjmowaniu czy wkładaniu możemy go złożyć, co powinno ułatwić operację. Niemniej, tematy związane z wentylacją jeszcze dogłębnie omówimy w dalszej części tego materiału, bowiem będzie tego sporo. Na ten moment powróćmy jeszcze do bardziej przyziemnych kwestii, takich jak panel przedni. Tutaj odnajdziemy łącznie 5 portów USB. Po dwie sztuki w standardzie 2. 0 i 3.
0 oraz 1 w postaci USB typu C w standardzie 3. 1. Da się zauważyć, że dla lepszego wrażenia wizualnego starano się tutaj zachować jako taką symetrię. Po lewej dwa gniazda mini jack odpowiednio dla kombosłuchawek i mikrofonu. Po prawej przełącznik suwakowy do sterowania wentylatorami. Ten pozwala na ręczne i błyskawiczne ustawienie ich prędkości obrotowej. Od lewej mamy poziom najwyższy, średni, niski i na samym końcu po prawej automat dobierający prędkość, sugerując się odczytami temperatur przez płytę główną. Tuż nad gniazdem USB-C znajduje się małe, ciemniejsze okienko. Jest to czujnik odległości. Gdy tylko wykryje zbliżający się obiekt, natychmiast podświetla gniazdo USB po to, abyśmy mogli łatwiej się w nie wstrzelić. Czujnik działa dobrze.
Niektórzy mogliby powiedzieć nawet, że za dobrze, bowiem wykrywa ruch już z odległości jakiegoś metra. Jedni mogą odebrać taką nadgorliwość, inni uznają za świetny bajer. Mi akurat się podoba. Już gołym okiem widać, że przy projektowaniu tego modelu Cooler Master stawiał bardziej na powściągliwy i profesjonalny design. Nie znajdziemy tutaj żadnego RGB, żadnego czerwonego akcentu czy gamingowego szaleństwa. Nawet brandem nikt nie krzyczy nam w twarz. To co znajduje się na przednim panelu to tylko obrys loga Cooler Master. Ot taki drobiazg, bez którego byłoby chyba nawet zbyt pusto, a który rozpoznają tylko w tajemniczeni. To samo dotyczy przycisku włącznika. Ot taki zwykły guziczek, ale z ukrytym przesłaniem. Prawdziwe chromowane logo producenta odnajdziemy jedynie na lewym boku konstrukcji.
Jeśli żyjesz w zgodzie z filozofią minimalizmu i podążasz tą samą ścieżką wybierając sprzęt, to bez obaw. Może i to logo potrafi pięknie odmieniać światło, ale po zakryciu szkłem hartowanym spora część tego blasku zostaje zaćmiona. Dzieje się tak głównie dlatego, że szkło jest lekko przyciemnione i wypełnia cieniem wnętrze obudowy. A nawet jeśli chcesz iść w ekstrema to nic nie stoi na przeszkodzie, aby tę część z logiem całkowicie zdemontować. Owszem, przydaje się ona do zamaskowania kabli oraz jest w stanie utrzymać dwa dyski SSD, ale wciąż pozostanie ci we wnętrzu jeszcze sześć innych miejsc. Tak jest. Obudowa ta mieści łącznie do ośmiu dysków.
Dwa za przednią maskownicą, dwa za prawym panelem bocznym, kolejne dwa na wspomnianym boczku z logiem, a także po jednym w miejscu gdzie zwykle znajduje się tylny wentylator i blisko obecnego zasilacza. Trzeba przyznać, że inżynierowie mocno polecieli w swojej kreatywności. Ogólnie rzecz biorąc całem projektowi przyświecają niecodzienne rozwiązania, a także nietuzinkowa estetyka. W większości mamy tu do czynienia ze smukłymi, finezyjnie prowadzonymi liniami oraz zaokrągleniami i tym samym nudno nie jest. W tylnej części zarówno na dole jak i u góry rysy stają się ostre, bardziej agresywne nadając tym samym wzornictwu dynamiki. Im dłużej patrzymy na tę obudowę tym bardziej się do niej przekonujemy, dostrzegając te wszystkie drobne zabiegi stylistyczne. Pomówmy teraz o konkretach. Skrzynka pomieści płyty typu mini, mikro, pełne ATX oraz rozszerzone, tzw. EATX.
Aczkolwiek z pewnymi ograniczeniami, więc warto to sprawdzić na stronie producenta. Link oczywiście w opisie. Co do grafiki to spokojnie zainstalujemy tutaj długą, nawet na 318 mm kartę. W kwestii uchłodzenia powietrznego procesora może być odrobinę pod górkę i nie chodzi mi tu o jego wysokość, bowiem te obudowa przyjmie bez problemu do 191 mm, ale przy chłodzeniu powietrznym zalecany jest montaż wentylatorem do dołu. Zalecany oczywiście nie oznacza wymagany, niemniej kierując kuler w zgodzie z ruchem powietrza wewnątrz obudowy uzyskasz na pewno bardziej optymalne temperatury pracy. Przy chłodzeniu będąc poruszmy temat wentylacji. Preinstalowane 200 mm śmigiełka znajdujące się na dole można z łatwością zastąpić trzema 120-tkami lub dwiema 140-tkami. W przypadku chłodzenia cieczą sytuacja wygląda niemal identycznie.
Na górze jak i na dole zmieści się radiator od długości 120, 140, 240 czy nawet 360 mm. Górną część daje się także niemal w całości zdemontować, umożliwiając tym samym prostą instalację chłodnicy czy wentylatorów. Ilość miejsca dla zasilacza też nie powinna być niczyim zmartwieniem. Przynajmniej w teorii, bowiem 20 cm to dość, aby wsadzić do obudowy nawet 1500 W stukę, lecz w tak mocnych zasilaczach niektórzy producenci stosują inny kabel, aniżeli ten dobrze wszystkim znany, standardowy do komputerów czy monitorów. Nie często się to zdarza, ale gdybyś miał zasilacz, w którym zastosowano inną, grubszą końcówkę, koniecznie zwróć na to uwagę. A tak oto prezentuje się obudowa po zapełnieniu jej wnętrza. Możecie zauważyć, że chłodzenie na procesorze nie jest zainstalowane zgodnie zaleceniem, czyli wentylatorem do dołu.
Przybudowie skorzystałem z kulera Deepcool Frizen i niestety jego blok jest zbyt duży, aby wszedł on w tej pozycji. Zwyczajnie nie pozwala na to pamięć RAM. Ogólnie budowa we wnętrzu SL600M trudna nie jest, ale na pewno odrobinę inna od tego, do czego większość z nas przywykła. Przybudowie należy wziąć poprawkę na te pewne udziwienia, na przykład na to, że zasilacz jest z przodu u góry, że dyski są w innych miejscach. Jednak te zmiany nie stanowią żadnego problemu w późniejszym użytkowaniu. Sporo ciekawostką w tej obudowie jest tylny panel slotów kart rozszerzeń. To, że można w nim zainstalować wertykalnie kartę graficzną nie jest niczym wyjątkowym, ale to, że da się go odkręcić i obrócić o 90 stopni jest już czymś nadzwyczajnym.
Na co to komu? Otóż po takiej operacji zainstalujemy kartę wertykalnie, ale o wiele bliżej płyty głównej, a dalej od szyby. Wiadomo, że umieszczając kartę blisko szklanego panelu bocznego nie ma ona wystarczającego dostępu do chłodnego powietrza. Instalując ją głębiej powinniśmy uzyskać lepsze parametry pracy. Wiadomo, że chłodniejsza karta graficzna to wyższe zegary, a to przekłada się na jej wydajność no i głośność. Tak oto prezentują się wyniki pomiarów temperatur pracy procesora. Zauważcie, że nie jest to delta. Zamiast tego utrzymywałem temperaturę otoczenia pomiędzy 22,5 a 23 stopnie Celsjusza. Test przeprowadziłem na wydajnym chłodzeniu powietrznym o nazwie Freisen marki Deepcool. Tak jak wcześniej wspominałem nie byłem w stanie go zainstalować zgodnie z ruchem tłoczonego powietrza, ale jak widać po wykresie tak też nie jest źle.
Warto zwrócić uwagę na to, że ze zdjętą górą temperatura pracy procesora jest minimalnie niższa, zarówno pod obciążeniem jak i bez. Za to jeszcze lepszy wynik uzyskamy instalując kartę graficzną w pionie. W ten sposób powietrze dociera do procesora bez większych zawirowań. Z kolei ostatni wynik pomiaru początkowo wprowadził mnie w konsternację, bo no poniby dlaczego procesor pod obciążeniem notuje wtedy najmniej korzystne temperatury. Otóż wystarczy się przyjrzeć takim układowi, aby dojść do oczywistych faktów. Werytykalna instalacja karty bliżej szkła hartowanego tylko w teorii pozwala na lepszy obieg, ale samą kartę przecież trzeba jakoś podłączyć do gniazda PCIe. No właśnie i w ten sposób znaleźliśmy winowajcę. Szeroki pas łączący grafikę z płytą główną zaburza idealną drogę przebiegu powietrza, co odbija się na wydajności chłodzenia procesora.
Przejdźmy teraz do karty graficznej. Tutaj warto podkreślić, że pomiary wykonywałem przy użyciu NVIDIA RTX 2080 Ti wersji Founders Edition. Ta karta standardowo pochłania blisko 280 W, które ochoczo zamienia w potężnej ilości ciepła. Tak oto przedstawiał się wyniki. Po pół godzinie testu aluminiowa dociśnięta czapeczka była mocno rozgrzana. Jak widać w drugim teście jej uchylenie spowodowało spadek temperatur o jeden stopień celsjusza. Całkowite zdjęcie o jeszcze jeden. Wojym odczuciu to SL600M wygląda bardzo dobrze, nawet z całkowicie zdjętą górą. Jak widać niezaprzeczalnie pozwala to na efektywniejszą pracę dolnych wentylatorów. Jest to tylko taki dodatek wizualny, nic więcej. Pokrywka ta niby zapobiega osiadaniu się kurzu na górnej części obudowy, ale szczerze, to przecież i tak po uruchomieniu komputera kusz ten zostanie wydmuchnięty.
Oczywiście wszystko to zależy od Ciebie. Czy bardziej podoba Ci się obudowa z założoną górą czy nie? Te dwa stopnie celsjusza w jedną lub drugą stronę świata nie odmienią. No i jeszcze należy pamiętać o tym, że ta różnica występuje w przypadku testowanego RTX-a 2080 Ti. Jeżeli używasz karty, która pobiera mniejszej ilności energii, a niżej ta, to i wpływ góry na temperatury będzie zapewne niższy. W każdym razie zerknijmy jeszcze na dwa ostatnie testy. Werytykalna instalacja może i sprawia, że karta w obudowie prezentuje się zjawiskowo, ale zawsze idzie to w parze z gorszymi temperaturami. Tutaj wyjątku nie ma. Z dwojga złego lepiej obrócić tylny panel dla slotów rozszerzeń i umieścić grafikę głębiej w obudowie.
Wtedy nie tylko karta wygląda dobrze, ale jednocześnie, jak pamiętamy z poprzedniego slajdu, pozwoli to na najlepsze temperatury procesora. Mija już kilka tygodni jak używam obudowy i mogę powiedzieć, że po takim czasie użytkowania odbieram ją bardzo pozytywnie. Jest ona cicha, zapewnia niskie temperatury komponentów, a do tego wygląda naprawdę nieźle. Daje się oczuć, że jest to produkt z wyższej półki. Jest ona naprawdę starannie zaprojektowana. Producent pomyślał o dodatkowych rzepach, jak i wypustkach na opaski samozaciskowe. Są tu podgumowane miejsca do przeciągania kabli, ogromne wycięcie od strony płyty głównej, pozwalającą na zmianę chłodzenia procesora. Jest to także kolejna obudowa Coolermaster, w której zastosowano sprytne szyny dla paneli bocznych. Patent ten zabezpiecza chociażby panel szklany przed upadkiem podczas zdejmowania. Przed podsumowaniem porozmawiajmy sobie na temat wad i zalet.
Zacznijmy więc od słabszych punktów tej konstrukcji. Otóż wybaczcie, ale na pierwszym miejscu musi to być cena, bowiem ta niska nie jest. Obudowa należy już do wyższej półki, tym samym przypuszczam, że nie każdy komu przypadnie ona do gustu będzie mógł lekką ręką sobie na nią pozwolić. Druga wada trochę wynika z pierwszej. Otóż skoro jest to produkt z wyższej półki cenowej, to dlaczego nie ma tu żadnego oświetlenia RGB lub chociaż LED? Tak, tak wiem, taki jest jej styl i absolutnie to rozumiem. Jednakże płacąc tak wiele za obudowę powinna tu być jakaś opcja do wyboru. Nawet zwykły pasek LEDowy gdzieś wewnątrz załatwiłby sprawę, no ale nie ma kompletnie nic. Kolejną wadą jest tu brak przycisku reset.
Oczywiście jest to coś, od czego odstępuje coraz więcej producentów obudów, no ale w tak dużej skrzynce miejsce na niego by się przecież znalazło. Do wad moglibyśmy zaliczyć również nie tak wspaniałe temperatury procesora, chociaż tutaj wiele zależy od konfiguracji. Na przykład im mocniejsza karta graficzna, tym bardziej wygrzewa ona powietrze, które siłą rzeczy trafia później częściowo w okolice procesora. Ostatnie dwie wady są następstwem zmiany domyślnej lokalizacji zasilacza. Przez to, że ten powędrował do przedniej górnej części obudowy, to od jej tyłu ciągnąć się musi kabel zasilający. Raz, że ten zakończony jest standardowym konektorem, a jak już wcześniej wspominałem, pewien odsetek zasilaczy na rynku bazuje na większych, grubszych konektorach. No i druga sprawa to, gdzie podział się przełącznik? No tak, nie ma go.
Oczywiście nie wszyscy korzystają z przełącznika z tyłu komputera, ale skoro niemal każdy zasilacz jakiś przełącznik ma, to owa zasada powinna zostać tutaj jednak zachowana. Dobrze więc, starczy tego marudzenia i przejdźmy wreszcie do tych lepszych cech modelu SL6ZM. Obudowa ta na pewno wyróżnia się na tle innych, zarówno pod względem wzornictwa, jak i innowacyjnego podejścia do problematyczności związanej z chłodzeniem komponentów. Cooler Master zaryzykował oderwaniem się od powszechnie stosowanych standardów, co zwykle bywa ryzykowne. Myślę, że na swój sposób się to opłaciło, ponieważ absolutnie nie można powiedzieć, że jest to w cudzysłowie kolejna obudowa, jakich wiele. Tak nie jest, bowiem jest ona wyjątkowa, inna i jedyna w swoim rodzaju. Niezaprzeczanym plusem jest tu też ponadprzeciętna zdolność do utrzymywania niskich temperatur kart graficznych.
Konstrukcja ta wyposażona w potężne wentylatory u dołu, wybitnie dobrze radzi sobie nawet z najmocniejszymi kartami na rynku, utrzymując jednocześnie bardzo dobre warunki akustyczne. Tę sposobę nawet wielogodzinę rozgrywka nie stanowi problemu. Niższe temperatury GPU idą w parze z wyższymi zegarami trybu boost, czyli otrzymujemy wzrost wydajności z dłuższą, bezawaryjnością tak drogiego komponentu, jakim jest karta grafiki. Dla mnie osobiście jest to największym atutem tej obudowy. Ciekawymi, aczkolwiek mniejszymi zaletami jest podświetlany panel oraz dość interesujący patent z obrotową tylnotacką dającą możliwość wertykalnej, głębszej instalacji karty. Tak więc, czy jest to obudowa dla Ciebie? Tak długo jak mieści się ona w Twoim założonym budżecie to naprawdę trudno znaleźć inną, bardziej innowacyjną konstrukcję, która jednocześnie zapewniałaby najniższe temperatury karty graficznej.
Jeśli lubisz niekonwencjonalne rozwiązania oraz obrany tutaj design to Cooler Master SL600M okaza się może idealną obudową dla Ciebie. .