VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Trafił do mnie najnowszy model gamingowej klawiatury mechanicznej Aurora, oznaczony dopiskiem K3. Odnajdzie w niej kolorowe podświetlenie LED, klawisze multimedialne, magnetyczną podkładkę pod nadgarski, a nawet szczotkowane aluminium i to wszystko za około 160 zł. Póki co temat wygląda naprawdę ciekawie, więc warto się jej bliżej przyjrzeć. Z tej strony Paweł i zapraszam na test oraz recenzję nowości od firmy iBox. Już samo pudełko wskazuje na gamingowe zapędy klawiatury i wiadomo w jaką niszę celował producent. Grzbiet opakowania Aurory Gaming K3 zdradza nam kluczowe i najważniejsze atuty tejże konstrukcji, lecz… też wszystko po kolei. Zacznijmy więc od unboxingu. Na samej górze kluczyk do wyjęcia klawiszy. Następnie magnetyczna podkładka pod nadgarski. Na samym dole odnajdziemy klawiaturę oraz instrukcję.
Zwykle wszelkie papiery wyrzucam, pewnie część z Was też to robi, lecz tutaj pozytywne zaskoczenie. Jak rzadko kiedy instrukcja jest napisana prawidłowo i zrozumiale w języku polskim. Wyjaśniając tym samym przystępnie wszelkie skróty klawiszowe, ustawienie regulacji trybów poświetlania, makro, oprogramowania oraz funkcji multimedialnych. Od taka mała biblia, którą warto zawsze mieć blisko siebie. No a co możemy powiedzieć na temat jej cech zewnętrznych. Tak długo jak pozostaje ona odłączona, to wygląda niemal jak każda inna klawiatura, ale diabeł tkwi w szczegółach. Wierzchnia warstwa okalająca gniazda przełączników przykryta jest szczotkowanym aluminium, co podnosi ogólne wrażenia z użytkowania i od razu lepiej się kojarzy, aniżeli jakieś tam tworzywo sztuczne.
Nad strzałkami znajduje się logo Aurora, a tuż obok podstawowe diody informujące o włączonym nam padzie, kapsloku czy… No właśnie. Wbrew temu co spotykamy w zwykłych klawiaturach, trzecia dioda informuje nas tutaj o zablokowaniu klawisza Windows, który wiecie, zdarza się od czasu do czasu wcisnąć niechcący podczas opanowanej rozgrywki, co może skutkować z minimalizowaniem gry i rozwinięciem menu start. Dla tych, którzy grają online taka sytuacja może być wręcz tragiczna w skutkach, a tutaj proszę bardzo. Wciskam Fn, puknęł logo Windowsa i już dioda z sygnaturką W, daje mi znać, że wspomniany i ten problematyczny delikwent wypada z równania i nie będzie nam więcej psuł zabawy. Funkcjonalność światełek to jedno, ale ich umiejscowienie również zasługuje tu choć na minimalny komentarz.
Muszę przyznać, że początkowo nie byłem w pełni przekonany co do zmiany domyśleń lokalizacji, którą zdążyłem zaakceptować przeszło 20 lat temu w innych klawiaturach. Takie udziwnienie i oderwanie się od powszechnie przyjętego, oklepanego szablonu jest niewątpliwie bardzo odważne, jak oryginalne i tak naprawdę pomimo pierwszych wątpliwości to wystarczyło zaledwie kilka minut do tego, aby uznać to za dobre posunięcie. Diody są widoczne, ale nie przeszkadzają. Dla porównania to w innych konstrukcjach ta część wierzchniej warstwy klawiatury bywa doprawdy nudna, a tutaj mamy przyjemny powiew świeżości. Aczkolwiek nie obędzie się tutaj bez jednego ale, bowiem fioletowe światło pochodzące z przełączników strzałek odbija się gdzieś we wnętrzu konstrukcji i rozświetla owe diody. Czy z tą fioletową łuną jest lepiej czy gorzej? To już kwestia gustu.
W prawej górnej części widzimy pokrętło dość głębokiej i gęstej teksturze, co sprawia, że jakkolwiek byśmy go nie chwycili to stawia ono duży opór tarcia. Innymi słowy, palec się po nim nie ślizga. A jeśli spożywamy posiłki przy komputerze to część z nich na stałe zagości wewnątrz tych malutkich, głębokich i drobnych szparkach. No i jest to element przymocowany na stałe, więc panowie i panie warto myć rączki. Dobrze, ale po co w ogóle nam jest ten Vihayster? Otóż, gdy jego wewnętrzny pierśni jest podświetlony oznacza to, że w tym momencie sterujemy podświetleniem. Kręcąc w lewo zmniejszamy jasność podświetlania. Analogicznie w prawo uzyskujemy skutek odwrotny, czyli zwiększamy jasność. No i tu totalny mindblow.
Wiecie ile jest poziomów jasności? 5, 10 czy może nawet 20 w innych wypasionych klawiaturach. Otóż nie. Naliczyłem ich jakieś 80. Tak jest, 80 przeskoków pokrętła od pełnej jasności do zera. Cyfrowe ustrojstwo robi świetną robotę prawie jak analog. Całe szczęście element ten pracuje bardzo satysfakcjonująco. Zdarzało mi się nawet kręcić nim od tak bez wyraźnego celu. Jednakże bajer ten nie służy tylko do regulacji jasności czy zabijania czasu. Bowiem wciśnięcie zmienia tryb podświetlania, a tych jest wiele. Chyba nawet za wiele. Oczywiście mamy tu wszelkie rodzaje latania, mrugania, wybuchów, ślimaczków, pływania, kropli deszczu i innych efektów powszechnie występujących w nowoczesnych lampkach choinkowych. Jest ich tak wiele, że dla dobra moich widzów omawiać z osobnej wszystkich nie będę.
Producent udostępnia natomiast wygodną aplikację do sterowania tym wszystkim łącznie z macrami. To co nawet bardziej istotne to same ledy. I tak są to ledy o określonej czy też odgórnie ustalonej kolorystyce każdej sekcji. Oznacza to, że kolorów zmienić tutaj nie można. Ale zapewne wielu z Was się zgodzi, że to co zostało tu zaproponowane ma jak najbardziej mnóstwo sensu. Sekcja funkcji na części numerycznej jest ładnie odcięta kolorem czerwonym. Cyfry za to są żółte. Klawisze strzałek i przyciski ws a d są fioletowe. W końcu tymi przyciskami zwykle ruszamy się w grach. Nad strzałkami sekcja świecąca na zielono. Rząd od Escape po F12 rozświetla się mocnym kolorem niebieskim.
A klawisze numerycznie pięknie odcinają się od całej reszty podstawowego Turkusu. Jakiś czas temu recenzowałem klawiaturę od Wolf Blaze. I tam również podświetlenie, choć kolorowe, było tak jak tutaj już odgórnie ustalone. Tylko, że w tamtym produkcie kolorowe rzędy były po prostu kolorowe. Dobranym barwą nie towarzyszyła żadna logika. Przynajmniej ja sensownego wzoru dopatrzeć się tam nie mogłem. Z kolei w aurorze ktoś ruszył głową i stwierdził, że da się wykombinować tak, aby miało to sens. No i jak na moje cel udało się osiągnąć. I wygląda to naprawdę prawidłowo. Wróćmy jeszcze na moment do okolic pokrętła. Tuż obok niego znajdują się trzy klawisze funkcyjne, dzięki którym możemy przełączyć się szybko pomiędzy podstawowymi trybami podświetlania, przyznaczonymi do gier.
Ale dlaczego na tych trzech przyciskach są oznaczenia sterowania muzyką? Otóż wcześniej wspominałem, że dopóki świeci się wewnętrzny pierścień, to sterujemy LED-ami. Lecz jeśli wciśniemy i przytrzymamy to pokrętło przez okres 3 sekund, zmienia się tryb jego pracy. Pierścień już nie jest podświetlony, co oznacza, że trzy przyciski służą jako poprzedni utwór, pauza play i następny. Z kolei pokrętło? Tak jest. Przemienia się w mega wygodną regulację głośności. Osoby w słuchawkach czy głośnikach bez podobnej regulacji ogromnie docenią ten fakt. Ok, dla rozluzienia napięcia rzućmy okiem na spód bohatera tej recenzji. Trzeba przyznać, że nudą tu nie wieje.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to tylko spód i nie ma potrzeby się nad nim tutaj za nadto rozczulać, ale sprawia to lepsze wrażenie niż łysy plastik. O, takie poprzeczne paski bez żadnej wyraźnej funkcji. To co tak naprawdę nas interesuje, to gumy antyposizgowe i tu już nie jest tak wesoło. Owszem, są dwie gumki w dolnej części, co ratuje sytuację, ale to u góry niestety jest plastikiem. Gdy klawiatura stoi na podkładce, to tekstura stawia jakiś tam opór, lecz na blacie biurka ślizga się jak sprzęgło młodego kierowcy BMW.
Nóżki rozkładają się ładnie, sprężynowo z lekkim oporem, ale gdzie znowu podziały się gumki, dlaczego ich tu znowu brakuje? Co prawda wielu graczy posiada już te duże podkładki, które zabezpieczają biurko, jednocześnie pozwalając na szeroki zakres ruchu myszki i trzymają stabilnie klawiaturę, ale nie wszyscy takie jeszcze mają. Na takiej podkładce klawiatura już raczej nigdzie nam nie odjedzie. Jak coś to dla zainteresowanych link do swojej wrzucę do opisu poniżej. Kabel to kolejny element nie do przeoczenia. Tutaj jest on 160-centymetrowy, przymocowany na stałe do górnej prawej części klawiatury. Oplot ma za zadanie uchronić go przed uszkodzeniami, mogące im wystąpić podczas typowego użytkowania. Mamy tutaj także podkładkę pod nadgarstki. Ta jest lekka, trzyma się na magnesach, które nie są za specjalnie mocne.
Może i są w stanie utrzymać ją w powietrzu, no bo serio jest lekka, ale bardziej emocjonalnym graczom może ona czasem gdzieś odjechać. Przejdźmy w końcu do głównego zagadnienia, którym są przecież klawisze. Te wykonane są z dobrego jakościowo tworzywa PCV. Lekko zmatowiona powierzchnia ma zapobiegać niechcianym posizgom opuszka palca, nawet podczas mocniejszego i bardziej agresywnego nacisku. Nanesiona czcionka wyróżnia się od tych spotykanych na zwyczajnych nudnych klawiaturach. Fonty przycisków są dość fikuśne. Wystarczy spojrzeć na sekcję klawiszczy specjalnych, gdzie Home i Pause Break wydają się nawet z lekka za mocno przekombinowane. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wzór nanesiony na strzałki może kojarzyć się z arcade'owym oldschoolem, a sekcja numeryczna nawiązuje klimatycznie do starszych rosyjskich kalkulatorów.
Moim zdaniem czcionka ta jak najbardziej pasuje do stylu gamingowej klawiatury, ale jak to zwykle bywa, jest to już kwestią tylko i wyłącznie osobistych preferencji. Skoro przyglądamy się już klawiszom z bliska, to warto zwrócić uwagę na sposób wykonania nadruku. Ten jest tutaj wszczepiony od dołu, dzięki czemu nigdy nie ulegnie starciu. Przynajmniej jeśli będziemy chcieli go zetrzeć paluszkiem, bo kątówką na pewno by się już udało. Plusem tej technologii wykonania nakładek przycisków, oprócz tej wspomnianej wytrzymałości, jest także atrakcyjny sposób przepuszczania światła od dołu. Pod nakładkami znajdują się brązowe przełączniki wyprodukowane przez KRGD. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej się z nimi nie spotkałem, ale są to takie typowe klony Sherry MX.
Co prawda te zastosowane w Aurorze wymagają 60 gramów nacisku do aktywacji klawisza, gdzie w Wisienkach siła ta wynosiła 55 gramów. Z kolei przewidziana żywotność jak i wysokość skoku jest już taka sama jak w oryginałach, czyli powinny wytrzymać do 50 milionów naciśnień i zapadać się na głębokości 4 milimetrów. Brązowe przełączniki są dość ciche, na pewno znacznie cichsze od niebieskich odpowiedników, ale jednocześnie pisząc na nich wyczuwalna jest wyraźnie aktywacja towarzyszona z tonowanemu kliknięciu. Zresztą sami posłuchajcie. Nic nie dziwnego, że większość osób wybiera klawiatury właśnie bazujące na podobnych, brązowych przełącznikach. Klawiatura gamingowa nie może być pełnoprawną klawiaturą przeznaczoną do gier, o ile na jej pokładzie nie został zaimplementowany jakikolwiek system zapobiegania blokowaniu się klawiszy.
Aurora posiada dwa tryby anti-ghostingu, taki dla 6 klawiszy i dla wszystkich. No i rzeczywiście, normalnie blokuje się ono już po kliknięciu kilku z nich, ale znowu zaglądając do instrukcji widzimy, że wciskając jednocześnie Fn wraz z klawiszem Screen Lock aktywujemy pełen anti-ghosting i wraz z klawiaturą jest w stanie ogarnąć więcej klawiszy jednocześnie. Więcej niż mamy wszystkich palców razem wziętych, co sprawia oczywiście, że żadna gra nie jest już nam straszna. Ogólnie rzecz biorąc, nazbierało się nam już całe mnóstwo pozytywów, ale dla zachowania odpowiedniego balansu przyszła pora na wskazanie tego, co nie do końca mnie zachwyciło w tej konstrukcji. Zacznijmy więc tak delikatnie. Otóż brak zmiennokolorowego podświetlania RGB.
Oficjalnie i na papierze jest to wadą, aczkolwiek patrząc na to jak przemyślane zostały dobrane tutaj kolory trudno mi tak naprawdę się do tego tak przynajmniej do końca przyczepić. No ale ok umówmy się, że brak RGB wadą jest, no bo de facto po prostu musi nią być. Aczkolwiek mając drugą klawiaturę z pełnym RGB, chętnie spapugowałem ten wzór także na nią. Inną błachostką jest też tutaj wspomniany brak gumek, ale najwięcej muszę tu wytknąć zastosowanym przemocznikom. Nie żeby brązowymi nie odpowiadały, bo te sobie jak najbardziej cenię. Jednakże wersja od KRGD nie powaliła mnie na kolana. Klawisze z tymi przełącznikami chyboczą się na boki, co jestem w stanie wyczuć nawet w trakcie pisania.
Żaden mechanik pod tym względem nie jest idealny i każdy się zlekka podobnie chybocze. Inne klawiatury z przełącznikami Kail niebieskimi czy nawet brązowymi także mają tę samą przypadłość, jednak tutaj na przełącznikach w Aurorze kąt wychylenia jest jakby szerszy. Dodatkowo nie zachwyca mnie gładkość ruchu. Ten tutaj jest jakby, ja wiem, ocierający. W przełącznikach Kail sunięcie jest tak jakby w dobrze naoliwionej maszynie. Tutaj z kolei jakby coś tarło. Ok, może i wyolbrzymiam problem, ale mając możliwość namacalnego porównanie jeden do drugiego jest to coś co w prawny palec wyłapie. No ale to tylko i wyłącznie wtedy kiedy nakręcimy się na szukanie różnic. I tutaj wychodzi pewna życiowa prawda. Że szukaj problemu to go na pewno znajdziesz.
No ale teraz tak na serio i bez wygłupów to podczas pisania tekstów czy grania nikt normalny nie powinien z tego robić wielkiego halo. Reasumując to klawiatura iBox Aurora K3 jest bardzo ciekawą propozycją. Jasne, tam brakuje gumek, tu oświetlenie jest takie jakie jest i kolorów nie da się zmienić, kąt wychylenia klawiszy większy niż bym sobie życzył, aczkolwiek na te kilka Watt składa się całe multum pozytywów. Solidna budowa, aluminium, naprawdę fajne oprogramowanie, producenta oryginalny i odważny design. Do tego chmara poziomów podświetlania i efektów co nie miara. Za trzy stówy to nie. Powiedziałbym, że nie warto by było jej brać bowiem jest wiele innych lepszych klawiatur. Jednak tani kosztuje trzech stówek, ani nawet dwóch.
Można ją dostać w kwocie między 150 a 170 złotych co robi już kolosalną różnicę. Zresztą wiecie, że ceny mają tendencję do fluktuacji, tak więc w opisie poniżej zostawiłem kilka bezpośrednich linków. Można teraz jechać niżej i sprawdzić gdzie wyjdzie ona najtaniej. Jeżeli podobało Ci się to nagranie, bardzo proszę pozostaw po swoje chociaż tą łapkę w górę oraz subskrybuj mój kanał. A może znasz kogoś zainteresowanego tematem, jeśli tak koniecznie wyślij mu linka. Natomiast jeśli masz jakiekolwiek pytania, jak zwykle możesz je zadać w komentarzu pod tym filmem. Tymczasem ja się z Tobą już żegnam i zapraszam do następnych nagrań. Trzymajcie się, hej! Napisy stworzone przez społeczność Amara. org.