VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Cześć! Z góry muszę przyznać, że nie jestem wielkim fanem smartwatchy. Nie wynika to wcale ze złego nastawienia. Po prostu miałem ich kilka i każdy na swój sposób był rozczarowujący. Jednak jeśli chodzi o Z Time, ten smartwatch jest inny niż reszta. Wygląda on dobrze, robi to co smartwatch robić powinien, a przede wszystkim wyróżnia się bardzo długim czasem działania baterii oraz mechanicznymi wskazówkami. Więc pytanie, czy jest to najlepszy smartwatch dla opornych? Sprawdźmy to. Z tej strony Paweł, a ty oglądasz kanał Tech Maniac HD. Zapraszam! Są na tym świecie osoby, które uwielbiają smartwatch, oraz tacy, którzy za nimi nie przepadają. Dla tych pierwszych jest to wspaniały gadżet, ułatwiający codzienne życie i pozwalający zachować zdrową sylwetkę.
Dla tych drugich smartwatch jest tylko zbędną pierdółką z mództwem bezsensownych funkcji. Oczywiście w internecie na ten temat wypowiada się mnóstwo osób. Zawsze najwięcej do powiedzenia mają wszyscy ci, którzy nigdy smartwatcha, ani zegarka nie nosili. Dlatego z przymrużeniem oka radzę czytać cudze opinie. Jednak jak to w przyrodzie bywa, prawda zwykle leży gdzieś po środku. Świetnym tego dowodem jest właśnie Z Time, który w założeniu miał na celu zadowolić właśnie obydwie te grupy. Z jednej strony jest to dobrze wyglądający zegarek z normalnymi mechanicznymi wskazówkami. Z drugiej zaś jest to smartwatch, który pozwoli nam na śledzenie codziennej aktywności, zmierzy spalone kalorie, poinformuje nas o przychodzącym połączeniu w wiadomości, spotkaniu czy wydarzeniu z kalendarza.
Sprawdzimy na nim pogodę, zrobimy zdjęcie, będziemy zdalnie sterować muzyką, a nawet zmierzymy długość oraz jakość snu. Oczywiście nie na podstawie telepatii, a dzięki sprytnemu algorytmowi, który analizuje wszelkie ruchy oraz je zapisuje. Tak więc jak ktoś lunatykuje w nocy do lodówki, wyjdzie to na ajaw. Te wszystkie smartfunkcje w połączeniu z sensownie wyglądającym zegarkiem to prawdziwy strzał w dziesiątkę. A przynajmniej takiego zdania było 40 tysięcy osób, które wpłaciły łącznie ponad 8 milionów dolarów po to, aby ten zegarek w ogóle powstał. Tak jest, pomysł był tak ciekawy i pożądany, że Z Time zyskał miano najlepiej wspieranego projektu zegarka na świecie.
Jeśli nie wiecie o co chodzi, to platformy takie jak Kickstarter czy Indiegogo pozwalają zrobić zrzutkę dla małych firm, czy nawet osób, które mają po prostu genialny pomysł i potrzebują funduszy na jego realizację. Tak właśnie było z tym zegarkiem. Nie ma się więc co dziwić, że już po trzech tygodniach projekt zebrał 3 miliony dolarów, a po miesiącu ponad 5. Pewnie myślicie teraz co było tego przyczyną, że ludzie tak chętnie inwestowali w ten projekt. Otóż był on zaproponowany przez Szwajcarów. Każdy przecież marzy o stylowym, szwajcarskim zegarku, a jeśli po naciśnięciu jednego przycisku wychodzi na jaw jego nowoczesność, to chyba lepiej już być nie może. Tak więc, znając historię, chyba każdy przyzna, że temat wygląda niezwykle interesująco.
No ale nim poruszymy kwestie techniczne, przyjrzyjmy mu się dokładniej zewnątrz. W końcu każdy zegarek w pierwszej kolejności ma się po prostu podobać. I tutaj Z Time nie zawodzi. Dostępny jest on w trzech wariantach i każdy z nich ma jeszcze swoje dodatkowe wersje. Koperta najbardziej podstawowego wariantu jest srebrna, a pasek z tworzywa sztucznego dostępny jest w kolorze białym lub czarnym. Kolejno mamy Z Time Premium i tutaj jest aż 5 wersji do wyboru. Każda z nich wyjątkowa i już bardziej dystyngowana. Z kolei najwyższą grupę stanowi Z Time Elite i mój testowany model właśnie do tej grupy się zalicza. Mamy tutaj czerni po całości. Kopertę oraz bransoletę wykonano ze stali szlachetnej.
W tej wersji nie można odmówić eleganckiego wyglądu, jednak Elite dostępny jest też w kolorze srebrnym, tytanowym, a nawet w złotym w dwóch wariantach. Trzeba przyznać, że ilość dostępnych wersji jest naprawdę pokaźna. To sprawia, że niemal każdy znajdzie tutaj odpowiednią wersję dla siebie, jednak to jeszcze nie wszystko. Każda z tych wymienionych grup i wersji dostępna jest w dwóch rozmiarach. Ja testowałem wersję regular. Z kolei Petite jest z myślą o osobach z mniejszymi nadgarstkami. Oczywiście linki do tych wszystkich wersji oraz ich cen odnajdziecie w opisie, ale to później. Przejdźmy teraz do bransolety. Ta tutaj także zasługuje na pochwałę. Pomimo tego, że jest ona metalowa, muszę przyznać, że jest dość wygodna, a na pewno wygodniejsza niż ta w jednym z moich zegarków.
Posiada także zamek zapobiegający przypadkowemu rozpięciu. Każdy ze wspomnianych modeli Z-Time wyposażony jest w mechanizm szybkiego odpinania paska, czy też bransolety. Pasują tu wszystkie standardowe 22 mm odpowiedniki, a tych w internecie, czy nawet u zegarmistrzów jest mnóstwo do wyboru. Jest to niby detal, jednak sprawia to, że nawet wieloletnie korzystanie zegarka nie narazi nas na bezsensowne koszta. Dla przykładów w moim starszym Samsungu Gear S zastosowano takie rozwiązanie, które wręcz zmusza użytkownika do zakupu oryginalnego paska. Ten był gruby. Nadgarstki pod nim się pociły, a do tego potrafił się otwierać przy każdym wstrząsie czy pociągnięciu. Był on po prostu nieudany, ale wiele z tym się nie dało zrobić.
Z kolei w przypadku Z-Time w żaden sposób nie jesteśmy tutaj ograniczani przez producenta i możemy wymienić ten pasek na jakikolwiek przyjdzie nam ochota. No super, ale co ze szkłem? Szacuje się, że jednym z najczęstszych powodów zmiany zegarka, czy oczywiście smartwatcha, jest właśnie porysowane brzydko wyglądające szkiełko. W końcu zegarek towarzyszy nam w każdym aspekcie życia i z czasem napotyka się ścianę lub inne przeszkody wyrastające spod ziemi w najmniej oczekiwanym momencie. To co wyróżnia Z-Time to szafirowe szkiełko. Jest to akurat bardzo duża przewaga nad większością pozostałych smartwatchów, w których stosowane jest szkło hartowane Gorilla Glass, które przecież charakteryzuje się jednak znacznie niższą twardością, a co za tym idzie, Z-Time jest znacznie odporniejszy na zadrapania.
A jak wygląda temat wodoodporności? W końcu czy to z bajerami czy bez, ale każdy porządny zegarek przecież powinien być wodoodporny. Nie inaczej jest w tym przypadku. Zegarek zakwalifikowany jest na odporność do 5 atmosfer. W teorii oznacza to, że możemy zejść do 50 metrów, jednak mowa tu o statycznym ciśnieniu. Według przyjętych ustaleń oznacza to, że bez problemu wytrzyma on codzienny kontakt z wodą, prysznic, kąpiel, pływanie, jednak bez skoków do wody. No ale to tak w teorii. Aby móc korzystać ze smart funkcji, niezbędne jest też instalacja aplikacji producenta. Ta dostępna jest zarówno dla telefonów z Androidem oraz iOSem. Na początek konfiguracja wskazówek. To możemy przeprowadzić na dwa sposoby. Manualnie, co jest dość trudne, lub automatycznie.
Tutaj wystarczy skierować kamerę u telefonu na tarczu zegarka i po kilku sekundach sprawa załatwiona. Po tym procesie możemy rozpocząć korzystanie z aplikacji. Interfejs jest w pełni sporszczony i bardzo intuicyjny. Korzystanie z niego nikomu nie powinno sprawiać najmniejszego problemu. Aplikacja podzielona jest na cztery grupy. Pierwszo z nich są wykresy, w której odnajdziemy podstawowe codzienne statystyki, takie jak kroki, przebyty dystans, spalone kalorie i inne. Każde z nich możemy dotknąć w celu głębszej analizy. Na przykład kroki pokażą nam histogram dreptania, a po dotknięciu snu przyjrzymy się dokładniej temu jak spaliśmy, czy i w jakich porach najwięcej się wierciliśmy itd. Sen może być mierzony automatycznie w wyznaczonych porach dnia. Ja z kolei proferuję włączać jego zapisy ręcznie.
Z kolei gdy już wstaniemy i zaczniemy chodzić, sam zostanie zatrzymany i zapisany. W drugiej grupie możemy założyć sobie cele, jakie chcielibyśmy codziennie osiągać, na przykład wyznaczając sobie określoną długość aktywności fizycznej. W kolejnej ustawiamy przypomnienia czy to o spotkaniu, zapoceniu rachunków czy nawet o wzięciu lekarstw. Są to takie pomoce w organizowaniu naszego czasu. W ostatniej grupie odnajdziemy ustawienia. Tutaj na początek warto zweryfikować informacje zawarte w naszym profilu. Waga, wzrost, płeć czy wiek muszą się zgadać, bowiem to na ich podstawie aplikacja wylicza spalone kalorie, długość kroku jak i wszystkie inne statystyki. Zresztą jak to zwykle bywa w ustawieniach, odnajdziemy tam szereg różnych opcji, którym warto się przyjrzeć osobiście. My ich wszystkich omawiać tutaj nie będziemy, poruszymy tylko te najważniejsze.
Warto wspomnieć tu na pewno o powiadomieniach. Szczerze bym wam radził wejść, wyłączyć wszystkie, tym przyciskiem u góry i zaznaczyć tylko i wyłącznie te najważniejsze z nich. Dotych na pewno by się zaliczały połączenia, SMS, wydarzenia z kalendarza czy zabezpieczenie przed utratą. To akurat jest bardzo przydatne. W momencie gdy zostawimy gdzieś telefon, zegarek poinformuje nas o tym, że połączenie zostało przerwane. Mi często zdarza się zostawić telefon w autie i dzięki temu zegarek mi o tym przypomina. Cofam się wtedy tylko o kilka kroków. Zamiast zasuwać całą drogę z domu. Jeśli chcecie, można włączyć też powiadomienia o e-mailach, ale radziłbym wyeliminować wszelkie zbędne przeszkadzajki. Pozostawienie włączonego powiadomienia z Messengera może napsuć krwi, zwłaszcza tym, którzy dziennie dostają setki wiadomości.
Jak przystało na prawdziwy smartwatch i ZTime pozwala nam wybrać tarczę w zegarka. Można to zrobić w dwojaki sposób. Pierwszym jest przytrzymanie paluszka na głównym ekranie. Tarcza się zmniejszy i możemy przeglądać pomiędzy dostępnymi wzorami. Ten, który się nam spodoba, wystarczy dotknąć i załatwione. Drugim sposobem jest zmiana tarczy z poziomu ustawień aplikacji. Jest to równie sprawna i intuicyjna droga. Tutaj także możemy wybierać spośród 24 dostępnych i naprawdę ładnych wzorów. Ale z poziomu telefonu jesteśmy w stanie także zaprojektować własną tarczę. Aby to zrobić, klikamy w plusik, wybieramy spośród dostępnych tapet lub nawet z jakiegokolwiek zdjęcia z naszej galerii. Dodatkowo mam możliwość wybrania spośród wielu widgetów.
Ja sobie zażyczę u góry pogodynkę, na dole dateł, a po lewej przebyty dystans. Z kolei po prawej łączną ilość kroków. Do tego włączę sekundnik, a może w sumie ładniej byłoby bez niego. Pozycję widgetów może mnie jeszcze tutaj dowolnie zmieniać. Brakuje tu jeszcze tylko obramowania, które pomoże w dokładnym odczytcie bieżącej godziny. Tych jest mnóstwo do wyboru. Wybiorę te, które mi się podoba i to tyle. Gdy jesteśmy już zadowoleni, to w prawym górym rogu klikamy zapisz. Następnie dotykamy nową tworzoną tarczę, po czym pojawi się pytanie czy wysłać ją do pamięci zegarka. Proces ten trwa tylko chwilkę, a po wszystkim możemy cieszyć się w pełni indywidualną tarczą zrobioną z własnoręcznie pstrykniętego zdjęcia.
Jak sami widzicie proces ten jest prosty, szybki, a efekt końcowy może bardzo cieszyć. Jednak jak się to ma do samego ekranu? Tutaj na podstawie utworzonej przeze mnie tarczy możecie gołym okiem zauważyć, że rozdzielczość ekranu wcale nie porywa. Mamy tutaj jedynie 240 na 240 pikseli i przy wrzuconych zdjęciach widać postrzępione krawędzie. Troszkę szkoda, że producent nie zastosował większej gęstości pikseli. Niemniej jednak wyświetlacz nadrabia te braki dobrym odwzorowaniem i nasyceniem kolorów. Będąc jeszcze przy temacie ekranu nie możemy pominąć wskazówek. W końcu to one przyczyniły się do sukcesu tego modelu i to one sprawiają, że jest on zegarkiem hybrydowym. Ich dodanie sprawia, że Z Time wygląda jak prawdziwy stylowy zegarek.
Do tego, aby sprawdzić czas nie trzeba już to chwilę podświetlać ekranu, co w zwykłych smartwatchach zawsze odejmujesz czasu działania baterii. Mechanizm ten potrafi działać nawet wtedy, gdy smartwatch jest wyłączony. W tym celu wystarczy przytrzymać dolny przycisk. Większość funkcji i połączenie bluetooth się wyłączy. Z kolei wskazówki dalej będą pokazywały aktualny czas przez okres miesiąca. W takim razie, jeżeli nawet zdarzy nam się zapomnieć ładowarki, podczas wyjazdu na dłuższe wakacje to będziemy mieli sprawny zegarek. Lecz jest tam jeszcze jeden sprytny bajer. Wchodząc do zaawansowanych ustawień, odnajdziemy coś takiego jak tryb rozładowanej baterii. Ta możemy ustawić, aby pomimo wyłączenia smartwatcha czy nawet po rozładowaniu baterii wszystkie kroki dalej były zliczane. Jest to funkcja, której nie widziałem w żadnym innym podobnym produkcie.
Wszystko ładnie i pięknie, tylko czy ramiona wskazówek nie przeszkadzają w czytaniu powiadomień? Otóż wchodząc chociażby do kalendarza, te same ustawiają się pionowo. Po to, aby umożliwić nam pełną czytelnosć ekranu. Z kolei jeśli znajdujemy się w innych miejscach interfejsu, to gdy tylko one nam przeszkadzają, możemy dwukrotnie kliknąć koronkę, co ustawi je w tej samej pozycji. Niby wszystko super, ale smartwatch jest o tyle użyteczny, o ile bateria jeszcze działa. No może ten jest odrobinę wyjątkowy, bowiem nawet jak się padnie, to wskazówki dalej działają i przecież liczą kroki. No ale dobrze wiecie o co mi chodzi, czyli jak często trzeba go ładować. Otóż tutaj producent informuje o trzech dniach działania. Jednak obawiam się, że są to jakieś kompletne bzdury.
Ja w ciągu miesiąca ładowałem go cztery razy. Przy takim standardowym korzystaniu trzymał mi on 9 dni na jednym ładowaniu. A w tygodniach, kiedy pracowałem na tą recenzję i podświetlałem go naprawdę często, grzebiąc z nim co chwila to wytrzymał około 5 dni. Raz udało mi się dobić nawet 12 dni. Jednak to było od 100% do totalnego zera i wtedy miałem ustawione tylko powiadomienia o połączeniach, mailach, SMS-ach i rozłączaniu się. Wszystkie inne przeszkadzajki pozostały wyłączone. Takie ustawienia pozwolimy na tak długi czas działania. Ale jak wygląda kwestia ładowania? W komplecie otrzymujemy małą, metalową podstawkę pozwalającą na bezprzewodowe ładowanie zegarka.
Nieważne jaki smartwatch w przyszłości kupicie, ale przy okazji tego materiału chciałbym Wam od razu doradzić, abyście zwracali baczną uwagę na sposób ładowania tego typu urządzeń. Wybaczcie mi, że znowu czepiam się Samsunga, ale muszę utrącić swoje trzy grosze. Z Gira S korzystałem dwa lata i tam ładować go trzeba było w zasadzie codziennie lub dwa razy dziennie. A sama ładowarka to najgorszy szmelt stworzony do dojenia klienta jaki kiedykolwiek spotkałem. Nie dość, że oryginalna kosztowała około 200 złotych, to w niewprawnych rękach potrafiła się złamać nawet po kilku użyciach. Wiem, bo oddałem tego smartwatcha swojemu synowi. Ten już po tygodniu załatwił ładowarkę. Nie było tego jak skleić ani naprawić.
Oczywiście dzięki temu wysypały się podróby na eBay czy Allegro, ale te były jeszcze gorszej jakości. Na dzień dzisiejszy jest on ładowany przy pomocy zwiniętych w kulkę grubych skarpet. Czy to nie jest żenujące? Zwłaszcza nawet jeśli po dzień dzisiejszy uchodzi ten zegarek za jeden z najbardziej zaawansowanych smartwatchy na świecie. Skarpety przy ładowaniu urujnują to high-endowe wrażenie z produktu. No ale to takie przygody miałem ze swoim Samsungiem. W przypadku ładowarki do Z Time nie widzę tu żadnych przesłanek wskazujących na to, aby coś z czasem mogło się w niej zepsuć. Więc nim zdecydujecie się na jakikolwiek smartwatch, nie zapomnijcie o sprawdzeniu ładowarki. No ale wróćmy do tematu. Czas pełnego ładowania Z Time wynosi około godziny i dwudziestu minut.
Do tego nawet nie musimy używać zasilacza z telefonu, a wystarczy natężenie z typowego portu USB. A teraz, tak wszystko zbierzmy w całość z odrobiną krytyki. Muszę przyznać, że produkt ten absolutnie nie jest smartwatchem skierowanym do fitnessowych czy sportowych zapaleńców. Dla tych istnieją zupełnie inne i bardziej zaawansowane urządzenia. Teoretycznie mógłbym powiedzieć też, że nie jest on przeznaczony dla technologicznych geeków. Nie ma tu miejsca na kartę SIM, głośnika, mikrofonu. Nie zainstalujemy na nim większej ilości aplikacji, ani nie pogramy w żadne gry. Próżno w nim szukać także kalkulatora, ba, nawet na wiadomości odpisujemy tylko w formie predefiniowanych tekstów czy emotek. Z jednej strony pomyśleć można, że no trochę nędza.
Ale z mojej perspektywy i doświadczeniom muszę przyznać, że te tak zwane zaawansowane smartwatche z mnóstwem funkcji to poniekąd pic na wodę. Wiem, bo miałem takie smartwatche, które robiły wszystko niby na początku bajer, ale po czasie wychodzi na jaw, że i tak wszystko wygodniej zrobić z poziomu telefonu. Taka jest brutalna prawda. Dlatego po kilku latach używania Gear S i chwilowo też Gear Fit w wersji pierwszej i drugiej doszedłem do wniosku, że idea smartwatchy, choć ciekawą jest, to w dalszym ciągu wiele im brakuje. Do tego częste ładowanie działało mi na nerwy, przez co wróciłem do standardowych zegarków. Mój ulubiony G-Shock nosi je na co dzień, a do pracy zakładałem inny, który wyglądał już bardziej profesjonalnie.
No i mieścił się pod mankietem koszuli. Dlatego też na pewien czas dałem sobie spokój ze wszelkimi smartwatchami, aż do momentu. . . No właśnie. Do momentu aż trafił do mnie My Chrono Z Time wersji Elite. Mija dopiero miesiąc jak go noszę, jednak przerósł on moje oczekiwania. Głównie ze względu na wyśmienity czas działania na baterii oraz tego jak on wygląda. Prezentuje się on równie dobrze jako zegarek na co dzień, ale też nikt się go nie powstydzi w połączeniu z krawatem i marynarką. W typowym smartwatchu wręcz obciach udać się na rozmowę kwalifikacyjną. Chcieć lub nie zegarek jest elementem biżuterii i pokazując się w czymś co wygląda jak zabawka, nikt nie weźmie nas na serio.
Dlatego też przestałem je nosić. No i tu dochodzimy do sedna sprawy. Z Time jest inny. Choć jest to kawał solidnego, szwajcarskiego zegarka, to nie zdradza on wprostwo jego zaawansowania technologicznego. Nie razi plastikiem, ani dziecięcym wyglądem jak inne ogólnie dostępne smartwatche. Oczywiście idealny on nie jest i wydaje mi się, że nigdy nie miał być. Daje się odczuć, że pierwszym i najważniejszym założeniem było stworzenie świetnego i dobrze wyglądającego prawdziwego zegarka, jedynie wzbogaconego o smartfunksje. Taki właśnie jest Z Time. Jako smartwatch nie jest on wolny od wad. Za to jest on w wyśmienitym połączeniu pełnoprawnego i solidnego szwajcarskiego zegarka, który został jedynie wzbogacony o te najważniejsze i najbardziej pożądane smartfunksje.
Nie jest on napakowany pierdołami, a jedynie tym z czego rzeczywiście będziemy korzystać. Uważam, że technicznie jest to naprawdę niezły i udany produkt, a do tego wcale nie kosztuje majątku. Linki do wszystkich wersji odnajdziecie jak zawsze po rozwinięciu opisu pod tym filmem. Jeżeli podobało Ci się to nagranie, bardzo proszę, pozostaw po sobie chociaż tą łapkę w górę oraz subskrybuj mój kanał. A może znasz kogoś zainteresowanego tematem, jeśli tak, koniecznie weź li mu linka. Natomiast, jeśli masz jakiekolwiek pytania, jak zwykle możesz je zadać w komentarzu pod tym filmem. Tymczasem ja się z Tobą już żegnam i zapraszam do następnych nagrań. Trzymajcie się, hej!.