VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
żeby wszystko było piękne. Dobrze, to witam wszystkich na kolejnym wykładzie podczas XIV Konferencji Stowarzyszenia Astrologów w Polsce. Chciałam bardzo, bardzo gorąco powitać Piotra Gibaszewskiego, który astrologią i tarotem zajmuje się od 1995 roku, a zawodowo jest astrologiem od 90. Od 90. się zajmuje, a od 95. roku prowadzi firmę Solarios. Piotr ukończy łódzkie studium psychotroniki Huron, ale jest też absolwentem Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego na kierunku religioznawstwa, a kierunkiem jego badań naukowych jest współczesna apokaliptyka, jej przejawianie się w kulturze, mediach i religii. Pracę magisterską napisał na temat tarot, historia i rozwój ezoterycznej doktryny, a fenomen tarotowej kartomancji. Piotr jest też autorem bardzo popularnej i wydawanej od 1999 roku prognozy horoskop dla świata Polski i znaków Zodiaku.
I też jest autorem astrokalendarza wydawanego w studiu astropsychologii. Piotr prowadzi indywidualne sesje, ale też uczy astrologii w swojej szkole Solarius i też jest wykładowcą w studium psychologii psychotronicznej, także jego felietony co-miesięczne możecie przeczytać w miesięczniku Sense. I dzisiaj na konferencji tematem wykładu Piotra będą buntownicy, skandaliści, szaleńcy i obrazoburcy, w których to właśnie astrologiczny świat wprowadzi nas Piotr. Więc bardzo Ci Piotrze dziękuję za Twoje wsparcie, za bycie z nami w stowarzyszeniu, bycie z nami na konferencji i oddaję Ci głos życząc udanego wykładu. Dziękuję za to unieśmielejące mnie mocno przedstawienie mojej skromnej osoby. Moja skromna osoba poczuła się tutaj bardzo napełniona energią astrologii, przyjemności, kończąc ten dzisiejszy fantastyczny dzień wykładów astrologicznych o sztuce.
Generalnie jeden z głównych wątków, pytań, tematów źródeł refleksji jest kim właściwie jest artysta? Kto to jest? Co to za postać? Co takiego ta postać reprezentuje w swoim życiu? Kim ona jest w rozumieniu jakiego rodzaju funkcje umysłu, procesy psychiczne są fundamentem sztuki, fundamentem kreacji twórczej? I chyba moglibyśmy powiedzieć, że jest kilka takich pewnych głównych wątków czy idei, które sprawiają, że artysta jest kimś odrębnym, jest kimś innym, że artysta to nie jest taki zwykły człowiek. Co niby jest dla nas oczywiste, rozumiemy to, czujemy, no ale bardziej traktujemy to w kategoriach bardziej formalnych, trochę można powiedzieć jego wizerunku.
Ale tu chodzi o coś głębszego, więc artysta jest kimś, kto patrzy na świat w jakiś inny sposób, kto interpretuje pewne zjawiska, procesy zdarzenia w inny sposób, patrzy na świat z innej perspektywy, często dziwnej, odmiennej, pokręconej, popieprzonej. Można by powiedzieć zatem, że na tle takiej normalności, przeciętności, zwyczajności albo jakieś normy po prostu, istnieją ludzie, którzy te normy naruszają, którzy te normy kontestują ich stylem życia, ich zachowaniem, ich myśleniem, działanie, funkcjonowanie, co czyni ich bardzo często ludźmi nieszczęśliwymi albo bardzo poszarpanymi ze sobą.
My nas czasami tak widzimy, patrzymy na artystów trochę jak na takich ludzi, którzy, oni po prostu mają takie wesołe życie, to ich ego rozbuchane, robi takie różne skandale i tak dalej, nie mając świadomości, że ci ludzie, czyli ci artyści autentycznie cierpią, oni się niezmiernie, dramatycznie szarpią ze swoimi uczuciami, emocjami, procesami wewnętrznymi. Czyli artysta to jest ktoś, kto jest w jakiejś aberracji, odmienności, dziwactwie, ekscentryzmie w stosunku do tej normy. Jedną z kluczy, które chyba moglibyśmy powiedzieć definiuje artystę i wielką sztukę jest buntowniczość. Buntowniczość, czyli taka jakby wizja, że ja mogę patrzeć na świat tak jak czuję, a więc muszę się postawić trochę autorytetą, trochę schematą.
Zauważmy, w polskiej sztuce zwłaszcza, w polskiej tradycji mamy ciągle takie zderzenie, ciągle zderzenie takiego można powiedzieć konserwatywnego mieszczaństwa versus tego artysty, który gdzieś tam się buntuje wobec niego. No i to jest pewnym takim też elementem. Bunt wobec pewnych norm, zachowań, zasad, pewnych stylów. Bardzo ta postawa też jest istotna i jest źródłem kreatywności. No bo nie można sobie wyobrazić artysty kreatywnego, który byłby w jakiś sposób ograniczony pewnymi konwenansami, zasadami, normami. Więc artysta musi być kimś, kto jest trochę tak jakby w kontestacji w buncie do świata, do rzeczywistości i do nas samych też. Czyli niekoniecznie schlebiając naszym gustom, niekiedy nas wkurzając bardzo mocno, irytując, robiąc różne rzeczy.
Jedną z takich postaci, niewątpliwie bardzo w polskiej kulturze istotnej, mój krajan, czyli powiedzmy z rejonów świętokrzyskich, Witold Gombrowicz, którego pasjami uwielbiam za jego bardzo taką właśnie specyficzną wizję świata, specyficzną wizję patrzenia na świat i polską kulturę. Witold Gombrowicz, jakby jego osobowość, jego twórczość była w pewnym sensie taką jakby kontestacją czy dialogiem, czy polemiką z polskim romantyzmem, z polską tradycją, z polskimi normami, zasadami. On ciągle jakby porusza taki element buntu, niezgody na pewne nasze formy, bardzo takie bombastyczne te nasze zasady, moralne, patriotyczne, bogojczyźniane. On bardzo bardzo ten balon naszego nadętego ego polskiego bardzo lubiał przebijać i bardzo go kontestował.
Jego życie było bardzo mocno poszarpane, jego życie bardzo skomplikowane, ale można powiedzieć, że to chyba taki creme de la creme artysty słońce w lwie, czyli ta poczucie odrębności, jestem kimś innym, jestem odmiennym, czuję inaczej, czuję, patrzę na świat inaczej, w inny sposób, jakby w inny sposób interpretuję rzeczywistość. Ta jego postawa wobec świata była też taka trochę, byśmy powiedzieli, on był taki wsobny, taki był osobny, odrębny, trochę niedostępny, oczywiście ten ascendenk Kozioroszka nam to od razu, to wyraźnie sugeruje.
Gąbrowicz gdzieś tam zawsze odstawał, mimo że pochodził z bardzo bogatej, ziemiańskiej rodziny, z bardzo dobrymi tradycjami, kiedy był na emigracji w Argentynie, klepał biedę, naprawdę żył w strasznie trudnych sytuacjach, trudnych sytuacji, warunkach ekonomicznych, finansowych, ale generalnie jakby zawsze gdzieś ta jego odrębność, ta jego buntowniczość gdzieś się przelewiała, zacytuję parę jego słynnych słów.
Odrzucam wszelki ład, wszelką ideę, nie ufam żadnej abstrakcji, doktrynie, nie wierzę ani w boga, ani w rozum, dość już mam tych bogów, dajcie mi człowieka, niech będzie tak jak ja, mętny, niedojrzały, nieukończony, ciemny i niejasny, abym z nim tańczył, bawił się z nim, z nim walczył, przed nim udawał, do niego się wdzięczył i jego gwałcił, w nim się kochał, na nim stwarzał się wciąż na nowo, nim rósł i tak rosnąc, sam sobie dawał ślub w Kościele Ludzkim.
Taki trochę takie, można powiedzieć kredo Gombrowicza z jego takimi słynnymi figurami buntu, sprzeciwu, pamiętamy jego słynna, jego pierwsza wielka głośna powieść, Kady Durkę, która zrobiła wielką karierę, była też skandalem pewnego rodzaju obyczajowym, ale też zebrała fascynujące recenzje, pokazująca postać Józia, który gdzieś tak wędrował przez różne światy, artystyczne, arystokratyczne i chłopskie i bratał się tam z tym ludem. Jedną z takich rzeczy, które gdzieś tam u Gombrowicza bardzo istotne było to jakby taka gorzka trochę wizja rzeczywistości. On był trochę pesymistą, on był taki trochę patrzący na pewne rzeczy niekoniecznie w wesoły sposób, nic dziwnego. Medium Celi w Skorpionie, czyli ta jego wizja rzeczywistości nie była wcale optymistyczna.
Co on mówił? Świętość, majestat, władza, prawo, moralność, miłość, śmieszność, głupota, mądrość. Wszystko to wytwarza się z ludzi jak alkohol z kartofli. Tak jakby jego ironiczny sposób patrzenia na świat, jego taki trochę specyficzny też sposób patrzenia na świat, popatrzmy sobie na jego aspekty. Jedną z takich głównych, kluczowych aspektów jego horoskopii jest opozycja Słońca z Saturna. Zauważmy, że on ciągle tworzy takie kontestacyjne, buntownicze dialogi z postaciami autokratycznymi. Nauczyciel, widzimy postać profesora Bladaczki, który gdzieś tam w ferdydurkę, ośmieszany jest z tym jego Słowacki wielkim poetą był.
No i ta jego niechęć do ojczyzny, on mówi, że niepotrzebna jest nam ojczyzna, a nam potrzebna jest synczyzna, czyli tak jakby ta nasza patriarchalna rzecz, którą tak żygał, po prostu już miał tego dość wszystkiego. Bóg? Jaki Bóg? Ojciec? Jaki ojciec? Ja sam ich sobie ustanowiłem, oni z łaski mojej, z mojej woli, po co klękać przed nimi? Dlaczego nie klękać przed sobą? Jedynym źródłem prawa mojego. Czyli generalnie widzimy u Gombrowicza absolutną niechęć do tych autorytetów, tej siły.
No mimo, że Saturna miał w pierwszym domu, w domu wizerunkowym, patrząc porfiriusze, generalnie był obciążony bardzo mocno tą oczekiwaniem, tą presją, którą gdzieś tam zawsze odczywał, mimo, że pochodził bardzo o liberalnej rodziny, wcale niekoniecznie jakiś bardzo autokratyczny. No tutaj widać silny wpływ matki, księżec nisko w byku wyniesiony, ten wpływ rodziny i tej, on uciekał przed tym całym polskim, naszym patriotyzmem, ale generalnie siedział w nim po uszy. Można powiedzieć, że był bardzo mocno zanurzony w polską kulturę, w polską tradycję. Przeklinam ludzki strój, przeklinam maskę, co nam się w ciało wżera okrwawiona, przeklinam modę, przeklinam kreację, krój pantalonów przeklinam i bluzek, zanadto w nas się wgryzł.
Czyli generalnie widać, że on jakby mówi o taka bardzo znana jakby figura Gombrowicza, czyli dorabianie gęby i upupianie.
To są takie kategorie, które weszły do naszej języka, do naszej kultury popularnej, jak mówimy, że kogoś upupiamy, czyli w jakimś specie infantelizujemy, sprawiamy, że staje się dzieckiem, że staje się kimś zwyczajnym, niedojrzałym, czyli takie nietraktowanie podmiotowe człowieka, który nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, a to dla tego człowieka było też jego wielkim buntem.
Być może ta jego ostra, ten ostry dialog tego Słońca z Saturnem gdzieś to powodował w jego życiu. Ale też potrafił bardzo, bardzo zabawny w swoich ironicznym traktowaniu swojego, że tak powiem środowiska, z którego pochodził. Przecież on był arystokratą, no co tu dużo mówić? Szlachecki ród. Wystaw sobie mistrzu, mam kuzyna, co dłubie w nosie. Otóż, rzecz ciekawa, jak ktoś wie, że jest to Duke, de carcombe de la coulis de la de la s. To owszem, jego dłubanie w nosie jest książęcym dłubaniem i wszystko w porządku. Czyli można powiedzieć, że komprowicz, który bardzo tak, właściwie on się nabijał ze wszystkich i z słobstwa, i z szlachectwa, i z mieszczaństwa, pokazując pewne formy, których gdzieś tam jesteśmy.
Nie dam się zapisać ani do bardzo postępowej lewicy, ale też konserwatystą na pewno nie był. Jakby jego też bardzo specyficzna sytuacja związana z jego relacjami miłością. To nie jest wielką tajemnicą, że komprowicz miał pewne, można powiedzieć, dylematy dotyczące jego preferencji seksualnych. Nigdy do końca nie zostało to wyjaśnione, ale istnieje bardzo silny trop o tym, że jednak u niego pojawia się wątek homoseksualny. Popatrzmy na Wenus, która jest w opozycji do Saturnal. Jego relacje miłosne, uczuciowe, seksualne są takie też bardzo pokręcone. To też bardzo dobrze widać w jego dziełach. Taką rozdartą duszę, cierpienie. Widać to nieźle w pornografii, w kosmosie, w dziennikach, w jego niezwykłe historie, w zabawne, smutne i tragiczne.
No i postać Ryti Gombrowicz, która była jego powierniczką, przyjaciółką. Była jego żoną oficjalnie, ale wygląda na to, że jednak gdzieś tamte jego wątki homoseksualne mocno się pojawiają. Też się pojawia to w postaci tych licznych kwadratur Księżyca. Tego rozdarcia urodził się na Kvadrze Słońce Księżycem w Kvadraturze, czyli napięcie w tym obszarze seksualnym, kwadratura Księżyca z Wenus. No i oczywiście znowu Saturn. Widzimy ten Saturn, go prześladuje w horoskopie. Jest bardzo twardy, jest bardzo silny i niesie duże napięcie. Kwadratura nawet i do medium celi. No i to co było jego takim też dramatem, u niego wszystko było spóźnione, u niego wszystko było pod górkę. W 1968 roku zaczyna się mówić o tym, że Gombrowicz był poważnym kandydatem do Nobla literackiego.
No ale mówiło się, mówiło się, nie dostał. Dostał Japończyk. No i w 1969 był już pewniakiem na Nobla, ale niestety umarł. Więc nie zdążył, nie zdążył, nie zdążył. No i to jego rozdarcie, to jego samotność, ten temat miłości. Co powiedział na temat miłości? My się nie kochamy, my tylko wytwarzamy miłość między sobą. Taka była jego bardzo specyficzna pozycja, postawa, niezwykle ważna postać dla polskiej kultury, buntownik. Pamiętamy tą słynną historię, kiedy jeszcze za czasów I PIS-u, obecny buntownik też oczywiście, Roman Giertych, który był wtedy ministrem kultury, edukacji, wyrzucił Ferdydurkę z listy lektur. Co się stało? Oczywiście młodzież się rzuciło na Ferdydurkę, zaczęła ją czytać.
Ale generalnie, no właśnie Gombrowicz nigdy nie pasuje do nikogo i do niczego. Nie bardzo pasuje, jest bardzo krzywo patrzą na niego konserwatyści. Nie jest aż tak do końca taki nowoczesno, powiedziałbym, postępowy i progresywny, jakby sobie mogła to, widzisz, taka bardzo progresywna, że tak powiem, część obserwatorów. On taki jest w sobie, on gdzieś sobie tam jest w tych swoich światach, trochę uciekający, trochę gdzieś poszarpany w tych swoich poszukiwaniach, ale będący jedną z bardzo ważnych postaci polskiej literatury, dialogu, jego dzienniki fantastycznie opisujące jego emigracje, jego dzieje takie niezwykłe na tej emigracji, bardzo trudne i skomplikowane. Przed samą wojną, kilka miesięcy przed wybuchem wojny, wypływa w rejs, tras altantykiem do Argentyny, no i tam zostaje i już do Polski nigdy nie wróci.
Zostaje na emigracji, pojawia się też we Francji już w okresu swojego życia, nie zdąży nigdy do Polski trafić, jest oczywiście na indeksie w Polsce odrzucany, nieczytany, jest oczywiście, no bo jego postawa taka krytyczna, oczywiście to też ciekawe, bo przecież tam nie znajdziemy jakichś antysocjalistycznych bardzo kawałków, a jednak, popatrzmy, nie pasował nikomu, nie pasował kościołowi, nie pasował tradycji, nie pasował partii, nie pasował socjalizmowi, bo był po prostu gdzieś obok. Jak to właśnie z wielkimi artystami jest. No i ta jego trochę też delikatność i słabość, wrażliwość Mars w raku, popatrzmy na Marsa, jest w podwójnie trudnej pozycji, jest w upadku w znaku raka i jest na wygnaniu w siódmym domu.
Czyli generalnie widzimy ta moc jego, ta skuteczność, nie był w stanie się tak wybić, ale super szalenie inteligentny człowiek. Jego teksty skrzące się humorem, zabawnym, niezwykle inteligentnym, błyskotliwym, Merkury w Pannie w ósmym domu to zapowiadały. Kolejny bardzo ważna postać polskiej literatury, polskiej sztuki, inny buntownik, inny dziwak i ekscentryk, wariat skrupówek, jak to o niego mówiono, Stanisław Ignacy Witkiewicz, zwany Witkacem, popularnie syn innego Witkiewicza, też znanej postaci w kulturze. No o Witkacem też dużo można by powiedzieć, też to na pewno nie jest człowiek, który do mainstreamu takiego bogoojczyźnianego byśmy na pewno go nie zaliczyli. Nie wiadomo czy nie był jeszcze bardziej nabijający się zbuntowany, tylko buntowniczość Witkacego zauważcie jest specyficzna.
On nigdy nie stawał w sensie na barykadach takich, że on tutaj będzie takim buntownikiem, który chce zniszczyć system. No to jednak jest ascendentowa panna. Ascendentowa panna, czyli wcale nie miał ochoty być bohaterem, ani żadnym jakimś nie wiadomo kim. Natomiast był w gruncie rzeczy ciągle pod wpływem swoich fobii, obsesji, szaleństw i emocji. Był niesamowicie dosadny, jego wiersze, jego twórczość, jego dzieła są niesamowite, ale i też bardzo dosadne. Wino się pije, piwo się żłopie, a wódę to tylko się chla. Pan mysieliże, damy się gwałci, a w dziwki to tylko się pcha. Witkacy celowo używa takich dosadnych słów, dosadnych bardzo pojęć. Widać, że jego życiu obsesje związane z stymulacją, nazwijmy to, psychiczną, emocjonalną są bardzo silne.
Witkacy lubił dużo różnych rzeczy zażywać, eksperymentował. Były też takie teorie, że był uzależniony od narkotyków. Wcale nie był. On napisał swoją słynną książkę narkotyki, Nie my te dusze, wydane razem. Jego eksperymenty z psychodelikami, naprawdę niesamowite, wyprzedził epokę kontrkulturę, która dopiero zaczęła eksperymentować w latach 50-60. On bardzo wiele robił eksperymentów, na przykład malował, malował obrazy, podpisywał je często, pokazywał je często właśnie używając jakiejś substancji, np. pejot, eter, alkohol, wino, czyli używał bardzo często takich kawałków. Najdroższe anineczko, tutaj cytat z jego listu, szalenie mi przykro. To jest tzw. nietolerancja na alkohol. Jeśli po jednym litrze już żygasz, trzeba przestać pić. Witkacy na pewno nie był abstynentem, to zgodzimy się co do tego.
Jego listy, to jest niesamowite, ten niezwykle wybitny, utalentowany, wizjonerski charakter, ta jego wizjonerska osobowość pełna była sprzeczności szarpaniny. W jego listach do żony pojawia się mnóstwo takich opowieści np. o jego zdrowiu, o zdrowiu, o problemach zdrowotnych, narzeka na hemoroidy, na wypróżnianie, na gazy. Po prostu to jest niesamowite, ile on tam, że tak powiem, zdrowotnie się szarpał z tym swoimi emocjami. Oczywiście i psychika jego szalenie pokręcona, ale też z drugiej strony można powiedzieć, że był niesamowitym psem na baby, romans miłości, a z drugiej strony niezmiernie, niezmiernie wierny, jakby uczuciowo, emocjonalnie swojej żonie, którą kochałem na życie. Wczoraj np. zdradziłem jedną kobietę z następną tylko dla samego faktu zdradzenia, żeby zobaczyć jak to wygląda i żeby nauczyć się trochę kłamać.
Przekonałem się, że kłamstwo jest absolutnie koniecznym i że trzeba się go nauczyć tak jak matematyki albo geologii. Bez tego żyć nie można. Czyli można powiedzieć, że Witkacy eksperymentując bardzo ze swoją psychiką, osobowością, trochę takim szaleństwem, oczywiście jedną z takich bardzo charakterystycznych rzeczy, która jest od razu widoczna w jego horoskopie jest koniukcja Słońca z Marsem w Szóstym Domu. Jest i Wenus z Merkury w Szóstym Domu. Tutaj Merkury akurat jest w dobrej pozycji. Merkury lubi Szósty Dom, bo jest wyniesiony we władztwie, ale Wenus już nie. Wenus już ma upadek, tak jakby byłaby w panie, więc Szósty Dom nie służy jej.
Ale ten Szósty Dom jest ewidentnie bardzo silnie aktywny i zobaczmy, że do tego całego zgrupowania tego stellum mamy silne aspekty Jowisza, który tworzy bardzo masę nieharmonijnych aspektów. Popatrzmy, do Słońca, do Merkury, do Marsa, kwadratury do Plutona, kwadratury do MC. Czyli Jowisz tworzy w takim stanie ciągłego napięcia, ciągłego niepokoju, ciągłego szarpaniny, ciągłego takiego rozdarcia, które typowe chyba dla RPS, znamy to doskonale. Plus do tego ta neurotyczna panna, ciągle w lęku, w napięciu pokazujące. Co mówi Witkacy na temat artyzmu? Są tylko dwa miejsca dla metawizycznych jednostek w naszych czasach. Więzienie albo szpital wariatów. Więc jakby dla Witkacego ta psychiczna, ta rozdzierająca jego duszę, emocje, świat wewnętrzny, natura, ta jego ciągła szarpanina między skrajnościami, obsesjami, szaleństwem, lękiem ciągle się gdzieś pojawia.
Oczywiście u Witkacego jedno z takich bardzo ważnych artystycznie poszukiwań było poszukiwanie tak zwanej czystej formy. Czyli w zasadzie on dążył do szukania pewnego takiego abstraktu, czegoś co jest pierwotne, co jest kwintesencją sztuki, poznania, natury, jego filozoficzne fascynacje przecież też są znane. Bardzo dużo wypowiadał się na temat filozofii, kultury. Był bardzo szalenią czytanym człowiekiem. Ale też i popatrzmy był bardzo praktycznym człowiekiem. Mimo tych swoich ryb on był bardzo zapracowany. Tworzył tak zwaną firmę portretową i malował bardzo dużo obrazu. Nie szanował zupełnie tej swojej działalności. Uważał, że jest to nic ciekawego. Natomiast jego obrazy absolutnie robią wielką karierę, są bardzo cenione.
Więc on połączył tutaj literaturę i połączył sztukę, malarstwo w bardzo fantastyczny sposób. Jeśli chodzi o jego relacje i związki, partnerstwo i relacje z kobietami, no też mamy tutaj słabego Marsa w jego horoskopie, bo jest w znaku ryb, czyli nie jest to może znak, który by Marsowi nadawał siłę, bardzo dużą taką energię czy moc czy taką skuteczność. Więc mamy też z poszarpaną wrażliwą duszą. Czyli ta recepcja tutaj Słońca i Mars dyspozytorem jest Neptun. Czyli to ciągłe poszukiwanie tego klucza do tego czym jest poznanie, miłość. Zupa pomidorowa zaprawiona była zabójczym jadem prawdziwego małżeńskiego szczęścia. Tak dobrze było, że aż płakać się wprost chciało. Wyć jak wyje tylko pies na łańcuchu.
Takie niezwykłe połączenie przeciętności, codzienności, zwyczajności z ludzkim dramatem. Witkacy miał pesymistyczną bardzo wizję świata, którą najlepiej widać w Szewcach i w innych jego dziełach. On po prostu miał wrażenie, że nadciąga zagłada, że nadciąga zło, że ten świat upada i upadźć musi. On miał bardzo apokaliptyczną wizję świata, tak jak moje rozmazanie tutaj twarzy, której nie widać. Kamera mi zwariowała i pewnie być może jego duch gdzieś tutaj się unosi, pejotlowy. Więc jakiś specyficzny sposób jego zagubienie i samotność niezwykle była dramatyczna. Nie mogę żyć z ludźmi, to bydło i idiotz. Miał poczucie w odrębności, jakby niezgody na ten świat. Prędzej czy później zwariować muszę, bo się nie w świecie, ale w sobie duszę, jak mówił właśnie.
O propos swojego takiej kontestacji rzeczywistości. Patrząc się jeszcze na jego horoskop, zauważmy, że w ogóle nie ma ognia w jego horoskopie. Witkacy nie miał żywiołu ognia. Oczywiście on tam coś robił ze sportem, na przykład lubił na nartach jeździć, ale generalnie raczej był taki pasywny i można powiedzieć tego neurotyzm. Nie miał żywiołu ognia w horoskopie, nie miał tego napędu, nie miał tego siły, nie miał tej mocy, która mu pozawiała rzecz. W tej jego paranoicznej wizji świata, przerażającej wizji świata, który upada, który przemija, który ginie, który zmierza ku zagładzie, znalazła się też jego samobójcza śmierć, jego dramatyczna śmierć. Jeżeli popatrzymy się na aspekty Plutona, który tworzy kwadratury do Słońca i do Marsa, nie powinno nas to dziwić.
Słońce i Mars w domu 6, Pluton w domu 9. Pluton w domu 9, śmierć daleko, w podróży lub za granicą. Kiedy Rosjanie wkroczyli, Związek Radziecki 17 września, dla niego było to spełnieniem tej koszmarnej apokaliptycznej wizji, która nadciąga końca świata, końca rzeczywistości, która wtedy miała miejsce. Więc ta jego pesymistyczna wizja doprowadziła go do samobójstwa, co jest gdzieś tam z rybami kojarzymy, ale też i plutoniczna. Plutoniczna natura, mroczna, ponura, dziwna. On był bardzo zabawnym człowiekiem, ale jednak był trochę, jego świat nie był wesoły, nie był śmieszny, nie był taki wesoły.
A czy Bóg gdyby chciał, mógłby stworzyć drugiego Boga, takiego samego, przecież jest wszechmocny, wtedy by się nie nudził? Jego takie wadzenie się z Bogiem, trochę przypominające proroków biblijnych albo jakichś mistyków chrześcijańskich. Jego poszukiwania duchowe, bo tak chyba można nazwać, jego eksperymenty z narkotykami. Eksperymenty, on nie był uzależniony. To są takie stereotypy, że był uzależniony? Nie był, nie był. On po prostu eksperymentował bardzo dużo z różnymi substancjami. To ciekawe, eksperymentował często w połączeniu z lekarzami. On w ogóle rozpoczął eksperymenty psychodeliczne w czasie swoich wędrówek, kiedy był w Rosji i spotkał się z szamanami syberijskimi. No i tam zresztą z Bronisławem Malinowskim podróżował również, więc generalnie miał takie ciekawe tripy, bardzo duchowe, dziwaczne, odjechane.
Trochę tak jak ludzie gdzieś tam teraz jeżdżą tam do Indii czy gdzieś na jakieś doświadczenia, przeżycia mistyczne. On też gdzieś wędrował. Jego bardzo ciekawiła rzeczywistość. Jego wizja ludzkości była ponura i zła. Ludzie dobrze dla zwierząt bywają potworni w stosunku do bliźnich swoich. Zresztą doskonale znamy, wiemy jak bardzo kochał zwierzęta Stalin, jak uwielbiał psy Hitler. No i znaleźliśmy paru mniejszych i większych dyktatorów, którzy kochają zwierzęta. Natomiast ludzi nie szanują ani trochę. No i jego ta pesymistyczna, taka trochę samobójcza wizja rzeczywistości mocno też się przejawia w jego pojawiających się wizjach końca. Lepiej jednak skończyć nawet w pięknym szaleństwie niż w szarej, nudnej banalności i marazmie.
No to można powiedzieć, że u niego się bardzo klasycznie przejawia ta niechęć do poddania się szarości, przyciętności, zwyczajności, której się strasznie bał. No ten Uran w pierwszym domu oczywiście pokazuje jego, ten non conformis i buntowniczość, ale jego buntowniczość pamiętam jest taka dosyć specyficzna. No bo ascendentowa panna to nie jest postać, osoba z ascendentem panna nie będzie takim właśnie scenicznym, bardzo, bardzo widowiskowym, bardzo epatującym w tej swojej niezależności, wolności postaci. No ale raczej będzie reprezentować, raczej będzie reprezentować pewnego rodzaju, no pewną, pewną, pewną potrzebę zrozumienia siebie i rozwiązania swoich własnych fogi, obsesji, szaleństw i emocji.
Bardzo zabawna właśnie, jeżeli można tak nazwać, powiedzieć, gdzie go chodzi, jeśli chodzi o jego historię, była historia z jego ekshumacją. No w latach 80-tych, w latach 80-tych była akcja, dokonywano pewnej akcji właśnie związanej z tym, żeby go ekshumować, była wielka impreza, wielka feta związana z ekshumacją ciała Witkiewicza. Wydawało się, że go znaleziono, okazało się, że to nie on, tylko kobieta, Ukrainka, więc była to sytuacja znowu taka trochę żenująca. Prawdzie chciano zrobić tutaj wielką fetę, taką no, Witkacy, prawda, postać, no i zadrwił sobie z zagrobu Witkacy, robiąc ten numer, jeśli można tak to powiedzieć. On generalnie co do Polski i do Polaków miał, mówiąc delikatnie, zdanie dosyć nieakceptujące.
I co on mówił? Urodzić się garbatym Polakiem to wielki pech, ale urodzić się do tego jeszcze artystą w Polsce to już pech największy. Oczywiście nie jest nic z tym dziwnego, on też prowadził pewną taką polemikę z naszą tradycją, z naszymi nadentymi różnymi formami, ideami, których gdzieś tam żywiliśmy się przez ten czas romantyzmu. No bo jak tu, jak taka postać, która patrzy tak ironicznie i trochę z dystansem na rzeczywistość mogłaby patrzeć w formie konformistycznej, czy jakieś dostosowania się.
No i tak jak żył po szarpanym życie, umarł również, oczywiście z jego historią też jest taka ciekawa koncepcja, którą stworzył pewien reżyser, mówiący o tym, że tak naprawdę Witkiewicz nie popełnił samobójstwa, tylko sfingował to swoje samobójstwo i uciekł przed światem. No i zmienił tożsamość i potem sobie żył jeszcze do 60 lat. Taka ciekawa postać, taka ciekawa historia. Zresztą to chyba jest bardzo dla takich w ogóle wielkich osobowości, niezwykłych, które przeżyły taką dramatyczną śmierć. Często się pojawiają takie spiskowe teorie na temat tego, że tak naprawdę on żyje, że nie umarł, że coś się stało innego, że gdzieś zniknął, że go gdzieś porwano, ewentualnie że zmienił swoją tożsamość, stał się inną osobowością.
Ten alter ego takie zmieniające się, ryby mają swoją podwójną naturę, idącą pod prąd i płynącą z prądem i walczącą, upadającą, umierającą, ginącą. Dobrze to też w jego naturze wygląda. Witkacy miał dużo różnych dziwnych fobii, obsesji, lęków, bał się wielu rzeczy i to jego zdrowie jako temat, który gdzieś tam się cały czas przejawia i próba zrozumienia siebie i próba zrozumienia swojej natury, swojej osobowości o tyle istotna, że nawet jak popatrzymy się na te osoby, to jest na przykład tego Jowisza, który generalnie jest w tym 12. domu, czyli gdzieś ta jego świat, przestrzeń psychiczna, wewnętrzna, duchowa, doświadczająca jakiejś iluminacji, oświecenia, ale Jowisz jest w ruchu wstecznym, jest w retrogradacji.
I ta jego cała wizja pesymistyczna, poszarpana, patrząca na ten świat w specyficzny sposób, znalazła swój finał w postaci jego też samobójczej śmierci. Być może ona by się zdarzyła przy innej okazji, to tak często jest z samobójcami, ludźmi, którzy żyją w depresji, którzy mają zaburzenia lękowe. Może był potrzebny ten impuls, który to spowodował, że Witkacy po prostu już nie dał rady z tym wszystkim, tym światem, tej ciśnienia, tej presji. Ale to niesamowite, bo on zawsze widział, pamiętamy z jego powieści, pożegnanie jesieni i innych, że widział taką wizję zagłady, która idzie od wschodu. Oczywiście może to być związane również z tym, że pamiętał wojnę lat 20.
, ale on zawsze widział jakąś wielką zagładę, która stamtąd nadciąga. To może być bardzo, bardzo adekwatne również do obecnej sytuacji, która się dzieje. Ta jego widzenie tej dziczy czy dzikości, czy strasznych tam rzeczy, które nadciągają ze wschodu, one się często pojawiają w jego literaturze. Być może również i teraz też to ma swoje miejsce. Inna postać, no i tutaj pewnie zaskoczenia, Jan Himilsbach. Co do Himilsbacha, jest to postać ikoniczna, anegdotyczna. Można powiedzieć, że opowieści o Janie Himilsbachu są pełne po prostu niesamowitych legend. Prawdopodobnie i jego data urodzenia i horoskop też. I tutaj, jeżeli chodzi o Himilsbacha, to opowieści jest mnóstwo. Na przykład to, że się urodził 31. 01.
Ciekawe, prawda? Ponieważ listopad ma 30 dni. W Himilsbach, w licznych wywiadach, w których udzielił ponad 700, opowiadał różne wersje swojego życia. Jedną z najbardziej takich, można by powiedzieć przyjętych, chociaż wcale niekoniecznie pewnych, jest to, że się urodził 31. 01. Czy tak naprawdę to był 1. 05. na to możemy powiedzieć sobie, znowu kręcimy się wokół pewnej historii. Więc możemy się zababić tym horoskopem bardziej niż potraktować go jako źródło, ponieważ nie wiemy, czy rzeczywiście urodził się tego 1. 05. Bo jak już mówiliśmy opowiadał różne wersje. Pijany ojciec, że tak powiem, gdzieś tam go zgłośł do książk parafialnych, zupełnie w innym terminie. I ten 31. 01.
ktoś poważnie wpisał w papiery. Takich anegdot i dziwactw w jego życiu jest pełno. Więc potraktujemy ten horoskop jako taką opowieść może, o jego pewnie hipotetycznej, być może w wariancie jednych z wielu wariantów jego życia, których znamy. Życiorys Himilsbacha jest pełny niesamowitych, prześmiesznych anegdot i opowieści. Jego życie wypełnione jest legendami, opowieściami. Fantastyczną przyjaźnią z Dzisławem Makrakiewiczem, którym zagrał w Rejsie Piwowskiego. To była początek jego wielkiej przyjaźni. Byli papużkami, nierozłączkami do końca swojego życia, zagrali razem w kilku filmach jeszcze, niezwykle związani ze sobą, pijackim właśnie, pijacką rzeczywistością. No i tutaj kilka anegdot z życia Himilsbacha. Kiedy zaproponowano mu rolę Hamleta i nie doszło do premiery, Himilsbach tak skomentował tę sztukę.
Hamlet to nudna rola, a Ophelia to zwykła szmada. Himilsbach był prostym takim naturszczykiem. Prawdopodobnie jego rodzice byli Żydami, zginęli w Holokaście, on ocalał jako dziecko właśnie ukrywane w czasie wojny. Pewną taką ciekawą opowieść, legendę mówił, że był ukrywany przez prostytutkę, której się gdzieś tam ukrywał. Ale jeżeli to jest prawdziwy horoskop, popatrzmy, mamy ascendent w wadze. On był niesamowicie lubianym człowiekiem. Himilsbach był zapraszany do naprawdę bardzo grona zacnego. Uwielbiali go literaci, Dygac i Redyński, uwielbiał Holoubek, słynna opowieść o Holoubku. Przychodzi nawalony w trzy dupy, Himilsbach wchodzi do spatifu, gdzie siedzą artyści i siedzi Holoubek przy stole z eleganckimi paniami. Nawalony Holoubek mówi, intelektualiści, wypierdalać.
Na to Holoubek wstaje i mówi tak, nie wiem jak państwo, ale ja wypierdalam. Takich opowieści zabawnych o jego życiu, o jego historiach, o jego dziwnych pijanckich ekscesach. Gdy zapytano go, dlaczego piję wódkę, powiedział słynne zdanie, wprowadzam do organizmu bajkowy nastrój. Oczywiście był alkoholikiem, to nie ma uroczych alkoholików. To są właściwie ludzie, jacy są, powiedzmy idący zmierzający do piekła. Być może to właśnie ten jego ósmy dom, Słońca w ósmym domu. Poznałem na balandze panienkę. O Boże, z wyglądu przypominała nieco starego górala. Rano budzę się i patrzę, no i rzeczywiście.
No i ta jego opowieść o jego tragicznym losie, destrukcyjnych tendencjach, Słońce w ósmym domu, no i księżyc w upadku w Skorpionie. Zaburzona historia z rodzicami, trudna, skomplikowana z matką, którzy zginęli, sierotstwo w jego życiu. Jak to z tą wódką było? Znowu kolejna anokdota. Ja to chętnie napiłbym się kawy, ale wszyscy myślą, że ja tylko tą wodę, no i stawiają, a ja nie mam śmiałości, żeby im odmówić. Himilsbach miał bardzo ciekawe życie orys i był kamieniarzem i palaczem nocnym i grabarzem i górnikiem, no co on tam nie wyprawiał w życiu, ale też pisał książki, naprawdę miał niezwykle tutaj taką literacką również strony.
No i wywiad z Himilsbachem, dziennikarz go pyta, a czy wyżej Pan stawia swoją twórczość literacką czy kamieniarską? A on odpowiada kamieniarską. A czy mógłby Pan wytłumaczyć naszym czytelnikom dlaczego? A myślę dlatego, że moim dziełem granitowym nikt sobie dupy nie podetrzy. Jak to właśnie prosto robociarsko i prosto z mostu gadał. Inna niezwykła opowieść o jego historii. To tak skończysz, powiedziała. Na co oburzony chłopiec odpraw. Ależ mamo, przecież to nasz wspaniały aktor i literat, Jal Himilsbach. Himilsbach się przebudził na dźwięk swojego nazwiska, wynożył się z kaorze i swoim charakterystycznym, zakrytniętym głosem przyknął. No i co kurwa, głupio Ci teraz? Oczywiście pijaństwo jego, jego alkoholowe ekscesy też są bardzo dobrze znane.
Jeden z warszawskich lekarzy, który poznał go w Spatifi, wiedząc, że nie namówi go na zupełną abstynencję, wyznaczył artyście dzienny limit, 100 gramów alkoholu. Krótko potem zobaczył Himilsbacha kompletnie pijanego i spytał go. Jasiu, a nasza umowa miałaś poprzestać na 100 gramach. Na co Himilsbach odparł? A co Ty kurwa myślisz, że ja tylko u Ciebie się leczę? Himilsbach ze swoją, on był bardzo aktywnym, nagrał kilkaset ról w filmach, w sztukach teatralnych, niesamowicie bardzo był aktywny, niesamowicie był taki bardzo aktywny i dynamiczny. No i urodził się, jeżeli to prawda, że 1 maja, to urodził się na pełni, jak widzimy, w prawdzie 9-stopniowej, ale aplikacyjnej, ta pełnia w horoskopie była mocna.
No i oczywiście podobnie trochę jak z Witkacem, widzimy tutaj kwadratury bardzo twarde Marsa, czyli taki ten element trochę takiego autodestrukcyjności i samozniszczenia bardzo zauważalny. No ale był lubiany, był lubiany ten jego Wenus na siódmym domu, jeśli jest to oczywiście prawda. I jeszcze inna opowieść o Himilsbachu. Co mylił? Odaję, ja jestem uczciwa i dlatego tu kurwa siedzisz, skomentował Himilsbach. Przepraszam, że używam dużo wulgaryzmów, ale no mamy do czynienia z pewną postacią. Dlaczego ja go tutaj w tym gronie artystów, buntowników stawiam? Bo być może my czasami się mylimy, że artysta to musi być taki bardzo ładny, taki piękny.
Bardzo wielu artystów, bardzo wielu wybitnych literatów umarło w swoich żygach zapiwszy się na śmierć. Tuwim, Gałczyński, Broniewski. To można powiedzieć, że to wcale nie jest tak, że to prosty menel był. Być może był, ale niezwykle zabawny, niezwykle śmieszna postać. Himilsbach, oczywiście moglibyśmy powiedzieć tak, że jego być może tragiczna historia, bardzo tragiczna historia jego życia, jego umierania ciągłego. To jest trochę taka też opowieść tego sierotstwa, tego uciekania spod śmierci, z tego holokaustu.
Ten Saturn w czwartym domu, popatrzmy w jakiejś silnej pozycji, w kozioroszcu, twardy, surowy, zabierający to życie, zabierający to dzieciństwo, z którego życie było robociarskie, proste, prymitywne, jak wielu ludzi tamtych czasów, żyjących w twardej rzeczywistości PRL-u, komuny, próbowując sobie wybrać. Wszystkich jakoś funkcjonować. Wszyscy wtedy chlali, wszyscy wtedy tak żyli. To nie jest tak, że Himilsbach był jakimś tam wyjątkiem. No i ta niesamowita jego umiejętność taka, no byśmy powiedzieli, interpersonalna. Bardzo lubił udzielać wywiadów. Dziennikarze też bardzo lubili go zapraszać. On bardzo chętnie opowiadał różne opowieści. Więc jest wiele opowieści o jego życiu. On zawsze gdzieś tam coś wymyślił, dodawał do tych swoich opowieści, do anegdot.
Więc jego życie to jest po prostu jedna wielka taka, można powiedzieć, anegdota i opowieść. Zupełnie inna historia, zupełnie z innym artystą. Też dziwnym, też mrocznym, też pokręconym, też szalonym na swój sposób. Zdzisław Beksiński, słynny malarz, wybitna postać, Sanoka. Beksiński kojarzy nam się z niezwykłym po prostu malarstwem. Tutaj pokażę jego dzieł bardzo charakterystycznych. Mrocznych, okręconych, dziwnych, surrealistycznych. Jego malarstwo jest przepełnione grozą, jakimś mrokiem, przerażeniem, czymś demonicznym, strasznym, potwornym momentami. Widać w jego dziełach fascynację śmiercią, grozą, destrukcją, katastrofą, mrokiem, wojną jak widać. To bardzo mroczne malarstwo, ale trzeba przyznać, że jest w tym malarstwie coś niesamowicie przyciągającego. Coś co powoduje, że fascynuje nas te dziwaczne światy tego wariata.
Tutaj mamy podobną historię, zauważmy, tak jak Słońce jest w tym samym miejscu co Witkacego. Tylko że Ascendant mamy w Skorpionie. Mamy trochę taką właśnie jego wizję ponurą, mroczną, straszną, ale był wybitnym artystą. Przyznajemy tego co do tego niezwykle. Beksiński w jego życiu były bardzo mroczne sytuacje, straszne. Uważa się, że to była przeklęta rodzina. Dlatego że jego syn, Tomasz Beksiński, wybitny anglista, wybitny, ktoś kto pamięta Trójkę, jeszcze drugi program Polskiego Radia, ja pamiętam, słuchałem, zafascynowany jego. Prowadził wieczór z płytą kompaktową, wieczór płytowy, potem Romantycy Muzyki Rokowej w Trójce, fascynujące po prostu audycje muzyczne, wybitny po prostu anglista.
Najwybitniejsze tłumaczenia Bond'a w Różowej Pantery doskonałe, Monty Paitona, te najbardziej oryginalne właśnie to są dziełem Beksińskiego, Tomasza, jego syna. Ale Tomasz Beksiński popełnił samobójstwo w 1999 roku. 6 lat później sam Beksiński z Dzisław zostaje zamordowany przez swojego sąsiada. Mówi się, że to jakaś przeklęta rodzina. No i był film dosyć znany, właśnie Ostatnia Rodzina, gdzie tam jakby ta historia tragicznie opisana. Jego dziwactwa, jego dziwny sposób percepcji rzeczywistości bardzo dobrze opisuje słońce, które jest nisko, głęboko w trzewiach, to jest horoskop nocny jak widać, ze słońcem w rybach, w pewnym zamknięciu głębokim, no oczywiście ascenden skorpiona mroczny niezmiernie, bardzo głęboko osadzony.
Słońce jest w opozycji do Neptuna, czyli widać, że jego wizje szalone, ekscentryczne, dziwaczne. Neptun, który jest dyspozytorem słońca, tworzy opozycję do siebie, tworzy tą wizję pogubioną, dziwną, pokręconą, szaloną, mroczną. Te destrukcyjne tendencje w jego horoskopie, takie dziwne, mroczne, pokazuje opozycja Marsa do Saturna. Mars jest w VIII Domu, w Domu Śmierci, w Domu Mroku, Tajemnicy, Skrajności, Ekscentryzmu. No i stąd straszna śmierć jego syna, jego depresja, z którą walczył całe życie właśnie Tomka Beksińskiego. I ta tragiczna pozycja Marsa w tym mrocznym, niszczącym, destrukcyjnym VIII Domu. Kiepska pozycja Wenus w jego horoskopie jest w opadku w VI Domu i na wygnaniu w Baranie, pokazująca jego taką właśnie dziwną sztukę.
Jego sztuka nie jest ładna, jego sztuka jest straszna, jest brzydka, wstrętna momentami i fascynująca z drugiej strony i przyciągająca niesamowicie. Kwateratura Wenus do Plutona. Czyli ta Wenus, która rezyduje w tym VI Domu, pokazuje nam tę rzeczywistość pogiętą, pokręconą. No a turpizm, który też w literaturze jest bardzo znanym, w literaturze Grochowiak chociażby, Stanisław Grochowiak. Generalnie turpizm jest gdzieś taką formą, która przyciągał artystów zawsze. Może nie są to obrazy, które byśmy sobie wieszali na ścianie, żeby sobie je podziwiać dla przyjemności, ale niewątpliwie jest to sztuka, która bardzo głęboko komunikuje nas z mrokiem, z cieniem, zagubieniem, przerażeniem, jego wizja świata, mroczna. Trochę tak jak właśnie u Witka Cego. Neptun w X Domu.
No ale wybitny artysta, wielki, niezwykły, znany, lew, medium zeli, wysoko, w jego muzeum w Sanoku. Całą swoją twórczość zapisał, to muzeum w Sanoku, tam jest to jego muzeum twórczości, zawsze był związany z tym miastem. To ciekawe, ale jego syn, jeszcze tak a propos jego syna Tomka, ta jego tragiczna śmierć była poprzedzona też, Tomasz Byksiński przeżył katastrofę lotniczą pod Rzeszowem. Nic mu się nie stało specjalnie, ludzie zginęli w tym wypadku samolotowym, a on przeżył. Tomasz Byksiński i ze śmiercią gdzieś ta obecność cały czas się wiązała, niezwykły człowiek, dziwny, niedostępny, ekscentryczny, człowiek, który go zamordował, twierdził, że zamordował go dlatego, że Byksiński nie chciał mu pożyczyć pieniędzy.
A był jego jakby tam członkiem prawie rodziny, bo sąsiadem. I takie mroczne, dziwne światy, ale też i fascynujące pokazują, że wizja artysty może być bardzo mroczna, dziwna, pokręcona, ale nas fascynuje właśnie dlatego, że to jest konkluzja mojego wykładu, mojego spojrzenia. Artysta nie może patrzeć na świat normalnie, nie może patrzeć w klasyczny sposób, musi patrzeć na dziwne rzeczy, na mroczne rzeczy, na które my nie chcemy patrzeć, boimy się. On ma tę odwagę, żeby patrzeć na te światy, żeby je penetrować po to, żebyśmy my się mniej bali. Dlaczego oglądamy choroby? Dlaczego lubimy choroby? Bo paradoksalnie nas to jakby pozytywnie uspokaja. Więc oni za nas oglądali choroby.
Byksiński, Witkacy patrzyli na dziwność świata, mroczność, upadali, ginęli, niszczyli się tak jak Himmelsbach. Mając niesamowite poczucia humoru, zabawność, wesołość, lekkość i humor, który gdzieś tam mu towarzyszy, to też jest takie niezwykłe. Więc wizja artysty szalona, dziwna, ale bardzo mocno przyciągająca. Dziękuję bardzo za obecność. Mam nadzieję, że gdzieś tam nie wprowadziłem zbyt wątku pasymistycznego. Rok przeciwnie. Artyścierema to dla nas, żebyśmy czuli się fajniej ze sobą, ze swoim światem, emocjami i duszą. Super. Bardzo Ci, Piotrze, dziękujemy za inspirujący wykład i przedstawienie tej całej menażerii przydziwnych postaci, jednocześnie szalenie inspirujących. .
By visiting or using our website, you agree that our website or the websites of our partners may use cookies to store information for the purpose of delivering better, faster, and more secure services, as well as for marketing purposes.