VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Modlitewny koszmar, archaiczne teksty, smętne melodie i pogrzebowa atmosfera. A ponadto, dlaczego Kościół proponuje nam nabożeństwo gorzkich żalów właśnie w Wielkim Poście w niedzielę, gdy niedziele są wyłączone z tej, są jakby ponad tą atmosferą umartwienia i pokuty. Z kilku tekstów, które znalazłem na portalach katolickich, ale też z materiałów telewizji polskiej, zauważyłem, że czuć takiego ducha, że autorzy mają problem z tym nabożeństwem.
Jeden z cytowanych kapłanów, przywołanych kapłanów mówi, no szkoda, bo nie da się tej formy gorzkich żalów modyfikować, że ona jest stała, że tutaj nie możemy tak jak w rozważaniach Drogi Krzyżowej zachęcić młodzież, żeby sama napisała te teksty, żeby ubogaciła własnymi treściami, że młodzi nie rozpoznają się w tych tekstach i druga rzecz, że być może przez dodatkowe aranżacje, przez jakąś niezwykłą oprawę muzyczną, te gorzkie żale da się z nich wyciągnąć coś takiego, da się je tak przetworzyć, żeby młodzi je zaakceptowali. Jeden z autorów wręcz przyznaje szczerze, że nigdy nie czuł się dobrze na gorzkich żalach, że to był dla niego modlitewny koszmar, a więc gorzkie żale przybywajcie, czy gorzkie żale wymierajcie. I o tym właśnie dzisiaj, a więc zaczynamy.
Muzyka Ja sam wiele lat temu przygotowywałem widowisko telewizyjne w oparciu o gorzkie żale i wiem, że ten przepiękny tekst, te piękne melodie posłużyły nam jako kanwa do opowieści misteryjnej przy zaangażowaniu aktorów, scenografii, przepięknej techniki, ale również i rekwizytów. Udało nam się stworzyć widowisko plenerowe, które samo w sobie nabożeństwem nie jest, ale kieruje nas i pokazuje geni już dawnych twórców tego pięknego nabożeństwa. Natomiast, owszem, zgadzam się, że na pewno można tworzyć bardzo dojrzałe aranżacje, że można zatrudniać kompetentnych muzyków, można z wielką troską i dbałością każdy szczegół przygotować o prawie muzyczną i to jest bardzo ważna rzecz. Niemniej następuje tutaj pewne przeniesienie akcentów, bo ze wspólnotowej modlitwy, z takiego przeżycia duchowego wchodzimy w obszar sztuki i występu.
I tu jest to zagrożenie i zwracam uwagę, że tego rodzaju wysiłki, jakie podejmują np. duszpasterstwo akademickie w Poznaniu, robią tak zwane akademickie gorzkie żale, gdzie są scenizacje śpiewane białym głosem z harfą, akordeonem, bóg wie czym. Owszem, to są wszystko być może sensowne i potrzebne działania, niemniej przenoszą one akcent z tego wydarzenia modlitwowego, wspólnotowego rozważania i misteryjnego rozważania, bo przecież tam są takie lamentacje. Zatem przeżywania gorzkich żali przenoszą na grunt pewnego wydarzenia artystycznego. I tu mamy totalną sprzeczność, bo występ artystyczny, występ człowieka, który wychodzi po to, żeby zaistnieć, żeby pokazać swój geniusz, swoje umiejętności, zabłysnąć, jest z innego ducha. Estrada nie da się pogodzić z liturgią. To jest pomyłka.
Przeżycie modlitwy następuje wtedy, kiedy jest możliwe skupienie, skupienie na tekście, skupienie na duchu. I nawet jeżeli niekoniecznie śpiewamy, a są osoby, które nie powinny śpiewać, o czym wiem doskonale i państwo też, nawet jeżeli nie śpiewamy, ale uczestniczymy po prostu myślami, podążając za tokiem narracji modlitwy, jest to ogromne dla nas doświadczenie duchowe. W momencie, kiedy zamieniamy to w występ, a uczestnicy przyjmują rolę publiczności, czyli takich zakładników, którzy nie mogą opuścić zgromadzenia liturgicznego czy tej modlitewnego wydarzenia i muszą wsłuchiwać się, są jakby przymusową publicznością artystów, którzy prezentują siebie i grają na siebie i pod siebie. I to jest ten podstawowy błąd. Zatem trzeba uważać bardzo, żeby nie zamienić modlitwy w występ, w imprezę.
I rzecz druga, autor mówi, że nie czuje się dobrze, że nigdy nie czuł się dobrze na gorzkich żalach. Pytanie, czy modlitwa jest po to, żebyśmy się czuli dobrze. I tutaj przychodzi mi na myśl to, co Rod Dre nazwał takim deizmem terapeutycznym. Dla wielu młodych ludzi, ale nie tylko młodych, często kwestia religii czy kwestia wiary staje się takim czymś, co ma im zapewnić dobre samopoczucie. Zatem owszem, ten Pan Bóg jest, On jest miłością, Jego miłosierdzie obejmuje mnie, ja się z tym dobrze czuję, ale niech On nie za bardzo nie wkracza w moje życie. Oczywiście, chyba że ja mam jakieś kłopoty, potrzeby, choroby, jakieś intencje modlitewne, to On powinien mi te rzeczy zagwarantować i spełnić.
Ale nie daj Boże, żeby nie wtrącał się w to, jak ja żyję, jakie mam, jakie wybieram, jakie podejmuję decyzje, jakie podejmuję wybory w moim życiu. Ten deizm terapeutyczny, gdzie Pan Bóg sprowadzony jest do takiego dobra, które nam zabezpiecza dobre samopoczucie, jest totalnym fałszem, jest zafałszowaniem naszej postawy wobec Boga, jest totalnym fejkiem, który dzisiaj, niestety, wielu młodym ludziom został przez ich nieodpowiedzialnych duszpasterzy wtłoczony do głowy. Zatem pamiętajmy jeszcze o jednej rzeczy, misterium i rozważaniem męki pańskiej ma ten element tajemnicy.
Czy zatem, tak jak mówi ten duszpasterz, wszystko trzeba robić po to, żeby ten język młodzieżowy zastosować, żeby im ułatwić odbiór, czy osoby spoza Kościoła, które przychodzą, mają w górskich żalach rozpoznawać coś, co znają z kultury masowej czy z estrady, no wykluczone. Czy ten element prostoty i tajemnicy, rozważanie i zaproponowanie czegoś zupełnie innego, z ducha innego świata, nie przychodzę do Kościoła po to, żeby się dobrze czuć, po to, żeby ktoś mnie bawił, ktoś mnie tutaj zachwycał swoją artystycznym kunsztem. Broń Boże, przychodzę do Kościoła po to, żeby ukorzyć się przed Panem Bogiem, klęknąć, rozważając mękę pańską, pamiętać o tym, co Chrystus wycierpiał, o zbawczej męce Jego na Golgocie. I owszem, dzieci, które nie były wprowadzane w tajemniczenie chrześcijańskie poprzez uczestnictwo w tzw.
nabożeństwach dojrzałych, adresowanych dla dojrzałych ludzi, że ten błąd, który popełniliśmy, prowadząc dzieci na mszę, dziecięce, gdzie było pampa rampa, pampa rampa, infantylizacja przekazu, gdzie później chodziliśmy na mszę młodzieżowe, gdzie była ekspresja młodzieżowa i te elementy kultury masowej czy hilsągów jakby włączane do liturgii. W momencie, kiedy jesteśmy konfrontowani z tym, co Kościół w żywej praktyce przeniósł przez stulecia i przekazał nam do dzisiejszego dnia wielkie dziedzictwo wielowiekowej tradycji i pobożności Kościoła katolickiego, to nagle okazuje się, że to jest kompletnie niezrozumiałe, że to trzeba przerabiać, jakoś modyfikować, ubogacać po to, żeby młodzi zrozumieli. Dlaczego? Bo nigdy z tym nie mieli do czynienia, bo nie zostali włączeni, że właśnie to segmentowanie pod kątem tzw.
targetu Mży Świętej jest totalnym błędem, który myśmy popełnili, a więc gorzkie żale, przybywajcie, mamy szansy jeszcze uczestnictwa przez najbliższe niedzielę, pójdźmy z pokorą, klęknijmy, wsłuchajmy się w te teksty pod warunkiem, że organista nam to umożliwi. .
By visiting or using our website, you agree that our website or the websites of our partners may use cookies to store information for the purpose of delivering better, faster, and more secure services, as well as for marketing purposes.