VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Dla niektórych ten temat jest jednym z najstarszych może fejków. Dla innych coś jest na rzeczy. W trójkoncie Bermudzkim każdego roku dochodzi średnio do około 20 incydentów. W tym katastrof morskich i przynajmniej kilkulotniczych. Co tam się dzieje? Może na początku powiem gdzie w ogóle jest trójkąt Bermudzki. Trójkąt Bermudzki to obszar na Atlantyku pomiędzy Bermudami, Puerto Rico i wybrzeżem Florydy. To nie jest jakoś obszar szczególnie zaznaczony, na przykład geograficznie jakoś wyróżniający się. Zresztą jego granice nie są w ogóle ostre. Niektórzy go poszerzają albo wydłużają. Po raz pierwszy to określenie w ogóle pojawiło się dopiero kilkadziesiąt lat temu. W latach 60.
XX wieku w jednej z gazet w Stanach Wiednoczonych takich magazynów z mnóstwem sensacyjnych, często wyssanych z palca historii pojawił się artykuł na temat tajemniczej historii z czasów II wojny światowej, a więc sprzed kolejnych 20 lat, kiedy eskadra amerykańskich samolotów torpedowych zniknęła u wybrzeży Florydy z radarów. Były samoloty i nagle ich nie było. Ta historia jest rzeczywista, prawdziwa i zdarzyła się, świadczą o tym wycinki prasowe z tamtych czasów, ale w zasadzie artykula o którym mówię to była jedyna prawdziwa historia. Następnie autor podawał przykłady innych katastrof, które miały się zdarzyć na tamtym obszarze po to by udowodnić, że coś tam się dzieje dziwnego. Pozostałe przykłady z tekstu były albo wymyślone, albo wydarzyły się zupełnie gdzie indziej.
Najbardziej wyeksponowany był jednak przykład ten jeden konkretny, czyli ten o znikającej eskadrze z czasów II wojny światowej. Był prawdziwy i to wystarczyło by hasło trójkąt bermudzki zaczęło elektryzować publika. Temat chwycił więc rok później ten sam autor wydał książkę, w której przypadków prawdziwych i wymyślonych było więcej. No i ruszyła lawina. Na tamtym obszarze ruch morski rejestruje się od około 200 lat i czytając te zestawienia nie trudno spotkać relacje o tym, że dochodziło tam czy dochodzi tam do dziwnych sytuacji. Co ciekawe cokolwiek tam się dzieje to musi dotykać zarówno samolotów jak i statków samolotów, których wysokość przelotowa wynosi tam przynajmniej kilka kilometrów nad powierzchnią wody.
Dość wczesna hipoteza była taka, że istnieje tam podwodny wulkan, który od czasu do czasu wyrzuca z siebie ogromne ilości gazu, na przykład metanu. Takie wulkany rzeczywiście istnieją. Gdyby z dna morskiego zostały uwolnione duże ilości bąbelków gazu wędrując ku powierzchni wody zwiększałyby one swoją objętość, swoje rozmiary, no bo spada ciśnienie. Gdyby w rejonie takiego uwolnienia gazu płyną statek zatonąłby z powodu szybkiej zmiany średniej gęstości wody. Siła wyporu jest uzależniona od gęstości, gdy gęstość spada statki tracąc wyporność idą po prostu na dno. Taki scenariusz jest możliwy, choć oczywiście nie na tak dużym obszarze, jaki ma zajmować cały trójkąt bermudzki, ale nie tłumaczy co z samolotami.
Gdyby samolot wleciał w chmurę metanu jego silniki z całą pewnością przestałyby działać, ale nie ma absolutnie szans na to, aby obłok gazu unosił się na wysokość kilku kilometrów. Pomiędzy powierzchnią wody a wysokością na jakiej latają samoloty wieją przecież wiatry, więc nawet duża ilość uwolnionego z dna morskiego metanu nie mogłaby być powodem lotniczej katastrofy. Druga hipoteza mówi o skałach z dużą zawartością minerałów, które zaburzają pole magnetyczne ziemi czy odczyty pol magnetycznego. Takie skały rzeczywiście istnieją i powodują dezorientację tradycyjnych opartych o kompas urządzeń nawigacyjnych.
Gdyby rzeczywiście taki fenomen tam miał miejsce dotykałby w równym stopniu i samolotów i statków, tyle tylko, że po pierwsze od kilkudziesięciu lat stosuje się nawigację opartą o satelity, a nie kompasy, a ta satelitarna nie jest zaburzona przez skały magnetyczne. Poza tym anomaliami magnetycznymi nie da się wytłumaczyć za to, nie czy katastrof, ewentualnie jakieś pobłądzenia. No i oczywiście ostatnia sprawa mimo tego, że bardzo ich poszukiwano, żadnych zaburzeń pol magnetycznego tam nie znaleziono, a tego typu zaburzenia nie mogą się włączać i wyłączać tak po prostu. Przynajmniej niczego takiego dotychczas na Ziemi nie udało się zarejestrować. Wśród innych hipotez są silne prądy morskie, które mają zatapiać statki, ale po pierwsze takich nie zarejestrowano, a po drugie co z samolotami.
No i szybkie zmiany pogody. Ale choć każda z tych przyczyn jest prawdopodobna, na tamtym obszarze nie występują one wcale częściej niż w innych częściach Atlantyku. Statystyki, o których powiedziałem, czyli średnio 4 katastrofy rocznie, lotnicze i około 20 morskich, przemnożone przez liczbę lat od czasu zainteresowania trójkątem bermudzkim, czyli gdzieś na 60 XX wieku, jak to wszystko przemnożymy to lista nieprzewidzianych, tragicznych zdarzeń w tamtym obszarze, na tamtym obszarze przekracza 1000. To robi wrażenie, ale takie postawienie sprawy może dać nam zupełnie błędny obraz sytuacji, bo obszar trójkąta jest jednym z najbardziej ruchliwych na morskiej mapie świata.
Gdyby policzyć to dokładnie okazałoby się, że w tamtym rejonie wypadki nie zdarzają się wcale częściej niż gdzie indziej, choć oczywiście każda katastrofa czy incydent, który zdarzy się na obszarze trójkąta bermudzkiego, jest dużo bardziej nagłaśniany niż inne podobne, które zdarzają się w innych obszarach Ziemi, na innych rejonach Ziemi. Czasami dochodzi do paradoksalnych sytuacji, bo wypadki, które mają miejsce zupełnie w innych częściach Atlantyku, błędnie lokalizuje się w trójkącie bermudzkim. Ponadto położenie boków tego trójkąta nie jest jednoznacznie określone, więc obszar przesuwa się, gdy tylko zachodzi taka potrzeba. Choć w przeszłości zdarzały się i takie sytuacje, gdzie po to, żeby wpisać jakąś katastrofę na listę trójkąta bermudzkiego, jego boki przesuwano do samych wybrzeży Irlandii, czyli w poprzek całego Atlantyku. Nauka. To lubię na Facebooku i YouTube. .