VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Amerykańskie wojsko strzela do chińskich balonów szpiegowskich. Ta informacja pojawiała się w ostatnich dniach w mediach bardzo często. Dzisiaj wiemy, że nie wszystkie zestrzelone były szpiegowskie, nie wszystkie były chińskie i nie wszystkie były balonami. W Nauka. to. Lubie staramy się zbierać fakty, a tam gdzie nie wiadomo jak jest, mówię, że nie wiadomo jak jest. Tutaj tych niewiadomych jest sporo. W tym filmie opowiem o tym, co wiemy na pewno i odpowiem na dwa moim zdaniem najważniejsze, czy przynajmniej najciekawsze pytania. Pierwsze, po co szpiegowanie z balonów, skoro można mieć satelitę? I drugie, dlaczego tak trudno zestrzelić nawet stosunkowo duży balon? Wiadomo, że w ciągu ostatnich dni, kilkunastu, kilkudziesięciu dni na terytorium USA zestrzelono przynajmniej kilka obiektów latających, przypominających balony.
Pierwszy został zestrzelony nad Karoliną Południową na początku lutego. Balon miał wysokość 60 metrów, a więc przynajmniej, czy mniej więcej, 20-piętrowego budynku był wypełniony helem i była pod nim podwieszona gondola wielkości, jak opisano w amerykańskiej prasie, trzech autokarów. Na jej pokładzie miały być urządzenia szpiegowskie, część z nich miało być urządzeniami autonomicznymi. Posiadał, i to jest cytat, wiele anten mogących służyć do odbierania i nadawania sygnałów radiowych oraz aktywnych czujników zbierających informacje oraz panele słoneczne produkujące energię elektryczną. Miał mieć też niewielkie śmigło, które umożliwiało mu sterowanie oraz utrzymanie stałej pozycji. Balon nosił się na wysokości niecałych 20 kilometrów, a więc dwa razy wyżej niż latają samoloty pasażerskie. Kolejne balony zestrzeliwano w następnych dniach. Niektóre obiekty w ogóle nie przypominały balonów, tylko raczej sterowce.
Jeden miał cylindryczny kształt, pod którym był podwieszony ładunek. Kolejne miały i to opisy pochodzące od pilotów myśliwców, heksagonalne kształty i wisiały z nich jakieś długie liny albo anteny. Dzisiaj wiadomo też, że amerykańskie wojsko strąciło przynajmniej jeden balon należący do instytucji naukowej, badającej atmosferę i przynajmniej jeden amatorski, zresztą rakietą za pół miliona dolarów. Nie oznacza to oczywiście, że wszystkie strącenia były wynikiem pomyłki. W informacyjnym szumie trudno jednak ustalić niebudzące wątpliwości fakty, tym bardziej, że szczątków wielu obiektów nie znaleziono albo mówiono, że nie znaleziono, czasami dlatego, że wpadły do oceanu. Niezależnie jednak od tego, balony szpiegowskie istnieją i wojsko chętnie je wykorzystuje.
W czym balony są lepsze od samolotów czy od satelitów szpiegowskich? Jest wiele argumentów za tym, by je stosować i jest też jeden konkretny, by tego nie robić. Przede wszystkim są nieporównywalnie tańsze. Ich budowa nie wymaga takich zaawansowanych technologii jak budowa satelitów. Samo wynoszenie satelity jest bardzo drogie, a wynoszenie balonu w zasadzie dzieje się samo. Balony czy sterowce stratosferyczne mogą zawisnąć nieruchomo nad jakimś terenem. Znacznie bardziej nadają się do podglądania i podsłuchiwania. Satelity takich możliwości nie mają. Nie tylko z powodu odległości od powierzchni gruntu, ale także z powodu atmosfery, chmur, które mogą przysłaniać ziemię. Balony są lepsze w namierzaniu źródeł elektromagnetycznych, a nawet ich przechwytywaniu. I nie chodzi tylko o namierzanie radarów, ale także grób żołnierzy.
Pierwszy zestrzelony balon miał w gondoli sprzęt do właśnie takich działań. Spójrzcie na to zdjęcie. To jest zdjęcie zrobione z pokładu samolotu szpiegowskiego U2 Dragon Lady, czyli Smocza Dama. To jest bardzo stara konstrukcja, ma ponad 70 lat, ale świetnie się dalej sprawdza. Jest bardzo dobrą konstrukcją. Ten samolot lata bardzo wysoko. Ja za chwilkę jeszcze powiem o tych wysokościach, bo one tutaj są wydaje mi się kluczowe. To zdjęcie jest w ogóle super, dlatego że tak, widać kawałek hełmu pilota, ale widać też na czaszy balonu cień samolotu. A teraz spójrzcie na to drugie zdjęcie. To jest ta gondola. To nie jest gondola przypominająca bajki o balonach, czy nawet te gondole z balonów na ciepłe powietrze, jakiś kosz wiklinowy.
To wygląda jak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. To jest bardzo zaawansowane urządzenie, bardzo często urządzenie autonomiczne, urządzenie z autonomicznym systemem zasilania i sterowania. Z pokładu balonu można też robić dużo lepsze zdjęcia. Satelita jest kilkadziesiąt razy dalej niż balon. Nawet gdyby tam zainstalować bardzo dobry sprzęt optyczny czy nasłuchowy, to coś, co znajduje się na niskiej orbicie Ziemi, nie wisi jednak nad punktem, tylko cały czas krąży, a pomiędzy byciem nad tym samym punktem ponownie, powtórnie, może minąć kilkanaście godzin, a nawet więcej. Są oczywiście satelity, które wiszą nad jednym punktem, ale one znajdują się kilkadziesiąt tysięcy kilometrów nad ziemią, kawał drogi. Do nich sygnały, na przykład radiowe z Ziemi, nie docierają albo wcale, albo docierają bardzo, bardzo osłabione.
Do gondoli balonu można także wrzucić więcej sprzętu niż na pokład satelity. Z kolei samoloty, na pokładzie których też może być odpowiedni sprzęt, są łatwo wykrywane dla radarów, podczas gdy balon bardzo trudno jest namierzyć. Balon daje więc więcej możliwości dokładnej obserwacji, przy tym jest nieporównywalnie tańszy. Niestety jednak da się go zestrzelić, co w przypadku satelity jest co prawda możliwe, ale nikt by tego raczej nie zrobił z obawy przed rozpętaniem wojny. Zestrzenie balonu, który jest nad terytorią USA, to jest zupełnie inna historia. Szczątki takiego zestrzennego obiektu albo w jakiś sposób uszkodzonego balonu można przejąć i zbadać. W przypadku satelity nawet gdyby go zniszczyć, żadnych szczątków nie uda się zbadać.
Zresztą w szpiegowaniu przez balony satelity także uczestniczą, bo informacje z pokładu balonów są przesyłane do satelitów, a dopiero później satelity przekazują je dalej na Ziemię. PENTAGON Pentagon twierdzi, że Chiny mają całą sieć balonów stratosferycznych i w ten sposób podsłuchują i podglądają ponad 40 różnych krajów. I nie tylko tych w Europie czy Ameryce Północnej, ale także w Azji i Ameryce Południowej. I tutaj pojawia się kolejna sprawa. Skoro balon może zostać zestrzelony, dlaczego tak trudno to zrobić? Po pierwsze dlatego, że trudno go w ogóle wykryć. Gdy się to jednak uda, większość myśliwców nie jest w stanie wznieść się na wysokość, na jakiej latają balony.
Pierwszy zestrzelony balon leciał na wysokości ponad 20 km, a na przykład F-16 potrafią się wznosić tylko do 15 km. W zasadzie jedynym myśliwcem, który może próbować jest F-22 Raptor, ale dla niego ten pułap maksymalny to jest 20 km nad ziemią, a ten pierwszy balon leciał na 22 km. Balony stratosferyczne nie są wykonane jak takie baloniki używane na imprezach z gumy, która po zrobieniu niewielkiej dziurki po prostu pęka. One są zrobione z bardzo cienkich i odpornych na podarcie materiałów. Strzelanie do balonów normalnymi kulami jest bez sensu, bo ich powłoka przez to nie pęknie.
Ona po prostu się podziurawi, ale na tak dużych wysokościach bardzo niskie ciśnienie nie spowoduje, że hel przez te dziury zacznie jakoś szybko uciekać. Potrzebna jest rakieta i to najlepiej taka, która wybuchnie w pobliżu balonu. I tu pojawia się kolejny problem, bo spora część rakiet powietrze, powietrze naprowadzana jest przez czujniki ciepła. Te rakiety były projektowane po to, żeby niszczyć wrogie samoloty. Tymczasem balon nie ma temperatury różniące się jakoś znacząco od otoczenia. Z kolei jeżeli zastosowany zostanie czujnik optyczny, to srebrny czy biały balon, a w takim kolorze ma powłokę, na jasnym tle nieba może po prostu przez ten czujnik zostać niezauważony. Nie twierdzę, że balonu nie da się zestrzelić.
Mówię tylko, że nie jest to wcale takie proste, takie proste jak mogłoby się wydawać, gdy myślimy o obiekcie, który przecież nie ucieka i który jest dość duży. W dodatku, no właśnie mamy cały czas z tyłu głowy ten obraz balonika, który wystarczy lekko na kółcz szpilką i on cały pęka. Przynajmniej w jednym wypadku, a w innych źródłach znalazłem informację, że w wielu przypadkach trzeba było tymi rakietami strzelać więcej niż raz, żeby zniszczyć cel. No właśnie, koszt jednej rakiety, jeszcze raz powiem, to przynajmniej pół miliona, czy około pół miliona dolarów. Jak w tym temacie pojawi się coś nowego, to znajdziecie na pewno na naukato. lubie, na stronie www, na podcastie albo w mediach społecznościowych. .