VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Dzień dobry. To, o czym chciałabym Państwu dzisiaj powiedzieć, to o tym, że język ma znaczenie i ciekawa jestem, czy zgodzą się Państwo ze mną. Chciałabym powiedzieć o tym, że język uzależnił ma znaczenie. I tak zatytułowałam moją dzisiejszą prezentację. Zanim zacznę, powinnam powiedzieć o tym, że wiele kwestii, które będę dziś poruszać, to wynik nie tylko moich przemyśleń, ale też analiz, które razem z moim kolegą dr Michałem Bujalskim prowadziliśmy w ramach projektu badawczego Just. Projekt ten finansowało Krajowe Centrum Rzeczpodziałania Uzależnienią. I w ramach tego projektu badawczego zaprosiliśmy do dyskusji o języku uzależniń wielu ekspertów.
Byli to naukowcy, byli to psychoterapeuci, byli to specjaliści komunikacji i polityki zdrowotnej, byli to też eksperci przez doświadczenie, bo do dyskusji o języku zaprosiliśmy też pacjentów placów akleczenia uzależni. Wszystkim tym osobom chciałabym bardzo serdecznie podziękować za ich wkład w dyskusję, w refleksję na temat języka uzależni, której wyniki przedstawię też Państwu dzisiaj. I jak zobaczycie do ich wypowiedzi, będę się dziś kilkukrotnie odwoływać. Dlaczego zajmowanie językiem jest ważne? Bo język kształtuje naszą rzeczywistość, bo język współtworzy naszą interpretację zdarzeń, bo język sugeruje nasz sposób myślenia i postępowania. Jest tak, że decydując się na jakieś słowo, wpływamy na to, jak postrzegać będą to zjawisko inni.
I właściwie każda wypowiedź publiczna na tematy dotyczące uzależnień, również ta moja dzisiaj, wpływa na ich obraz społeczny i może mieć znaczenie zarówno dla osób chorych, jak i dla ich rodzin. Może decydować o życiu konkretnej osoby, o tym, jakie wsparcie ta osoba dostanie w swoim otoczeniu. Tym samym może ją zachęcać albo zniechęcać do poszukiwania specjalistycznej pomocy. W naszym języku funkcjonuje wiele specyficznych określeń nacechowanych negatywnie, określeń dotyczących uzależnienia i osób doświadczających tych problemów. Są to słowa i wyrażenia potoczne, ale są też to słowa i wyrażenia używane przez specjalistów. Są to też słowa o takim zabarwieniu lekceważącym albo szuflatkującym, pokażającym, stygmatyzującym, chcemy to zmienić.
Tak jak powiedział jeden z ekspertów, chcemy posługiwać się językiem, który nie tylko ułatwia komunikację, ale też w jakimś sensie kreuje pewną rzeczywistość. Pierwszym pojęciem, które chcę omówić, jest używanie substancji psychoaktywnych. Przede wszystkim proponujemy, aby mówić o używaniu substancji psychoaktywnych w kontekście używania szeregu różnych substancji, łączając w to alkohol, opioidy, substancje psychostymulujące, kanabioidy. Chcielibyśmy, abyśmy zaczęli traktować te kwestie wspólnie w przekazach medialnych, w profilaktyce, w leczeniu, w polityce zdrowotnej. Substancje psychoaktywne bez względu na ich status prawny powinny być traktowane w ten sam sposób, szczególnie, że ich potencjalna toksyczność nie odzwierciedla ich legalności.
Poza tym, jak Państwo pewnie dawno się już zorientowaliście, w obecnej rzeczywistości społeczno-prawnej status wielu substancji, status ich prawny ulega zmianie, jest różny w różnych krajach i tym samym ten podział na nielegalne narkotyki i legalny alkohol stracił już sens. Mówią o tym też eksperci, wskazując na to, że nie widzą już uzasadnienia dla tworzenia opozycji alkohol w substancje psychoaktywne, alkohol i tzw. narkotyki, ponieważ wszystkie te substancje działają psychoaktywnie. Więc to jest pierwsza z propozycji, na którą chciałabym zwrócić uwagę. Jednocześnie chciałabym, aby Państwo pamiętali również o tym, że osobom, które nie zajmują się specjalistycznie tymi kwestiami, również pacjentom, te terminy mogą wydać się trudne do zrozumienia, podobnie jak nazwy poszczególnych grup w substancji.
Kiedy rozmawialiśmy o tym z pacjentami i pracownik leczenia uzależnień, oni zasugerowali używania określenia substancje uzależniające. To pojęcie dotyczyłoby ogólnej kategorii obejmujących różne substancje psychoaktywne, w tym alkohol. Więc warto pewnie rozważyć, czy w komunikatach skierowanych do szerokiego chronoodbiorców nie warto mówić o tym właśnie w ten sposób, bo to przecież ważne, żeby język, którego używamy, był również zrozumiałe. Tu na slajdzie widzicie Państwo wypowiedzi pacjentów na ten temat, fragmenty ich dyskusji na ten temat i oni mówią o tym, że jest to mało zrozumiałe, że większość społeczeństwa nie słyszała nawet tego określenia. Takie mają wrażenie, takie mają poczucie i dlatego sugerują to określenie substancje uzależniające.
Kolejną rzeczą, którą chciałam poruszyć i wykorzystam do tego przykład alkoholu, ale ta sama logika odnosi się do szeregu również innych substancji psychoaktywnych. Chciałabym pokazać Państwu naszą propozycję mówienia o problemach wynikających z używania substancji psychoaktywnych. Po pierwsze chcemy to stopniować, zaczynając od używania poprzez ryzykowne i szkodliwe używanie substancji aż do uzależnienia. Po drugie chcielibyśmy zasugerować rezygnację z terminów, które odnoszą się do norm ilościowych, takich jak nadużywanie czy nadmierne picie. Ze względu na to, że są to terminy odwołujące się do norm, których właściwie nie istnieją, o tym jeszcze powiem za chwilkę. I to, co najistotniejsze, stanowczo postulujemy rezygnację z takich terminów jak alkoholizm, narkomania, wszystkich maniiizmów ze względu na ich stygmatyzujący charakter.
Samoużywanie to termin, który odnosi się zazwyczaj do konkretnej substancji, właśnie używki, w celu uzyskania konkretnych doznań. Dopuszczamy oczywiście synonimy tego terminu, kiedy mówimy o tych kwestiach. Możemy mówić o spożywaniu, o konsumpcji. W przypadku alkoholu możemy mówić o piciu narko… alkoholu, które ma bardziej neutralną wymowę. Pamiętajmy, że zgodnie ze współczesną wiedzą, nawet niewielkie ilości alkoholu nie są obojętne dla zdrowia. Podobnie, jeśli chodzi o nielegalne substancje psychoaktywne, już samo ich posiadanie niesie ze sobą ryzyko wejścia w konflikt z prawem, więc ta granica pomiędzy używaniem a ryzykownym używaniem jest niezwykle płynna i chodzi tu pewnie w jakimś stopniu o zakres ryzyka, które podejmujemy, ale samo używanie nie jest zachowaniem niepozbawionym jakiegokolwiek ryzyka. I na to chciałabym zwrócić Państwa też szczególną uwagę.
Jeśli chodzi o te kwestie związane ze szkodliwym używaniem alkoholu, znacie Państwo te określenia, one się wiążą też z klasyfikacjami medycznymi. Chodzi tu generalnie o taki wzór picia, który powoduje negatywne konsekwencje w różnych obszarach życia człowieka. I oczywiście uzależnienie jako efekt długotrwałego, szkodliwego picia, w wyniku którego objawy związane z tym zaburzeniem zaczynają wpisywać się w całościowe funkcjonowanie osoby, a jego negatywne konsekwencje są odczuwalne tylko dla samej osoby z uzależnieniem, ale również często dla jej najbliższego otoczenia. Uzależnienie od alkoholu wiąże się z upośledzeniem kontroli, wiąże się z poczuciem przymusu, wiąże się z kontynuowaniem używania pomimo jego szkodliwych następstw i jest to termin, który jest obecny zarówno w klasyfikacjach medycznych, w klasyfikacjach ICD-10 czy ICD-11, jak i w języku potocznym.
W mojej dzisiejszej prezentacji chciałabym się jednak mniej skupić na kwestii nazywania zjawisk, bardziej na kwestiach związanych z nazywaniem osób. I dlatego w tej części prezentacji pokażę Państwu propozycje terminów, które w sposób adekwatny, które w sposób niestygmatyzujący opisują osoby używające substancji psychoaktywnych oraz osoby z uzależnieniem, jak też ich bliskich. Cytując ekspertów, słowo osoba powinno pojawiać się zawsze. Osoba to jest kosmos, to jest szereg poziomów, to jest szereg różnych funkcji, szereg różnych ról. I pamiętajmy o tym. Zdecydowanie i stanowczo rekomendujemy rezygnację z takich terminów jak alkoholik czy alkoholiczka, narkoman, narkomanka, hazardzista, hazardzistka. Te terminy są nieadekwatne, negatywnie nacechowane, są stygmatyzujące. To, co chcielibyśmy też Państwu zaproponować, to rezygnację z terminu osoba uzależnioną, na rzecz terminu osoba z uzależnieniem.
Kiedy rozmawialiśmy o tym z ekspertami, ta propozycja była dla nich ważna i wprowadziła tutaj szereg różnych rozróżnień, to określenie też spotkało się z aprobatą pacjentów, którzy podkreślali, że po pierwsze takie ogólne określenie osoba z uzależnieniem jest dla nich użyteczne, ponieważ nie wprowadza takiego dosyć sztucznego poiedziału związanego z tym, od czego różne osoby są uzależnione. Nie wymusza na pacjentach ujawnienia tych informacji, co też jest dla nich ważne. Ponadto w dyskusjach z pacjentami, kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tym terminie osoba z uzależnieniem, oni szybko dostrzegli tu analogię dotyczącą niepełnosprawności. I tego, jak mimo długości tego określenia, ono przyjęło się w naszym języku i właściwie traktujemy je obecnie jako określenie zupełnie naturalne.
Jednocześnie pacjenci, podobnie jak być może teraz wielu z Państwa, zastanawiali się nad siłą naszych językowych przyzwyczajeń i naturalną niechęcią do komplikowania, do wytłużania naszego języka. Ale w tej kwestii nalegamy, ale proszę spróbować przyzwyczaić się do myślenia o tym w kategoriach osoby, osoby z uzależnieniem. Kolejna rzecz, o której chciałabym wskazać, odnosząca się do szeregu ludzkich istnień, ponieważ w ubiegłym roku w polskich placówkach leczenia uzależnień leczyło się blisko 270 tysięcy osób, więc chciałabym chwilę porozmawiać o tym, jak nazywać te osoby, które zwracają się do pomocy do naszych placówek. My z naszymi propozycjami skłaniamy się ku terminowi osoby w trakcie leczenia uzależnienia. Przy dopuszczaniu szeregu różnych możliwości, szczególnie określenia pacjenci, pacjentki, placówek leczenia uzależnień.
Jeśli chodzi o termin pacjent, to co jest istotne, to to, że z rolą pacjenta wiążą się zarówno obowiązki, jak i przywileje, w tym te zagwarantowane ustawą o prawach pacjenta. Co istotne, w sytuacji naruszenia tych praw, pacjenci mogą zwrócić się do pomoc do rzecznika praw pacjenta. W dyskusji na temat tych terminów często podkreśla się, że taka niechęć niektórych specjalistów do terminu pacjent może brać się z mylnej interpretacji etymologii tego słowa, które wywodzi się z łaciny i które oznacza osobę cierpiącą na coś i potrzebującą pomocy. To jest pewnie ważne i warto również o tym pamiętać. Chcę jednak podkreślić, że ta decyzja dotycząca terminu, jakim należałoby określać te osoby, wcale nie jest oczywista i wywołała wiele emocji.
Jeśli chodzi o ekspertów, oś sporu dotyczyła przede wszystkim dwóch terminów, pacjent czy klient. Podkreślano, że wybór pomiędzy tymi dwoma terminami zależy zarówno od filozofii pomagania, jak i od typu programu. Jak widzicie, to Państwo na slajdach wypowiedzi niektórych z ekspertów, jeden z terapeutów powiedział, programy terapeutyczne i substytucyjne są generalnie programami z obszaru służby zdrowia i świadczeń medycznych. Wtedy, kiedy ta osoba przychodzi do poradni i korzysta z pomocy, nazywamy go pacjentem. Kiedy przychodzi do programu redukcji szkód, żeby wymienić igłę i strzykawki, czy zjeść obiad, czy wykąpać się, nazywamy go klientem lub uczestnikiem, który jest bardziej neutralnym terminem.
Inny ekspert wskazuje na to, że w placówkach leczenia uzależnień, w publicznych placówkach leczenia uzależnień przestrzegane są prawa pacjenta i to jest wielki sukces, że o tych prawach, te prawa zostały zaaparentowane i o tym się już mówi. Młodliwa dyskusja pacjentów przytoczyła się na innej osi, na osi uczestnik czy pacjent, ale do złudzenia przypominała sporo ekspertów na ten temat. Z jednej strony pacjenci wskazywali, że słowo pacjent sugeruje chorobę, co jest istotnym przekazem społecznym, a bym myśleć o uzależnieniu jako o chorobie. Ważne jest też to i wskazywano na to, że słowo pacjent sugeruje jakiś proces leczenia, w którym biorą udział profesjonaliści. Jednocześnie pacjenci mieli poczucie, że termin pacjent implikuje pewną pasywną postawę wobec tego procesu.
Dlatego też zdaniem części pacjentów placówek leczenia uzależnień warto rozważyć inne terminy, termin uczestnik. Dla nich też oddziaływania psychoterapeutyczne nieodokończalnie są leczeniem sensu stricto. Termin leczenie bardziej kojarzy im się z pizzamą, z łóżkiem, z przyjmowaniem leków, a nie z uczestniczeniem psychoterapii. Mają też takie poczucie, że termin uczestnik sugeruje aktywną postawę i dobrowolność uczestnictwa, sugeruje też proces leczenia, który oparty jest przede wszystkim na psychoterapii. Widzicie Państwo na slajdzie dyskusje pacjentów na ten temat. Bardzo pięknie o tym opowiadali, wskazując na to, że o nas mówią pacjenci, my o sobie myślał bardziej uczestnicy. Wskazują na to, że niekoniecznie psychoterapia zgadza im się z samym określeniem leczenia. Leczenie bardziej kojarzy się z medycyną. Zobaczcie Państwo, one emocje wyrażone w trakcie tej dyskusji.
Jeden z pacjentów powiedział, ja się nie zgadzam, żeby ktoś do mnie mówił pacjent, ja się czuję upokorzony, jeśli ktoś do mnie mówi pacjent. Ja tutaj jestem uczestnikiem, nikt mnie nie leczy strzykawką. Na to odpowiedź innego kolegi, twierdzisz, że uzależnienie do choroba nie mówisz pacjent, tylko uczestnik. Ja rozumiem, że uczestnik jest łagodniej postrzegany na zewnątrz, natomiast to jest choroba, leczy się, jest pacjentem, a nie uczestnikiem. Jednocześnie w dyskusji na temat osób zwracających się po pomoc chcielibyśmy zaproponować uspójnienie terminologii odnoszącej się do wsparcia psychoterapejskiego lub też do psychoterapii kierowanej do członków rodzin osób z uzależnieniem. Chcielibyśmy uspójnić do terminologii i nie rozdzielać jej ze względu na typ uzależnienia czy też na charakter relacji pomiędzy osobą z uzależnieniem a jej osobą blisko.
Dlatego zdecydowaliśmy się na wybór terminu bliscy w odniesieniu do osób znaczącej, choć oczywiście nierzadko traumatycznej relacji z osobą z uzależnieniem. W tym wypadku ta bliskość nie odnosi się do jakości tej relacji, ale bardziej do faktu wspólnego życia czy zamieszkiwania. Bliscy to rodzice uzależnionych dzieci, osoby w związku formalnym lub nieformalnym z osobą z uzależnieniem, czyli żony, partnerki, mężowie, partnerzy. Bliscy to też osoby dorosłe, które jako dzieci wychowywały się w rodzinach, których jedno z rodziców doświadcza lub doświadczało uzależnienia. W przypadku problemów dotykających partnerów i partnerki osób z uzależnieniem, myślę tu często o żonach czy mężach, wielu ekspertów postulowało rezygnację z takich terminów jak koalkoholizm czy współzależnienie. Wskazywali, że jest to określenie nieadekwatne, stygmatyzujące, szkodliwe, określenie, które odbiera sprawczość i przypisuje współodpowiedzialność.
Bez względu na to, że jest to termin dosyć popularny, bez względu na to, że termin pojawia się w literaturze fachowej, konstrukt współzależnienia ma niewystarczające podstawy teoretyczne i naukowe, nie znajduje też odzwierciedlenia w klasyfikacjach medycznych i pamiętajmy o tym. Wydaje się nam, że tworzenie etykiet tylko po to, aby zrozumieć cierpienie tych osób, jest absolutnie bezzasadne. W wielu sytuacjach osoby te nie powinny być traktowane jako osoby w kryzysie, powinny być traktowane jako osoby, które doświadczają kryzysu w związku albo w małżeństwie i często tego właśnie powinna dotyczyć pomoc, można tu np. zaoferować terapię par. W innych sytuacjach konieczna jest uważna diagnoza tych osób pod kątem zaburzeń nastroju lub też zaburzeń lękowych.
Ta sama dyskusja dotycząca współzależnienia, nazywanego też czasem koalkoholizmem, dotyczy też innej koncepcji dda dorosłych dzieci alkoholików czy ddd dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. Jednocześnie i muszę to podkreślić, żaden z ekspertów ani pacjentów w tych dyskusjach nie kwestionuje potrzeby udzielania wsparcia członkom rodzin osób z uzależnieniem. Wraz przeciwnie podkreśla się, że istnieje szereg różnych problemów, z którymi mierzą się te osoby zarówno w dzieciństwie, jak i w dorosłym życiu. Podkreśla się, że osoby te mogą mieć szerokie spektrum potrzeb wymagających podjęcia psychoterapii, wsparcia psychu społecznego. Mogą potrzebować też porad, porad prawnych, interwencyjnych, porad wychowawczych, finansowych, nawet porad duchowych czy religijnych i ta pomoc powinna zostać im zaoferowana. To, o czym tu mówimy, to o nieadekwatności i stygmatyzującym charakterze używanej terminologii.
Widzicie Państwo, dlatego pokazuję Wam dosyć szczegółowo dyskusję ekspertów na ten temat, wskazujących, że mają poczucie, że jest to jedną z najbardziej stygmatyzujących pojęć, stawiających na tej samej szali problemy osoby zuzależnieniem i jego bliskich. Określenie tworzące pewne obrazy i stereotypy. Eksperci mówią też o tym, że sam fakt, że ktoś wychował się w rodzinie z problemem alkoholowym nie oznacza, że ma zaburzenia funkcjonowani. A ta etakietka DTA od razu sugeruje, że jest coś, z czym człowiek nie radzi sobie w życiu. Sugerowano tu, aby mówić o członkach rodzin osób z uzależnieniem, o partnerach osób z uzależnieniem, o osobach dorosłych z rodzin z problemem uzależnienia czy o osobach dorosłych wychowanych w rodzinie z problemem uzależnienia.
Co więcej, w tych dyskusjach podkreślano też, że w przypadku innych typów uzależnień, gdzie problemy dotykają np. osoby młode, wspieranie rodziców jest również ważnym elementem terapii, co jest dodatkowym argumentem, że terminy te powinny zostać uspójnione i zastąpione innymi określeniami. Chcę też Państwu pokazać, że to nie są wyłącznie głosy eksperckie. Również pacjenci uczestniczący w tych dyskusjach byli zgodni, że określenia te wymagają zastąpienia. Podobnie jak eksperci, pacjenci intuicyjnie wyczuwali i stygmatyzujący potencjał tych słów, wiążący się z przypisaniem osobom wychowanym w rodzinach, w których pojawiło się uzależnienie pewnej tożsamości i wynikających z tego specyficznych rówli zachowań. Zobaczcie Państwo fragmenty tej dyskusji. Jedna z pacjentek mówi tak jakby zatacza się od razu, że jest się z miejsca z góry zepsutym.
Opowiada to jej kolega jakiś pień. Jeszcze inna pacjentka mówi o tym, że jest to narzucanie, że człowiek jest z chorych. Tak to też czuli, tak o tym rozmawiali pacjenci. Z ulewaniem substancji psychoaktywnych, szczególnie alkoholu, wiążą się również zachowania agresywne i przestępczość, włączając w to przemoc seksualną i domową, przejrzeniającą się oczywiście w różnych formach przemocy fizycznej, przemocy psychicznej, przemocy ekonomicznej. Jeśli przyjrzeć się danym polskiej policji, w ubiegłym roku blisko 78 tysięcy osób doświadczało przemocy w rodzinie, a wśród tych osób blisko 40% osób to osoby, które były pod wpływem alkoholu. W wielu placówkach leczenia uzależnień oferowana jest pomoc osobom z doświadczeniami przemocy, dlatego odnosimy się również do tych określeń.
Jeśli chodzi o te kwestie, zarówno eksperci, jak i pacjenci zgadzali się, że istotna jest tu rezygnacja z określenia ofiara przemocy, mimo że przez wiele lat to określenie było wyrazem troski, nie było wyrazem współczucia, było wyrazem empatii. Tak mówi o tym jeden z terapeutów. Jeśli chodzi o osoby z doświadczeniem. . . ofiara przemocy jest potwornie stygmatyzująca, podwójnie. Nie tylko niedość, że osoba doświadczyła przemocy, to jeszcze jest stygmatyzowana. Ofiara przemocy niesie ze sobą negatywne konotacje, ty ofiarą jedną, jesteś ofiarą losu. Gdy pracują z osobami, to mówią doświadczyła pani przemocy, sprawca stosował wobec pani przemoc, nie używam słowa ofiara. Określenie osoba doświadczająca przemocy uznaną za termin adekwatnie i opisujący samo doświadczenie przemocy, bez etykietkowania, bez nadawania tej osobie tożsamości ofiary.
Terapeuci mówią, ten termin wydaje się, że jest to termin neutralny, a z doświadczeniem sugeruje, że to doświadczenie może przeminąć i chyba o to chodzi w pracy z taką osobą. Część ekspertów uznała określenie sprawca przemocy, również zastygmatyzujące, nadające tej osobie tożsamość sprawcy i nie dające jej szansy na zmianę tego zachowania. Wskazywano, że terminę sprawca i ofiara to terminy określenia prawne. W sytuacji pracy terapeutycznej wydaje się, że bardziej adekwatne jest używanie terminu osoba stosująca przemoc. Terapeuci wskazali jednak, że czasem w pracy z osobami, które doświadczyły przemocy, celowo używają terminu sprawca przemocy, aby udzielić tej osobie doświadczającej przemocy dodatkowego wsparcia. Spójrzcie Państwo na wypowiedzi ekspertów. Jedna z ekspertów mówi, to nie zostawia żadnej nadziei.
Jak ktoś jest ofiarą, to nią będzie, jak ktoś jest sprawcą, to nim będzie. A mówimy o czynnościach, o sytuacjach, które można zmienić. Sprawca przemocy ma konkretne konotacje prawne, to jest ktoś, komu udowodnią mu przemoc. Ale zwróćcie uwagę na wypowiedź tego terapeuty. Ja mówię sprawca przemocy, bo ich po prostu nie lubię, z pełną świadomością. Powinno się mówić osoba stosująca przemoc? Nie umiem, próbowałem to przepracować. Siłą rzeczy nie pracuję z osobami stosującymi przemoc. Odpowiada mu terapeutka. Rzeczywiście ze sprawcą przemocy jest kłopot, chciałabym go trochę stygmatyzować. Mówi na to jeszcze jedna terapeutka. Sprawca czyni tę przemoc, są siniaki, są przypalone papierosy na osobie z dostającej przemocy. Więc to określenie sprawca według mnie.
Jeśli chodzi o osoby doświadczające przemocy, jest bardziej adekwatne, bardziej terapeutyczne. Sprawca może zostać ukarany. Opowiada to terapeuta. Mówisz to z pozycji pracy ze osobą doświadczającą przemocy. Jeśli pracuje się ze sobą stosującą przemoc, używamy określenia, osoba stosująca przemoc. Czas mój powoli dobiega końca, więc na tym zakończę ten bardzo krótki przegląd najważniejszych pojęć z obszaru języka uzależnich. Ciekawa jestem, na ile udało mi się Państwa przekonać, że język ma znaczenie. Może myślicie Państwo, nie ma. Nie ma, bo to nie słowa stygmatyzują, a intencje, które się za nimi kryją. Tak? Oczywiście jest to racja. Ale czy nie jest też trochę tak, że nasza wrażliwość na słowa odzwierciedla naszą wrażliwość na ludzi? Słowa niosą nie tylko informacje, ale niosą też emocje.
Dodają otuchy, słowa ranią, budzą lęk, powodują odrzucenia. Dlatego język ma znaczenie i pamiętajmy o tym. Zrezygnujmy z określeń, które stygmatyzują osoby z uzależnieniem. Zrezygnujmy też z określeń, które definiują człowieka poprzez pryzmat choroby. Chciałabym już zupełnie na koniec dodać, że razem z dr Michałem Bojarskim pracujemy obecnie nad publikacją słownika uzależniń, który powinien pojawić się w druku późną wiosną przyszłego roku. Będziemy go dystrybuować bezpłatnie do polskich placówek leczenia uzależniń, ale jeśli jesteście tym państwo zainteresowani, jeżeli również chcielibyście otrzymać ten słownik, w miarę naszej możliwości spróbujemy spełnić też to życzenie, prosimy jednak o maila z taką informacją oraz adresem wysyłki. A ja bardzo dziękuję za uwagę i mówię do zobaczenia. .