VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Medycyny mitochondrialną powołał do życia prof. Rolf Luft w roku 1962. Luft pracował w owym czasie w Instytucie Karolinska w Szwecji jako endokrinolog i diabetolog. Był również przez 10 lat przewodniczącym Komitetu Noblowskiego w dziedzinie medycyny. Ja dołączyłem do świata endokrinologii i diabetologii w związku z opisaniem przez zespół prof. Schali struktury tryoliberyny TRH, to jest hormonu muzkowego wydzielanego przez podwzgórze. Prof. Schali otrzymał za to niedługo potem Nagrodę Nobla. Jako współpracownik firm Hoexst AG i Elilili kierowałem działami endokrinologii i diabetologii. Staram się wówczas zainteresować moich pracodawców medycyną mitochondrialną, ponieważ jednak nie było możliwości opatentowania substancji mitotropowych, czyli tzw. mitosełtyków, moje starania zostały całkowicie zignorowane. Dlatego w roku 1992 założyłem własną firmę MSE Pharmaceutica.
Już wówczas wiedziałem, że mitohondry mają ogromne znaczenie decydujące dla zdrowia. Oczywiście poszukiwałem sojuszników i miałem to szczęście, że natrafiłem w Polsce na firmę Mito Pharma. Nasza współpraca świetnie się układa, dlatego chętnie przyjechaliśmy tu do Poznania, aby wziąć udział w kolejnej konferencji. Uważam, że żadna dyscyplina medyczna nie powinna przechodzić obojętnie obok zaburzeń funkcji mitohondriów, nie wykorzystywanie wiedzy w tej dziedzinie jest przejawem ignoracji. Często mamy pacjentów, bliżej oboje o tym Kolka Kukliński, którzy oprócz podstawowego leku potrzebują substancji mitohondrialnych, które stosujemy nie tylko w celach profilaktycznych, co oczywiście miałoby sens, ale kto naprawdę ma na tyle zrozumienia, aby podejmować działania profilaktyczne. Tak dzieje się w przypadku cukrzycy typu drugiego, chorzy nie rezygnują ze złego żywienia, aż nogi zajmie im martwica.
Oni są dla nas straceni. Lecz medycyna mitohondrialna, która nas interesuje, dotyczy w pierwszym rzędzie ciężkich, przewlekłych z chorzeń wielołapdowych, jak cukrzyca, parkinsonizm czy choroba Alzheimera. Szczególnie dumni jesteśmy z faktu, że zaczynamy rozpracowywać takie przypadki, jak zatrzymanie akcji serca, sepsa czy urazy mózgowo-czaszkowe, a potem stany wymagające pierwszorzędnej, intensywnej opieki medycznej. Nazywam się Bodo Kukliński, pracuję od 48 lat jako internista. Od wielu lat zajmuję się medycyną mitohondrialną. Dlaczego? Choroby wielonarządowe to niemal zawsze choroby przewlekłe, mające swe przyczyny w zaburzeniach funkcji mitohondriów. Współczesna medycyna zwykle ten aspekt pomija i leczy tradycyjnie, w sposób zorientowany na konkretne specjalizacje i narządy. A więc leczy płuca, jelita, stawy, uszy. A przecież wszystkie te narządy współtworzą jedność, jeden organizm.
Warunkiem jest, by lekarz potrafił wykorzystać podstawy biochemii, które poznał w czasie studiów. Bez biochemii nie ma mowy o leczeniu. Takie podejście otwiera całkiem nowe możliwości przyczynowego leczenia chorób przewlekłych i chorób wielonarządowych. Leczenia, które odchodzi od tradycyjnego podejścia. Współcześni lekarze cieszą się, gdy mogą leczyć bóle stawów kortyzonem, migrenę za pomocą leków przeciwbólowych, zespół jelit drażliwego za pomocą inhibitorów pompy protonowej, nie zauważając, że bynajmniej nie usuwają przyczyny. Ludzie mogą przestrzegać zdrowego stylu życia, a i tak dopada ich jedna choroba po drugiej, więc stawiają sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje, skoro w zasadzie dbają o zdrowy tryb życia.
Mitohondria dają się leczyć, więc choroby takie jak cukrzyca typu drugiego mogą całkowicie ustąpić pod warunkiem, że zarówno pacjent, jak i lekarz włączą się do współpracy. Nie wystarczy obniżenie poziomu cukru poprzez podanie insuliny. Dopiero terapia mitohondrialna prowadzi do usunięcia podstawowego zaburzenia. Widzę, jak specjalizacja psychiatryczna spoczywa na radosnych laurach i leczy jedynie objawy bez uwzględnienia przyczyny, podczas gdy przyczyna tkwi w niedoborze energetycznym mózgu. Komórki mózgowe stawiają sprawę jasno, nie ma żarcia, to strajkujemy, za to psychiatra stwierdza zespół wypalenia bądź depresję. Tymczasem nie. Powodem jest niedobór energetyczny mózgu, który można łatwo wyeliminować. Po pierwsze, poprzez zmianę odżywiania. Po drugie, poprzez podanie mikroskładników odżywczych, które lekarz musi jednak to przeznać.
Od współczesnego lekarza oczekuje się, by zwrócił się ku naukom przyrodniczym, aby nie patrzył tylko na objawy, chcąc uzyskać poprawę stanu chorego poprzez podanie farmaceutyków. Choroby przewlekłe, wyczerpanie, burn out, zespół chronicznego zmęczenia powinny przejść do przeszłości, podobnie jak diabetes mellitus stopnia 2. Obok zmiany sposobu odżywiania i stosowania mikroskładników odżywczych, które zalecamy, niezbędny jest ruch. Bez ruchu, bez aktywności fizycznej nie osiągniemy zamierzanego celu. I tu nie chodzi o to, aby biegać maratony, lecz by codziennie ćwiczyć, wprawić mięśnie w ruch przez minimum 30 minut, wycisnąć z siebie trochę potu. Dla zdrowia to wystarczy, nie trzeba żadnych ekstremalnych ćwiczeń. Podobnie mikroskładniki odżywcze, tych też nie musimy przyjmować kilogramami.
Kiedy u pacjentów nastąpi oczekiwana poprawa zdrowia, to zapotrzebowanie na mikroskładniki odżywcze obniża się. Jedno trzeba podkreślić, kto raz nabawił się zaburzeń funkcji mitochondriów, ten będzie miał je całe życie. Warto o tym pamiętać. Weźmy na przykład kardiomyopatię, gdy uda się poprawić stan pacjenta, to transplantacja serca staje się zbyteczna. Pacjenci sądzą, że są zdrowi, ale to nieprawda. Choroba będzie nadal się rozwijać, jeżeli zapomnimy o przestrzeganiu zasad. Czy można jednak mówić o chorobie? To nie choroba, lecz zaburzenie funkcji, które sprzyja rozwojowi choroby, jeśli nie uwzględni się w leczeniu mitochondriów. I nie jest to leczenie objawowe, ale terapia przyczynowa. Weźmy na przykład chorobę refluksową od dzwiernika. Pacjenci odczuwają bolesność i zgagę.
Medycyna zaleca podanie inhibitorów pompy protonowej w celu zmniejszenia wydzielania soku żołądkowego, nie zwracając uwagi na pierwotną przyczynę refluksu, jaką jest podwyższone wydzielanie tlenku azotu. Nad wydzielaniem tlenku azotu, odpowiedzialnym za rozszerzenie wejścia do żołądka, możemy zapanować poprzez podanie witaminy B12. Pacjenci otrzymują witaminę B12, od dzwiernik się zamyka, znika uczucie zgagi, refluks i palenie w przełyku. Inhibitory pompy protonowej zmniejszają wydzielanie kwasu żołądkowego, ale zarazem także zdolność przyswajania witaminy B12, magnezu i cynku. Witamina B12, która zamyka od dzwiernik przełyku poprzez obniżenie stężenia tlenku azotu, jest niestety rzadko brana pod uwagę, a pacjenci niestety są zmuszeni przyjmować inhibitory pompy protonowej do końca życia, co jest oczywiście niezwykle korzystne dla firm sprzedających leki.
Z drugiej strony, prosty i tani preparat, jakim jest witamina B12, wystarcza w zupełności do wyeliminowania zgagi bez skutków ubocznych. Oto prosty przykład, który dowodzi, że odkrycia z dziedziny nauk przyrodniczych wciąż nie są brane pod uwagę w kontekście nowych koncepcji leczenia. Dotyczy to też takich schorzeń jak padaczka czy zaburzenia rytmu serca. Nigdy nie jest tak, że choroba dotyka tylko pojedynczego narządu. Zwykle wpisuje się w mozaikę całościowego, klinicznego, wielonarządowego obrazu choroby. Dlatego jesteśmy wdzięczni, że możemy być tutaj dzisiaj w Polsce, bo właśnie tu działają zaangażowani, mądrzy ludzie, którzy chcą wprowadzić zmianę w sposobie myślenia o leczeniu, a którym udało się już włożyć tę stopę pomiędzy drzwi wprowadzające do medycyny mitohondrialnej.
To ważne, by również nie tylko lekarze, ale i szersze kręgi zawodów medycznych, personel medyczny oraz pacjenci uzyskali tę wiedzę. Wszędzie tam, gdzie lekarze niekoniecznie chcą współdziałać, pacjenci mogą wciąć sprawy w swoje ręce, korzystając coraz szerszej informacji z tego zakresu. Wiele przypadków leczy się nadal farmakologicznie, a przecież leki mają działania uboczne i nie są obojętne dla organizmu. Przykład. Młoda kobieta pragnie zajść w ciążę, cierpi na epilepsję, więc lekarz zapisuje jej kwas valproinowy. Napady padaczkowe ustępują, pacjentka zachodzi w ciążę, z radością oczekuje dziecka. I co się dzieje? W 20% przypadków na świat przychodzi dziecko z poważnymi deformacjami, uszkodzeniami mózgu, ciężkim upośladzeniem fizycznym i umysłowym na resztę życia.
Ciężka trauma, której skutki będą towarzyszyć rodzicom i dziecku przez resztę życia. Dlaczego? Kwas valproinowy zużywa karnitynę w procesie degradacji, co prowadzi do dużych niedoborów karnityny. Z kolei karnityna ma istotny wpływ na czynność mitochondriów, lecz lekarz o tym nie wie. Z powodu swojej niewiedzy poważnie naraża zdrowie kobiety i działa na szkodę dziecka. To nie musiałoby się zdarzyć, gdyby lekarz miał nieco więcej pojęcia o biochemii i medycynie mitochondrialnej. Inny przykład. Wielu pacjentów otrzymuje lek na obniżenie poziomu cukru we krwi z substancją czynną metforminą. Efekt? Niedobór witaminy B12 i w konsekwencji zaburzone funkcje mitochondriów. Podobnie leki przeciwfraumatyczne. One również prowadzą do uszkodzeń mitochondriów. Działania uboczne tych leków są opisane w ulotkach wewnętrznych.
Niestety lekarz często nie bierze tych informacji pod uwagę. Nie wie, że to właśnie zastosowane przez niego leczenie prowadzi do uszkodzeń mitochondriów. Nie ma takich dziedzin medycyny, może poza chirurgią urazową, w których mitochondria nie odgrywałyby znaczącej roli. On powinni bardzo uważać, aby nieprzemyślanymi działaniami nie narażać na szwank mitochondriów oraz zdrowia chorego. To oczywiście dotyczy zalecanych leków, poczynając od antybiotyków, środków nasennych, poprzez leki psychotropowe, aż po inhibitory pompy protonowej, a nawet leki antykoncepcyjne. Tak więc cały szereg leków nie jest wolnych od skutków ubocznych. Rozwiązanie? Koncepcja medycyny mitochondrialnej. Wolna od skutków ubocznych, niedruga w stosowaniu i prowadzi do poprawy zdrowia, począwszy od wyeliminowania przyczyny występowania danego zaburzenia.
Dzięki jej stosowaniu unikamy toksycznego działania ubocznego, terapii farmakologicznej. W tym niewątpliwie tkwi jej zaleta. Najwyższy czas, by zacząć korzystać z dorobku medycyny mitochondrialnej. Dziś młodzi adepci medycyny i obserwuje to zjawisko zarówno w Niemczech, w Austrii i Szwajcarii, otrzymują coraz mniej wiedzy z zakresu podstaw biochemii. W efekcie czego lekarze bez zastanowienia wypisują jak najwięcej recept na przeróżne leki. To za niedorzeczność. Ten trend odbija się na zdrowiu pacjentów, gdy brak innego wyjaśnienia. Lekarze rozpoznają zwykle dolegliwości psychosomatyczne. Takie diagnozowanie jest dalece niewłaściwe. Pacjent, który czuje się stale zmęczony, któremu dokucza tysiąc różnych dolegliwości, opowiada o tym swojemu lekarzowi. Natomiast lekarz, który nie potrafi trafnie zinterpretować wyników badań, ujmuje rzecz krótko. Dolegliwości psychosomatyczne.
Taki lekarz nie dostrzega zupełnie faktu, że nastąpiły proste zaburzenia metabolizmu, które poddają się leczeniu, a które najczęściej występują właśnie z powodu stosowania leków przez niego przepisywanych. W wyniku tego pacjent zostaje naznaczony na całe życie piętnem osoby pozbawionej piątej klepki. Współczesne podejście do leczenia nie daje pacjentowi wielu możliwości działania, lecz pacjent taką możliwość ma. Potrzebuje on pomocy ze strony takich ekspertów, których mieliśmy okazję poznać tu w Polsce. Życzymy Państwu licznych sukcesów, jak również powołania do życia Centrum Terapii Mitochondrialnej w Polsce, jako ośrodka powołanego do leczenia schorzeń wielonarządowych, również tych, które coraz częściej pojawiają się już w wieku dziecięcym. Popatrzcie Państwo na współczesne dzieci.
Wiele z nich jest w stanie wstać wcześnie rano z łóżka, zjeść z apetytem śniadanie, osiągać dobre wyniki w sporcie, nie padając zarazem popołudniami ze zmęczenia. Wiele z tych dzieci nie potrafi robić pompek, nie toleruje różnych pokarmów, cierpi na alergie czy nadwrażliwość. Dzisiejsze wycieczki klasowe wyglądają tak, że nauczyciele muszą zabierać ze sobą całe apteczki. Jednemu szkodzi to, innemu co innego. Jeden ma ataki astmy, inny ma napady katarusiennego. I każde z tych dzieci wymaga podania odpowiednich leków. To nie jest normalne. Gdy my w młodości biegaliśmy na Mosaka podworze, to wszystkich tych chorób jak astma czy alergię po prostu nie było.
Wszystko to są choroby cywilizacyjne i jeśli nawet trudno w to uwierzyć, to mitohondria mają w nich swój udział. To one odpowiadają za te problemy ze zdrowiem. To jest pewna tendencja, która pojawiła się od niedawna. Zresztą można by o tym godzinami opowiadać. Jestem lekarzem i wiem, że to co robimy jest słuszne. Wiem, że mamy rację. Pacjenci są nam wdzięczni. My natomiast mamy poczucie spełnienia, poczucie sukcesu. Także społeczeństwo odnosi z tego konkretne korzyści, ponieważ samo leczenie nie jest drogie. Dziękuję za uwagę. Nazywam się Jörg Bergman. Jestem profesorem uniwersyteckim i chciałbym w tym miejscu nawiązać do tego, co już powiedzieli moi przedmówcy.
Szczególnie do tego, że mamy deficyty w procesie nauczania. Te deficyty staramy się eliminować, przynajmniej na naszym uniwersytecie, przykładając dużą wagę do funkcji mitochądriów, do medycyny mitochondrialnej. Mamy nadzieję, że w przyszłości dodatkowo pogłębimy ten temat we współpracy z naszymi partnerami. Kolejny temat to ten, o którym wspomniał już dr Enzman, a mianowicie, że w dziedzinie pracy naukowej profilaktyka odgrywa bardzo ważną rolę. Problem polega na tym, że bardzo trudno jest zachęcić ludzi do podejmowania wystarczających działań profilaktycznych. Jeżeli spojrzeć na tę sprawę w kontekście bardzo rozległego tematu, jakim jest proces starzenia, szczególnie zdrowego starzenia, to jestem przekonany, że czeka nas tu wielki problem.
I to nie tylko w Polsce, nie tylko w Niemczech, ale w całej wspólnocie europejskiej. Wprawdzie dożywamy coraz późniejszego wieku, jednak odsetek osób, które starzyją się zdrowo, jest relatywnie niewielki w stosunku do tego wielkiego sukcesu. I z tym tematem można się skutecznie zmierzyć tylko poprzez profilaktykę. I to jest właśnie ten problem, który poruszył pan dr Kukliński, a mianowicie, że pacjenci zgłaszają się dopiero wtedy, gdy mają konkretny problem. Tymczasem jest to proces, który toczy się niepostrzeżenie i chodzi o to, aby go możliwie wcześniej dostrzec. Właśnie tutaj profilaktyczne zastosowanie mitoseutyków będzie odgrywało bardzo istotną rolę.
Kolejny punkt to wniosek, do którego doszliśmy w toku naszych badań, a mianowicie, że nie każda substancja czynna działa równie skutecznie. Wiele zależy od tego, w jaki sposób będzie podana w postaci preparatu, czyli w ramach jakiej formuły. Nie każdy preparat z koenzymem Q10 jest pełnowartościowym preparatem z Q10. I właśnie wokół tego toczą się dyskusje, czyli gdzie są te punkty zaczepienia. Jeżeli chcemy stosować skuteczny preparat z koenzymem Q10, to musimy się liczyć z tym, że opracowanie jego receptury nie będzie zbyt tanie. Wiem to z doświadczenia. Chciałbym wspomnieć również, że na naszym Uniwersytecie nie testujemy preparatów na pacjentach, lecz raczej na hodowlach ludzkich komórek. Tylko tym sposobem możemy wykazywać ich działanie profilaktyczne.
Co się tyczy badań, które prowadzimy w kontekście starzenia. W badaniach tych stosuje się różne markery odgrywające ważną rolę w procesie starzenia. Najważniejszym z nich jest tzw. senescencja replikacyjna, będąca podstawowym markerem procesu starzenia. Wiąże się to z tym, że telomery obecne w zakończeniach naszych chromosomów stają się z wiekiem coraz krótsze. Jest to cecha szczególna procesu syntezy DNA, a konkretnie działania polimera z DNA, zależnych właśnie od DNA. Ale tym co odgrywa niezwykle istotną rolę, a co również znajduje się w kręgu naszych zainteresowań, to uszkodzenia oksydacyjne, które prowadzą do przedwczesnych zmian.
Podminienie tego zjawiska wymaga bardzo wyrafinowanych procedur testowych i to jest dokładnie tak jak z substancjami czynnymi, a mianowicie jeśli stosujemy procedurę niewspłyniającą wymogów jakości, to jej wyniki też nie będą wiarygodne. Kolejnym obiektem naszych zainteresowań są procesy naprawcze. Używamy tu dość bezwzględnego, lecz trafnego określenia, a mianowicie, że człowiek to przypadek permanentnego uszkodzenia. Polega to na tym, że w organizmie ludzkim dochodzi do nieustannych uszkodzeń naprawianych w przeciwieństwie do maszyny przez sam organizm. Wyobraźmy sobie, że każdy z nas składa się z około 10 do potęgi 14 komórek i że w każdej z tych 10 do potęgi 14 komórek dochodzi każdego dnia do 50 tysięcy uszkodzeń.
Jest to sytuacja, która dla dowolnego inżyniera czy konstruktora maszyn byłaby nie do pomyślenia. Lecz człowiek nie jest maszyną. Człowiek funkcjonuje w zupełnie inny sposób i bardzo ważne jest, aby te uszkodzenia były możliwie całkowicie naprawiane. Organizm stosuje różne systemy naprawy. Dwa lata temu trzech badaczy otrzymało Nagrodę Nobla za przełomowe wyniki badań w tej dziedzinie. Dziś wiemy, że możemy stymulować te procesy naprawcze na różne sposoby i w tym właśnie miejscu wchodzimy w dziedzinę medycyny mitochondrialnej. Mitochondria bowiem mają własne DNA oraz pełnią niezwykle ważne funkcje i tu nawiążę do tego, co powiedział pan dr Entzman, a mianowicie, że owe ważne funkcje mitochądriów były przez szereg lat ignorowane.
Dziś wiemy już, że mitochondria mają w swoim DNA te same procesy naprawcze, które występują w DNA jądrowym, za wyjątkiem procesów związanych z wycineniem nukleotydów. Tutaj znów pojawia się pytanie, jak możemy stymulować naprawę mitochondriów? Czy możemy ją stymulować? Przy czym musimy mieć na uwadze, że cechą szczególną mitochondrów jest to, że u nich nie mamy do czynienia z dwoma kopiami DNA, jak w jądrze komórkowym, lecz z wieloma tysiącami kopii. Ta właściwość daje mitochondriom możliwość kompensacji nawet dużych defektów DNA za pomocą kopii nieuszkodzonych i to jest właśnie zależność między jądrzem komórkowym i mitochondriami.
Z jednej strony potrzebne są te procesy naprawcze w jądrze, z drugiej natomiast wszystkie procesy zachodzące w komórce wymagają udziału jednostki ATP produkowanej właśnie w mitochondrium. W ostatnim czasie wdrożyliśmy szereg niezwykle ciekawych mitochondrialnych projektów badawczych i wykazaliśmy, że zarówno produkty pochodzące od firmy MSE, jak i te dystrybuowane przez firmy Mitofarma, wykazują bardzo dobre działanie stymulujące. Pokazaliśmy też, że w mitochondriach pod wpływem silnego stresu, a stres ten wywołaliśmy silnym napromieniowaniem UV, dochodzi do obniżenia poziomu produkcji energii ATP, czyli tak zwanej depozycji ATP. Tej depozycji ATP można skutecznie przeciwdziałać poprzez podanie preparatu quinomid Q10 fluid.
Wspólnie z firmami MSE i Mitofarma prowadzimy właśnie badania nad komórkami skóry, inaczej mówiąc jak przebiegają i od czego zależą procesy starzenia się skóry i jak można temu przeciwdziałać. Jak to się dzieje, że funkcje mitochondrialne słabną i jak temu osłabieniu funkcji można skutecznie przeciwdziałać poprzez podanie Q10 w różnych formułach. W tym samym razie skutecznie działa tutaj preparat z płynną nanocząsteczkową formą coenzymu Q10, quinomid Q10 fluid. Dzięki niemu możemy rzeczywiście skutecznie przeciwdziałać temu zjawisku. Moim zdaniem jest jeszcze coś, o czym mało kto wie, a mianowicie, że to nie jądrokomórkowe rządzie komórką, lecz mitochondria. Innymi słowy, że to mitochondria decydują o życiu i śmierci komórki.
I to co jest jeszcze istotne w badaniach, dzisiaj już wiemy, że te najnopocześniejsza leki nie leczą z choroby Alzheimera. Na zwierzęta owszem działają, lecz na pacjentów nie. Zapomina się, że choroby Alzheimera, Parkinsona czy PSP są to choroby, które mają swoją przyczynę w uszkodzeniach mitochondriów. Fakt ten jest niestety całkowicie pomijany. Istnieją bowiem wrodzone choroby mitochondrialne, którym już od szeregu lat podaje się właśnie płynną formę coenzymu Q10. Bardzo ucieszył mnie fakt, że również dzieci ze zdiagnozowanym autyzmem czy zespołem deficytu uwagi świetnie reagują na leczenie płynnym coenzymem. Dlaczego? Ponieważ u dzieci z autyzmem występuje problem w tzw. neuronach lustrzanych. W kompleksie pierwszego ojcucha oddechowego stwierdzono aż około 64% defektów.
Wszystkie te dzieci trafiają do psychiatry zamiast do neurologa, który zajmuje się zagadnieniami mitochondrialnymi. Inny przykład to zwyrodnienie planki żółtej AMD. Pacjenci z tym problemem słyszą diagnozę. Zwyrodnienie planki żółtej, postać sucha, nie uzyska pan, panie poprawy. Kompletna bzdura. Z pomocą medycyny mitochondrialnej w większości przypadków ostrość widzenia poprawia się z 5% do poziomu 40%. Pacjenci informują nas o tym, że mogą znowu czytać gazety, oglądać telewizje. Z tym, że mamy tutaj jeden problem. Musimy umieć odróżnić zwykłe preparaty witaminowe od tych, które są proponowane przez nas, zajmujących się medycyną mitochondrialną. Natomiast my działamy w sposób starannie ukierunkowany, podobnie jak się postępuje z insuliną w przypadku cukrzycy. Precyzyjnie i skutecznie.
Dokładnie w taki sposób stosujemy nasze substancje. Stosujemy w tym zakresie również doskonałą diagnostykę i to jest decydujące. To oznacza, że lekarz czy pacjent nie błądzą we mgle, ale mogą dokładnie obserwować, co się dzieje w organizmie. Możemy mierzyć aktywność mitochondriów czy poziom stresu oksydacyjnego i tak dalej. I jeszcze jedno. Przypuszczmy, że muszą państwo poddać się badaniu radiologicznemu. Otrzymują państwo dożylnie środek kontrastowy. Jeżeli przed zabiegiem cierpieli państwo na lekką cukrzycę, to 3-4 dni po takim badaniu lądują państwo na stacji dializ. Gdyby na około 4 godziny przed wstrzyknięciem kontrastu podano państwu płynny koenzym Q10, quinomid Q10 fluid, to uniknęliby państwo tych problemów. Chciałbym dołączyć jeszcze jeden punkt. Duże zagrożenie jakim jest stan zapalny.
To jest coś, o czym nieco zapomnieliśmy. Czyli niestety nie infekcja, lecz cichy stan zapalny, który nie jest związany z infekcją, lecz z psychicznym obciążeniem. Mam tutaj na myśli np. utratę dziecka lub inne zdarzenie, będące źródłem wielkiego psychicznego obciążenia, ale też np. mobbing. Te wszystkie obciążenia prowadzą niestety do wielu uszkodzeń mitochondrialnych. .