VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Cześć! Ja jestem Samuel z kanału Minie Emporium Samiego i zapraszam Was na drugą część materiału, zmalowanie Goliata do nekromundy. W poprzednim odcinku obiecałem Wam, że pokażę specjalny lakier błyszczący, który nałożyłem na model, przed washowaniem i zgodnie z obietnicą to jest ten lakier, a dokładnie środek do nabłyszczenia PCV i linoleum firmy Cidolux i jest do dostania chyba w każdym większym markecie, a jeżeli nie to na pewno znajdziecie go na Allegro. Taka butelka wystarczy naprawdę na długi czas i serdecznie go polecam, ponieważ jest świetny do tego typu rzecz.
Jest to taka pisa pomiędzy nim, a chociażby tego typu lakierem, czyli takim gęstym lakierem od Vallejo i jest taka, że lakier z Cidoluxu jest po prostu dużo, dużo rzadszy, przez co dużo łatwiej przepchnąć go przez dyszę areografu i sprzęt się nie zacina, nie pluje, tylko można nałożyć ładną, gładką, równomierną warstwę na model. Krótka też przy okazji informacja na temat sklepu. Myślałem, że uda mi się go odpalić już w tym tygodniu i że będę mógł wam zaoferować już pierwsze produkty, jakimi są pędzle firmy Rafael, ale niestety okazało się, że pandemia zbiera swoje żniwo i dostawy od producenta Rafaeli są długie, bardzo długie. Trzy do czterech tygodni.
Więc w związku z tą sytuacją będę musiał po prostu trochę więcej wrzucić produktów i dać wam inną możliwość jeszcze zamawiania tych rzeczy. Nie możemy czekać trzech, czterech tygodni, aż będzie można zamówić chociaż jeden pędzel. Także będę potrzebował jeszcze kilku dni, żeby ten temat po prostu dobrać. Tak swoją drogą, niedawno miał premierę taki zestaw do Warhammer'a 40 000 Indomitus. Tak się składa, że akurat mam takie dwa zestawy w kolejce swoich zamówień dla moich klientów. No i teraz pytanie do was. Czy chcielibyście, żebym nagrał materiał z malowania jakiejś postaci z tego zestawu? Skoro będę jej i tak malował, to mogę przynajmniej pokazać wam, jak maluje którąś z figurek. Od razu uprzedzam.
Mam tutaj na myśli część Space Marinesów i obydwa pudełka będą malowane na ultramarinesów, więc bardzo, bardzo klasycznie. Ale jeżeli jesteście ciekawi, to mogę nagrać taki materiał, który ukaże się w sierpniu na kanale. Nasz zalakierowany już wcześniej model i teraz, co bardzo ważne, po nałożeniu błyszczącego lakieru, trzeba dać modelowi wyschnąć odpowiednią ilość czasu. Ja zazwyczaj daję kilka godzin czasami, przez całą noc i później przystępujemy do washowania. W tym przypadku zaczynam od nałożenia czarnego washa na elementy, które mają być czarne, szare, granatowe, ponieważ tylko tam czarny wasz tak na dobrą sprawę dobrze się sprawdza. Oczywiście tak samo w przypadku wszystkich srebrnych elementów, jak widać, cały model się błyszczy.
I po to został nałożony ten lakier błyszczący, po to, żeby washe lepiej się ślizgały po błyszczącej powierzchni, dzięki czemu nie zostawiają takich śladów, łatwiej jest je wcisnąć po prostu w zagłębienia. W tym przypadku akurat używam czarnego washa błyszczącego od Games Workshop. I analogicznie nakładam Rayclan Fleshshade Gloss od Games Workshop również na elementy, które mają być złote. Jest taka zasada, że gloss na glossie się lepiej ślizga, czyli washe błyszczące. Najpierw nakładam przed całą resztą, ponieważ chcę, żeby lepiej ślizgały się po tej powierzchni, dzięki czemu nie zostają takie bardzo brzydkie ślady. Washe błyszczące mają to do siebie, że jeżeli są nałożone na błyszczącą powierzchnię, zachowują się prawie tak przyjemnie jak washe olejne, a przy tym bardzo szybko schną.
Więc nie trzeba czekać między sesjami kilkunastu godzin, aż przednia warstwa wyschnie. I nakładam go na wszystkie elementy złote, jak leci. Ostatnim błyszczącym washem jest Agrax właśnie w takiej wersji, który nakładam na te elementy, które chciałbym, żeby miały nieco bardziej ciemniejszy odcień oraz na elementy skórzane, ponieważ on nie ma tego rodzaju szlady, ale jest bardziej na elementy skórzane, ponieważ on zachowa się w taki sposób, że bardziej wpłynie w zagłębienie i zrobi taki fajny kontrast pomiędzy różnymi powierzchniami, a nieżeli zostawi taką cieniutką warstwę na washowanej powierzchni. Bardziej mi właśnie w tym przypadku zależy na zagłębieniach niż na płaskich powierzchniach. Widzicie? Dzięki temu jest takie przyjemne odcięcie tych pasków od całej reszty, przy której się znajdują.
Jeżeli ktoś się zastanawia nad tym, jaki właściwie uchwyt mam na tej figurce, to jest to stara farbka Games Workshop, na którą jest nałożony blutak. No i teraz bardzo fajny patent robienia własnych mixów do washy. To jest przede wszystkim medium akrylowe oraz wash. Najlepiej moim zdaniem najlepiej do tego sprawdzają się washy Vallejo, chociaż Army Painter też jest bardzo przyjemny w tym przypadku, ale nie potrzebuje aż takiego traktowania. I mieszamy jedno z drugim.
Efekt jest taki, że kamikstura nie traci swojej właściwości, ponieważ washy mają to do siebie, że mają inne napięcie powierzchniowe niż zwykłe farby, czy chociażby tusze, dzięki czemu właśnie zachowują się tak, jak się zachowują, czyli wpływają po prostu w zagłębienia, jeżeli są właściwie nałożone, i nie powinny zostawiać takich śladów. Taki wash ma to do siebie, że nie traci tej właściwości. Gdybyśmy dodali wody, to by stracił i zostawiałby nieprzyjemne ślady. A ten przez dodanie medium jest rozcieńczony, czyli nie jest taki mocny, więc nie przykryje aż tak mocno poprzedniego koloru, a jednocześnie zachowuje się tak, jak bardzo przyjemnie.
Widzicie zresztą, że on tak fajnie wpływa też w zagłębienie, nie tak przyjemnie jak gloss, i zostawia taką cienką warstwę, taki filtr właściwie można to tak określić, na tych jego niebieskich spodniach, przyciemniając całą powierzchnię, która została pomalowana. Gdyby poróznacie te fragmenty jego nogawy, które jeszcze nie zostały przejechane washem, a cała reszta, no to widać tą delikatną różnicę tonalną. No i ten wash również ślizga się po powierzchni błyszczącej. Nie aż tak dobrze jak gloss wash, ale wciąż całkiem nieśle. Czasami przy dodaniu medium zostają takie farfocle z medium, widać je w nakrętce. Oczywiście to niech zostanie w nakrętce, nie nakładamy tego na figurkę, bo to by bardzo brzydko się zachowało.
Bardzo ważne jest to, żeby przy nakładaniu washy bardzo szybko przechodzić dalej, to znaczy nakładamy na jakąś powierzchnię i już nie dotykamy danego miejsca, ponieważ wash bardzo szybko zaczyna wysypać. No i standardowo na ciało, flash wash może być od Vallejo, może być od Army Paintera. Akurat to jest taki kolor, który jest bardzo uniwersalny. Wydaje mi się, że każda firma ma swój odcień, wszystkie są bardzo do siebie zbliżone. To jest po prostu ciepły brąz i nakładamy go w całości na cały ciało. I teraz zbliżony kolor, który nakładam na zbroję. Też rozcieńczony oczywiście medium, po to, żeby był jeszcze rzadszy, fajniej spływał po prostu po powierzchni, nie zostawiał śladów niepotrzebnych.
Oczywiście nie trafił swoich właściwości, więc nigdy do washa nie dodajemy wody. Oczywiście jeżeli chcemy, żeby był dalej washem, jeżeli zależy nam na zupełnie niewłaściwościach, czyli na przykład transparentności takiego produktu, no to tak, ale w 99% przypadków nie dodajemy wody, tylko albo dodajemy flow improver, albo dodajemy takie medium. I tak samo przejeżdżam jeszcze raz po paskach skóry, ale już nie po to, żeby je odciąć od pozostałych powierzchni, ale po to właśnie, żeby wyrównać je pod względem kolorystycznym, ponieważ tak jak wszystkie matowe washe, ten również zostawia taki półprzezroczysty filtr, który wyrównuje ze sobą warstwy farby. Pamiętacie, na tych paskach skóry robiliśmy taką specjalną teksturę, dzięki temu możemy ją po prostu ładnie wyrównać. No i teraz jest najważniejszy trick, czyli krawędziowanie.
Wiem, że mnóstwo ludzi ma z tym problem, ale jest taki sposób, taki pattern, który ułatwia życie. Zauważcie, bierzemy jakiś kolor, jaśniejszy przede wszystkim od tego, który był nakładany wcześniej. W tym przypadku po prostu używam cielistego koloru, jasnego cielistego do robienia krawędzi na żółtej zbroi i mieszam ten kolor z thinerem od Vallejo. Dlaczego to jest taki fajny trick? Ponieważ thinner sprawia, że pigment bardziej skupia się w miejscu, gdzie trafia pędzel.
Nie wiem, jak to inaczej wytłumaczyć, niż po prostu wychodzą mocniejsze, ładniejsze linie, niż na przykład takie gładkie przejście, jakbyśmy malowali powierzchnię, więc to się idealnie sprawdza właśnie do krawędziowania, gdzie tak naprawdę malujemy linie i zależy nam na tym, żeby to zrobić, przyjechać raz, mieć mocno napigmentowaną krawędź, żeby to się tak ładnie odcinało, a nie wracać do tego punktu nie wiadomo ile razy. Zauważcie, ja przyjeżdżam w danym miejscu, to w przypadku spodni, tak jak teraz, czy w przypadku jego pancerza, po prostu przyjeżdżam raz i wystarczy. I zawsze używam jaśniejszego koloru niż ten, który jest pod spodem, więc do krawędziowania zamiast wody thinner.
Nie wiem, czy już wspominałem, ale generalnie rzecz biorąc thinerem Vallejo, dużo bardziej lubią się zauważył, albo przynajmniej moje farby tak mają, dużo bardziej lubią się farby Vallejo, niż na przykład Scale 75. Vallejo są po prostu dużo mniej problematyczne w tym przypadku. Jeżeli zastanawiacie się jakiego pędzla tutaj używam, to to jest śmieszna historia, ponieważ to jest mój stary Magpul, który malowałem kiedyś dawno, dawno temu i przez to, że tak długo go używałem, większość włosia na tym pędzlu właściwie poodpadała i przypadkiem stworzył mi się taki pędzelek, który czasie, kiedy nagrywałem ten materiał nadawał się bardzo przyjemnie do robienia właśnie krawędziowania.
Od tamtego momentu powycierał się jeszcze bardziej, więc już się do tego nie nadaje, jest zbyt ciemki, ale czasami go używam do jakichś specjalnych prac, więc nie wyrzucajcie starych pędzli, nigdy nie wiecie do czego mogą się przydać, nawet jeżeli już w większości malowania nie robicie nimi. Analogicznie oczywiście maluję krawędzie na butach, cały czas tym jasnym szarem. No i teraz wracamy do tego cielistego, który był używany na zbroi, ale używam innego pędzla. I teraz, no właśnie, teraz już nie dodaję do tego tinnera, tylko dodaję wody, ponieważ nie chcę takich mocnych, ostrych śladów zostawić na figurce, tylko zależy mi, żeby było trochę gładsze i maluję tym takie najbardziej wystające elementy na figurce.
No tutaj jest najłatwiej w przypadku dłoni i palców, ponieważ po złożowaniu praktycznie widać, byłem okiem, gdzie, które punkty są bardziej widoczne i jeszcze mocniej uwypuklam je w tym przypadku, tym kolorem. Dzięki temu ta figurka będzie bardzo ładnie wyglądać na stole z pewnej odległości, no a taki jest zamysł w przypadku takiego malowania. Ona musi dobrze wyglądać i z bliska, i z pół metra, i z metra, ale przede wszystkim ma dobrze wyglądać na stole podczas gry.
Akurat pędzel, którego używam, to jest chyba jedyny Winsor & Newton, serii 7 mini, o którym udało mi się dorwać i jest do czegokolwiek się właściwie nadaje, ponieważ piłem chyba w swoim życiu 8 pędzli z tej serii i to było moje największe rozczarowanie, ponieważ no do niczego się nie nadawało. Większość z nich albo porozwalałem po prostu, bo używałem ich do czegokolwiek, żeby do czegokolwiek się nadawało, albo poddawałem mojej narzeczonej, żeby mogła sobie malować swoje akwarele. No i tak samo robię z twarzą. Zauważcie na twarzy na jego mięśniach z boku, które wystają spod pancerza, też jest potrzebne takie delikatne zaznaczenie i tym kolorem.
To jest co prawda subtelna robota, tego nie widać aż tak mocno jak w przypadku krawędziowania i nie powinno być widać, ale jak sobie porównacie na przykład efekt przed i efekt po, to widać różnicę. Wiecie dlaczego ten pędzel nie jest za dobry? No i tak jest najlepszy, mówię sorry, jak jego miałam, ale nie jest za dobry, ponieważ jak go formuje, to najczęściej, zauważcie, nie mam takiego super ostrego szpica, tylko on się tak na płasko trochę uchwyluje. No i teraz przechodzimy do takiej trochę trudniejszej kwestii, czyli na przykład bardziej płaskich powierzchni, jakiego biceps, jakiego barki tutaj.
W tym przypadku robię to tak, że maluję jakby bokiem pędzla, nie centralnie końcówką, chociaż tego nie do końca widać na filmie. Ciężko jest to pokazać, to można pokazać na żywo dużo lepiej, ale staram się trochę bardziej jakby bokiem malować, nie z samym czubkiem. Maluję też takie punkty najbardziej od góry widoczne, jak w tym przypadku na barkach, kilka maźnić na właśnie, na jakby jeszcze mięśniach, na plecach. To co jeżeli spojrzę z góry, wystaje najbardziej. O właśnie, z takiego widoku. To jeszcze będzie widać tutaj przy łokciu, zostawiam takie maźnięcie. Niestety podczas nagrywania tego filmu parę razy wsadziłem głowę pod obiektyw, ale później podczas montowania starałem się jakby naprawić ten błąd robiąc odpowiednie zbliżenia.
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. No i teraz jest zabawna część, czyli oczy. Pierwsze co robię, to biorę właśnie jakiś taki pędzel, który ma drobną końcówkę i zamalowuję jakby miejsce, w którym są oczy na czarną. Tak mi jest prościej. Tak samo robię zębami i ustami. Tylko właśnie jamą ustną, a nie ustami i niewargami. Bardzo ważne jest tutaj koniec. Zauważcie, że moja dłoń, którą trzymam pędzel, opiera się jednocześnie na stole. Małym palcem opieram ją na stole i wykonuję ruch właściwie tylko i wyłącznie palcami, które trzymają pędzel. Nie całą dłonią, tylko delikatnie. Bardzo ważny jest tu w tym punkcie, bardzo istotny jest punkt podparcia.
Teraz biorę białą farbę i staram się zamalować około. Widać moje włosy, ale mam nadzieję, że widzicie przed nim tego. Staram się zamalować około, ale nie całkowicie. Zostawiam trochę tego czarnego dookoła, tak jakby koleś miał pomalowane oczy ojlinerem dookoła albo rzęsy. I tak samo analogicznie z drugim okiem. Na razie wygląda trochę upiornie, ale będzie dobrze. Tutaj bardzo przydaje się trik z tinerem, tak samo jak w przypadku krawędziowania. I robię mu takie kropki właściwie w przypadku zębów. Czasem dobrze jest zrobić kreski, czasem kropki, to zależy naprawdę od modelu. Ten jest trochę szczerbaty po prostu. I tak stwierdziłem, że będzie lepiej wyglądał.
W przypadku robienia oczu bardzo ważna jest precyzja, ponieważ czasami dosłownie minimalna ilość więcej białego albo czarnego potrafi przesądzić o tym, że wygląda to po prostu bardzo dziwnie. I teraz ostatni punkt, czyli zrobienie czarnej kropki pomiędzy, centralnie na środku. Cyk i cyk. I pan patrzy mniej więcej w tym samym kierunku. Może ma delikatnego zeza, ale. . . I teraz ciekawy patent. Czerwony wash. Nakładam czerwonego washa delikatnie, wciąż on chyba nawet jest rozcieńczony trochę wodą, delikatnie na jego wargi, na jego usta. To jest taki element, którego się nie widzi zazwyczaj świadomie, ale on wpływa na odbiór całej twarzy, całej figurki jako dużo bardziej wiarygodnej.
No i trzeba by dorzucić do tego jeszcze jakiś fajny kolor, ponieważ ten koleś na spodniach ma takie paski, szkoda byłoby ich nie pomalować. Wiem, że wcześniej pomalowałem je jasnym niebieskim, ale tylko krowa podobno nie zmienia zdania, więc zdecydowałem się pomalować im agentą. Na początek ona położona na niebieskim wychodzi trochę fioletowo, ale rozjaśnienie jeszcze pomaluję różowym. Nadmiar oczywiście stawiam na palcu, i czemu mogę kontrolować ile farby mam na pędzlu. I robię delikatne ślady na tych jego spodniach w miejscu najbardziej widocznym z góry, najbardziej rzucającym się w oczy. I tu jeszcze też będzie trochę widać. Nie zamalowuję całości, bo szkoda takiego przejścia. Teraz jest patent na robienie tak zwanego battle damage'u.
Jeżeli chcecie robić jakieś zadrapania, możecie wziąć ten sam kolor, którym robicie krawędziowanie, i robicie jakieś znaczki. Dokładnie w ten sam sposób można to robić gąbką, a ja w tym przypadku zdecydowałem się na to, że namaluję je po prostu ręcznie i pokażę wam jak to robię w przypadku, kiedy chcę uzyskać konkretne kształty, a nie losowe, jak przy technice z gąbką. Nakładam tym samym kolorem, co robiłem krawędziowanie na zbroi, jakieś zniszczenia, coś co później będzie wyglądało po prostu jak jakieś odpryski farby i tak dalej. Staram się też, żeby to było w miarę w różnych miejscach, tak żeby nie było takiego jednego skupiska tych odprysków, tylko żeby było tego troszkę więcej.
I tak samo jak w przypadku krawędziowania, biorę darny kolor, darną farbę, thinner'a i robię nad tymi szramami, patrząc od góry modelu, ponieważ światło najczęściej mamy od góry, no wiecie, słońce świeci na głową. Zrobię mniejszy kształt, ale bardzo podobny, trochę jakby zamalowując to co już wcześniej namalowałem. Odwrotnie byłoby mi trudniej, ponieważ zależy mi na tym, żeby ta czarna linia była cieńsza niż poprzednia. No i czarny ma to do siebie, że lepiej kryje niż cielisty, więc stąd się bierze kolejność. Tutaj postanowiłem zrobić nieby takie głębszą szramę i w przypadku każdego zawsze nad jasną linią. Czarne na górze, jasne na dole.
Oczywiście, jeżeli byście robili specjalny jakiś projekt, który miałby światło dołte, to inaczej. No widzicie, zapomniałem jednej rzeczy. Dlaczego tariki z serii Metal Color są takie spoko, ponieważ zapomniałem tutaj pomalować tam ugościowi na ręce jakiegoś tam elementu na srebrno i zobaczcie, jedno przejechanie i już mamy ładny, równomierny srebrny. Teraz bardzo ważny element. Biorę ten jasny srebrny, którego używałem wcześniej i maluję każdy nit na modelu. Każdy jeden wystający jakiś taki srebrny element, który powinien błyszczeć. Wcześniej, kiedy powierzchnia była washowana, wokół tych nitów zebrał się wash tworząc cień. To będzie dobrze widać na jego granatniku.
Teraz trzeba być uważnym, ponieważ ten srebrny kryje świetnie, więc jak już raz go położycie, to dobrze byłoby nie ugrudzić niczego. Mamy te nity na granatniku i staram się tylko dotknąć się od góry. Nie chcę, żeby farba wpłynęła niżej. To ma być mała srebrna kropka na czubku takiego nita. Nie przejmuję się malowaniem go od boków, tylko od góry, więc staram się dotknąć takie po prostu podotykać tych nitów, żeby były mały punktami światła, które będzie skupiać uwagę. No i teraz ostatnia część, czyli przechodzenie do podstawki. Jak wspominałem w poprzednim odcinku, w momencie kiedy nagrywałem ten materiał, akurat testowałem zestaw Metallic Metal od Scala, więc trochę się tych faktów tutaj przewiję.
Natomiast w późniejszym czasie okazało się, że nie jestem fanem po prostu tej serii. Jakoś się nie dogadujemy, albo może po prostu Scale nie pasuje do moich technik. Natomiast zdecydowałem, że takim ciemnym krokiem, który jest na ten temat, pokryje podstawkę. Nie chciałem używać tego samego, którego używałem do butów, tylko nieco bardziej niebieska po obcięciu. Teraz jaśniejszym kolorem rozjaśniam niektóre panele. Niestety model zasłania akurat ten panel, który maluję, więc musicie zobaczyć na poprzednim jak to wyglądało. Generalna zasada do robienia mikstur do areografu właśnie jest taka, czyli Flow Improver, farba i woda. Flow Improver sprawia, że farba lepiej przelatuje przez areograf, nie zasycha, areograf nie pluje. Farba no to wiadomo, a woda jest po to, żeby ustalić odpowiednią konsystencję.
No i ostatni najjaśniejszy kolor robię z delikatnego dry brusha. To nie jest jakiś specjalny pędzel, akurat którym teraz pracuję, tylko jakiś tani, syntetyczny, płaski pędzel, nie za duży. Natomiast zależało mi na tym właśnie, żeby on był takiej wielkości, ponieważ dzięki temu jestem w stanie po prostu wjechać delikatnie w ten kolor. I teraz ja będę wziąć ten kolor, który jest na ten moment wierny, dzięki temu jestem w stanie po prostu wjechać delikatnie w niektóre miejsca i nie ubrudzić reszty figurki. I skupiam się, robiąc ten dry brush, skupiam się tylko na krawędziach. Jeżeli krawędź jest pomalowana, no to już po powierzchni nie jadę, nie zostawiam żadnych śladów, tylko i wyłącznie krawędź. No i teraz fajny patent na rdzę.
Ryza Rust, uwaga, zmieszana z wodą, tworzy coś w rodzaju washa, który można spokojnie nakładać w zagłębienia i zostawia taki fajny efekt później wyschnięty, taki z suchej rdzy, która się gdzieś zebrała po prostu takiego zacieką. No i jest nietoksyczny w przeciwieństwie do maliowych produktów, które służą do robienia rdzawych efektów. Tak, nakładam tak zrobionego washa, taką mieszankę, nakładam w zagłębienia tych miejsc, które wydają mi się, że mogłyby być spokojnie zróżnicowane pod względem kolorystycznym. No i tak prezentuje się skończony model. Mam nadzieję, że materiał wam się podoba. Trzymajcie się ciepło, cześć. Napisy stworzone przez społeczność Amara. org.