VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Jakaś przypadkowa osoba z zewnątrz, która nigdy nie miała styczności z omawianą dzisiaj produkcją, po zobaczeniu pierwszych scen mogła sobie pomyśleć O, super, będzie Becka, kolejny Scheiß w stylu tych niedorobionych abominacji z Brazylii. Ale o dziwo, nic bardziej mylnego. Dobra, może nie jest aż tak źle jak waleczna panda czy kuchenny szczurek, ale pomimo dość odpychającej na pierwszy rzut oka animacji, która jest dość charakterystyczna dla innych filmów zerobudżetowych wypuszczanych prosto na DVD, tak tutaj mamy do czynienia z komediowym złotem, które w 70% broni się naprawdę świetnym scenariuszem. I nie, nie powiem, że w 100% bo ma też swoje wady, nie ukrywajmy. Nie jest niczym wybitnym, ale jako parodia czy tam tysięczna wersja czerwonego kapturka, jak najbardziej się sprawdza.
I tak zapewne duża zasługa stoi tutaj po stronie polskiego dubbingu, który ponownie przebija oryginał, chociażby kilka scen do porównania. No, co mogę w ciemno powiedzieć, że wszystko jasne. I remember you, three years ago on the Stiltskin case, you were snooping around for a lead on his real name. I was close to, I was gonna go with Greg, Greg Stiltskin. Ale oczywiście wiem, jakieś trzy lata temu sprawa mi się uszła tego, próbowałeś ustalić jak ma naprawdę na imię. I prawie mi się udało, stawiałem na Zbigniew, Zbigniew Puchaty. You crazy wolf. Ty stary z boku! Tego właśnie potrzebowałem w moim życiu, żeby usłyszeć jak czerwony kapturek wyzywa wilka od starego zboka.
Ty stary z boku! No ale nie da się ukryć, jakkolwiek polscy czy amerykańscy scenarzyści by się nie wysilali przy tej produkcji, nie udało im się odwrócić uwagi od tego jak. . . To kurde brzydko wygląda. Znaczy design postaci jest nie najgorszy, chociaż jest od tego kilka wyjątków. Na przykład te dzieciaki próbujące zeżreć ci duszę tym przeszywającym wzrokiem. Śni celki! Mamo, mamę kupisz mi śni celka? Uuu jedziemy na śni celki! Bo rzeczy mają ośni wsześć, za szelki schowaj jeśli chcesz! Ale te tekstury, a właściwie często ich brak. Albo ta koślawa animacja przy bardziej intensywnych scenach, albo usta wilka, które ruszają się tylko w wybranych miejscach, jakby ktoś w ogóle mu nie dał mięśni na tej górnej części nosa.
Ale trzeba przyznać, że ta nadpobudliwa wiewiurka chyba wyszła im tak jak dokładnie zaplanowali. Co tam pisze? Ogólnie to widać, że ktoś się przy tym naprawdę starał, ale jak to już bywa w tym biznesie, rozchodzi się wszystko o pieniądze. I tak zrobili interes życia, bo przy budżecie 8 milionów zarobili 110, więc nieźle, nieźle. Ale jak powiedział współautor scenariusza, że pieniądze zapewne kupią ci więcej talentu, mocy przerobowej czy tam technologii, ale również większą elastyczność przy opowiadaniu historii. Gdy w Disneyu nie spodoba im się trzeci akt, mogą go spokojnie wywalić i animować od nowa, nawet jeśli był w pełni ukończony. Ale my nie mieliśmy tego luksusu, więc to co widzieliście jest pierwszą wersją naszego filmu.
A i tak wyszło nieźle, nie licząc animacji samej w sobie. Zatem przekonajmy się, czy przy naprawdę ograniczonych środkach można opowiedzieć dobrą, ciekawą, zabawną historię. Play! Czerwony kapturek. Na pewno słyszeliście. Ale każda historia ma drugie dno. Czerwony kapturek. Prawdziwa historia. Jak zniewieściały ruski Pinokio, który nie kłamie i nie rośnie mu nos. Na szczęście niezwykle podobny tytuł to jedyna rzecz, jaka łączy te produkcje. W tej wersji przechodzimy od razu do meritum sprawy, gdzie kapturek dostarcza towar babci. To ja! Kapturek! Ale tym razem nie jest aż tak naiwna jak jej książkowy odpowiednik. Usta ci się nie ruszają jak się odzywasz. Już tak czasem jest w dubbingu, wiesz, no chodź tu do mnie.
Polski dubbing trzyma poziom! Wiecie co oni powiedzieli w oryginale? Your mouth doesn't move when you talk. Plastic surgery, grandma said a little word. To jest takie solidne mech. Zresztą już o tym mówiłem, więc skupmy się na fabule. Gdzie na samym początku rzuca ją w nas tym absurdem. Babcia! Pytanie! Pytanie! Jezus Maria! Cokolwiek się tutaj nie zadziało, kupuję to. No dobra, co my tu mamy? Ach, takie tam właśnie sąsiedzkie podwójne włamanie, nieuzasadnione użycie siekiery, próba pożarcia. Czyli typowa środow w Krakowie. Gdy przyjeżdża policja pojawia się tutaj mój kolejny problem z animacją. Sierżance Gryźli, co za sprawa, daj mi związać z tradzieżą przedmisy. Nie, nie, nie, nie.
I nie mówię o sierżance Gryźli, który wygląda jakby miał kija w dupie i porusza się tylko w dwóch płaszczyznach w danej scenie. To nie ma znaczenia, skuć drani! Ale oto, że naprawdę starali się odtworzyć ten efekt kamery trzymanej z ręki, żeby nadać trochę więcej realizmu i takiej dziennikarskiej perspektywy. Od razu się przyznaj, wszystko im powiedziałam. Moglibyście ją trzymać ode mnie z daleka. Ale no to też za bardzo im nie wyszło. To trochę wygląda jak w tej animowanej wersji Chłopaków z Baraków. Jezu Chryste, ryjki widziałeś jak miździelę zładował się w ścianę i prawie rozwalił sobie się u łeb jak jebany kokos. Swoją drogą naprawdę genialny pomysł próbowali tam przepchnąć. A mówiąc genialny mam na myśli niegenialny.
Przekładając serial, który w całości był kręcony jako mokument na animacje 2D. Randy, idziemy do monopolowego. Niechaj wódka rozgryzie tę sprawę. Nigdy to dobrze nie wygląda, gdy w takim środowisku próbują odtworzyć kamerę trzymaną z ręki. No słabo. Tutaj to zadanie było trochę łatwiejsze, ale i tak bez odpowiedniego sprzętu naprawdę bardzo ciężko coś takiego odtworzyć ręcznie. Była taka jedna scena w klopsikach i innych zjawiskach pogodowych. Bitwa na śnieżki konkretniej, gdzie operator biegnie za główny bohaterem podczas gdy ten. . . Właśnie. To wszystko ładnie, pięknie, tylko że u Sonnego mają studia z miliardem czujników, które mogą wychwycić takie ruchy i przenieść je do komputerowego środowiska. Podczas gdy ci biedni animatorzy czerwonego kapturka. . .
No domyślam się jaka mogła to być dla nich upierdliwa robota. Kurde nie zapisałem. Nie zazdroszczę, ale mimo wszystko szanuję za pomysł, bo w kontekście całej historii naprawdę pasuje ten zabieg. Zaraz, zaraz wystarczy tego dobrego, weźcie za to, no ja zadam jeszcze mi stąd tę pracę. Najwyższa pora na przesłuchanie całej ekipy i mamy standardowy motyw kryminalny, siedzimy w jednym miejscu i nikogo nie wypuszczamy dopóki się nie dowiemy kto zabił. Tyle że tutaj na szczęście nikogo nie zabili. Jeszcze. Tylko próbują rozwikłać zagadkę nijakiego Smakosza. Od pół roku starałem się ustalić tożsamość znanego wam skoninon Smakosza. Który okrada mieszkańców stu hektarowego lasu z ich przepisów na słodkie wypieki. Piat by cały twój skradziono przepisy.
Przez co musieli oni zawinąć swoje interesy. Chodź. Ale mamo co ze mami będzie? Albo przyjechał Morawiecki z ekipą i wyjaśnił prywaciarzy. Dostali biedaki rachunki za prąd i gaz i się skończyło. Postanowiłam zadzwonić do babci. Jeżeli ktoś tu mógł coś poradzić to tylko ona. Babci jakimś cudem udało się uniknąć polskiego ładu i wysłała kapturka, żeby dealowała towarami na mieście, by budować cukiernicze imperium. Co ty taka szczęśliwa, że do pracy jedziesz? Co ty jakaś nienormalna? Babcia coś mocniejszego do ciastek dosypała? Jak te jej przepisy sprawiają, że jedziesz do pracy cały ucieszony, to wezmę 20 kilo. Złotko trzymaj przepisy tam, gdzie dotychczas, a wszystko będzie dobrze.
Młoda tak czy siak postanowiła wziąć sprawy we własne ręce i zabezpieczyła księgę z przepisami. Przepisy. Zbieżne pasyce, zwierz to szczękło kochać może. Z podrody spotkała kilka jakże barwnych postaci. Na przykład śpiewającego kozła. Dzień dobry. Mógłby pan może na chwilę przestać śpiewać? Nareszcie po tych wszystkich latach znalazła się osoba, która mnie rozumie. Moja babcia ma kłopoty. O staryca wesprzeć się. Ekstra będzie piosenka. Piosenka? Przewijamy. No i wracamy do punktu wyjścia, czyli tam gdzie wszyscy się spotkali na początku. Nie, nie, jeszcze nie. Tenet 2005 koloryzowane. Jeszcze nie. No ale to w końcu wersja tylko jednego uczestnika tego zdarzenia. Takie mało obiektywne bym powiedział. Może Wilk będzie miał coś więcej do powiedzenia w tym temacie.
Mogę dostać wody? Nie. Ty nie bądź taki trwany, tak? Czekać od 3 do 5 latek w celi 2x2 bez okien i ogrzewania, więc lepiej współpracuj. I tak lepsze warunki niż w przeciętnej kawalerce w centrum Warszawy. Przy okazji opowiadania kolejnej historii wykorzystali tutaj inny sprawdzony motyw. Czyli nakładanie się różnych pojedynczych sytuacji. Na przykład w tle idzie sobie ten aktor-ukośnik Drwal, gdy kapturek jedzie na rowerze. Pierwszy casting od wielu miesięcy. A potem z powrotem do roboty. Dla myśl wciąż nawieda mnie. Albo babcia wywołująca lawinę, przed którą uciekali. Ha, co się będę. Mała pejana, usta czerwca śpiewa. Uuuu, lawina widzę schodzicą i szczuje węgle. Albo zajączek, który kompletnie znikąd wszędzie się pojawia.
Wiesz jak tam trafisz? A tak, tak, nawet znam taki skrót jakby. Pewnie pewnego dnia ktoś otworzy porządny market ze smakołykami i wszyscy będziemy pracować dla tego kogoś. Proszę napisać dla największego i najmilsiejszego fana Boingo. Tylko po to, żeby na koniec się okazało, że to on jest tym złem. Spoiler. A co nam z obchodzą gliny? Mamy tu wszystko czego nam trzeba. No to akurat było trochę proste i naiwne i do przewidzenia, ale nie można mieć wszystkiego. Albo gdy okazuje się, że wilk cały czas obserwuje rowerowe wycieczki kapturka. Wyglądała na szczęśliwo. Podejrzanie szczęśliwe. Czyli to faktycznie dzieje się w Polsce. Widzisz jak ktoś jedzie na rowerze cały szczęśliwy to musi być coś nie tak.
No skurwysyn coś kombinuje. W tym kraju nie można chodzić uśmiechniętym w miejscach publicznych. Bo jeszcze radości nam za chwilę opodatkują. O dziwo te wszystkie rzeczy definiujące wilka jako złego wilka to jedynie nieszczęśliwe zbiegi okoliczności. Tak burczenie w brzuchu. Albo wkręcenie ogona w aparat. No pokaż co tam masz. Nie raczej nie zamierzam. Ale poczekaj, no porozmawiajmy. Jak komu niby wierzyć w takiej sytuacji? Biednemu niewinnemu dziecku czy stereotypowemu złemu wilkowi? Jasne wszystko na wilka nie ma to jak rasizm. To nie jest rasizm jeśli jest kierowany w stronę wilka. Jak bym to już gdzieś widział. Ze znania pana aktora i babci, która okazała się być gwiazdą sportów ekstremalnych.
Lepiej miej się na baczności, bo rozbija kamery szkło, gdy spada na samotno. Naprowadziły żabę inspektora na wspomnianego wcześniej królika kryszaka. Nadchodzi groźny ptyj. Jesteś nienormalny. Może jestem. Ale za to mam wszystko czego zapragnę. Skarbie. Pewien znany dyktator Beelike. Jesteś nienormalny. Może jestem. No i tutaj mamy do czynienia z trochę bardziej mroczną stroną tego filmu. Bo uszaty chce dosłownie wysadzić kapturka i pobliską wioskę. O już nikt nie zlepce waży, uszatego o nie, gdy wykona swój niecny plan. I to już koniec pieśni będę. Morderstwo młodocianych w bajce dla dzieci. W tym czasie na pomoc rusza cały oddział policji. Którym pomaga Obi-Wan Kenobi we własnej osobie. Co? Jak? A uchradni ci rower? Albo ten. . .
pali się remiza? Gdzie tutaj masz Obi-Wana Kenobiego, co? Jest cudnia! Dziecko sąsiadów wpadło do studni! Przeczek! Posłuchajmy jeszcze raz ten sam fragment w zwolnionym tempie. Ty wodyc. Niegodziwiec, którego ścigacie nie przebywa obecnie w dolinie. Zaszył się w tajnej bazie na szczycie góry, a moi tupowie starają się go ubytła zwolnić. Zdolny facet, żeby tak głos modulować. Koniec końców cały misterny plan królika poszedł w pizdu. Ale ja nie chcę! A cała banda czerwonego kapturka dostała od inspektora ofertę nie do odrzucenia. I koniec. No? To co powiecie? I tak zawsze lubiłam szczęśliwe zakończenia. Zatem obejrzeliśmy właśnie prawdziwą historię czerwonego kapturka i naszło mnie takie przemyślenie.
Gdyby to tylko miało dużo lepsze wykonanie i większy budżet, to naprawdę mogła to być taka czerwono-kapturkowa wersja Shrek'a. Tylko bardziej kryminalna, ze swoim stylem. Ale to co zaprezentowali przy tych mocno ograniczonych środkach też daje radę. Można solidnie śmiechnąć kilka razy. .
By visiting or using our website, you agree that our website or the websites of our partners may use cookies to store information for the purpose of delivering better, faster, and more secure services, as well as for marketing purposes.