VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Właśnie skończyłem studia informatyczne na Politechnice w Poznaniu. Kierunek informatyka 3,5 roku, inżynierskie studia 7 semestrów, wszystkie zdane, wszystkie przedmioty zdane, full ECTS-y, zero warunków, żadnego warunku nie miałem przez cały tok studiów. Ale był to okres dosyć przełomowy w moim życiu, tak samo jak jest przełomowy u większości, jeżeli o to chodzi. No i generalnie ten system edukacji, jeżeli chodzi o szkolnictwo wyższe, zrodził w mojej głowie wiele przemysię, więc teraz chciałem po prostu o tym powiedzieć. Jako że wszyscy co chwiloty pytają, jak tez na tych studiach, czy warto iść, czy polecam, czy nie. Teraz postaram się jakoś to powiedzieć. Wszystko oczywiście z mojej prywatnej perspektywy. Nie dla każdego będą one wyglądały tak samo.
Więc żeby zdobyć w pełni mój background, zacząłem studiować na początku COVID-a. W sumie nie na początku, bo na początku COVID-a miałem maturę, ale potem ten COVID znowu nawrócił jak były pierwszy semestr i na pierwszym semestrze byłem na pierwszych zajęciach, był tydzień może stacjonarnie, a potem reszta wszystko było full na remote. Ja wtedy idąc na te studia miałem taką podiarkę. Generalnie wcześniej chodziłem do najlepszego liceum w Poznaniu, do ósemki i miałem bardzo miłe wspomnienia ze szkołą. Lubiłem tam chodzić, niekoniecznie, wiadomo, że każdy przedbęd mi się nie podobał, ale większość była spoko, nauczyciele było spoko, można było się czegoś dowiedzieć i to było kluczowe. Chodzić do szkoły i czegoś się dowiadywałeś.
Dlatego ja bardzo lubiłem chodzić do szkoły wtedy. Wtedy miałem też taką zajawkę na te wszystkie rzeczy takie edukacyjne. Oglądałem bardzo dużo w ogóle filmów naukowych, bo to też był taki mój okres w życiu, w którym zajawka e-sportowa trochę podumierała, a w tą szkołę i maturę mocno się wkręciłem. No i idę na te studia, pierwszy semestr i już troszkę na tym pierwszym semestrze dostaję taki lekki reality check, że te studia nie są takie kolorowe jakby się wydawało. To nie jest tak, że idziesz na studia, fajne tematy, zagłębiasz się w jakieś tutaj bardziej specyficzne rzeczy, nie masz tak dużo jakiegoś polskiego, jakichś innych bezsensownych przedmiotów, tylko faktycznie są te fajne.
No i oh boy, jak to już się myliłem, o ile jeszcze pierwszy semestr był dosyć spoko, bo to był semestr, na który poszedłem i już tak zacząłem kminić, że no, chodziłem jeszcze na wykłady, no i zauważyłem już, że te wykłady nie do końca są sensowne, bo jest tam jakiś człowiek, on od 40 lat mówi dokładnie to samo i opowiada o rzeczach, które po tym jak się okazuje są trywialne, ale opowiada w nich w taki teoretyczny sposób, że będąc na wykładzie, po pierwsze tracisz attention span po jakichś 10-20 minutach, bo człowiek, który to prowadzi nie zbyt umie prowadzić wykłady i nie jest w stanie w ciekawy sposób opowiedzieć o danym temacie, to jeszcze używa on właśnie takiego języka i tak to wszystko opisuje, że rzeczy trywialne stają się dosyć dziwne.
To miał najbardziej taki realityczny tematysk, skretnej, gdzie okazywało się, że byłem na wykładzie, słucham co człowiek mówi i tak mam, hmm, to jakaś tajna, super wielka matematyka, nie wiem o co chodzi. Po czym na ćwiczeniach okazywało się, że to jest dosyć proste, a w sumie większość tego, to i tak już umiesz z liceum. No ale generalnie pierwszy semestr jeszcze jako taki był. Tu moja zajawka nawet była spoko, miałem wtedy jeszcze dosyć sporą średnią, bo to było 4,35 i jako tako się trochę starałem. Większość przedmiotów akurat wtedy jeszcze była fajna i miała dosyć spory sens, potem im dalej w las, tym było z tym tylko gorzej.
Drugi semestr był jeszcze ok, ale już zaczęło pewne jakieś takie dziwne, bezsensowne przedmioty, no i potem trzeci, czwarty, piąty i im dalej w las szliśmy było tylko gorzej. I tak, więc ta cała zajawka do nauki umierała. Chodząc na te studia tak czułeś, że jakby wysysało to z ciebie taką energię całą, mimo, że tych studiów dużo nie było i nie było na jakieś męczące, to po prostu ten brak sensu w nich sprawił, że ja tam idąc na te zajęcia czułem się taki wyprany z emocji. Bo nie chcę się bać tego słowa, ale wydaje mi się, że poziom dydaktyczny był najniższy, jaki kiedykolwiek w życiu doświadczyłem. Mówiąc o podstawówce, gimnazjum i liceum.
Nie będę ukrywał, zdarzyło się paru prowadzących, którzy faktycznie w ciekawy sposób przekazywali materiał i naprawdę byli totalnymi kozakami. No ale ich było tylko paru. Generalnie na tych początkowych semestrach były tak 2-3 przedmioty, które faktycznie były spoko prowadzone i można było z nich coś wyciągnąć, ale potem im dalej w las szliśmy ta liczba się zmniejszała, potem było to jeden przedmiot na semestr, aż w te ostatnie dwa semestry wydaje mi się, że żadnego takiego przedmiotu nie było. Takiego przedmiotu, na który faktycznie byś poszedł, chodziłbyś na te zajęcia i coś z tych zajęć byś wyciągał. Wyciągałbyś jakieś umiejętności, jakąś wiedzę.
Chodząc na zajęcia po prostu przychodziłbyś i człowiek prowadzący mówiłby o czym jest ten przedmiot, co będziemy robić, jakie tutaj mamy mechanizmy, jakie zastosować i jakieś zadania praktyczne, tak żeby to wszystko o sobie utrwalić. Tak jak to normalnie zawsze było. Tak moim zdaniem najlepiej wyglądają zajęcia, bo faktycznie jesteś w stanie coś z tego wyciągnąć. Tylko problem okazał się wtedy, gdy większość zajęć kończyła się na tym, że przychodził ziomek na salę, mówił dzień dobry, tu jest taki kurs, to będziemy robić, pierwsze zajęcia i potem po prostu było proszę wejść na system Moodle, wziąć tam odpowiedni plik, i przeczytać sobie ten plik i zrobić jakieś zadania, gdzie totalnie jakby on sam w siebie nic nie wnosił.
Równie dobrze, zamiast tego człowieka, który tam był, mogłoby nie być nikogo. No i potem jeszcze w zależności od tego jaki to był prowadzący, albo mogli zadać jakieś pytanie i może się czegoś dowiedzieć, albo zadać pytanie i okazać się, że ten człowiek w sumie nie do końca wie jak to powinno działać i co powinniście zrobić i nie jest w stanie ci pomóc. I to był właśnie ten czynnik, który tak sprawiały, że nie do końca zaczęło mi się podawać na tych studiach, bo nie dać, że były to rzeczy dziwne, rzeczy których koniec końców nigdy nie wykorzystał nawet tak w ramach ciekawostki, to jeszcze było naprowadzone w tragiczny sposób.
A najgorsze z tym wszystkim potem było to, że jak chciałeś się przygotować na jakiś egzamin, to nie do końca było z czego się przygotowywać, bo jak zrobiłeś jakiś Google Search, to okazywało się, że większości z tych informacji nie ma elegancko przedstawionych, to nie jest jakaś wiedza, która jest taka ogólnodostępna i jest też przydatna, tylko to jest wiedza taka ścisła na jakiś dany określony problem, który nie do końca ma jakieś przejawienie w rzeczywistości i nigdy raczej ci się nie przyda i zostało to wszystko wymyślone przez człowieka, który przedmiot ten tworzy.
Więc jedyne materiały jakie były to były jego, które były dosyć średnie i też nie oszukujmy się, nie było naupdejtowane od 40 lat, bo zazwyczaj tak to wyglądało. I w ogóle kolejny problem, który miałem z tymi studiami, to to, że przedmioty i cały program nie jest update'owany, albo jest update'owany bardzo powoli i nie do końca wszystkie nieprzydatne rzeczy są zmieniane, bo problem jest taki, że ja chodząc na te studia w 2024 roku miałem zaliczenia z tego samego przedmiotu, z tego samego materiału, z tym samym człowiekiem, co mój tata, który chodził na te studia w 1993. I dosłownie nic się od tego czasu nie zmieniło.
I tutaj nawet taka anegdotka, że kiedyś na jednych zajęciach wchodzimy i człowiek na pierwszych zajęciach, taki trochę młodszy, wprowadza nas w ten przedmiot, mówi co tutaj robimy i koniec końców zadał sobie takie pytanie, a po co w ogóle jest ten przedmiot? I stwierdził, że ten przedmiot jest tylko dlatego, że pani profesor, która go uczy i wykłada, jeszcze żyje. No i to, to mnie tak uderzyło, stwierdziłem, że to takie faktycznie dobitne przedstawienie tego, jak ta sytuacja wygląda. Generalnie jedyne, co może się zmieniło, to trochę system zaliczenia, bo mam wrażenie, że zaliczenia zostały znacząco uproszczone przez te ostatnie parę, naście lat.
I tak jak niektóre przedmioty jeszcze jako tako się trzymają z tymi takimi trudniejszymi zaliczeniami, tak większość jest dosyć prosta. I to akurat duży plus, że nie było zbyt dużych problemów z zaliczeniem czegoś, ale z drugiej strony te zaliczenia były dosyć średnio przygotowane. Dobra, nie będę ukrywał, studiowałem w czasach zdalnych, gdzie pierwszy semestr był zdalny, drugi semestr był zdalny, trzeci był stacjonarnie, ale troszkę zaliczenia były zdalnie, niektóre rzeczy były zdalnie. Czwarty był już w pełni stacjonarnie i potem reszta też była w pełni stacjonarna, tylko że pod koniec 5. semestru wyszedł Chad GPT. No i wiadomo, jako że wyszedł Chad GPT, to też wiele rzeczy po prostu zostało ułatwionych.
Przede wszystkim uczenie się niektóre przedmioty, bo nagle się okazało, że niektóre te rzeczy, chociaż nie do końca prawidłowo, ale można tam znaleźć jakiś reasoning i czemu coś działa w ten sposób, a nie inny. A wcześniej to było takie po prostu błądzenie we mgle, gdzie nie do końca wiedziałeś co, nikt tego nie wiedział i trochę było takiej zgadu i zgaduli. Bo generalnie przygotowanie na zaliczenia to bardziej niż takie kompleksowe rozumienie tematu, chociaż rozumienie jakiś podstaw, to było po prostu trenowanie się jak małpa. Można powiedzieć, że nawet rozmawiałem ostatnio z pewnym człowiekiem i powiedział mi, że w sumie to takie zdawania, to tak jakbyś ćwiczył sieć neuronową.
Ty po prostu patrzyłeś na jakieś zadanie i odpowiedzi, które pasowały i jakby tak się na ten sposób tresowałeś i uczyłeś. Nie do końca wiedziałeś co, dlaczego, bardziej tylko wiedziałeś, że jeżeli jest to zadanie, to trzeba połączyć to z całą odpowiedzią, albo jeżeli są te zadania tego typu, to te cyferki łączysz w ten sposób, tu dodajesz, tu mnożysz, tu dzielisz i miałeś po prostu taki pattern.
Bardziej niż faktyczne zrozumienie przedmiotu trzeba było po prostu nauczyć się prostego patternu, a najgorsze było to, że czasami nawet jak rozumiałeś pewne zagadnienia, to na niektóre zadania i tak nie będziesz w stanie odpowiedzieć, więc trzeba było po prostu jakoś tam połączyć sobie te kropki i wrócić do tego sposobu takiego małpiego uczenia się. Ja generalnie przez to też mam wrażenie, że na przestrzeni tych studiów trochę ogłupiałem, gdzie faktycznie takie dogłębne poznawanie tematu, zagłębianie się w jakieś te niuanse, sprawdzanie jakichś ciekawostek, co było bardzo powszechne u mnie w liceum, trochę podumarło.
Bo teraz przestałem tak bardzo kwestionować wszystkie te rzeczy, które tam są, bo po pierwsze ciężko było je skwestionować, bo nie było z kim ich kwestionować, nie dało się nigdzie sprawdzić poprawności tego, a po drugie też się troszkę nie chciało. Patrząc na to, że im bardziej zaczynałeś to kwestionować, tym w sumie się zastanawiałeś, po co to wszystko jest. A to było błędne myślenie, które tylko prowadzało taką spiralę w twojej głowie, gdzie błądziłeś po tym i zastanawiałeś jaki jest sens tego przedmiotu, niż po prostu żeby się nauczyć i szybko zdać. Więc generalnie mam wrażenie, że przez te 3,5 roku zamiast pochłonąć jakąś wiedzę, to bardziej taki poziom mojego rozkwiniania świata po prostu zmniejszył się.
I to uważam, że jest trochę smutne, to nad tym bardzo ubolewam, ale co z tym faktem tutaj zrobisz. Ale taki pełny random tego, co wyciągnąłem z tych studiów i tak zamierzam zrobić w oddzielnym filmie, gdzie sobie po prostu przejdę przez listę przedmiotów i powiem mniej więcej jak to wyglądało, co z niego tego wniosłem i takie ogólne podsumowanie tego, czego się nauczyłem na studiach.
Jeżeli chodzi o te studia informatyczne, to nie ukrywam, ja troszkę poszedłem w inną stronę, nie do końca się spełniam w branży IT, ale patrząc na moich kolegów, faktycznie to, że byli studentami i coś jeszcze potrafili sami z siebie raczej niż z tego co wyciągnie ze studiów, sprawiło, że mogli sobie ogarnąć jakąś robotę. I faktycznie ten stator studenta naprawdę wiele tutaj ułatwiał. Ale jak jesteśmy przy tej robocie, to muszę dać jedno. Ci, którzy zaczęli tak z dwóch lat temu, mają naprawdę spoko, luz.
Ale ci, którzy zaczęli w zeszłym roku, pół roku temu, no to faktycznie mają trochę ciężej z znalezieniem pracy i nie jest aż takie proste, patrząc na aktualną sytuację w branży IT, no i do końca też, że jestem ekspertem, a nigdzie nie aplikowałem, no ale tak też słyszałem. I to też łączy się z jednym ciekawym faktem z tych studiów, mianowicie praktyki. Żeby zdać szósty semestr, tak, żeby zdać szósty semestr, trzeba było zdać praktyki. I nie do końca rozumiem jaki był sens tych praktyk, bo faktycznie, może niektórych to zachęciło do pracy, ale raczej wątpię, bo większość osób już pracowała i po prostu miała z tego faktu podpisane praktyki, bo pracowali i myśmy mogli sam ogarnąć.
A ci, którzy nie mieli żadnej roboty, bo na przykład nie chciało im się albo robili coś innego, albo na przykład mieli problemy z znalezieniem tej roboty, po prostu ogarniali sobie u kogoś, żeby podpisał, bo to nie jest problem, bo na tych studiach faktycznie jest trochę osób, które mają firmy i no i to nie jest problem, żeby ktoś komuś podpisał jakieś praktyki. Co ciekawe jest, podpisanie praktyk własną działalnością gospodarczą jest strasznie trudne, ale podpisanie praktyk czyjąś działalnością gospodarczą jest dosyć proste.
Czyli u nas była sytuacja taka, ja podpisując sobie sam praktyki jako moja własna działalność gospodarcza sam sobie, to było dosyć trudne, ale jeżeli chciałbym na przykład, żeby jakiś kolega mi podpisał praktyki, że ja robiłem u niego, no to to nie jest żaden problem. Więc to dosyć dziwne było i tak trochę zabijało w sumie przedsiębiorczość. To też tak troszkę mnie zasmuciło. Więc dochodzimy do momentu, gdzie zrobienie tych praktyk i ogarnięcie ich naprawdę nie jest problemem, ale jezu Nazarejski, ile tam było biurokracji, to ja nigdy tyle biurokracji nie miałem.
Tam trzeba było mieć 5 jakichś różnych papierów, rozpisać każdą godzinę pracy co się robiło, do tego podbić jakieś 5 pieczątek, naprawdę to był skomplikowany proces biurokracyjny. No i koniec końców nie był on jakimś dużym problemem, żeby go zrobić, no ale trochę pierdolenia się z tymi papierami było, co też mi się troszkę nie podobało. No i dochodzimy do momentu, gdzie mamy 7 semestr, został zakończony, ja skończyłem te studia, jestem teoretycznie inżynierem, czy mi to coś daje, nie wiem w sumie, zawsze lepiej mieć niż nie mieć, czy idę dalej, to jest dobre pytanie.
Docelowo mój plan jest taki, żeby pójść na magisterkę, zobaczyć jak to wygląda, obadać co tam ciekawego jest, może zostanę, raczej w to wątpię, plan jest taki, żeby pójść tylko na 1 semestr, przedłużyć sobie legitymację, zobaczyć, zbadać jak to wygląda. Może jakimś przypadkiem pójść dalej tu zakończyć, ale raczej po 1 semestrze zdropować i potem może ewentualnie na następne semestry pójść i sobie pozwalać jakieś takie inne, ciekawe kierunki, zobaczyć jak to wygląda z innej strony. Że nie do końca jakaś informatyka, jakieś techniczne kierunki, tylko bardziej takie może jakiś marketing, może ekonomia i właśnie takie bardziej nawet rozwiejące umysł, jakaś filozofia, psychologia, takie klimaty chciałem obadać i stestować, więc to na pewno jest w planach.
Zobaczymy co z tego wyjdzie, nie będę rzucał jakiś słów, że obiecuję, ale taki jest plan. Poza tym to fajnie, bo wreszcie można się w pełni skupić na tym co jest tutaj robione, wiadomo to też zależało od okresu, w niektórych okresach było trochę więcej luzów, w niektórych trochę mniej, ten okres taki w okolicach sesji zawsze był trochę bardziej problematyczny, ale generalnie w sumie większość była luzu.
No ale przede wszystkim to nie chodzi o to, że te studia dużo zajmowały czasu, tylko zajmowały dużo rzeczy w głowie, to było bardziej takie trzeba przepilnować, żeby tu na pewno pojawić się na tych zajęciach, mieć odpowiednią ilość obecności, żeby zdać, mieć ten projekt tu, tutaj jakieś zadanko trzeba było oddać, tutaj trzeba było się nauczyć, o baletie wyglądał ten temat, żeby zdać, no to generalnie taki bardziej mętliw w głowie niepotrzebny tworzyło, no i to generalnie są moje personalne odczucia, ja mogę mieć takie odczucia, inni mają troszkę inne.
Generalnie jeżeli chodzi o moją taką bańkę, o moje ziomali z liceum, to raczej większość miała takie negatywne odczucia co do tych studiów i tego, że nie do końca może one są jakieś super, ale jako taki background, jako takie po prostu zajęcie w tle, były spoko.
Ja w sumie też tak myślę, bo najfajniejsze w tych studiach było to, że nie było trudno je zdać, no bo gdyby faktycznie miał tak jak niektórzy na przykład na MIM UW z tego co słyszę takie międzyaliczenia i tak to zdawać, no to naprawdę szybciej chyba bym po prostu to skutował, no ale z drugiej strony oni mają jakąś taką dogłębną wiedzę na wyższe sfery, więc wiadomo coś za coś, no ale też patrzę na takie ogólne nastroje, generalnie jeżeli chodzi o te moje studia, no to jest takie fifty-fifty, niektórzy mają bardziej pozytywne, niektórzy mają bardziej negatywne, trzeba tak to rozpatrzeć trochę z tych stron pozytywnych, z tych negatywnych, bo na pewno tych pozytywnych też trochę było.
Przede wszystkim duży shoutout dla tych wszystkich prowadzących, którzy fajnie przeprowadzali zajęcia i dużo z nich wyciągnąłem, no i mniejszy shoutout dla tych z których wyciągnąłem mniej, a jeszcze do tego trochę się przy tym podenerwowałem, więc to było na tyle w tym odcinku, trzymajcie się, cześć, pa, no i zapraszam na kolejny odcinek, gdzie dogłębnie przelecimy sobie przez każdy przedmiot, co na nim było i jakie mam z nim odczucia. .