VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Cześć moi drodzy, witam was bardzo serdecznie. Zapewne macie już dosyć komunikatu o lajkach i komentarzach, dlatego teraz bardzo was proszę o subskrybowanie mojego kanału. Wystarczy, że klikniecie przycisk na dole i zaznaczycie dzwonek. Napisy stworzone przez społeczność Amara. org Wszystkie prawa są do usługi. Dzięki za uwagę. Miłoszu, dzień dobry. Uszanowanie Łukaszu. Bardzo dziękuję, że przyjąłeś zaproszenie do mojego programu. Jestem o tyle wdzięczny, że dzięki moim gościom dowiaduje się bardzo dużo nowej wiedzy. Dodatkowo mówiąc wprost, mam pracę, a po trzecie na pewno moi widzowie też są bardzo za to wdzięczni. To ja ci bardzo dziękuję, że mogę tutaj być w tym wielkim studiu przestronnym. Nie widzicie tego, ale tam jest naprawdę gigantyczne.
Tam grają parki, uraiSKI 6, z tyłu są w ogóle bluescreeny wszędzie i tak dalej. A my siedzimy w takim kącie podpięciem, podpięciem odpady z tych kamer najlepszych na świecie. Dziękuję Ci Łukaszu. To jest dobry program. Lubię ten program, bo jedna osoba zadaje pytania, a nie cała reżyserka mówi o co ma pytać. Lubię też ten program, bo jest jakiś ciąg przyżnowo-skutkowy. Przygotowałeś się, jestem przerażony tym, jak się. . . Nie wiecie jak się Łukasz przygotowuje. On ma naprawdę parę stron pytań. Myślałem, że Łukasz pójdzie i powie tak, dobra, pogadamy sobie jakoś co wyjdzie. On normalnie zrył to wszystko.
Jeszcze go to obchodzi podobno, co ja powiem, co jest w ogóle dużą rzadkością w tej pracy, więc bardzo dziękuję. Jest taka idea, że ludzie powinni się wymieniać informacjami i ta platforma wydaje mi się jedną z lepszych, w ogóle, jak jej istnieje. Sądzę, że możemy to podepotować jako jingle i będziemy teraz używać tej wypowiedzi przed każdym materiałem moim video. Kliknij Saba. Właśnie, tu pod spodem. Mój drogi, gdybyś miał wybrać trzy największe, najczęściej spotykane pragnienia ludzi. Do czego ludzie dążą? Czego najbardziej chcą? Co by to było? Gdybym ja miał wybrać, to to pytanie ma zaszczytą w sobie presupozycję, bo Ty mnie pytasz co ja sądzę, a nie jak jest naprawdę.
Więc sądzę, że ludzie bardzo chcą być szczęśliwi i to jest początek. Niestety, dlaczego być może dojdziemy w rozmowie, nie mają pojęcia na czym to polega. Albo, przynajmniej mają złomizję szczęścia. Mamy złomizję szczęścia, bo ja też się do nich zaliczam. Na pewno dochodzi taki moment, w którym chcą być zdrowi. To się zaczyna robić w pewnym momencie, kiedy procesy kataboliczne jednak, zakładając, że ktoś się urodził zdrowy, bo procesy kataboliczne biorą górę i na przykład kac nie trwa już dwóch godzin, tylko dwa dni. I nie można zjeść czegokolwiek i dobrze się potem czujesz, tylko trzeba się bardzo dobrze stanowić, czy jak to zjesz, to Ci nie szkoda weekendu potem.
To jest ten moment na pewno. Po 26 roku życia już tak zaczyna człowiek się nad tym poważnie zastanawiać. I trzecia rzecz myślę, że w takiej deklarowanej wersji, że nie chcą być sami. Ale gdybym miał zapytać o taką naprawdę, naprawdę, to po pierwsze chcą więcej, wszystkiego więcej. To by było fajnie. A po drugie na pewno bym powiedział, że szukają rzeczy, które znają, choć nie zawsze są to rzeczy, które dają szczęście. Dam Ci przykład.
My często szukamy na przykład miłości i uważamy, że miłość to jest coś, co daje nam szczęście, ale jak pokazują badania, no raczej szukamy tego, co uważamy za miłość, a to co uważamy za miłość jest tym, jak wyglądało nasze dzieciństwo. My zakładamy, że to jak wyglądało nasze dzieciństwo to jest moment, w którym byliśmy kochani. A w momencie, w którym byliśmy kochani rodzice nie trwają, nie dbają o krótkoterminowe szczęście dziecka, tylko bardziej o długoterminowe. Żeby ono było dobrze wykształcone, żeby chodziło spać wcześnie, żeby jadło to, co trzeba, żeby zrobiło siku, kiedy chce. Mamo, mi się nie chce siku, zrób, bo wychodzimy. To przymuść się jakoś to zrobić.
Dziś to jest w pewnym sensie pełne frustracji. I okazuje się w efekcie, że jak my potem szukamy pracy, związków, relacji z innymi ludźmi, to my nie szukamy stanu, w którym jesteśmy szczęśliwi, tylko stanu, w którym uznajemy, że to jest ten stan, w którym jest się szczęśliwym. Czyli na przykład szukamy takich osób, które będą nas kochały tak, tak jak nasz jeden rodzic kochał drugiego. Czy to jest możliwe? Nie, to jest błędne poszukiwanie. Błędne przeglądanie. My tak mamy fabrycznie. I najgorsze w tym wszystkim jest to, jak twierdzą psychologowie, że my próbujemy się zachowywać tak, jak wtedy, kiedy byliśmy mali. Czyli my szukamy dziecięcych sposobów, bo już je znamy.
Czyli my szukamy, odpowiadając na twoje pytanie, szukamy rzeczy znajomych i chcemy więcej. Czym to skutkuje? Czym to skutkuje? To skutkuje tym, co mówi Buddism, Judaizm, Katolizm i tak dalej. Skutkuje tym, że życie jest cierpieniem. My mamy takie poczucie relacji międzyludzkich, bo o tym pewnie będziemy się wokół tego bardzo kręcić dzisiaj, bo wszystko się mioze z relacjami. My myślimy, że jak znajdziemy taką drugą osobę, która nam da to, czego potrzebujemy, ona gdzieś tam na świecie jest, ta nasza druga połowa, to całe nasze cierpienie w życiu się skończy. To będzie taka osoba, która nas zawsze zrozumie, zawsze zaakceptuje. W ogóle bez słów nas zrozumie.
Jak ktoś mi mówi, słuchaj, poznałem kogoś takiego, on mnie rozumie, ja nawet nie muszę nic mówić. Ja mówię, o Boże, to już po prostu czerwony alarm. Nie ma takiej osoby, która nas rozumie przez cały czas w życiu. My zakładamy, że ona jest. Mało tego, ten marketing związków też tak wygląda. Nawet zobacz, gdzie się komedie romantyczne kończą. Są piosenki o miłości, że go spotkałem, ja ją spotkałam, ja go spotkałem i oni mi się rozumie. My teraz pędzimy przez te plaże, tam się woda rozbryzguje, jesteśmy super i my zaczynamy nabierać poczucia, że my jesteśmy dziwni, bo nasze życie tak nie wygląda. My mamy takie życie, że nasz partner nie rozumie.
Obraża się jakiś pierdały zupełnie, takie wychodzi, ja mówię, cześć, co tam, on mi nic nie odpowiada. No nic mi odpowiedzieć. No to już, cały dzień mi to może zmarnować, nie? Albo on mi mówi, że ja go proszę, żeby on mi ugotował jedzenie, on mi nie gotuje. To jest ten sam motyw, który my zabieramy z dzieciństwa. Poprosisz mamy, żeby ci ugotowała, to ona ci zawsze ugotuje. A partner ci mówi, ja byłem zmęczony, nie ugotowałem. No ty świnio, jakbyś mnie kochał, to byś mi zawsze ugotował.
Nie rozumiesz tego? Więc my mamy takie poczucie i to jest duża katastrofa, że cierpienie, które przeżywamy w życiu, zwłaszcza w relacji z drugą osobą w pracy z dzieckiem, jest cierpieniem niepotrzebnym. Że jakbyśmy to dobrze zorganizowali, jakbyśmy byli wystarczająco cierpliwi, mądrzy itd. , to byś tego wszystkiego dał uniknąć. I to życie by wreszcie wyglądało tak, jak trzeba. Tak jak my widzimy w telewizji, w piosenkach itd. Gdzie popełniliśmy błąd? Co jest źle? Nigdzie. Ludzie są po prostu uszkodzeni. Rodzą się niedoskonali, uszkodzeni i taka dwójka, trójka, piątka uszkodzonych, niepoprawnych, powykrzywianych wszędzie ludzi próbuje jakoś przetrwać w świecie, który jest różnorodny.
To nie jest tak, że dwie doskonałości się spotykają i siadają w takiej halce posmarowanej masłem i tak jadą sobie tam do emerytury, która następuje szybko, oni w nią wchodzą jeszcze zdrowi, wyjeżdżają do Kalifornii, leżą na leżakach. To raczej wygląda tak, że to jest historia niedoskonałych ludzi, pełna bólu i cierpienia w świecie, który jest nieprzewidywalny, który próbują zabezpieczyć, sprostać potrzebom tej drugiej osoby i swoim własnym, nie znając ani tej drugiej osoby, ani siebie. Ale jednak mimo wszystko z całego serca próbują osiągnąć ten efekt.
To jest piękna historia, pełna wrażliwości, wysiłku, odwagi, inteligencji, którą trzeba zabrać ze sobą i bardzo uwalniająca też, pokazująca, że jesteśmy niedoskonali, że ta druga osoba jest niedoskonała i że ja jestem niedoskonały. Bo jak ktoś mówi, ja jestem osobą, z którą łatwo wytrzymać to jest jego wina. Jak ktoś tak mówi, to to jest znowu czerwony aram, bo to oznacza, że jak ja uważam o sobie, że jestem osobą, z którą łatwo wytrzymać to to jest pierwszy sygnał, że coś jest ze mną nie tak. Z każdym jest ciężko wytrzymać. Z ludźmi jest po prostu ciężko wytrzymać. Tak jest.
Wczoraj napisaliśmy mi ładne zdanie, a propos tego co mówisz, miłość zaczyna się na tym co doskonała, rozpita na tym co niedoskonałe. To prawda. My myślimy, że te love stories wszystkie, które znamy, to one wdrukowano nam, że one mają prać do ślubu. W ogóle to jest koniec. I ślub i wtedy już pozamiacane. W żydowskiej tradycji jest takie sformułowanie, że mężczyzna wybiera kobietę dlatego, że uważa, że ona się nie zmieni, a kobieta wybiera mężczyznę dlatego, że uważa, że on się zmieni właśnie po ślubie. Że mu przejdzie, że on przestanie tak wariować i tak dalej i tak dalej.
To jest do pewnego stopnia zasadne, bo otwartość na nowe doświadczenia u mężczyzn spada z wiekiem, więc im się nie chce. Tak? I tak siedzą, mówią chodź, pojedziemy na wycieczkę, po co już rozbyłem na wycieczce. Tak? A nawet się kiedyś pojawiło takie śmieszne zdanie, że mężczyzna nie powinien sprzątać w domu, bo przyjdzie wojna, on wtedy będzie zmęczony i co wtedy. Tak? Więc dla mężczyźni tacy są. Oni mają duży szacunek do własnej energii z wiekiem rzeczywiście, tak to się wygląda. Więc gdzieś jest tym jakieś ziarno prawdy. Mają duży szacunek do swojej energii. Kochani, dzisiaj mi się nie chce. Mam szacunek do swojej energii. Komuluje ją na czas wojny.
Oczywiście. Kontynuuj. No, tak. Był kiedyś taki dowcip rysunkowy, kiedy wchodzi żona do męża i mówi co robisz? Mówię nic. Ale już wczoraj nic nie zrobiłeś, nie skończyłem. Przepraszam. Więc to jest takie spojrzenie na to, że miłość prowadzi do ślubu i to jest koniec. To jest początek wszystkiego. My poznajemy drugą osobę i dopełniamy w pewien sposób figurę, czyli uważamy, że ona jest doskonała. Ja wreszcie spotkałem kogoś, a jaki lubisz film? Boże, ja też. A ja mam palec w stopie, drugi większość. I ty wiesz, jezu. To on nawet, jak ona ma taki palec, jak on ten sam film robi, to ja jestem taki drugi.
Ja byłem tak, hmm. A on mówi, dobrze, a ze słodzisz czy nie? On będzie wszystko rozumiał z tego. My dopełniamy tą figurę i nic innego, że ludzi na początku związku nazywamy aniołami. My myślimy, że to są takie, bo one będą nas jak Bóg w nas zaglądały. Ja wstanę zły, on powie tak, wiem, to ta praca niepotrzebnie. Nam się wydaje, że ludzie mogą się tak komunikować. A to jest początek naszej pracy, bo miłość się buduje wtedy, kiedy jest ciężko, kiedy my jesteśmy słabi, kiedy wymagamy pomocy, kiedy miłość nie jest emocją de facto, bo żyjemy w wieku emocji i nam się wmawia, że miłość jest uczuciem. Miłość jest umiejętnością.
I my się jej musimy uczyć przez całe życie. Miłość jest wymianą usług. To jest bardziej miłość. A nie to, że ja kogoś kocham, ale to może byś posprzątał. Nie, nie, ty mnie nie kochasz, kocham cię jednak. My żyjemy, żyjąc w wieku emocji, który wyrósł na takich dziewiętnastowiecznych love stories, jesteśmy przekonani, że ręcznik, mycie kibla czy pójście po ziemniaki to nie jest miłość w ogóle. Kretyni się o takie rzeczy kłócą. Miłość to jest taka, że my nie dotykamy chodniku, on mi pokazuje babię lato, a ja za nim płynę za tym babim latem, mówimy zobacz, zobacz wiosna, tak, kocham cię dalej. I to jakby o to chodzi w tym wszystkim.
A tymczasem miłość to jest właśnie ustalenie, kto pójdzie ze śmieciami, kto umyje kibel. I my straciliśmy szacunek do tych dyskusji w rozmowie, że każdy w domu po sobie sprząta, że kto się czym zajmuje, uważamy, że to jest właśnie fundament miłości. Ona się kształtuje na tym, co jest w dzisiejszych czasach uznane za nieeleganckie, brzydkie, śmierdzące, słabe, kiedy ona jest chora, kaszle. Jest takie odwieczne pytanie, co zrobić, kiedy partner obok ciebie chrapie. Wiesz co zrobić? Przykryć go. Ludzie my w ogóle nie pamiętamy o takich rzeczach, że to jest istotne. Miłość to jest coś takiego, że ona w ogóle kupy nie robi, a jak puszcza bąki, to one się zamieniają w motylki.
To jest dla nas miłość. A ona się ślubem zaczyna dopiero, zakładając, że ten ślub by był. I ślub, muszę ci powiedzieć, który… My dzisiaj mówimy ślub, to nie jest potrzebna rzecz. Ślub być może właśnie jest potrzebną rzeczą, bo jak ściągniesz ciotka z Ameryki, ściągniesz masę świadków, ściągniesz gości na jakąś wystawną imprezę gdzieś tam i pokażesz wszystkich tę swoją publiczną deklarację, to to cię powstrzyma kulturowo przed wyprowadzeniem się w pierwszej chwili, jak cię się zachce wyprowadzić. Przecież w normalnym związku to człowiek się raz na tydzień chce wyprowadzić. To nie jest tak, że ona mnie rozumie. W zasadzie mam taką myśl, nie, pieprzne tym wszystkim po prostu, w zasadzie nie będę nawet niczego brał.
Pójdę po prostu do taniego sklepu, kupię sobie wszystkie ubrania, wynajmę byle co, po prostu byle nie tu. Ale ponieważ ta deklaracja jest taka kosztowna i byłoby ci trochę wstyd, jakbyś to miał zrobić, to jednak zostajesz i szukasz sposobu. I to jest miłość i budowanie związków. My się tym ślubem trochę kulturowo zabezpieczamy przed tym, żeby dać szansę, przed tym, żeby ten impuls zwierzęcy nie wziął góry, tylko żeby on trochę opadł i my wtedy na rozum weźmiemy to rozstanie. Zmieniłeś moje podejście do ślubów. To widzisz. To mi się tu podobało. Ja od razu powiem jedną rzecz, że już wiem, że to będą dwie części wywiadu, a kto wie, no że będą i trzy.
Powiedz mi, czy to jest tak, że kiedy się zakochujemy, setki motyli, to jest taki stan, w którym mózg jest zalewany substancjami, które poniekąd doprowadzają do tego, że trochę nie jesteśmy znatni do pracy, nawet podobno mówi się, że powinniśmy być wtedy na zwolnieniu, bo różne rzeczy możemy robić. I czy to nie jest tak, że to jest ten okres, który oczywiście jest cudowny, my chcemy w nim być, to jest cudowne uczucie, czy to nie jest ten czas, w którym powinniśmy jakoś go specjalnie wykorzystać, właśnie wtedy coś zbudować, bo przycież to się skończy za miesiąc, dwa, trzy, cztery, te emocje opadną i wtedy nagle patrzymy na oczy i. . .
To się dużo rzeczy dzieje, masz rację, to jest bardzo dobre w ogóle pytanie, bo te emocje na pewno opadną i pierwsze, co się pojawia, to nasza złość na partnera, że on już mnie nie podnieca, że to już nie jest to samo, co na początku, nawet czasami partnerzy mówią się, mi nie wystarczyło, żebyś była taka jak na początku, albo mi nie wystarczyło, żebyś był taki jak na początku, to już było ok. To jest niemożliwe, niemożliwe, nie ma takiego szczęśliwego życia, jakie my oglądamy w filmach, nikt nie ma.
Natomiast problem polega na tym, że, zaraz wrócę do twojego pytania, tylko zbuduję do niego odpowiednie tło, że kultura nas zamiast, ona miała od wieczny, od czasów Greków, miała taką funkcję społeczną, że kultura miała nas deizolować, czyli pokazywać, że inni też mają ciężko, więc my nie jesteśmy dziwni. Teraz kultura pokazuje, że inni mają lekko, my też mamy media społecznościowe, tam też ludzie pokazują, że najczęściej mają lekko, pokazuje, że ciągle są na wakacjach, są uśmiechnięci, w ogóle fajnie, Łukasz jeździ na wakeboardzie, w ogóle jest ekstra, wszystko mu wychodzi, w ogóle stanął na wakeboardzie, pojechał, w ogóle jest geniuszem wody, żywioł go kocha.
Więc my i tak pokazujemy ludziom to, co byśmy chcieli i ten publiczny przekaz, który kiedyś nazywaliśmy kulturą i sztoką, a teraz w zasadzie taką publiczną komunikacją, w efekcie nas izoluje, bo myśli mi tak, kurna, ja jestem jakiś mutantem popromiennym, moje życie jak nie wygląda, ja tylko dwa razy w roku jeżdżę na wakacje, a tu ciągle ktoś jest na tych wakacjach.
To już nie ważne, że on przyjechał, tylko wie, że trzeba te, będąc w Wenecji, 50 zdjęć, potem ci na pół roku, fidowania socjalistarcza, tylko myślą, że on tam cały czas siedzi, to tak w ogóle wygląda, to w ogóle miał złamaną nogę, a teraz wiesz, że jest w Wenecji, w ogóle, no jednak najlepszy lek na świecie, hajs, nic z tego nie zastąpi, ma pieniądze, to poleciał do. . . i tak dalej.
Więc to powoduje, że nas to izoluje społecznie, a jednak funkcją kultury było zawsze pokazywanie, że my mamy tak jak inni i kultura zawsze pokazywała, że ten początek związku, ta niagara endorfin, która tak jak morfina zalewa nasz trud życia i istnienia, taki codzienny, taki nasz, że my jesteśmy nieskonali, że życie jest, kurna, ciężkie, jak mówi Antoni Piechniczek, tak że ono ma fajne momenty, ma nawet mega, ekstra fajne momenty, ale większość tyłka nie urywa. Któryś próbuje zbudować swoje szczęście na tych mega fajnych momentach, to ich jest po prostu za mało.
To już lepsza wersja jest wersja Łukasza, który umie się cieszyć z małych rzeczy, bo małych rzeczy jest wystarczająco dużo, żeby sobie na nich zbudować szczęście, tak? I my czujemy gniew na partnera, że my oto, myśleliśmy, że on już nasze życie powlecza na tej niagara endorfin zawsze, a ona się skończyła. A druga rzecz, którą my odczuwamy i jest to naszym problemem, jest to, że my jesteśmy jakimś kurna kretynem, że my mu tłumaczymy, jaki on ma być, a on nie rozumie. Nie jesteś taki jak trzeba. Ale obiecywałeś mi, że będziesz, mówiłeś, że lubisz, a nie lubisz.
A mówiłeś, że to się, wiesz jak założymy, że ludzie są uszkodzeni, a jeszcze w trakcie się zmieniają, czyli to jest takie, jak takie dwa graty, które próbują się telepać razem wzdłuż toru, tak? One się trochę dopasowują. Są takie wyspy, na których oni są połączeni, ale po pierwsze trzeba się pogodzić z tym, że na wielu płaszczyznach życia w życiu będziesz całe życie sam. Całe życie, nikt cię nigdy tam nie zrozumie. I próba kazania ludziom zrozumienia się w tych miejscach jest ponad ich możliwości. Oczywiście dobry partner ma sporo takich wyzb z nami. Lubi te same filmy, błot same książki, ten sam dowcip ma, te same wartości wyznania. To jest ważne.
Gdybym ja na przykład uważał, że można żyć w otwartym związku, a mój partner nie, to raczej to nie będzie tak, że przeciwieństwa się przyciągają. Raczej się nie zgodzimy tutaj. Co prawda przeciwieństwa się fascynują, ale długo z nimi nie powleczesz. Więc my szukamy takich osób, które parę takich koneksji z nami mają. Ale na większości nie. Ktoś mówi, że połowa jego życia to samotność, to i tak nieźle. Poza tym można mieć łączność z innymi rzeczami, z książkami, z kinem, z osobami zmarłymi. Niektórzy mają jakąś tam łączność, mówią, że idee są dla nich istotne i tak dalej. Nie muszę być w związku z drugą osobą.
Więc to jest taki zarzut, który się pojawia. On jest zupełnie abstrakcyjny, budowany przez kulturę. Że ja muszę cały czas z kimś być. I dodajmy jeszcze do tego, że kultura też nam narzuca trochę, choć tu jest na dwoje babka wróżyła, że bycie w związku z drugą osobą to jest w ogóle najlepsze, co cię może trafić. Otóż jest wiele osób na świecie, które najlepszą wersją siebie są, kiedy są same. Ta część w związku to jest taka pańszczyzna, którą trochę czekamy. Ona jest fajna, ona jest wystarczająco dobra. Ale nie wiadomo co się dzieje. Ale jak mówi Dalai Lama, każdy powinien mieć w ciągu dnia taki czas, że jest sam.
On jak są same, to to jest to, co im daje największą radość w życiu. Piszą, malują, chodzą z psem, biegają i tak dalej. Czujesz, że to jest ta twoja osobowość premium, wtedy się ujawnia. A nie wtedy, kiedy jesteś drugą osobą. Druga osoba jest fajna, ale to nie jest ta najlepsza opcja. I to jest druga sprawa, która buduje nasze tło. I teraz wracam tym wielką pętlą do twojego pytania, co zrobić na początku. Na początku dobrze by było. My nie mamy pretensji o to do ludzi, że są niedoskonali. My sobie trochę z tego zdajemy sprawy, już teraz jesteśmy wyedukowani.
My mamy do nich pretensje, że oni tego wystarczająco wcześniej nie powiedzieli, zanim zrobili nam tym krzywdę. Więc w zasadzie początkowy fragment związku nie powinien polegać na tym, żeby mówimy, co jest z nas najlepsze. My powinniśmy go spożytkować na to, żeby powiedzieć, gdzie jesteśmy walnięci. Słuchaj, ja nie lubię tego. Jak my się tym dobrze powymieniamy na początku, a osoba druga jest wystarczająco odpowiedzialna, że to zapamięta i ma dobrą pamięć, to to jest znacznie lepszy początek. Po drugie, my zakładamy, że nasz partner się zmieni i to zmienić tak, jakbyśmy chcieli. Tu znowu mamy dwie strony medalu. Zmienianie drugiej osoby jest poza zakresem kontroli.
Psychoterepeuci mówią tak, gdybyś miał założyć, że twój partner nigdy się nie zmieni, to jak byś się czuł, że on już zawsze taki będzie, jak jest teraz? To co byś zrobił? Bo my żyjemy w nadziei, że jak my się tak dobrze dopierdzieli, to on w końcu będzie, dobra, jednak będę ekstrewertywny. Albo dobra, jednak nienawidziłem siedzieć do drugiej w nocy oglądać seriali, ale to nic, teraz będę oglądał. Albo dobra, piłka nożna po prostu powoduje, że mi się cofa obiad z pierwszej komunii świętej, ale nagle zrozumiałem, że to jest w ogóle super pomysł, będę chodził z tobą na mecze. Tylko my musimy go złamać w tył i on wtedy wyjdzie taki makaron jak trzeba.
Więc to jest cel, bo on się zmieni, ale rzadko kiedy tak jak my byśmy tego chcieli. I teraz uważaj, bo będzie wielki fikołek intelektualny. Otóż nie wiem czy wiesz, że Grecy zawsze uważali, że związek ludzi polega na tym, że oni się nawzajem zmieniają. Że to jest tak, że ty wchodzisz z kimś w związek po to, żeby on cię uczył zostać najlepszą wersją siebie. Że to jest taka osoba, że ta osoba, która cię najbardziej w życiu denerwuje to jest Bóg, który ci pokazuje gdzie masz duży deficyt i nad czym pracować.
Oni byli przekonani, że ludzie wchodzą w relacje z innymi po to, żeby się od siebie uczyć, żeby być lepsi niż wtedy kiedy by byli sami. I to jest poniekąd prawda, bo człowiek do najgłupszych wniosków dochodzi kiedy myśli sam. Więc jak może się w kimś odbić to to jest super pomysł, ale to działa w drugą stronę też. Tylko kłopot polega na tym, że my dziś uważamy, że człowiek już jest doskonały, już się nigdy nie zmieni i kochaj mnie takim jakim jestem, bo ja cały czas jestem taki sam. To jest w ogóle niemożliwe, bo ty w ogóle codziennie jesteś inny, więc to już się zmienia.
W ogóle być sobą to jest coś takiego, ktoś kiedyś powiedział, że być osobą to jest wyraz bezradności w sytuacjach społecznych. My codziennie jesteśmy inni, codziennie mamy inny pogląd na przykład na rodzinę, małżeństwo co 5 lat on się zmienia i tak dalej i tak dalej i ten proces dochodzenia do bycia sobą jest niekończący się. Ty zawsze masz poczucie, że chciałbyś być w czymś lepszy, poprawić. Jesteś zadowolony oczywiście z siebie, jesteś zdrowy psychicznie, ale też masz poczucie, że chciałbyś coś nowego. Jednocześnie jesteś zadowolony i chciałbyś coś nowego, więc jakby nigdy z tego nie dochodzisz, ale ta druga osoba ma ten proces katalizować, przyspieszać, czynić go ciekawszym.
I problem polegający na tym, że my żyjemy w świecie, w którym mówi się nam, że nie powinniśmy się dawać zmieniać, że to jest wyraz braku miłości jest taki, że my się boimy zmieniać. Zobacz, że my mamy naturalny pęd dydaktyczny w związkach. My czujemy intuicyjnie, że my widzimy co druga osoba powinna zmienić. Jak to powiedzieć, żeby nie urazić drugiej osoby. Tak i okazuje się, że my nie umiemy już tego powiedzieć w ogóle. Tyranizujemy, mówimy, że ktoś jest materialistą, że się na niczym nie zna, że zmarnował swoje życie, że powinien zrobić co innego.
Tkwi w nas taki wewnętrzny lęk, że jesteśmy idiotami, bo się związaliśmy z osobą, która jest niedoskonała, a przecież wydawała się doskonała i nas oszukała. A ta osoba z kolei druga mówi, że to my jesteśmy idiotami, bo przecież widziała, a poza tym to o co chodzi. O co ich chodzi. Tak jak to ma teraz wyglądać. Dlatego ten wiele rozpadów związków, tak się ładnie mówi, to jest nieudany proces dydaktyczny, który w nich zaszedł. My zamiast czekać na momenty, które są bezpieczne, miłe, sympatyczne, żeby zwrócić komuś na coś uwagę, reagujemy tak jak dzieci. Reagujemy dąsaniem się na przykład.
Zjawisko dąsania się to jest taka klasyczna dziecięca reakcja, w której my jako dzieci zakładaliśmy, że rodzice są bogami. I jak ja powiem, co się stało? Nic. Rodzice powiedzą, to ta koleżanka, tak? No to my tak. A potem dzieci dorastają i robią się bardziej skomplikowane. Rodzice mówią, co się stało? Nic. A my się dalej dąsamy, a oni nic nie mówią. My mówimy, przecież powinieneś się domyślić. Chyba widziałeś co się stało. Nie przychodzi nam do głowy, będąc już dorosłymi, że rodzice nie są bogami, że nie ma żadnego transferu myśli, że komuś czegoś nie powiesz w odpowiednim momencie, odpowiednim językiem, to on tego nie będzie wiedział.
I efektem tego wszystkiego jest to, że my jesteśmy jednak, już kończąc ten być może przedługi wątek, jesteśmy bardziej wrażliwi niż sobie dajemy na to pozwolenie. Czasami małe rzeczy nas urażają, miłość jest jednak wpuszczeniem drugiej osoby w swoje granice, tak? Na przykład załowanie się. To jest obrzydliwe. Dwie osoby robią sobie różne, wkładają sobie. . . O co tu chodzi w ogóle? Dlaczego to w ogóle przetrwało? A jednak mimo wszystko znaczeń, zwłaszcza ten pierwszy pocałunek jest istotny, bo ty pokazujesz drugiej osobie, że wpuszczasz ją w swoją granicę. W takie miejsce, gdzie jesteś bardzo bezbronny. I to jest kolejna nauka, którą my zatraciliśmy. My się boimy pokazać, że gdzieś jesteśmy bezbronni.
Jest to ideał perfekcyjnej kobiety. Perfekcyjna kobieta zrobi wszystko na czas i przez cały czas będzie wyglądała, jakby ją to nic nie kosztowało. To idea. A mężczyzna wódki i awansu nie odmawia i nie powinien spadać z konia, póki jest żywy. Jest ranny, bez nogi, ale ma po prostu jechać dalej, mówić, że to jest tylko rana powierzchowna i po prostu będzie dalej walczył. Dlatego mężczyźni czasami reagują w drugą stronę. W ostatnio powiedział, że jest taki specjalny termometr dla mężczyzn, że powyżej temperatury 37,4 łączy się z najbliższym pogotowiem automatycznie. Że nie trzeba było nic specjalnie robić, bo wiadomo, że powyżej tej temperatury trzeba się czołgać w kierunku kostnicy dostojnie, bo nic nie zostało.
Ale my oduczyliśmy się być bezpiecznie, bezbronni. Pokazywać, nie wiem, nie umiem, nie dam rady tego zrobić, a jednocześnie nie uważać, że nie umiesz, to ja nie chcę z tobą być. Bo ja chciałem być takim, co wiesz, zawsze. Wymagania, no właśnie, wymagania. Czy to nie jest tak, że w związku z tym, że w dzisiejszych czasach możemy sobie wszystko spersonalizować? Kolor telefony, obudowy, ikonek, samochodu, lusterek itd. To również chcemy personalizować nasze związki. Czytaj czy nie jesteśmy zbyt wymagający w poszukiwaniu miłości? To prawda. Wszystko się wiąże z tym, co powiedzieliśmy do tej pory. Frank Sinatra kiedyś powiedział, że szukałem perfekcyjnej kobiety i ją znalazłem, ale niestety ona szukała perfekcyjnego mężczyzny.
Wykazał się tutaj dużą dozą mądrości życiowej, ale prawda jest taka, że my w ogóle nie jesteśmy doskonali i my się zawsze, choćbyśmy z Kiśli połączymy z drugą niedoskonałą osobą. I tyle. Tam nic więcej nie ma. Będziemy dokładać wszelkich wysiłków, żeby sobie jakoś porządkować obowiązki, żeby sobie wymienić serwis, który sobie nawzajem świadczymy. Ale wiesz, kiedyś ktoś powiedział tak bardzo ładnie, że tak naprawdę jakby to wziąć na logikę, jeżeli kogoś kochasz i podziwiasz, to było w kontekście psychofanów, ale do małżeństw i związków idealnie pasuje. Jeżeli kogoś kochasz i podziwiasz, to najrazsądniejszą rzeczą byłoby się z nim w ogóle nie wiązać i zostawić go w spokoju.
Dlatego, że wiązanie się z drugą osobą jest w pewnym sensie bardzo okrutne. Ty mówisz tak, Harry, zostań teraz moją sekretarką, kierowcą, praczką, współopiekunem do dziecka, partnerem seksualnym, obrońcą w towarzystwie, a także opiekunem, jak będę chory, będę miał rozwolnienie i będę mógł się podnieść. To jest straszna rzecz. A ona jest doskonała. Więc może powinniśmy zza szyby w ogóle na nią patrzeć, jak ona dalej doskonała jest, a my się tam z kimś innym powiązać. I tak czy siak się skończy na tym, że my się zwiążemy z drugą niedoskonałą osobą, która zanim doszła do jakiegoś wieku, w którym mogła się umawiać na randki, to już została przez życie poturbowana.
I jej ojciec traktował jakoś jej matkę. Ona być może chcąc nie chcąc będzie szukała drugiej takiej relacji, bo się w niej czuje bezpieczność, bo uznaje, że takie traktowanie to jest miłość. Czasami my uważamy, że miłość polega na szukaniu szczęścia. Nie. Miłość, jak już powiedzieliśmy na początku, polega na szukaniu czegoś, co już znasz. I ten wysoko postawiona poprzeczka łączy się w naszych czasach. Niepotrzebnie i błędnie, bo nie ma doskonałych osób. Tak? Zawsze połączymy z kimś, kto jest niedoskonały i po prostu szukamy rozwiązania. Byłem na marginesie, że małżeństwo to w ogóle nie jest pomysł z miłą. Małżeństwo w ogóle nigdy nie miało być romantyczne. Romantyzm przeszkadzał zawsze w miłości.
Nawet dziś niektórzy twierdzą, że jeżeli twój związek trwa długo i nie jest za bardzo romantyczny, prawdopodobnie jesteś na dobrej drodze. Bo romantyzm zawsze gdzieś on wygaśnie, ale jeżeli to dalej trwa, to to może być bardzo dobry pomysł. Dlatego, że małżeństwo to zawsze była fuzja majątkowa. Ona polegała na tym, że dwa rody chciały, żeby było więcej pieniędzy. A żeby było więcej pieniędzy, to musiało być więcej osób. Jak jest więcej osób, to jest łatwiej. Po prostu połowa dzieci nadepnęła na grawie i umarła albo się zaraziła w tamtych czasach. To było trudno. Oni się łączyli, łączyli pieniądze. Teściowie zostali akcjonariuszami, a kadrową menedżerską zostawili te młode osoby.
One się miały mnożyć, produkować te dzieci i produkować pieniądze. Jak przyszłoby dziewczyna do matki i powiedziała, ja go nie kocham, to matka powiedziała, no to co z tego. Może nawet dobrze. Bo od kochania jest kochanek. On się nawet tak nazywa. A to jest mąż. To jest w ogóle zupełnie inna kategoria. Mąż jest do czego innego. Można mieć dzieci i pomnożyć pieniądze, żeby nam było lżej, bo tam nie wiadomo jak było. Więc takie założenie, że żyli długo i szczęśliwie, jakie mamy w bajkach, jest niemożliwym założeniem. Zresztą, jak wiesz albo nie, mężczyźnie każdy związek przedłuża życie, a kobiecie tylko dobry albo kiedy jest sama.
Więc tak naprawdę mężczyźni bardziej mentalnie związków potrzebują. Zmierzam do wielkiej kropki nad i, która jest taka, że kobiety, kiedy zaczęły domagać się swoich praw i stało się dla nich łatwiejsze, to przysięga małżeńska zmieniła się na związek mężczyzny z kobietą, na związek dwóch partnerów. I tak naprawdę to podprowadziło możliwość związków homoseksualnych. Więc związki homoseksualne usankcjonowane, czyli małżeństwa osób, o tych, które lubią tę samą płeć, to nie jest rewolucja. To jest taki kroczek wobec tego, co się zadziało przez ostatnie 50 lat na świecie. To jest właściwie nic, bo jeżeli się zrobiło, czy wszystko jedno, który partner jest który, to w zasadzie wszystko jednak jak płeć się zrobiło.
Więc te względy ekonomiczne, walka kobiet i system kapitalistyczny doprowadziły do tego, bo słyszę czasami w telewizji, zwłaszcza wypowiadają się osoby, które mówią, że się na tym znają, że to jest rewolucja w małżeństwach. Żadna prawdepedziarsza. Nic tu się nowego nie zadziało. To po prostu dwie osoby, które są równoprawne biorą ze sobą ślub. A czy mamy jakieś badania, statystyki, które mówią, dlaczego związki się rozpadają? Dlaczego najczęściej się rozpadają? Często się rozpadają dlatego, że my mamy poczucie, że gdybym ja się bardziej postarał, gdybym ja się bardziej napracował, albo gdyby ona była inna, to on czy on był inny, to moje życie by było lekkie. Nie lżejsze, tylko w ogóle lekkie.
I to jest jego wina albo jej wina, że to życie jest nie takie. I jeżeli ja sobie z tego zrezygnuję i znajdę kogoś innego, to zobacz, tak jak w Tinderze. Po pierwsze Tinder daje. . . No jest fajnie, bo możesz poszerzyć stawik, w którym łowisz ryby. To jest w ogóle super, jak ktoś mieszka w małym mieście, bo tak jak już wszystkich zna, nikt mu nie pasuje, Tinder podchodzi. Ale Tinder daje takie złudne przekonanie, że gdzieś jest twoja druga połówka i że to jest osoba, która idealnie do ciebie pasuje. I że jak ty ją znajdziesz i tam wyswajpujesz w prawo, w lewo, to Tinder. . .
jakby zuploadowałeś swoją duszę i Tinder to wie. I on ci tę osobę podsunie. To jest niemożliwe. I my z jednej strony mamy poczucie, że to nie jest ta osoba, a z drugiej, że oto weszliśmy do tego lasu i nie było tu grzybów, więc pomyśleliśmy sobie, hmm, w tym lesie ich nie ma, pójdę gdzieś indziej. I wchodzimy na to i to jest proste. Tinder, tak jak powiedzieliśmy wcześniej o małżeństwach, on w pewnym sensie wspiera tę niecierpliwość, która dla związku jest mordercza, bo związek jest pracą, jest dogadywaniem się, jest serwisowaniem itd. I jak my, pytanie, które jest w tym podszyte. . .
to jest kolejne super pytanie od ciebie, jest w tym podszyte takie, kiedy ja mam poznać, że mój związek jest nie taki? Otóż teoretycznie powinienem to zrobić wtedy, kiedy mogę bez wahania z ręką na sercu pokazać na partnera i powiedzieć, że wszystkie moje problemy są przez niego, a nie przez to, że życie jest ciężkie, ludzie są niedoskonali i że to jest taki naturalny trud życia, który ja z nim przeżywam. A nie to, że jakbym go lepiej dobrał, to by tego wszystkiego nie było. Albo że ze mną jest ciężko, że to ja jestem trudną osobą do funkcjonowania.
Bo największym wrogiem związku jest poczucie, że cierpienie jest w jakiś sposób możliwe do uniknięcia, że gdybym ja coś inaczej zrobił albo mi partner robił inaczej, to ja bym w ogóle nie cierpiał. Tak nie jest. To jest niełożliwe. Życie ma wbudowane swoją dawkę cierpienia i są takie osoby jak ty, które tak akceptują i mówią, że tak, ale i tak jest dobrze, bo życie po prostu takie jest i są takie, które próbują się z tym cały czas tłuc. Więc jeżeli ja uważam, że to jest w ogóle najłatwiej, by było poszukać w innym lesie, to to jest zły pomysł prawdopodobnie.
Póki ja nie mogę pokazać na tę drugą osobę powiedzieć, że to jednak ona to wszystko psuje, że jak mnie leję codziennie, to jednak chyba to jest źle. Różne rzeczy mogę zrobić, ale to jest taka dawka cierpienia, która jednak nie musi być wpisana w naturalny ludzki trud. Czasami się mówi, że rodzice powinni mówić dzieciom, że życie jest krótkie, w dużej mierze samotne i bardzo trudne, a rodzice mówią dzieciom coś odrębnego, że nic im nigdy nie będzie, że będą żyły długo, szczęśliwie, w ogóle będzie fajnie. Do tej oceny w związku trzeba mieć dużą świadomość, mądrość, żeby nie wskazywać na partnera.
I tu jest super patent, bo on się pojawił też kiedyś, on się pojawiał akurat w twoich rozmowach i my go znowu zatraciliśmy, bo to się nazywa odpowiedzialność kultury i sztuki. Grecja, do których się odnoszę, bo Grecja jeśli chodzi o swoje poradniki życiowe, filozofia to jest taki poradnik życiowy w tamtych czasach trochę, oni ukryli taki termin akrazja. Akrazja to jest coś takiego, teraz zobacz jak to pasuje, jak to jest przerażające, że się ludzie nie zmieniają, że masz jakieś poglądy na jakiś temat, wiesz jak się trzeba zachować, ale w tej ostatniej sekundzie, jak się masz tak zachować, to robisz coś zupełnie odwrotnego.
Dlaczego? Dlaczego tak się dzieje? Otóż ludzie tacy są, po prostu ludzie tacy są, fabrycznie tacy są i Grecy już o tym wiedzieli i nawet znaleźli na to patent. I teraz pytanie, jak się z tym poradzić? I odpowiedź na to pytanie jest przerażająca. Otóż oni byli przekonani, że to nasze otoczenie powinno nam pomóc, że kultura i sztuka, bo oni tylko jakby to jak przez komunikację społeczną rozumieli powinny nas wspierać we właściwych wyborach. Zobacz, ja na przykład nie jestem osobą wierzącą, ale jak chodzisz do kościoła, uważam, że religia ma wielką znajomość ludzkiej natury, chodzisz do kościoła, chodzenie do kościoła polega na tym, że ci ludzie ciągle powtarzają to samo, bo człowiek taki jest.
Jemu nie można powiedzieć raz, a jednak dobra, nie mu ciągle trzeba przypominać to samo, nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż, nie pożądaj żony, traktuj bliźniegoś swojego tak jak siebie samego albo tak jakby on chciał być traktowany, szukaj drugiego dna. Jak ktoś ci mówi, że cię nienawidzę, to się zastanów dlaczego on to powiedział, tak jak Bóg to robi, bądź życzliwy dla drugiej osoby. Czyli jeżeli ktoś mówi, że ma inne poglądy niż ty, to nie zamykaj go od razu do więzienia, nie mów, że jest debilem albo go nie zabijaj, tylko się zastanów, po tym pierwszym, to jest wszystko wpisane w pismo i w religię, wszystkie w religię monoteistyczne, które to mają.
Więc to otoczenie kulturowe miało do tej pory pilnować, żebyśmy my nie podejmowali złych decyzji. I to się zmieniło, bo my żyjemy w otoczeniu, które przestało być neutralne, które nas prowokuje do złych decyzji, do wybierania złego jedzenia, do kupowania coraz więcej, wmawiając nam, że to nad nam szczęście, do używania rzeczy, których używamy tylko dlatego, że one są zbudowane tak, żeby były używane, jak na przykład Facebook. On jest nie zbudowany po to, żeby nam było miło, tylko zbudowany jest po to, żebyśmy nie mogli od niego wstać. Nikt się z tym nie kryje w ogóle. Więc kapitalizm decyduje o wielu rzeczach.
Zresztą on już od XVII wieku decyduje o wielu rzeczach, ale wyobraź sobie, że masz dwóch naukowców, nawet w nauce, bo szukamy nauki. Jeden chce zbadać, czy małe szczeniaczki dobrze znoszą rozłąkę od matki, a drugi chce zbadać chorobę, wymion krów, która powoduje, że choroby dają o 10% mniej mleka. Kto dostanie granty? Z naukowego punktu widzenia jedna i druga rzecz jest równie istotna, ale my wiemy, kto dostanie granty, ponieważ granty dostanie ten, gdzie jest hajs, krótka piłka. I tak samo, zobacz, my jesteśmy, w zasadzie cała nasza prywatna przestrzeń została schandlowana. Jak wchodzisz na lotnisko do strefy VIP, pewnie bywasz, to co jest w strefie VIP? Ja Cię podobałem, nic tam nie ma.
My zostaliśmy jakby przetransformowani na to. . . Nic tam nie ma, czego nie możesz mieć nie w strefie VIP. Tak. I nie ma reklam, nie ma innych rzeczy. My jesteśmy jakby, zostaliśmy przetransformowani tego, że cała nasza darmowa przestrzeń została schandlowana. Jak Ci ktoś coś daje za darmo, to masz 100% szans, że będzie chciał zmienić Twoje zachowanie. Natomiast my musimy dopłacić więcej, żeby mieć spokój. Zauważyłeś? My sprzedaliśmy ten spokój. W strefie VIP jest droższa. Jak wybierasz na 3-4 wajzorze wycieczki, to dopłacasz więcej, bo jest napisane, że tam nikogo nie ma. Albo że mały hotelik. Albo że praża prywatna tylko dla tego hotelu. Czyli my, jakby. .
. Profesor Ariel, który się tym zajmuje, mówi, że my współcześnie płyniemy przez kraisyren, który nas do wszystkiego woła. Czyli Twoje pytanie na to, jak my sobie mamy poradzić z impulsem, jest takie, nie damy rady. Powiedzielibyśmy, żeby po prostu przez ten kraisyren nie płynąć. Czyli nie mówić na przykład, nie mam pieniędzy, ale pójdę sobie tylko tak zajrzę do centrum handlowego. To przejrzysz dwie witryny i już przy trzeciej stajesz i tak. . . Ale taki szaliczek z 399 na 199, pewnie ostatni. I tak idziesz i ten szaliczek pęcznieje w Twojej głowie. W końcu nic nie widzisz, tylko ten szaliczek.
Można mówić, boże, to mi spać nie da, kupię, bo już tak raz kiedyś nie kupiłem ostatniego i potem żałowałem, bo mi wykupili. Kupię, najwyżej można oddać. I BÓCH kupujesz, jest pozamiatane. Ale nie dlatego, że Ty chciałeś, bo sklep jest tak zbudowany. On jest zbudowany na masie prób i błędów, w której Ty, po prostu, jak się tylko troszeczkę nauczysz, jak na to reagować, to zaraz wymyśla coś nowego. Dużo tematów poruszonych, które mam tutaj bardzo mnie ciekawią, więc zacznijmy od Facebooka. Dlaczego na niego wchodzimy? Może inaczej. Facebooka i każdego innego kanału social media. W sensie Instagram i tak dalej.
Żeby nawiązać bezpośrednio do tego, co powiedzieliśmy wcześniej i prawdopodobnie dlatego, że chcemy zobaczyć, jak żyją inni ludzie. Chcemy zobaczyć, jak sobie radzą inni ludzie. Czy oni sobie radzą dobrze czy źle. Co oni robią, żeby sobie poradzić. Jesteśmy ciekawi tego i to jest bardzo naturalna tendencja. Pomimo tego, to już wrzucę trochę serca do tego, co mówię, że my żyjemy w czasach, w których uważamy, że każdy powinien realizować swoje marzenia, poznać siebie i tak dalej. Jesteśmy bardzo współzależni od innych i nasze szczęście to zawsze inni ludzie. Prędzej czy później się tak orientujemy. Powiedział Dalai Lama, nawet się urodzić sami nie możemy.
Możemy najwyżej umrzeć sami, jak się ktoś dobrze postara, ale rodzić się nie. Więc my chcąc nie chcąc szukamy kontaktu z innymi ludźmi. Chcemy być w jakiejś relacji z innymi ludźmi. Patrzymy, co oni robią. Ważne jest w tym wszystkim też, żeby pamiętać, że jak jesteśmy z innymi ludźmi w relacji, to oni nam mogą też udzielać różnych informacji dotyczących tego, co my w ogóle powinniśmy w życiu robić. Ale to jest dobra strona Facebooka i kanałów. Tak, to jest dobra. Pomijając to, że on zawsze filtruje informacje i że nie będziesz widział tego wszystkiego, co tam się robi. Natomiast co ludzie robią.
Natomiast chciałem jeszcze coś powiedzieć o tym sercu, że szukamy takich informacji, czasami żeby innych ludzi zrozumieć mimo wszystko też. Jak coś działa, bo innymi ludzie nas bardzo ciekają. Myślimy czasami o osobach, które mają inne poglądy polityczne, że one są głupi i tak dalej. Bardzo łatwo. Zapominając często też o tym, że my jesteśmy z rodziną, której się trudno oderwać do końca, ale rodzina, myślę, że lekko licząc gruba jej część, to są takie osoby, że gdybyśmy mieli wybór, to w życiu byśmy się z nimi nie kolegowali. A jednak dajemy radę z nimi wytrzymać. Czyli da się z różnymi ludźmi dogadać.
I my to poczucie, które jednak tracimy patrząc na inne osoby społecznie. Więc tu Facebook ma w sobie świetną taką myśl, którą próbuje się nam odebrać, myśląc, pomyśl o sobie. Jak każdy pomyśli o sobie, to o każdym będzie pomyślane. Swoje marzenia realizuj. Otóż to jest niemożliwe, żeby każdy realizując swoje marzenia doprowadził do dobra społecznego. My musimy cały czas myśleć o innych. O naszych, o ludziach, w których mieszkamy, których kochamy, którzy są naszymi sąsiadami i tak dalej. O ich wolności też. My jesteśmy cały czas połączeni z innymi i to nam daje dużo komfortu.
Więc ta kultura funkcjonowania samemu, która próbuje z nas wyplenić pewne myśl o innych ludziach, nigdy prawdopodobnie nie da rady tego zrobić. Facebook jest tego doskonałym przykładem. Natomiast kłopot z Facebookiem polega na tym, że on jest zrobiony po to, żeby nie móc od niego wstać. Jest tam taka grupa, to są takie badania, o których już być może wiele osób wie. Facebook w pewnym momencie, zacznę od początku, wprowadził możliwość umieszczania zdjęć. To nie jest od początku. Facebook został wymyślony jako takie miejsce dla studentów, gdzie oni się wymieniają notatkami, gadając tam w kampusie i tak dalej. On jest teraz miejscem do szwendania się.
To jest trudna rzecz, bo to jest miejsce, na które ty wchodzisz, bo ty akurat tam pracujesz też trochę z tym Facebookiem, ale na które wchodzisz, bo nie wiesz, co masz robić właściwie. Takie miejsce po nic. Myślę, że trudno zrobić taki serwis. No ale dobra. Otóż Facebook się okazało, że jak wprowadził ten maty w rzuceniem zdjęć, to ludzie pojechali sobie na wolne. Ci z Facebooka, bo to było zdaje się przed gwiazdką. Więc w trakcie gwiazdki zaczęto tam umieszczać zdjęcia. Umieszczono ich tyle, że jak oni wrócili po Sylwestrze, to było ich więcej niż w serwisie Tumblr od samego początku jego istnienia. Więc okazało się, że ludzie uwielbiają robić zdjęcia.
Idę po choinkę, kupiłem choinkę, ubieram choinkę, przewróciła mi się, ojojojoj, ktoś mi już przyniósł ze wszystkiego zdjęcie. A tu rozpakowuję pierwszy, drugi, trzeci, tu moja chihuahua w velonie, tu mój chomik w swetrze, tu moja babcia z rattlerkiem, tu cała nasza rodzina w takim samym swetrze, macz i macz i tak w ogóle wszystko super. A tu Sylwester, fireworki przed, po, urwało mi rękę. Tak to w ogóle wszystko tam poleciało. I najgorszą rzeczą w tym było to, że masa osób, jak już zobaczyła jakie są zdjęcia, zaczęła rzucać tam reklamacje, że ktoś umieścił zdjęcie, na którym oni są i ono nie powinno się tam znaleźć.
I tych reklamacji było tyle, że władze Facebooka się pokapowały, że musieliby zatrudnić chyba ponad 1000 osób, to oni tak ładnie powiedzieli, i one musiały siedzieć ponad rok i wszystko oglądać. Ale pod punkt B tej informacji okazało się taki, że nie tylko musiałyby to oglądać, ale też nie miały podstaw, żeby te zdjęcie usuwać. Bo promowanie na gości to był na przykład goły indyk na tym, na talerzu. Albo uwłaczające, to jest, że ratlerek w velonie. Albo, że to mnie denerwuje było, bo dwie osoby w tym samym swetrze, a ja się z nim rozstałem po Sylwestrze, a w związku z tym nie chcę być z nim na zdjęciach.
Więc okazało się, że Facebook ma dwie niezadowolene osoby. Jedna, na którą został złożony donos i druga, która widzi to zdjęcie, ale nie ma podstaw prawnych, żeby je zadowolić w jakiś sposób. Bo nie ma paragrafu, żeby usunąć zdjęcie dwóch osób w sweterku. Więc wymyślono, że może one będą do siebie pisały te osoby. No i super. One zaczęły pisać do siebie w taki sposób, że wymyślono takie menu, które jest rozwijane na górze. I było napisane tam, żenujące, smutne, obraźliwe, promuje nagość nazizm. Nie wiem, co tam było na początku.
Ludzie zaczęli wysyłać, ale bardzo mało osób korzystało z tego, więc oni chcieli zobaczyć, co ludzie w ogóle wybiorą i zrobili takie otwarte okienko na dole, że można było coś swojego wpisać. I najczęściej ludzie wpisywali to żenujące. I ci państwo z Facebooka powiedzieli, że żenujący już był. To po co go wpisywają to żenujące? Widzisz. Bo jak jest embarrassing napisane, czyli żenujące, to jest zupełnie co innego jak it's embarrassing. Bo jak jest embarrassing to ja mogę być embarrassing na tym zdjęciu. Jak jest it's embarrassing to znaczy to jest żenujące, to zdjęcie, ta sytuacja i tak dalej. To jest zupełnie co innego.
I wtedy okazało się, że z 5% zdaje się 12% zaczęło używać tego menu. I nie tylko tego, ale jak użyli tego menu to zaczęli sprawdzać czy to odniosło efekt, czyli logowali się jeszcze raz. I wtedy ludzie z Facebooka zrozumieli, że jak uruchomisz w ludziach aktywność, to oni nie będą mogli stamtąd wyjść, a my dla Facebooka jesteśmy klientami i towarem, którym on handluje. Więc zaczęli robić takie rzeczy na Facebooku, zatrudnili tak zwanych trusty engineers, czyli inżynierów zaufania ze Stanford University, z MIT, którzy spotykają się co tydzień i robią eksperymenty społeczne na użytkownikach. Jeżeli używasz Facebooka aktywnie to szansa na to, że bierzesz udział w eksperymencie społecznym wynosi ponad 120%.
Na pewno masz trochę innego walla niż wszyscy twoi znajomi i nie wiesz dlaczego. On inaczej pokazuje wiadomości, inaczej filtruje i tak dalej i tak dalej. I oni się z tym nie kryją, oczywiście ta wiedza jest prywatna i to jest dla naukowców jednak bardzo fajne, bo jeżeli można jednym słowem tyle zmanipulować, na przykład kazało się, że pisze nie przepraszam czy mógłbyś usunąć to zdjęcie zmniejsza aktywność, ale czy mógłbyś usunąć to zdjęcie bez przepraszam? Wcale nie. Więc oni takich drobnych niuansów szukają. My jesteśmy bezradni wobec tego, umówmy się. Nie wywiniesz się od tego. I ci trust engineers, oni się spotykają i cały czas upgrade'ują swoją wiedzę.
No i teraz, o, pomysłem trust engineers jest to, że jak otwierasz Facebooka, tam już jest otwarte okienko do komentarzy. W eks komentujesz, to będziesz chciał sprawdzić jak ludzie na to zareagowali. Jest też tak, że dostajesz maile z napisem, na przykład nie wiem, twoja eks albo twój eks oznaczył cię na zdjęciu, kliknij żeby zobaczyć. Wszyscy mamy takie zdjęcia, żebyśmy nie chcieli, żeby nasz eks na nich zobaczył, bo nigdy nie będziemy już prezydentem wtedy. Więc patrzy, to jest, nieważne co czytasz wtedy, taka informacja winduje twoje emocje do 300%, nie możesz dać temu odporu. A druga sprawa jest taka, że my jesteśmy uzależnieni od nowej informacji.
Jak wejdziesz do siebie do pracy, powiesz, że wiem co robi nasza konkurencja, to wszyscy się z swoją stronę zwrócą. I nowa informacja i informacja co się dzieje u innych w życiu, takie plotkowanie, to jest, tak odpala taką pętlę dopaminową. Pętlę dopaminową znamy z wielu różnych rzeczy, alkoholu, narkotyków, zwłaszcza heroiny, pornografii, papierosów i alkoholu i internetu. Zawsze jest jedyna rzecz, która jest dopuszczalna dla dzieci. Nie wiadomo jeszcze jak długo, ale jest. Pętla dopaminowa, kiedyś robią takie badania w latach 60. ze szczurkami, że wsadzono im elektrodę, oni tam puszczali prąd i te szczurki rozumiały, że to jest ten punkt w życiu, do którego zawsze chciały dotrzeć szczurki od niepamiętnych czasów.
I po prostu już dalej nigdzie nie trzeba pójść. No i te szczurki robiły różne trudne rzeczy, żeby dostawać tę pętlę, ten prąd i dostawać dopaminę, która daje takie duże szczęście. A potem kazano im wciskać przycisk. I one wciskały ten przycisk i wciskały go tak dużo, że niektóre wciskały ten przycisk 120 razy na minutę. To już jest grubo. I się wszystkie zalechały. One zdechły. Nie spały, nie jadły, nie tego. On po prostu zalewały dopaminą, bo potrzeba jej coraz więcej. My robimy dokładnie to samo. Wrzucasz informacje na internet, czekasz chwilę, spada ci dopamina i mówisz tak, ciekawe czy ktoś odpisał.
A teraz? A teraz? A teraz? I tak? I ten spadek cały czas próbujesz pompować. Więc kiedy moja córka mówi, ja używam na przykład Instagrama, bo moja córka używa Instagrama i mówi mi, że używa go dlatego, że tam są wszyscy jej znajomi, to wiem, że po części ma rację. Bo na pewno na podwórku jest mniej osób, ma znajomych z jakiegoś szerszego kręgu zainteresowań. Tam oni są, umieszczają swoje zdjęcia, ona może zobaczyć, co inni robią. Po nastolatkach widać, że próbują tak bardzo być indywidualni, że zawsze wyglądają tak jak reszta. Tak jak jest moda na czarne shorty i t-shirty wśród nastolatków, albo koszulki z tym samym napisem, to wszystkie noszą to samo.
Więc takie kontrolowanie, co robią inni w mojej sytuacji jest bardzo istotne, co jest zresztą ważne, bo natura nas przygotowała, żeby w tym wieku myśleć już o tym, że niedługo będziemy musieli mieć dziecko, w związku z tym to jest ważne, żeby nie odstawać. Tam jest parę mechanizmów, które nad tym pracują, ale inna sprawa jest taka, że ona mówi tak, ty tak chodziłeś na podwórko, a ja sobie siedzę tu, to jest takie moje podwórko. Ale ja wiem, że mojego podwórka nikt nie zrobił tak, żeby ja nie mógł z niego wyjść.
Że nikt nie zrobił tak mojego podwórka, że jak ja się będę rozglądał, gdzie jest do domu, to właściwie nie będę wiedział do końca i wejdę w drugie podwórko zamiast pójść do domu. A Facebook i Instagram są tak zrobione. Co zatem ta pętla dopaminowa robi? To znaczy uzależniamy się od niej, jakie szkodliwości w naszym życiu wprowadza i jak z niej wyjść? To jest dobre pytanie i trudne. Kulturą i godnością osobistą. Ona wprowadza w naszym życiu taki kłopot, że my robimy rzeczy, które nic nam nie dają, bo w naszym kraju kulturowym sprawdza się maile około 200 razy na dobę. Nie maile, przepraszam. Telefon. Telefon. 200 razy na dobę.
Gdybyśmy zapytali ludzi jaki był top news z dwa dni temu, wczoraj i tak dalej, to poza sytuacjami, kiedy się dzieje naprawdę coś wyjątkowego, że na przykład są jakieś ważne zawody sportowe, albo jest jakiś ważny wypadek komunikacyjny i tak dalej. Dlatego, że nasza pamięć działa bardzo powoli. Nasz pęt, inaczej powiem, nasz mózg ewoluował w czasach, kiedy nic się nie działo. Okres między wymyśleniem ognia, mowy i koła to jest 10-15 tysięcy lat. Znaczy, czas się dzieje po prostu, co tam, co to samo za dziadka. Jak tam gdzieś zeszła lawina, albo przewróciło się drzewo, to był w ogóle wielki amok.
W związku z tym ten układ nie rozumie, że może być tyle nowości, też to prawda, bo ich nie ma. Tylko te media są tak preparowane, tak oglądasz telewizję. Struktura wiadomości medialnych jest taka sama. Strach, strach, strach, nadzieja. Najczęściej w farmacji albo w technologii. Tak więc ty oglądasz. Ojej, ojej, ojej. Kiedyś dziennikarstwo miał taki swój etos, żeby mówić ludziom jak dobrze żyć. Teraz nie. Teraz mówi sprawdź czy nie jesz trucizny. I ty patrzysz, a tu się okazuje, że to w ogóle w Zimbabwe. Jeśli jedziesz do Zimbabwe, to być może trzeba coś zrobić. Jak nie, to nie.
Więc to zwraca nam uwagę na rzeczy takie, które nie powinno i nic z tego nie ma. To nie buduje mądrości, bo mądrość buduje refleksja nad tym, co się dzieje. A my nie mamy tego czasu na tę refleksję, bo zamiast się zastanawiać, to my próbujemy wrzucić nowe informacje, bo ten organ nie rozumie, że jest za dużo. Tak samo taki sam mechanizm jak jesteś głodny. Nasz mechanizm głodu ewoluował w czasach, w których zawsze było za mało jedzenia. On sobie nie wyobraża, że jedzenia może być za dużo. To jest niepojęte dla niego. Jak szedłeś przez sawannę i tam było drzewo ze śliwkami, to on mówi, że jemy.
A on mówi, że nic nie mogę. Nieważne, jutro nie będzie. Ktoś przyjdzie, w ogóle jesteś sam. Ktoś przyjdzie. Psu, jedz. To jest to samo z czekoladą. Łatwiej nie zjeść pierwszego kawałka niż drugiego, bo jak się twój organ zorientujesz, to jest czekoladę, to jutro też będzie. Chyba zwariowałeś, mi ci mówi. Nie będzie tej czekolady jutro. A przyjdzie kolega, koleżanka i co? Jedz. Mówię, nie, to jest sklep, to jest tego pełno. Nie, nie, tylko tak wygląda. I dlatego myśmy tak opychamy. I to jest to samo tu. Nie można zrozumieć, że informacji może być za dużo.
Problem polega na tym, że jak my się w czymś taplamy, to to się staje normą. Np. zarzutem wobec współczesnych mediów jest to, że my zło mylimy z powszechnością. Nawet taka statystyka Kościoła, wiele się mówi złych rzeczy o Kościele, ale to co jest powszechne w Kościele nadal przeważa nad tym, co jest niedobre. Tylko my mamy więcej złych informacji niż dobrych, więc reguła dostępności psychicznej nam mówi, że jak mamy to bardziej dostępne psychicznie, to pewnie jest tego więcej.
No i jakieś tam inne przykłady mogłem podawać, więc to odwraca uwagę od tych rzeczy, które są ważne, od tych, które moglibyśmy się zająć naprawdę, które doprowadzą nas do szczęścia w życiu, a te, które my tu robimy, nabijają hajs panu Markowi. I w zasadzie bez względu na to, co myślimy, to i tak hajs w internecie zgarnie trzech dużych graczy, taki największy na sam koniec. My tam się trochę możemy podreperować, ale oni pilnują. Jak tylko jakiś komin się pojawia, to składają mu propozycje nie do odrzucenia Instagramowi czy WhatsAppowi. A jak ktoś się nie zgodzi, to jak np. Periscope, to Instagram wprowadza tę samą opcję i w zasadzie jest pozamiatany.
Mamy cię kupić albo cię zajedziemy, generalnie mówią. Więc w internecie, choć on wygląda na takie miejsce, gdzie jest wolny rynek, to te pieniądze się zawsze tunelują do trzech dużych graczy na końcu. Więc to jest kolejna rzecz, którą mamy z tym zrobić, żeby nie być tylko takim, że marudzę, smęcę itd. Po pierwsze trzeba się wypiąć z powiadomień, wylogować się z miejsca, w którym nie chcemy mieć Face'a, dlatego że ta akrazja, o której mówiliśmy, ten moment, kiedy ja na sekundę stracę czujność, on może spowodować, że już godzinę później się zorientuję, że dalej skróluje Face'a. Nie było. Mówi się tak, że dobrze by było, gdyby urządzenie było przypisane do funkcji.
Czyli ja nie mam wszystkiego na wszystkim, tylko np. maile mam tylko na komputerze. A jak ktoś chce coś ode mnie nie pilnie, to niech dzwoni, najwyżej nie odbiorę. Nie mam powiadomień push ani innych w telefonie, żeby mi nie wyskakiwały. Człowiek, żeby się skupić, to potrzebuje tak z 15-20 minut. Już nie ma w tym, że powiadomienia mogą przyjść zawsze, ale jest też tak, że np. Outlook ściąga maile co 12 minut. Więc nie masz szans zapaść w takiego głębokiego Matrixa, że widzisz wszystkie cyferki, które lecą i nagle rozumiesz o co chodzi we wszechświecie, bo w tym procesie zapadania się jest taki moment, że ci coś pinga i ty z niego wychodzisz.
Siedzisz tak, jak się człowiek próbuje skupić, pójdzie kawę sobie zrobi, tam się wysika, potem w okno popatrzy i wtedy ktoś wchodzi i mówi tak, co tam? I ty tak, kurde, ty się szkoda. I mówisz, co przecież widzę, że nic nie robisz. To jest tak samo z tymi mediami, oni tak wywalają z tego wszystkiego. Dobrze jest też nie porządkować sobie za specjalnie maili, nie używać filtrów do wielu rzeczy, bo mówi się ładnie, że świat cyfrowy to nie skarpetki. Jak ja mam jedną skarpetkę w szafie, a drugie nie mogę znaleźć i tam wpiszę, nie wpiszę w szafie, znaleźć drugą skarpetkę. Ja muszę je trzymać w porządku, ale w maili nie.
Ja mogę je wszystkie wrzucić do kosza i potem wpiszę jedno zdanie i ona się tam naprawdę znajdzie. Te wyszukiwarki są już tak coraz lepsze. To jest kolejna rzecz. Kolejna rzecz jest taka, żeby używać płatnych programów, a nie darmowych, bo darmowe programy bardziej rozkojarzają przez swoją usługę wrzucania reklam. Próbujemy się nad czymś skupić, a tu ping, zdjęcie darmowych kotków. Zwłaszcza rzeczy, które cyfrowo dodajemy za darmo są bardzo podejrzane. Tak jak zaczęliśmy tę rozmowę, rzeczy, które dodajemy za darmo na pewno mają zmienić nasze zachowanie. Profesor Arjele mówi, że to jest sprzedaż Manhattanu Holendrą. Oni przypłynęli i mówili, że to jest wyspa, chcecie takie paciorki, a Indianie tak, tak.
To my mamy to samo. A chcesz 2% zniżki, a co tydzień wyślemy Ci super zdjęcia kotków? Tak, tak, super zdjęcia kotków to jest to, co ja zawsze chciałem mieć. Niech tam wpisujemy. Ale znowu muszę coś powiedzieć, że problem z algorytmami jest taki, że myślimy, że one nam pomagają, że te zdjęcia kotków spowodują, że my oszczędzimy, bo dostaniemy informacje o promocjach. Ale prawda jest taka, że my wydamy więcej, ponieważ one będą nas tak piłować, aż trafią w nasz słaby moment. I to jest problem z algorytmami.
Jeśli ktoś był na przykład kobietą czarnoskurą mieszkającą w Stanach w średnim wieku z dzieckiem, to to tak wybija im statystyki, że będą do ciebie dzwonić, aż kupisz ubezpieczenie na życie. Ale nie dlatego, że go potrzebujesz, bo wiadomo, że takie osoby są bardzo podatne na ten komunikat. Więc czasami jest tak, że algorytmi już coś wiedzą. To jeszcze ktoś mówi, że takim słynnym przykładem jest to, że na przykład ktoś może mieć skłonności homoseksualne, mieszka w małej miejscowości albo na wsi. Niech mu nie wytłumaczył, o co mu chodzi, dlaczego jego ciało nie odpowiada na rzeczywistość tak, jakby on chciał, co go irytuje, jest frustrowany, żyje w takim świecie. Ale skrypt Google'a już to wie.
Pomimo, że on jeszcze tego nie wie. I jak będzie sobie szukał czegokolwiek, to reklama natywna, mająca dwie wersje z dziewczynką, która wychodzi z basenu i z chłopcem, który wychodzi z basenu i pije kole, za czym podłoży chłopca, który wychodzi z basenu? Chociaż on nie wie dlaczego i nawet nie wie, że jest druga wersja. Więc skrypt wie lepiej czasami od Ciebie, który Ty masz moment słabszy, jak kupujesz czy jakiś kwadratowy bander czy prostokątny. Dlatego my czasami mówimy, o to jest fajne, jak ja szukam butów, wpisałem w Messengerze, to zbackspacowałem potem, ale potem mi pokazuje te buty, bo Messenger i tak. . . Bo to mi pomaga. To mi pomaga nieprawda.
Bo to nie jest po to, żeby mi pomóc, to jest po to, żebym ja wydał. To jest taki motyw, że wystarczy sekunda nieuwagi, bo teraz przestrzenią zakupową nie jest sklep. To nie jest tak, że jak w bajce o złotej kaczce, że ja muszę wyjść do sklepu i sprzedać wszystkie pieniądze. Nie, ja mogę wyjść do kibla i wydać wszystkie pieniądze. Wystarczy, żebym miał zasięg w telefonie. Więc wystarczy sekunda nieuwagi, wszystko idzie do piachu, bo ja mogę wyjść z kibla i mam już 2000 mniej. To jest po prostu dlatego, że ja scrollując, nie wiem, portal społecznościowy albo w ogóle wiadomościowy, to ja mówię, o jakie buty.
I to znaczy tak z trzym szalikiem, że takie buty tylko, żeby był inny kolor. O Boże jest, Bóg chce mi coś powiedzieć. On chce, żebym nie miał te buty. To nie jest tak, że to nam pomaga. My wydajemy więcej od tego, a nie mniej, że my mamy dostęp do tych wszystkich powiadomych, informacji itd. Bo myśmy w ogóle o tym nie myśleli, a tak to zaczyna takim robakiem zwątpienia drążyć nasze myśli. Moi drodzy, tak się u mnie zdarza coraz częściej, w związku z tym, że wywiad jest nadzwyczajnie ciekawy. Teraz zakończymy część pierwszą, a ja zapraszam za tydzień na część drugą. .
By visiting or using our website, you agree that our website or the websites of our partners may use cookies to store information for the purpose of delivering better, faster, and more secure services, as well as for marketing purposes.