VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Magazyn Prolog ponownie w podróży, tym razem śladami Marii Hermann i Olgierda Borowicza, bohaterów najnowszej serii kryminalnej Roberta Małeckiego. Za chwilę spotkamy się z pisarzem w pięknej, klimatycznej kawiarni Fado w Grudziądzu. Muzyka Robercie, spotykamy się w kawiarni Fado w Grudziądzu. Nieprzypadkowo powiedz, kto tutaj się swoich bohaterów spotkał? No więc spotkał się tutaj Marian Kurek, to pamiętałem, kiedy rozmawialiśmy poza kamerami. Natomiast nie pamiętałem, z kim się spotkał. Dziękuję za to przypomnienie, że spotkał się z Adamem Wilbergiem, a więc znaczącą postacią z Wiatrą Łomu właśnie.
No i w ogóle wiesz, kiedy planowałem to ich spotkanie, to wiedziałem, że muszę się odbyć w jakimś fajnym, interesującym miejscu na mapie Grudziądza, a wydaje mi się, że nasze miejsce spotkania, cafe Fado, jest bardzo dobrym miejscem do tego, żeby się tu spotkać, posiedzieć, pogadać o różnych sprawach. Wspominałam Ci wcześniej, że odbyliśmy taką wycieczkę śladami Marii Jolgierda i byliśmy w miejscu, w którym zaczynasz urwisko, tak? Byliśmy na Wrzosach, czyli w dzielnicy, gdzie mieszka Maria.
Powiedz mi, jak znajdujesz takie lokalizacje? To znaczy, czy musisz zobaczyć, dotknąć, doświadczyć tego miejsca, żeby go opisać? No i właśnie, jak szukasz na mapie, w Google Maps, chodzisz po mieście? Wiesz co, to jest tak, że jeśli chodzi na przykład o takie artyciekawe miejsca, które pojawiają się w moich powieściach, takie nietypowe, tak bym powiedział, takie, o których często i mieszkańcy nie wiedzą, albo nie wszyscy mieszkańcy wiedzą, to ja mam takiego mojego kolego znakomitego Michała Kadleca, który jest takim piechurem, chodzi po lasach, wie dużo więcej niż ja. I ja odzywam się, pamiętam, swego czasu do Michała i mówię, słuchaj, potrzebuję fajnego urwiska. Mówi, to chodź, jedziemy.
No i cały dzień tam chodzimy, jeździmy, szukamy różnych miejsc, ale kiedy zobaczyłem to urwisko, w którym mi wy mieliście okazję być, to pomyślałem sobie, że trudno lepsze miejsce do rozpoczęcia opowieści kryminalnej, szczególnie, że zależało mi na miejscu, które jest bardzo, znaczy, które jest po prostu w granicach administracyjnych miasta, a niekoniecznie gdzieś poza. No i które jest takim, no, rzeczywistym urwiskiem. Akurat tam przepływa Drwęca, jest stare Żwirowisko, więc to było niesamowite dla mnie przeżycie. Praktycznie, kiedy pojechaliśmy w to miejsce z Michałem, ja już byłem przekonany, że to jest początek mojej powieści. Natomiast pozostałe miejsca, to jest też tak, że ja nie do końca wiem, gdzie Maria Hermann mieszka, jakby nie muszę tego wiedzieć.
Wiem, gdzie mieszka komisarz Bernard Gross, to jest dla mnie też oczywiste, bo to jest taki bardzo charakterystyczny budynek nad Jezierem Hymrzyńskim. Więc to się bardzo różnie układa, ale jedno jest pewne, znaczy, jeśli są takie miejsca, które muszą zagrać w tej powieści, to ja muszę je zobaczyć. To jest absolutnie konieczne warunki, żeby można było o tym pisać dla mnie, bo ja ciągle podkreślam, że gdybyś dzisiaj mnie zapytała o to, ile kamienic jest w północnej pierze i rynku staromiejskiego w Toruniu, to ja bym nie był w stanie się odpowiedzieć na to pytanie, mimo że jestem tam niemalże co piąty dzień. Więc trzeba to sprawdzić, trzeba to gdzieś tam poczuć, zweryfikować, zobaczyć kolory, zobaczyć ulice.
Coś, z czego bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę, to to, że tutaj mamy jakiś widok na kolejny interesujący obiekt w mieście. I teraz, kiedy mój bohater porusza się tego typu uliczkami, to ja bym chciał, żeby on to widział, skoro widzą to inni, żeby to zauważył. Więc to łażenie po tym mieście, łażenie po tych przestrzeniach jest naprawdę istotne, naprawdę ważne, żeby też dobrze i wiarygodnie te przestrzenie oddać. Ukazały się już dwie powieści z cyklu o Borowiczu i Herman, dwie powieści o polskim archiwum X.
Powiedz mi, kiedy się narodził pomysł na ten cykl o tym zespole do spraw przestępstw niewykrytych? Tak, tego momentu, w którym otrzymałem propozycję od Wydawnictwa Literackiego, żeby rozpocząć taką współpracę, z której to propozycji bardzo się ucieszyłem. I właściwie byliśmy przekonani, obie strony były przekonane co do tego, że jeśli mamy rozpocząć tą współpracę, to rozpoczniemy ją od nowej serii kryminalnej. I to było chyba dla mnie kluczowe, ponieważ rozpoczęcie nowej serii kryminalnej ma sens wtedy, kiedy ja poruszam rzeczy, których do tej pory nie poruszałem w swojej działalności. Na wielu różnych polach, to znaczy myślę o takim polu przede wszystkim narracyjnym, ale też fabularnym rzecz jasna.
No i na takich rozwiązaniach, które mają dla mnie znaczenie, czyli jakiego bohatera do tej pory nie powołałem do życia. Ponieważ miałem wcześniej serię z Markiem Benerem, dziennikarzem toruńskim i serię z komisarzem Bernardem Grossem, która rozgrywała się w Hębrzy, pomyślałem sobie o tym, że chciałbym, bo tego nie robiłem do tej pory, powołać dwoje równoprawnych bohaterów, którzy będą rozwiązywali sprawy kryminalne. I to był jeden z takich filarów tego pomysłu, drugi dotyczył miejsca rozrywania akcji. Bo tak jak wspomniałem, ta pierwsza moja trylogia i komisarz Gross są związani z konkretnymi miejscami. Bener z Toruniem, komisarz Gross z Hębrzą i wiesz co, nagle sobie pomyślałem, że chciałbym mieć bohaterów, którzy będą eksplorowali różne miejsca na mapie Kujawsko-Pomorskiego.
I żeby to zrobić, żeby to było wiarygodne, że ci moi policjanci jeżdżą raz w jednym miejscu, są raz w drugim, raz w Grudziądzu, raz w Toruniu, raz w innej części Kujawsko-Pomorskiego, to pomyślałem sobie, że oni muszą być policjantami z archiwum X albo z Komendy Wojewódzkiej. No więc to archiwum X tak do mnie przyszło, ale chyba najpierw pojawił się pomysł na Marii Hermann i na Olgierda Boriewicza, a dopiero potem ich ulokowałem w tym zespole. Ale żeby znowu powiedzieć coś o Marii Hermann, to musiałbym wrócić do takiego momentu, w którym napisałem swoją drugą powieść, Porzut swój strach w całości poświęconą Hazardowi.
I kiedy to po tej powieści, po napisaniu tej powieści, po jej publikacji odezwała się do mnie Ula z życia Hazardziski i zaczęliśmy sobie rozmawiać o tym, co mi się w tej powieści udało od strony uzależnienia, od tego pokazania tego uzależnienia, a co mi się nie udało. I parę lat później Ula na swoim profilu, bo ona też sporo czyta i lubi literaturę gatunkową i opisuje też swoje wrażenia z lektur, napisała, że brakuje jej w literaturze gatunkowej właśnie polskiej i zagranicznej postaci, która byłaby uzależniona, ale leczącą się osobą, już leczącą się, będącą po tej drugiej stronie barykady. I wiesz co, dla mnie to była bardzo, bardzo intensywna inspiracja.
To znaczy ja sobie pomyślałem rzeczywiście, że nie ma takiej postaci, że często autorzy używamy tego uzależnienia w sposób bardzo narzędziowy, to znaczy w tym sensie, że pokazujemy jakiegoś pijanego komisarza w policji, który rozwiązuje zna kwotę sprawy kryminalne, zapominając trochę o tym, że jest to choroba alkoholowa, zapominając o tym całym piekle gdzieś rodziny i tak dalej i tak dalej. I ja sobie pomyślałem, że rzeczywiście, że hazard nie jest w eksploatowanym jakkolwiek brzydko to pewnie brzmi uzależnieniem w literaturze.
I odezwałem się bardzo szybko do Uli po tym, jak ona to napisała ten post z takim pytaniem, czy Ula będzie się tym zajmowała literacko czy nie, czy w razie czego ja mógłbym się tym zająć kiedyś tam, bo to był taki okres, kiedy miałem jeszcze do napisania kilka innych powieści i niespecjalnie ten hazard widziałem w tych swoich rozważaniach. Natomiast kiedy pojawia się propozycja wydawnictwa literackiego, kiedy myślimy o nowej serii, nagle sobie przypominam, że Ula niemalże przeniosła na tacy taką gotową postać. Odezwałem się do Uli i spytałem czy mógłbym się rzeczywiście tym zająć, czy to już jest ten taki dobry moment, kiedy Ula przemyślała też swoje działania w tym zakresie.
I okazało się, że Ula mówi wiesz, wiesz i konsultujmy to razem, to znaczy uzgadniajmy to. Ja mówię, no to jest cudowna informacja, bo wiesz, bo to są dwie pieczenie na jednym ogniu, więc tak powstała Maria Hermann po prostu z takiej bardzo solidnej współpracy z Ulą też pod kątem wiarygodności psychologicznej tej postaci, co było dla mnie kluczowe w ogóle do tego, żebym się tą postacią zajmować.
No i gdzieś na drugim planie pojawia się Olgierd Borewicz z zupełnie innym uzależnieniem, seksocholik, który w to uzależnienie popada mówiąc krótko, czyli mamy tutaj do czynienia w tej opowieści o wiatrałomach i o urwisku w gruncie rzeczy o uzależnieniach jako takich, ale też o relacji między osobą uzależnioną abstynentką, a osobą, która w uzależnienie właśnie głębiej popada. Wydaje mi się, że akurat hazard, seksocholizm pewnie mniej, ale hazard jest tym uzależnieniem, które pozostawia ogromne spustoszenia. Myślę sobie tutaj o tych spustoszeniach też finansowych i tym braku bezpieczeństwa rodzinnych. To jest coś zupełnie chyba takiego, wiesz, naznaczającego też osoby grające i tych współuzależnionych, czyli najbliższych.
Seksocholizm jest rzecz jasna podobnie, natomiast my uznajemy, że to jest taki powód do żartów i że to nic takiego wielkiego, daj Boże takie uzależnienie. Więc tak, ponieważ to też nie był jakiś taki wyeksploatowany temat, pomyślałem sobie, że dobrze byłoby te dwa uzależnienia gdzieś pokazywać w tej opowieści kryminalnej i zwracać na pewne elementy uwagę. Bardzo mi się podoba to, że nie podążyłeś w wątku Marii i Olgierda w stronę romansu, bo mamy chyba zbyt dużo tego typu par i duetów. Kiedy wymyśliłem sobie parę bohaterów, to w sposób naturalny przychodzi zamysł na to, czy oni będą razem. Kiedy ja sobie tylko zadałem to pytanie, natychmiast odpowiedziałem, że nigdy w życiu.
To nie może być odpowiedź tego typu, bo ja nie chcę tego typu opowiedzi, ponieważ w momencie, kiedy oni się zajdą praktycznie nie ma o czym pisać. Z natury rzeczy też wiedziałem, że nie będzie tak, że ta para będzie miała się ku sobie w ogóle, co do zasady. Że oni się będą szanowali gdzieś na poziomie zawodowym przede wszystkim i że w pewnym sensie jakoś Maria będzie też otaczała troską Olgierda w związku z tym, że widzi jego upadek, a on o tym upadku jeszcze nie wie. Jaką rolę właśnie Joanna odgrywa w życiu Marii? Niewątpliwie jest takim światełkiem w tunelu.
To znaczy jest osobą, która pokazuje, że od momentu, kiedy podejmiesz decyzję o leczeniu uzależnienia, że masz przed sobą życie. I myślę, że Joanna Mitras jest dlatego potrzebna Marii, żeby widzieć tę perspektywę, że z tego, co spotkało Marii Hermann, jest jakaś szansa ucieczki, jakaś szansa wyjścia i podjęcia normalnego życia. Że ta perspektywa istnieje. I myślę, że to jest chyba kluczowe dla Marii.
Natomiast chyba matką, chyba nie w tym, chociaż niewątpliwie taka przyjacielska relacja bardziej, prawda? Nie wiem na ile to się udaje, wiesz, też złapać taką przyjaźń kobiecom, prawda? Powiedz mi, czy ta relacja Marii z matką, czy ona wpłynęła na Marii życie, na to jej uzależnienie? Czy tutaj możemy matkę obwiniać? No więc chyba w urwisku gdzieś pada taka sugestia, że mogłoby tak być. Z tego właśnie, co też mówi Ula, no nikogo nie można obwiniać poza samym sobą. Że za uzależnienie jestem odpowiedzialny ja. Za moje uzależnienie jestem odpowiedzialny. I próba zrzucenia tej odpowiedzialności jakogokolwiek innego jest karkołomna i z natury rzeczy skazana chyba na niepowodzenie.
W związku z tym, owszem, można rozpatrywać to jako czynnik gdzieś decydujący, jako element, który wprowadza Marię na tę drogę. Ale to ona sama byłaby w stanie podjąć tę decyzję, że nie idę tą drogą. Świadomie. Ja próbuję rzeczywiście tak to układać, że ta bardzo trudna, bardzo zimna relacja z matką jest jednym z powodów, dla których Maria Hermann popada w uzależnienie, ale to ona jest za to uzależnienie odpowiedzialna, a nie jej matka. I Maria musi to zrozumieć. Gdzieś chyba w urwisku ten wątek jakoś tak szczególnie wybrzmiewa. Odetknęłam z ulgą, bo miałam wrażenie, że psychologia psychoterapeuci zbyt dużo zrzucają na barki matek. No nie wszyscy, tylko my jesteśmy odpowiedzialni za własne życie.
No fajnie, że też niuansujesz trochę tę postać matki w urwisku. Zazwyczaj tak jest, że to jest jakiś spod zdarzeń i wydarzeń, jakiegoś powodu jest to reakcja na coś. I jakby próbujemy to odkryć. Ja kiedy się dałem do napisania urwiska po wiatrołomach, czyli wiedziając jaka ta relacja z matką jest, zastanawiałem się co nowego można w tej relacji powiedzieć. Jakie nowe wątki mogą się pojawić tej relacji, które będą uwiarygadniały tę historię w ogóle, prawda? Nie będę mógł mi tu, żeby nie spoilerować, czego ta sprawa dotyczy. Ale rzeczywiście wydaje mi się, że udało się znaleźć jakieś nowe światło, które rzucam na tę relację i chciałbym przeglądać się temu, co będzie dalej.
Tak jak mówię, niczego z góry nie zakładam, natomiast bardzo lubię w trakcie pisania też szukać takich rozwiązań, czy inaczej, czy poczuć takie rozwiązania odpowiednie, które będzie ubogacało całą tę historię. Na pewno jeszcze nie powiedziałam wszystkiego na temat relacji matki z Marią Herman, czy może inaczej Marii Herman z matką, bo to chyba w tym kierunku ta relacja się układa narracyjnie. I będę przyglądał się na pewno temu w trzecim tomie równie i mocno interesująco, tak jak zresztą historię Olgierda Borewicza, która też nie jest łatwa i nie jest prosta, jak mi się wydawało po wiatrołomach. Dobra, bliża się jesień, więc powinna się pojawić nowa książka Roberta Małeckiego i myślę, że już ta książka jest napisana.
Powiem, że rzeczywiście jest napisana. Jesteśmy krok przed redakcją, w związku z tym będziemy dopieszczać ten tekst, który pojawi się prawdopodobnie w październiku. Takie są sygnały dzisiaj. No i cóż ja mogę więcej powiedzieć, niespecjalnie dużo o tej porze roku, bo że ci jasna planujemy pewne zaskoczenia z wydawnictwem literackim. Mogę tylko powiedzieć, że tytuł na litera Z się zaczyna. Jednowyrazowy. Tak chyba zostanie, więc wydaje się, że tyle można powiedzieć. No dobrze, super. To ja czekam na nową książkę. Na razie polecamy wiatrołomy i urwiska. No i oczywiście czytajcie też Grossa. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. .