VIDEO TRANSCRIPTION
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadziła złożone operacje, w tym tworzenie partii prawicowych, szkolenie dziennikarzy i manipulację mediów. Decyzje zapadały na najwyższych szczeblach, a plany polityczne generowano w Centrali ABW oraz na Nowogrodzkiej. Działania były kontrolowane i wdrażane przez władze. Afera ludnińska z bezpartyjnymi samorządowcami była obciążeniem dla PiS. Ostatecznie, odcinek o Ordo Iuris jest w trakcie przygotowań i pojawi się wkrótce.
Dzień dobry, Jan Piński, witam na moim kanale. Moimi Państwa gościem jest Łukasz Bugajski, były pracownik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który opisał, opowiedział Państwu w głośnym materiale, który obejrzało już ponad 70 tysięcy widzów na naszym kanale i nadal rośnie o nieprawidłowych działaniach Agencji Bezpieczeństwa wymierzonych w przedsiębiorców, w tworzenie. . . całych branż pod kontrolą PiSu, jak składowanie śmieci w uderzaniu w opozycję. Ale zacznę od jednego. No, jakie miał Pan. . . Ja miałem spore echa, Pan chyba pewnie też. I moje pytanie jest jakie? Czy były nowe pogróżki, wyższe łapówki? Co się wydarzyło po nagraniu? Dzień dobry. Bezpośrednio po ostatnim naszym nagraniu. . .
właściwie bezpośrednio mówiąc bezpośrednio, mam na myśli dwie godziny po nagraniu, pełnomocnik pana Romana Jagieły, właściciela spółki odpadowej Hermeko, wysłał nam adres mailowy wezwanie do zaniechania naruszeń dóbr osobistych, żądając ode mnie wycofania i skasowania wszystkich tweetów, wpisów, które dotyczyły pana Romana Jagieły, a także przeproszenie go publicznie. Oczywiście według mojej wiedzy pan Roman ukrywa się poza granicami Rzeczypospolitej, obawiając się konsekwencji, jakie mogą za sobą pociągnąć działania prokuratury regionalnej w Łodzi, a jednak poczuł się bardzo urażony i wzruszony moją oceną sytuacji i też potwierdził to, czego domyślałem się od dawna i o czym informowały źródła, że pan Roman Jagiełło ma przyłożone ucho wszędzie tam, gdzie może usłyszeć moje nazwisko. Oczywiście. . . Przeprosin żadnych nie będzie ani dla spółki ChemEco, ani dla pana Romana Jagieły.
Pan Roman ponadto twierdzi, że wcale się nie ukrywa poza krajem, zatem zwracam się teraz do pana Romana, który zapewne ogląda, czy będzie oglądał również i tę rozmowę. Panie Romanie, jeżeli pan się nie ukrywa, spotkajmy się, porozmawiajmy. Przecież nie jest pan jeszcze, podkreślam, jeszcze poszukiwany i ścigany listem gończym. Zatem jeżeli. . . jest Pan w Polsce, a nie poza granicami naszego kraju, to może się spotkamy i zmierzymy się twarzą w twarz i porozmawiamy o tym, jakiego zła Pan dokonał na Dolnym Śląsku i ilu ludziom połamał Pan życia, ludziom, którzy mieli odwagę mówić o nieprawidłowościach w Pana firmie i w działalności Pana firmy. Także też odnoszę się do Pani mecenas, Pani mecenas, proszę darować sobie, nie tracić cennego czasu i nie kierować do mnie kolejnych pism, albo. . .
Szkoda, że z nimi nie stanie, poza tym jak zwykle zostaną przeze mnie upublicznione, a żadnych przeprośni się Państwo nie doczekacie. To jest pierwsza z reakcji, jaka pojawiła się na naszą rozmowę. Druga to nagłe uaktywnienie się człowieka, nie będę go jeszcze wymieniał z imienia i nazwiska, człowieka powiązanego ze środowiskiem politycznym pewnym. we Wrocławiu, ale też ze środowiskiem moich poprzednich przełożonych, który to człowiek zdecydował się tego samego dnia i dzień później bardzo intensywnie nękać, właściwie próbował nękać i dotrzeć do mojej żony, nie wiedząc absolutnie tego, że ona też przebywa w bezpiecznym miejscu. Pan był bardzo produktywny, naprodukował kilkadziesiąt maili, z groźbami, wykonał kilkanaście telefonów na numer telefonu mojej żony, na numery telefonów jej współpracowników. I tutaj też bym się do tego pana chciał zwrócić, on będzie wiedział, że to o nim mowa.
Złożyłem już zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez niego, dołączyłem wszystkie materiały, w tym z poprzednich lat, kiedy groził i straszył, a podkreślę, że ten człowiek ma na biegu inną sprawę sądową za to, że się pode mnie podszywał, groził mi śmiercią, preparował materiały, dokumenty, które rzekomo miałem ja wyprodukować, a następnie, kiedy zrobiło się wokół tego pana nieprzyjemnie, to po prostu zaczął udawać psychicznie chorego. Dla kogo on pracował? Pracuje? Pracował, tak, pracował dla moich ówczesnych przełożonych, dla których zbierał informacje ze środowiska jednej z partii politycznych we Wrocławiu, a wcześniej współpracował. . . Czyli był tajnym współpracownikiem ABW. Tak jest, tak jest, mogę to powiedzieć, że był. W wyniku sprawy sądowej, którą mu założyłem, tę karierę utracił.
Natomiast najwyraźniej ktoś się poczuł na tyle dotknięty, że zdecydował się sięgnąć do śmietnika i z tego śmietnika tego człowieka wyjąć, aby ponownie wykorzystać go w jakichś działaniach przeciwko mnie i moim bliskim. To jest drugi element, który pojawił się po naszej ostatniej rozmowie. Trzeci, pozytywny, to bardzo dużo telefonów, wiadomości, komentarzy z okolic Lubina, z Dolnego Śląska, z Wrocławia, z różnych środowisk, które w końcu są usatysfakcjonowane z tego, że znalazła się przestrzeń i możliwość do mówienia prawdy taką, jaka ona jest, bez żadnych przekłamań, bez ograniczenia, co najważniejsze, bez cenzury, za co chciałbym panu serdecznie podziękować i też wiem, że to, co tutaj zaczęliśmy i to, co robimy, jest bardzo ważne dla wielu osób, które już dawno utraciły nadzieję na to, że w tym kraju może być normalnie. No dobrze, to przejdźmy do momentu, w którym kończyliśmy naszą rozmowę.
Pan powiedział o działaniach Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wobec polityków, działaczy skrajnej. . . prawicy radykałów i wymienił pan Jacka Międlara, byłego księdza oraz Michała Rollę, twórcę redaktora. Marcina. Marcina Rollę, twórcę zał. Real TV. I moje pytanie było, teraz jest, żeby rozwinąć, jaki był cel zainteresowania się w tym roku? I co pan miał osiągnąć dla swoich przełożonych? Tak jak już mówiłem poprzednio, kwestia inwigilacji środowisk takich skrajnie prawicowych, wszystkich na prawo od PiSu, stała się bardzo ważna dla Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w pewnym okresie rządów PiSu, z tego względu, że dostrzegano i upatrywano zagrożeń w tych środowiskach. Ale zagrożeń, oczywiście poza tymi zagrożeniami takimi standardowymi dla bezpieczeństwa publicznego, które te środowiska generują, też upatrywano się zagrożeń politycznych. Obawiano się tego, że te środowiska mogą się skonsolidować, połączyć, mogą się sprofesjonalizować, a następnie wykorzystywać swoje możliwości do tego, żeby próbować tworzyć jakąś alternatywę, czy możliwości. . .
znalezienia dla siebie miejsca dla osób, które popierały PiS, ale ten PiS dla tych osób był zbyt mało dosadny, zbyt mało konkretny, zbyt mało w cudzysłowie silny do tego, żeby nazywać się partią prawicową. To był też czas, kiedy mieliśmy, tak jak mówiłem poprzednio, taki wykwit organizacji politycznych. ruch narodowy, do tego te środowiska kibiców, które wokół tego ruchu się gromadziły. Media, które powstawały wtedy, raczkowały, bracia Karnowscy, chociażby jeszcze wtedy Sakiewicz, pan Sakiewicz, który. . . O no cóż. . . Dzisiaj chyba bardzo mu się poszczęściło, to 8 lat pozwoliły mu się bardzo dobrze i syto najeść, by dziś wlewać propagandę w umysły naszych obywateli, chociaż wtedy był człowiekiem, który często nie miał środków na to, żeby wypłacać pensję swoim propagandzistom w swojej raczkującej telewizji i w gazecie.
To był też czas, kiedy w Polsce generalnie był taki wiatr na prawo. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie chciała i nie mogła sobie odpuścić możliwości zinfiltrowania, zinwigilowania, rozpracowania, a później świadomego bądź nieświadomego prowadzenia tych środowisk, bądź pojedynczych osób w tych środowiskach działających. To jest geneza całego problemu. To nie była jedna opcja. operacja, to był szereg różnych operacji, mniejszych, większych też działań prowadzonych w sposób ciągły i długotrwały. Ale to czyli co? Rozumiem, że ABW prowadziła po prostu działalność polityczną na prawej stronie. Dokładnie tak. Mogę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w latach rządów Prawa i Sprawiedliwości za wiedzą i zgodą ówczesnych szefów służby, ministra, polityków Prawa i Sprawiedliwości prowadziła działalność polityczną ręka w rękę z Prawem i Sprawiedliwością, realizując zadania, które Prawu i Sprawiedliwości miały sprzyjać.
czy też eliminując zagrożenia, które mogły się pojawić i w perspektywie realnie zagrozić pozycji Prawa i Sprawiedliwości. Czyli krótko mówiąc kontrolowa. I to niech mi pan powie, czyli oni deradykalizowali Jacka Międlara, czy go nakręcali? Jaka była rola pana przy Jacku Międlarze? To oni mówili stonuj, nakręć, podkręć. O co chodziło? To o czym pan. . . To, o czym Pan mówi, działo się równolegle w przypadku wszystkich tych środowisk, które wymieniłem i było dostosowywane do potrzeb chwili.
Czasami faktycznie moim zadaniem było podkręcanie, jak to Pan określił Jacka Międlara, czasami jego tonowanie, czasami przekonanie go do obrania konkretnego kierunku, ale przede wszystkim zbudowanie z nim bardzo głębokiej relacji, i wykorzystanie go jednocześnie jako jednego z potencjalnych, legitymizujących mnie później w środowisku osób, ale przede wszystkim ucywilizowanie, mimo tego, co powiedziałem wcześniej, tych środowisk na tyle, żeby one były po prostu sprzedawalne, bo gdyby Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego posługiwała się tymi środowiskami w takim kształcie, w jakim one same. . . wyrosły, to nikt o zdrowych zmysłach by tego nie kupił tym ludziom. Trzeba było stworzyć platformę, miejsce i możliwości do tego, żeby oni mogli zacząć działać. Należało ich poubierać w koszule, posłać do fryzjera, odchamić, odtrolować, powsadzać za biurka, dostarczyć im sprzęt, możliwości, aby mogli tworzyć media i telewizję. Ale to jest też czas, w którym. . .
Te środowiska były bardzo dobrze zasilane finansowo środkami pochodzącymi ze środków Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na początku. Te środki trafiały do tych środowisk za pośrednictwem takich osób jak ja. To był też element mojej legendy wówczas. Później Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego stała się na tyle wyrachowana w swoich działaniach, że zaczęła doprowadzać do sytuacji, w których tworzyła samo nakręcające się finansowanie, łącząc odpowiednio konkretne kontakty i dając tymże kontaktom szereg różnych możliwości pozyskiwania środków finansowych, które mogły być potem z powodzeniem wykorzystywane przez te środowiska. Czyli krótko mówiąc, najpierw dostał pan pieniądze, żeby je dawać panu Międlarowi, panu Roli, dobrze mówię? Żeby im finansować? Ja fizycznie tych środków tak wprost nie przekazywałem, natomiast to jest też element, moment, w którym rodzi się ta legenda Łukasza Bugajskiego, przedsiębiorcy. prowadzącego własną działalność, Łukasza Bugajskiego z poglądami bardziej na prawo, Łukasza Bugajskiego antysemity, Łukasza Bugajskiego wroga Ukrainy, wroga Ukraińców.
To jest też ten moment, zresztą to można ustalić po wpisach na moim X, to jest też ten moment, kiedy powstaje ten słynny hashtag, hashtag Synowie Ukrainy i zaczyna się wlewanie tego słynnego. tej propagandy, która miała mnie legendować na zewnątrz, czyli zacząłem pozować w mediach społecznościowych na osobę zasobną w środki finansowe, w możliwości, a jednocześnie sprzyjające tymże prawicowym środowiskom i osobę otwartą na wszelkie działania z tymi środowiskami. Okres od 2007, żeby nie skłamać, do 2018-2019 roku to jest czas budowania bardzo dobrej legendy, uwiarygadniania tej legendy kontaktami z tych środowisk. wzajemnego uwiarygadniania. To jest też moment, w którym zacząłem uczestniczyć w swego rodzaju narodzinach tychże środowisk, przynajmniej na obszarze Wrocławia i Dolnego Śląska.
No dobrze, więc już wiemy, że radykalizowanie, deradykalizowanie w ramach potrzeb, Co się tam, przykład, rozumiem, że chodziło też o to, żeby te środowiska nie wystawiały jakichś zwartych list, tak, żeby nie konkurowały z PiS-em. Tak, na tamten moment tak i to zadanie realizowano w bardzo prosty sposób, mianowicie umożliwiano tym środowiskom pełną swobodę działania, oczywiście wciąż w pewnych granicach. Nie dochodziło na ulicach Wrocławia jednak do takich zdarzeń jak w Niemczech po dojściu Adolfa Hitlera do władzy, czy przed dojściem Adolfa Hitlera do władzy. Natomiast środowiska prawidłowe miały bardzo dużo możliwości we Wrocławiu, możliwości działania. Przede wszystkim mam to na myśli w słynnym Marsz Niepodległości, który nie dość, że nie był przez nas zakłócany w jakikolwiek sposób.
to jeszcze umożliwialiśmy realizację tego marszu, wspieraliśmy też ten marsz technicznie, pozwalaliśmy temu marszowi realizować swoje też cele polityczne i kreować tą politykę poprzez ten marsz, a jednocześnie spokojnie, powolutku rozwijaliśmy sobie te kontakty jak dywan i wchodziliśmy coraz głębiej i głębiej, aż doszliśmy do momentu, w którym. . . Tak jak teraz z panem, tak z Jackiem Międlarem w jego domu, w obecności jego kobiety, po prostu nagrywaliśmy szereg wywiadów, które miały mnie zaprezentować jako osobę, która ujawniła i rozwiązała problem Johnego Danielsa funkcjonującego przy rządach PiSu. Co więcej, mam z tego okresu szereg nagrań, w tym jedno takie bardzo ciekawe, bardzo. . . długie właśnie z jednej z wizyt w domu pana Jacka Międlara, co jest śmieszne.
Pan Jacek Międlar na tym nagraniu mówi, wypowiada takie zdanie, Łukasz, musisz usiąść przed kamerą, musisz wytłumaczyć pewne kwestie, bo tu się pojawiają głosy, że jesteś agenturą, że rozpracowujesz to środowisko. Ja oczywiście w to nie wierzę, bo to absurdalne. ale dobrze by było, gdybyś to jakoś wytłumaczył. Więc ja usiadłem przed kamerą w domu pana roli, wytłumaczyłem to w sposób bardzo pokrętny, ale co ważne, aby zaznaczyć, wystarczający, aby te środowiska uspokoić. Pan Jacek Międlar już wtedy dysponował swoim portalem sprawo. pl. w którym można było odnaleźć panią Katarzynę Sokołowską, panią Tretter Sierpińską, samego pana Jacka Międlara, te wszystkie paraprawicowe wynurzenia, antysemickie wynurzenia, antyukraińskie, przy jednoczesnej, bardzo stonowanej wówczas, ale jednak prorosyjskiej narracji i narracji budowanej tylko i wyłącznie po to, aby te środowiska. . . mogły kreować się na jedynie polskie.
Też stopień zinfiltrowania tychże organizacji przeze mnie był na tyle duży, że wraz z dwoma przedsiębiorcami z Wrocławia, którzy również stanowili zaplecze finansowe dla tych środowisk, a także w obecności pani Halszki-Bieleckiej, twórczyni działającej do dzikiej tak zwanej Akademii Patriotów. we Wrocławiu uczestniczyłem w rozmowach dotyczących wystawienia kandydata na prezydenta Wrocławia. Także z mojej strony sukces absolutnie pełny. Natomiast tak jak już mówiłem wcześniej, informacje jakie pozyskiwałem w toku tych działań, w tym informacje, które wskazywały na dopuszczenie się przestępstw ze strony tych środowisk, podkreślam nigdy, absolutnie nigdy nie było.
Poza jedną sytuacją, kiedy pan Rybak miał nieprzyjemności po spaleniu kukły Żyda na wrocławskim rynku i poza sytuacją pana Międlara, który został zatrzymany przez ABW we własnym domu, ale to już nastąpiło pod koniec realizacji przeze mnie tego zadania, a do tej realizacji doszło tylko i wyłącznie dlatego, że pan Międlar bardzo lubił pieniądze i lubił wsparcie, ale jakby informacje czy. . . edukacja, bardzo ciężko wchodziły mu do głowy, no i jak się okazało, był bardzo usztywniony na podporządkowywanie się takim wypowiadanym wprost, bądź podszeptywanym poleceniom, to też został po prostu ustawiony i do końca w pupę.
A wiedział od kogo dostał i za co dostał? Później, dowiedział się o tym dużo, dużo później, to był, kiedy te środowiska się dowiedziały o tym, za co dostały klapsa w pupę, to już był przełom 2021-2022, kiedy masowo zaczęły znikać artykuły, wywiady, nagrania audio i wszystkie zdjęcia, na których występowałem, a których było bardzo dużo ze względu na to, że to ja osobiście rozpętałem i markowałem i uwiarygadniałem, podkreślam, całą aferę Johnego Danielsa, która zabrała się. . . To podejrzewam, że tak, przesadzimy. . . . na mnie się skończyła. John Daniels, lobbysta, człowiek, który przez moment był takim, no właśnie to dobrze pan powiedział, takim Żydem kojarzonym z PiS-em, który ja mu. . . Tak, to miał być, przepraszam, że przerwałem, to miał być dla PiS-u ich Żyd, dobry Żyd. To miał być. . .
Oni tak to nazywali, jakkolwiek to źle nie brzmi, to był dla PiSu ten dobry Żyd, który miał reprezentować interesy PiSu, jakby uwiarygadniać politykę PiSu, pomagać PiSowi. Natomiast we współpracy z tym panem bardzo szybko wyszło, że PiS nie dorósł absolutnie do tego, żeby utrzymywać jakiekolwiek tego rodzaju kontakty, bo nie dość, że nie potrafili faktycznie wykorzystać możliwości utrzymywania i faktu utrzymywania takiego kontaktu. to jeszcze po prostu jak małpa z brzytwą wyładowali sobie cały magazynek w stopę, czyli cały PiS w pigułce. Do tego stopnia zaczęło być to problemem, że trzeba było po tym PiS-ie posprzątać i pojawiło się oczekiwanie właśnie zrobienia porządku z Johnem Danielsem. No i udało się zaspokoić te oczekiwania, zrobić z nim porządek? Czy jak się skończyła operacja? Tak, tak. Tak, udało się zaspokoić te oczekiwania.
W toku tych działań udało się rozpętać ogromnych rozmiarów, jak na ówczesne czasy, aferę po prawicowej i skrajnie prawicowej stronie sceny politycznej. Udało się doprowadzić do sytuacji, w której wpala hejtu, nienawiści, ale przede wszystkim manipulowania odbiorcami. treści dotyczących Johnego Danielsa pozwoliła doprowadzić do sytuacji, w której w tamtych warunkach w pewnym momencie Johnny Daniels po prostu przestał być tak aktywny w swoich działaniach i przestał być tak widoczny w swoich działaniach. To była bardzo złożona operacja, która uwzględniała również w swoich działaniach publikację raportów. artykułów, udzielanie wywiadów przeze mnie, komentarzy. I to też był moment, w którym ja pierwszy raz zderzyłem się chociażby z braćmi karnowskimi, którzy poświęcili Johnemu Danielsowi wtedy okładkę swojego czasopisma i brali Johnego Danielsa w obronę, absolutnie nie wiedząc i nie rozumiejąc, że ta wojna. . .
polsko-polska czy prawicowo-prawicowa o Johnego Danielsa jest tak naprawdę ugotowana i podana na stół przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. No dobrze, to proszę mi powiedzieć, jak ten, po prostu ten produkt czyli ta inwigilacja tych, dlaczego on się skończył, dlaczego to się, czy nie wiem, czy to pan zakończył współpracę wtedy z ABW, czy też ABW skierowało pana do innych zadań, jaka była, że tak powiem, koncepcja, bo pan mówi, że pan tam już funkcjonował na dobre i nagle powiedzieli, dobra panie Łukaszu, ale zwijamy się. Tak, zostałem skierowany do innych zadań, to był jeszcze czas bardzo intensywnej współpracy z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. parę lat przed jej zakończeniem, w chwili, o której mówiłem w poprzedniej naszej rozmowie, zostałem po prostu przesunięty do innych zadań i tak naprawdę na tym moja rola się zakończyła.
Czy było to kontynuowane dalej? Jak najbardziej te działania były kontynuowane dalej. I dzięki temu pan Marcin Rola, chociażby z nikomu nieznanego. . . Nie będę tego człowieka nazywał dziennikarzem, ale z nikomu nieznanego, powiedzmy, blogera dającej głowy. Tak, youtubera. Stał się człowiekiem, który w pewnym momencie stworzył dość dużą redakcję. Pan Międlar zaczął wydawać książki. Rozumiem, że to jest to know-how. To jest ten kaganek, jak gdyby to powiedział pan Robert Bąkiewicz, to krużganek oświaty. w którym Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego poszła do radykalnej prawicy. Rozumiem, że to wyście nauczyli ich zarabiać na druku, na filmach. Myśmy ich nauczyli tego, jak funkcjonują normalni ludzie w normalnej rzeczywistości i tak jakby pociągnęliśmy ich dalej drogą ewolucji, która nie byłaby możliwa dla nich do osiągnięcia. I tyle. Myśmy tych ludzi ucywilizowali.
Myśmy ich najpierw musieli ucywilizować i wyrwać ich z własnego średniowiecznego, absurdalnego matriksa. tylko i wyłącznie po to, żeby oni byli sprzedawalni, bo w takim stanie, w jakim myśmy te osoby zastali, te środowiska, to oni by nie byli sprzedawalni nawet w międzywojniu. Ale czyli rozumiem, że celem agencji było poszerzenie bazy wyborczej, po prostu zaplecza społecznego poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości? Tak, ale absolutnie kontrolowanego. Co więcej, tworzenie tych mediów i gromadzenie odbiorców wokół tych mediów i tych środowisk również miało swój cel. To miała być taka kontrolowana paraopozycja, czyli w sytuacji, w której PiS byłby atakowany za swoje działania, ale też można było tworzyć. . .
fikcyjne konflikty pomiędzy tymi środowiskami, wzajemnie te środowiska uwiarygadniać poprzez ich antagonizowanie, co też się zresztą działo, przy jednoczesnym zachowaniu i w jednej, i w drugiej ręce zarówno elektoratu PiSu, jak i elektoratu tych środowisk, który był przekonany, że to wszystko jest naturalne, ale podkreślam jeszcze raz, te środowiska zostały w dużej mierze wymodelowane i ukształtowane przez. . . Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego przeze mnie i dziesiątki moich kolegów i koleżanek, którzy w całym kraju realizowali dokładnie te same zadania. Bo co jest ciekawe, tutaj Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wykorzystała pewien model i skalowanie tych działań, mianowicie nie opierała tych działań o jedną czy pięć osób, takich jak ja, tylko mieliśmy do tego opracowany gotowy schemat, bardzo taki techniczny system.
który mógł być przełożony na każde warunki, w każdym miejscu w kraju i położono tutaj szczególny nacisk na efekt skali, czyli po prostu masowe zalanie tych środowisk agenturą zbudowaną wokół Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. No dobrze, to niech mi Pan powie, czy to można być w takim razie, jak szliście do pracy, bo ja próbuję ogarnąć. . . W jaki sposób sprzedawano wam ten temat? Sprzedawano wam go po prostu jako robotę patriotyczną, propisowską, państwową? Że dlaczego macie to robić? Z początku próbowano ten temat sprzedawać pod etykietą roboty propaństwowej, propatriotycznej, tłumacząc, że te środowiska to nie są środowiska patriotyczne, to nie jest ta prawdziwa prawidł, a co ciekawe. . .
Też często słyszałem, że w tych środowiskach funkcjonuje bardzo duża agentura podmiotów zewnętrznych, co z kolei nie przeszkadzało Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego samej tam wprowadzać agentury, o tyle o ile nasza agentura i jej funkcjonowanie miałoby sens, gdyby zadaniem tejże agentury było rozpracowywanie agentury obcej, wrogiej w tym środowisku, to to by jeszcze było zrozumiałe, ale zadaniem naszej agentury Było po prostu odhamienie tych środowisk, obmycie, ubranie, ogarnięcie i wystawienie na rynek. To trochę tak jak z odrestaurowaniem starego samochodu, jakiegoś klasyka. Nam zaparkowano po prostu na parkingu klekota, gruza, starego poloneza i myśmy mieli go po prostu odnowić, pomalować, a potem doprowadzić do tego, że ten polonez będzie jeździł kolejne 20 lat.
A może pan powiedzieć, do czego takiego nie poczuwał się pan Jacek Miendler, że musiał zostać skarcony? Był trudno kontrolowalny, co było wiadomo od początku, że jego jest bardzo trudno kontrolować, jednakże on przez cały czas pozował na osobę, która trzyma stery pewnej części środowiska, która jest osobą decyzyjną, która ma wpływ na wiele rzeczy. Myśmy potem zaczęli pompować wokół pana Międlara takie okoliczności i taką sytuację, które miały doprowadzić docelowo do stanu, w którym pan Międlar podjąłby określone decyzje i jeszcze byłby przekonany, że podjął je samodzielnie i w toku własnej dedukcji i logicznego myślenia. Został skarcony dlatego, że okazało się, że jednak nie jest tym numerem jeden. nie jest wcale niezależny. Co więcej. . . osoby, od których zależny był wówczas, były dużo bardziej rozsądne w ocenie sytuacji i budowaniu tych środowisk.
Dlatego też pan Międlar został skarcony, wprowadził nas w błąd, pozując na osobę decyzyjną, a ostatecznie się okazało, że jest tylko w cudzysłowie pełnomocnikiem. pewnego środowiska, które jak przychodzi co do czego, to sam musi prosić o zgodę. Jakie to środowisko? Ojejku, tutaj dochodzimy do bardzo ciekawej historii, mianowicie za środowiskiem prawicowego biznesu, który okazał się, że stoi za panem Jackiem Międlarem, stało środowisko ludzi powiązanych. . . bezpośrednio z Prawem i Sprawiedliwością, którzy to ludzie umożliwiali zarządcom i właścicielom pana Międlara realizować swoją politykę z wykorzystaniem pana Międlara i jemu podobnych. Także kto kontrolował Jacka Międlara? Ludzie powiązani z PiS-em, którzy jeszcze po drodze wykorzystywali jako proksi prawicowy biznes, który tegoż Jacka Międlara kontrolował.
Jak ja poznałem Jacka Międlara, to to był człowiek, który nie potrafił się odnaleźć w rzeczywistości, nie był już księdzem, żył już w związku z kobietą, miał już dziecko, ale ukrywał jeszcze ten fakt. To był człowiek, który miał problem, żeby dostać się na miejsce spotkania, gdyż czasami po prostu brakowało mu środków na paliwo. To był człowiek, który od początku był bardzo radykalny w swoich poglądach, bardzo zdeterminowany do realizacji własnych celów i dla mnie w tamtym okresie na swój sposób był przerażający. Ja jakby rozumiem te pewne naleciałości językowe, retoryczne, werbalne, które prezentował, które miał Jacek Miendar, bo to też się brało z tego, że. . . że był księdzem i tak jak ksiądz wygłasza kazania, tak też w tym samym stylu Jacek Międlar mówił, ale było w nim to o tyle przerażające, że Jacek Międlar potrafił w sobie rozkochać rozmówcę.
Nie można Jackowi odmówić tego, że potrafił ładnie i dobrze posługiwać się polszczyzną i też w taki sposób kłaść tony na relacje, akcenty. że naprawdę jego się słuchało z zaciekawieniem. A co pan zrobił, czego pan nauczył Michała Rolla? Marcina, tak, Marcina Rolla. Marcin Rolla dostał ode mnie prezent. Marcin Rolla dostał ode mnie sprawę John'ego Danielsa i możliwość przeprowadzenia ze mną ponadgodzinnej rozmowy u siebie na antenie, na żywo. razem z zadawaniem pytań.
Tam też u Marcina Roli ostatecznie ucementowałem i domknąłem całą legendę i historyjkę związaną z Johnem Danielsem, także Marcin Rola w tamtym czasie był przeszczęśliwym człowiekiem, gdy dowiedział się, że dzięki mojej zgodzie na rozmowę z nim i udzielenie mu też zgody na to, żeby to on był tą jedyną osobą, tym dystrybutorem wiedzy, upatrywał szansy na konkurowanie z braćmi karnowskimi i wiedział, że jeżeli będzie ładnie merdał ogonkiem i będzie ładnie aportował, to być może PiS również jemu da jakiś element tortu do zjedzenia. Na tym mu najbardziej zależało. Ten człowiek od początku miał ogromne parcie na to. żeby tak głośno nachałasować o sobie, tak bardzo zawłaszczyć przestrzeń informacyjną po prawej stronie, żeby wymusić na Prawu i Sprawiedliwości zgłoszenie się do niego i złożenie mu oferty. To się oczywiście później wydarzyło, już poza mną. ale znam osobę, która w tych działaniach uczestniczyła.
Natomiast on długo pozostawał nieatrakcyjny dla PiSu, w przeciwieństwie do mediów narodowych, w których też udzielałem wypowiedzi, które to można do dzisiaj odnaleźć w internecie. To są dwie długie wypowiedzi dotyczące Ukraińców. Pamiętam, nagrywaliśmy to w studio na warszawskiej Pradze. Zresztą minąłem się wtedy w korytarzu z obecnym wicemarszałkiem Krzysztofem Bosakiem. Minęliśmy się w korytarzu, akurat pan Bosak wychodził z toalety, łazienki, w której sam sobie robił szybki make-up przed wejściem na antenę, gdyż wówczas ta telewizja, media narodowe funkcjonowała w mieszkanku, w kamienicy na warszawskiej Pradze, które było totalnie zdezelowane i wymagało remontu, ale już w jednym największym pomieszczeniu udało się utworzyć coś na kształt studia.
Takie środowiska, jak właśnie media narodowe, bardzo szybko zyskiwały wsparcie, bądź milczącą zgodę Prawa i Sprawiedliwości na rozwijanie swojej działalności, dlatego że one dla Prawa i Sprawiedliwości były atrakcyjne przez fakt, że poza obecnością w sieci bardzo zauważalną i taką coraz bardziej sprofesjonalizowaną szła też obecność na ulicy. Za tymi środowiskami stali ludzie, których można było zebrać w jedną kupę i po prostu wyprowadzić na ulicę. Wówczas pan Marcin Rola, poza tym, że dużo krzyczał, dużo mówił, dużo pił też w tym czasie, są do dzisiaj. . . Tak, jego występ sylwestrowy stał się znany. No tak, myślę, że. . . Przy okazji tego występu sylwestrowego myślę, że występ sylwestrowy jest swego rodzaju konsekwencją tego, że do pana roli dotarło, że jego pięć minut bardzo szybko się skończyło, chociaż trwało osiem lat i dziś on jest zepchnięty na absolutny margines.
Dziś już nikt z tym człowiekiem, nikt poważny z tym człowiekiem nie chce się kojarzyć, natomiast wówczas on faktycznie miał swoje pięć minut, on się obracał w tych środowiskach. pisowskich, on wokół tych środowisk krążył, on w tych środowiskach pił wódkę, on z tych środowisk otrzymywał wsparcie i w tych środowiskach bardzo dobrze się czuł, niejako na swój sposób zapominając, że nic nie trwa wiecznie. I pan Rola, owszem, był też atrakcyjny dla PiSu, gdyż nie był tak siermiężny, jak to, co dotychczas znaliśmy od narodowców. Tutaj dochodzimy do momentu, w którym trzeba było te dwa środowiska ze sobą połączyć, gdyż jedno miało siłę żywą, którą można było wykorzystywać na ulicy, odpowiednio zmodelowaną przez media, a drugie właśnie, czyli pan m. in. Marcin Rola dawali media, które w tamtym czasie nabrały takiego nowoczesnego kształtu.
No dobrze, to już mamy ten temat prawicy, czyli PiS po prostu próbował sobie zagospodarować prawicę, żeby cokolwiek tam wyrosło, było przez nich w stu procentach kontrolowane, czyli uprawiali, jakby można to powiedzieć, tworzenie fikcyjnych tworów. Pan też wspominał potem ostatnio o bezpartyjnych samorządowcach, bo oni też byli kojarzeni jako taka dywersja PiSu. żeby później robić pluralizm dezorientujący ludzi. Co jeszcze z takich działań politycznych PiSu, w których pan uczestniczył, albo o których pan ma wiedzę, gdzie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekraczała uprawnienia i po prostu funkcjonowała de facto jako think tank polityczny, a nie jako, ewentualnie jako firma piarowska, nie wiem. zarządzająca po prostu sceną polityczną. Czy coś jeszcze podobnego z tego obszaru? Możemy się tutaj odnieść właśnie do bezpartyjnych samorządowców, którzy stali się pewnego rodzaju przybudówką PiSu, natomiast to była przybudówka, która nie została stworzona przez PiS.
Ona sama się stworzyła na bazie sił, środków, zasobów samorządowców. Zaraz powiem, co ich charakteryzowało i skąd mieli te. . . Te zasoby samorządowców, którzy w regionach, w których funkcjonowali, utworzyli na tyle patologiczny system zależności i wpływania na rzeczywistość regionów, w których władze utrzymywali, że nie musieli prosić się PiSu o pieniądze, nie trzeba ich było cywilizować i odchamiać, wystarczyło. . . tylko się z nimi dogadać, bo byli warunkiem koniecznym, przynajmniej na Dolnym Śląsku, może inaczej, szczególnie na Dolnym Śląsku, do tego, żeby PiS mógł spokojnie rządzić. Środowisko bezpartyjnych samorządowców to nie są ludzie złapanki, jak u pana Roli, czy jak u pana Międlara, czy jak w Ruchu Narodowym. Środowisko bezpartyjnych samorządowców to są po prostu ludzie, którzy. . .
albo odnieśli sukces w biznesie i ten sukces mógł być odniesiony legalnie lub nielegalnie, najczęściej to się ze sobą przenikało w biznesie, albo ludzi wpływowych w regionie, w którym funkcjonują z jakiegoś względu i ludzi, którzy po prostu mieli w portfele na tyle zasobne, żeby móc zadbać o bezpartyjnych samorządowców i znaleźć się na ich listach. Oczywiście skrzywdziłbym niektórych pozornych ludzi. którzy dali się zwieść mamieni jakimiś dziwnymi historiami temu środowisku, więc nie mogę powiedzieć, że całe środowisko było zepsute, bo też w tym środowisku byli ludzie porządni, prawi, którzy prędzej czy później sami odnajdywali prawdę o tymże środowisku, ale co do zasady duża większość jak najbardziej jest zepsuta. To jest też środowisko. . . w którym rolę naczelną odgrywa między innymi właśnie prezydent Robert Raczyński.
Co do zasady PiS zezwolił na rozkwit bezpartyjnych samorządowców, starał się wytworzyć warunki do tego, żeby bezpartyjni samorządowcy bardzo fajnie się obrębowali, żeby bardzo fajnie się sprzedawali, właśnie stawali się elementem kontrolowanej sceny politycznej. W zamian za ślepą lojalność i posłuszeństwo, szczególnie czy głównie na Dolnym Śląsku, ci ludzie ze środowiska bezpartyjnych otrzymywali praktycznie nieograniczone możliwości działania w regionach i przez nikogo nie byli kontrolowani. Oni byli ważni tylko i wyłącznie ze względu na to, że w koalicji z PiS-em mogli rządzić województwem przez całe 8 lat. Zresztą, gdyby nie fakt, że m. in.
materiał superwizjera, który ukazał się na temat pana Roberta Raczyńskiego, na temat Lubina pod tytułem Brudna Gra, gdyby nie ten materiał, gdyby nie praca dziennikarzy, to być może pan Robert Raczyński znalazłby się w Sejmie, a nawet jeżeli by się nie znalazł, to na pewno zbudowałby i pozyskał kolejny kapitał na następne wybory. gdyż startował do Sejmu z jedynki, z listy bezpartyjnych samorządowców w poprzednich wyborach w 2023 roku i on zrezygnował ze startu w wyborach na dzień przed wyborami parlamentarnymi. Na dzień przed, po rozmowie z jednym z dziennikarzy TVN-u, który dopadł pana Raczyńskiego podczas eventu partyjnego i zaczął mu zadawać niewygodne pytania, zrezygnował na dzień. przed wyborami parlamentarnymi. Jego nazwisko już było wydrukowane na listach wyborczych.
Ono potem było przekreślone, ale ono na listach wyborczych się znajdowało, więc można powiedzieć, że afera PiSu Roberta Raczyńskiego i bezpartyjnych samorządowców, czyli słynna już afera ludnińska, która wtedy przed wyborami dopiero zaczynała wypływać na światło dzienne, już wówczas była dla Roberta Raczyńskiego i bezpartyjnych tak dużym obciążeniem, że człowiek, który przez lata zarządzał województwem ręka w rękę z PiS-em, zarządzał Lubinem, prowadził interesy z PiS-em, zrezygnował na dzień przed wyborami. I ten człowiek dziś twierdzi, że afera lubińska jest wytworem sztucznej inteligencji i fikcją. No to ja nie znam sztucznej inteligencji i fikcji, która może dorosłym mężczyźnie z 30-letnim doświadczeniem. . . z odczaniem politycznym doprowadzić do takiego rozwolnienia, aby ten mężczyzna na dzień przed wyborami wycofał się z wyboru. I tym możemy zamknąć nawias bezpartyjnych samorządowców, bo reszta jest już wszystkim bardzo dobrze znana.
Oczekuje tylko, aż w końcu odpowiednie służby w wyniku działań prokuratury po prostu do tych dżentelmenów zapukają i zaczną ich wyciągać. Ja dan. . . po drugim, żeby ich rozliczać za to, co uczynili. Na jakim poziomie były w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego podejmowane decyzje, żeby zakładać te partie prawicowe, szkolić tych dziennikarzy, przyszłych integratorów tej skrajnej prawicy? Nie jestem w stanie powiedzieć, gdzie faktycznie zapadały decyzje. Musiałbym wtedy znajdować się w samym centrum zarządzania tym całym bajzlem, żeby móc wiedzieć, gdzie te decyzje zapadają. Natomiast nie jest tajemnicą, że żeby móc realizować działania w takiej skali, to te decyzje musiały zapadać u najwyższych czynników. Czyli mówimy tu o Centrali Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, mówimy tu. . .
o ministerstwie, ale przede wszystkim myślę, że mówimy tu o księstwie na Nowogrodzkiej, gdzie jakby generowano i obmyślano te wszystkie jakże złożone plany polityczne, które później po prostu kaskadowo spadały w dół i były wdrażane w życie. Nie wierzę w to i nigdy nie uwierzę, że tego typu działania mogłyby być realizowane samowolnie, bez wiedzy ówczesnych władz i szefostwa agencji, co więcej z założeniem. . . że to ze strony ówczesnych władz i szefostwa agencji te działania wychodziły. No dobrze, to podsumowując, to teraz jeszcze powiemy naszym widzom, że odcinek o Ordo Iuris się tworzy. Postanowiliśmy go wyjątkowo dobrze przygotować, ponieważ wywołał wielkie poruszenie i nie możemy naszych. . . nie wiem jak to powiedzieć, adwersarzy z Ordo Iuris, widzów rozczarować. W związku z tym na pewno, szanowni państwo, ten odcinek się pojawi w najbliższym, bardzo nieodległym czasie.
Natomiast oprócz tego opowiedzieliśmy takie dwie duże sfery nieprawidłowości, czyli próba przejęcia przez PiS rynku odpadów, czyli de facto. . . tworzenia z Polski, zarabianiu na tym, to szanuję, żeby nasi widzowie zrozumieli, że PiS wspierał rozwój branży polegającej na tworzeniu w Polsce wysypisk śmieci, tak dobrze mówię, i zarabianiu na tym. Tak jest, tak jest. Za PiS-u wprowadzono zmiany w ustawie, które znosiły rejonizację, jeżeli chodzi o odbiór śmieci. To doprowadziło. . . do tego, że można było na Dolny Śląsk zwozić śmieci np. z Podkarpacia albo z Pomorza. Można było je też importować i tutaj najwięcej paluszków umoczył w tym Jacek Ozdoba ze swoim środowiskiem. Według mojej wiedzy, co zresztą też ma potwierdzenie w wielu źródłach, firma już poruszona przez nas na początku, czyli firma Hemeko.
będąca własnością tego jakże oburzonego moim stylem wypowiedzi pana Romana Jagieły, kupiła sobie po prostu zmiany w tej ustawie, bo to jest nieskończony niczym biznes. Dla prostej matematyki przyjmijmy, że stony odpadów, która jest przetworzona zgodnie z procedurami, tylko mówię, to jest matematyka, to nie są realne ceny, ale załóżmy, że stony przetworzonych właściwie odpadów zostaje. . . przedsiębiorstwu 100 zł netto na czysto. Natomiast po co przedsiębiorstwo kontrolowane przez ludzi PiSu ma zarabiać tylko 100 zł na czysto stony, skoro może po prostu tych śmieci nie przetwarzać, może je składować, wrzucać do dołów, może tworzyć hałdy tych śmieci, może je zakopywać i zapowywać tysiąc złotych stony, przy czym nawet nie musi się obawiać kontroli wioś, gioś czy innych organów państwa.
Bo przecież gdyby do takiej kontroli miało dojść, to Jacek Ozdoba zadziała, a jeżeli się okaże, że Jacek Ozdoba jest za krótki, żeby zadziałać, to z pewnością przyleci ówczesny minister Kubów i minister Dworczyk i na pewno zrobią tak, że będzie dobrze. Tutaj nie ma jakiegoś ekstra zorganizowanego, wglimowanego sposobu zarabiania pieniędzy. To jest po prostu układ różnych osób. działających w ramach jednej władzy, odpowiedzialnych za kontrolę, za decyzję, za ściganie przestępstw odpadowych do tego stopnia, że mogą sobie pozwolić na obrzydliwie ordynarne wrzucanie właśnie śmieci do dołu, zakopywanie ich w ziemi, czy po prostu zwalanie ich na hałdę w Rudnej Wielkiej. Tam dochodziło już do tak absurdalnych sytuacji, że tamte czerwone worki odpadów medycznych, po prostu rozszarpane przez wiatr, sobie swobodnie latały.
Na powietrzu te odpady medyczne sobie tam leżały, wszyscy wiedzieli, co się z tym dzieje i wszyscy wiedzieli, że nic z tym zrobić nie mogą. bo na wszystkim trzyma rękę PiS. Zresztą przypomnijmy tylko, że zięć pani Beaty Kępy, pan Arkadiusz B. zorganizował sobie nielegalne wysypisko we Wrocławiu przy Gagarina i po prostu wbalał tam, zrzucał odpady i nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności. Ja sobie, jak się dowiedziałem, że pani Beata Kępa dołączy do ekipy pana prezydenta Dudy w Pałacu Prezydenckim.
Naprawdę zaśmiałem się głęboko, zresztą skomentowałem to publicznie i ostrzegłem pana prezydenta oczywiście pół żartem, pół serio, że któregoś dnia nie obudził się na hałdzie śmieci, bo pani Beata Kępa no tutaj dość mocno i to środowisko PiS-u, Sycowa, ta banda sycowska pani Beaty Kępy to się wysoce w tych śmieciach wyspecjalizowała, także to nie są informacje niejawne, nie jest jakaś wiedza tajemnicza, to. . . fakty z ośmiu nadpisów, które wystarczy po prostu połączyć w logiczny ciąg zdarzeń, dołożyć do tego materiał dowodowy i wyciągnąć, pociągnąć tych ludzi do odpowiedzialności. Po prostu, bo jeżeli dochodzi do sytuacji, w której zięć tak znanej polityk Prawa i Sprawiedliwości, niczym nie niepokojony, może śmieci sobie zrzucać gdzie chce, no to to jest jakaś. . .
Patologia, pomijam już historię, do której doszło we Wrocławiu, z pożaru wysypiska przy ulicy Szczecińskiej, gdzie to wysypisko, na tym wysypisku Wydział Techniki Operacyjnej Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu miał założoną obserwację stałą, już rozpracowując sobie tą firmę odpadową i co się dzieje? Dzieje się sytuacja następująca. Na dzień przed pożarem, czy tam na dwa dni przed pożarem, pod pożarem tego wysypiska. Obserwacja zostaje zdjęta, wycofana. Wysypisko się pali, płonie przez cały dzień i całą noc, zatruwając Wrocław i nie dzieje się z tym nic. Absolutnie nic. Za czasów 8 lat rządów PiSu bandy odpadowe działały w najlepsze. PiS przyzwyczaił nas już do tego w swojej propagandzie.
że oczywiście wszystko co z Niemiec, co niemieckie to albo tuskowe, a to co tuskowe to niemieckie, a generalnie to najlepiej jakbyśmy mur z granicy z Białorusią przenieśli na granicę na Odrze, ale nie przeszkadzało to PiSowi w tym, żeby importować śmieci w Niemiec i to odpady niebezpieczne. Absolutnie im to nie przeszkadzało, tak samo jak wydawanie decyzji środowiskowych i pozwoleń na telefon. Ja cały czas czekam na reakcję pana Jacka ozdoby. Cały czas pan Jacek, nie wiem dlaczego, nie chcę pytać o sali sądowej. Ordo iuris, bo widzę, że jeszcze o śmieciach chyba musimy, to o czym robimy następne programy, to już na koniec. O ordo iuris.
Ordo iuris to jest coś, co musimy podać naszym widzom w najlepszej formie i w najlepszej postaci, w najlepszej atmosferze, bo nie darowałbym sobie, gdybyśmy tak po prostu wzięli to środowisko i wrzucili je na brudny ruszt. To środowisko zasługuje na to, żeby je najpierw odpowiednio przygotować, spreparować, doprawić, a potem na bardzo wolnym ogniu sobie opiekać, żeby nasi widzowie mogli się cieszyć z tego jak najdłużej. Ja tutaj, tak jak i pan Jacek Kozdoba, wciąż nie chcę się z nim spotkać. Taki Ordo Iuris tutaj mój przyjaciel, bo przecież jesteśmy przyjaciółmi, panie mecenasie Kwaśniewski, prawda? Wiesz, nazwał mnie pan przyjacielem. swojego środowiska, no to jako przyjaciele powinniśmy się spotkać, ale widzę, że Pan tego bardzo unika.
Myślę, że z tych samych powodów, co Pan Jacek ozdoba, ale jeżeli dojdzie do rozliczenia, wiem, że i wierzę, i wiem, że do nich dojdzie, to być może się spotkamy wszyscy tak gremialnie, tylko po dwóch stronach stołu. To środowisko widać bardzo się wystraszyło po naszej poprzedniej rozmowie. Ta fala hejtu, która wylała się wczoraj i na mnie i na inne osoby, w tym na panią Suchanow, to jest coś absolutnie niewyobrażalnego. Ja w życiu nie widziałem takiego nagromadzenia sieci botów, lewych zautomatyzowanych kont na X, które po prostu zalewały. nasze komentarze serią bardzo chamskich wpisów. Także cieszę się, że moi przyjaciele, w cudzysłowie, z Ordo Iuris w końcu sobie przypomnieli o moim istnieniu. To też teraz informuję moich przyjaciół, żeby razem z panem, panie Janie, zapraszamy wkrótce na naprawdę świetny dzień, świetny wieczór, świetny posiłek i świetną zabawę.
Polecam tylko zagospodarować i zabezpieczyć spore ilości popraw. Kornu, bo naprawdę będzie co oglądać. Szanowni Państwo, moim Państwa gościem był Łukasz Bugajski, były pracownik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jak widzimy, człowiek doskonale zorientowany w tym, jak PiS prześladował opozycję, jak PiS chciał zarabiać na odpadach i jak sobie tworzył fałszywe partyjki, alternatywy prawicowe, które miały służyć utrzymaniu ich władzy, a ja mówię Państwu i gościowi do zobaczenia. .
By visiting or using our website, you agree that our website or the websites of our partners may use cookies to store information for the purpose of delivering better, faster, and more secure services, as well as for marketing purposes.