VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Partnerem odcinka jest serwis G2A. Program zawiera treści nieodpowiednie dla dzieci oraz kontrowersyjne skróty myślowe. Jeśli więc jest to dla Ciebie poważny problem, zrezygnuj z dalszego oglądania. Chociaż pewnie będziesz żałować. Dziś opowiemy Wam o jednej z najważniejszych postaci w historii Niemiec, a co za tym idzie również o bardzo ważnej postaci w naszych dziejach. O ile jednak Niemcy mają masę powodów, żeby go uwielbiać, to czy my faktycznie mamy prawo tak go nie trawić, jak się to u nas robi? Czy doprawdy powiedział, dajcie Polakom rządzić, a sami się wykończą? Nie, to jest bzdura. Natomiast powiedział dużo innych, mocnych rzeczy na temat naszego narodu.
A zatem, co faktycznie myślał o Polakach, jaki miał stosunek do wojny? Czy dużej fortuny dorobił się w 100% uczciwie, o co prawie pobił się z cesarzem? Czy faktycznie był taki niezłomny, na jakiego się kreował? Czas na nowy odcinek historii bez cenzury, a w nim, Otto von Bismarck. Aaaaaaa! Mamy dziś mnóstwo do opowiedzenia o jego dorosłym życiu, więc naprawdę świetnie się składa, że lwią część młodości naszego dzisiejszego bohatera możemy określić jednym słowem. Nuda. Otto urodził się 1 kwietnia 1815 roku w nadzianej pruskiej rodzinie, której papiery udowadniające szlachectwo sięgały aż średniowiecza. Ojciec był całkiem spoko, matka była naprawdę chłodną jędzą. W szkole z kolei otto radził sobie nie najgorzej, choć trochę go wkurzało musztrowanie młodych ludzi, ale nie buntował się, uznał, że co to da.
Wychodząc ze szkoły zresztą nazwał się normalnym produktem pruskiego szkolnictwa. Jakikolwiek koloryt do tego smutnego jak pf. . . rusy życia wprowadził dopiero alkohol. Jak się w nim rozsmakował na studiach, tak mu zostało w zasadzie do końca życia. Studiował prawo, aczkolwiek zdecydowanie więcej czasu niż na naukę poświęcał na działalność ok. rozrywkową. Szybko na imprezach wsławił się bardzo mocną głową, dostał ksywę kaszub, bo spokojnie przepijał nawet doświadczonych dolno-saksończyków. Nie obce mu też były dziewczynki, pojedynki, chociaż tutaj tylko jako sekundant, i otwarte konflikty z władzami uczelni, więc już wtedy chłopak musiał być wyszczekany. Studia jednak skończył, popracował trochę w zawodzie i uznał, że nie, jednak nie. Prawo to nie jego bajka. Na szczęście miał alternatywę.
Jego nabity hajsem ojciec już powoli wybierał się na tamten świat i, jak na praktycznego prusaka przystało, jeszcze za życia postanowił podzielić majątek między potomstwo. Od to dostał do zarządzania majątek w Kniepchow, którego, jak będziecie szukać na obecnych mapach, to szukajcie miejscowości Konarzewo, bo tak się teraz nazywa i leży w województwie zachodniopomorskim. Do swojego czasu często leżał tam również młody panicz Bismarck, urżnięty jak siemasz, bo dalej imprezował. Nowy panicz podobno na bombie tratował nocami obsiane pola, uwodził wiejskie dziewuchy, rozbijał się z innymi bogaczami po lasach, czasem wyjeżdżał oczywiście na imprezy za granicę i wtedy była chwila oddechu wśród lokalnej społeczności, ale potem znowu wracał i trzeba było uważać.
Generalnie od to von Bismarck najpewniej skończyłby jak taki pruski pan Lejchis chłopaków z baraków, gdyby nie uratowała go miłość. Nie, serio, nie żartuję, chłop się zakochał. Zresztą z wzajemnością Joanna von Putkamer nie była ani przesadnie piękna, ani jakoś świetnie wykształcona, natomiast była takim filarem, jakiego wtedy potrzebował w życiu Bismarck, żeby się po prostu ogarnąć, ale to, że nie pozwoliła mu się stoczyć nie oznacza, że była dla niego tyrannem, nic z tych rzeczy. Była oazą spokoju, wsparciem, choćby nie wiem co. Jeden z ich znajomych opowiadał o tym związku, że o ile Bismarck nienawidzi swoich wrogów aż po czwarte pokolenie takiego, żona po tysięczne, to w dużej mierze dzięki niej Bismarck się życiowo ogarnął.
Joanna, mimo że później Bismarck miał kochanki, pozostała mu wierna, dała mu też trójkę dzieci, ale nas najbardziej interesuje to, że zachowało się mnóstwo listów, jakie do siebie pisali i z tych listów dowiedzieć się możemy, co faktycznie Bismarck myślał o Polakach, ale do tego jeszcze dziś dojdziemy. Bo zdanie jakiegoś polskiego panicza na nasz temat w zasadzie nie miałoby większego znaczenia, gdyby nie to, że stał on się w pewnym momencie absolutnie kluczowym politykiem. No właśnie, jak to się stało, że wkręcił się od to w najbrudniejszą grę świata? Generalnie, jak już przed sześć miał dzięki żonie, to zaczął się interesować lokalną polityką w trosce o swój majątek.
Wiecie, w myśl tej zasady, że jak ty się polityką nie zainteresujesz, to wiadomo co się stanie. Ale żeby było jasne, nie trafił od razu do takiego Sejmu, nazwijmy to ogólnoniemieckiego, bo wtedy takiego nie było. W ogóle nie było zjednoczonych Niemiec. Kwestia czasu, Polski, Kmiocie. Niestety wiem, ale na tamten moment było odgroma małych niemieckich państwewek luźno zrzeszonych w Związku Niemieckim, w tym Prusy i to właśnie w pruskich lokalnych władzach zaczął się Bismarck udzielać i bardzo szybko zdobył popularność, ponieważ spełniał trzy kryteria politycznego sukcesu. Przebojowość, konsekwencja i wstrzelenie się w dobry moment.
Przy czym w polityce przebojowość to często w zasadzie to samo co chamstwo i głośne darcie ryja przy prezentowaniu swoich poglądów, co konsekwentnie robił oto od swojego pierwszego wystąpienia. A jakie poglądy wykrzykiwał? Konserwatywne. Żadnej liberalnej demokracji ma być monarchia, a krajem mają rządzić ludzie uprawnieni do tego przez szlachetstwo. Ale oni też mają pewne obowiązki, mają zadbać o dobrobyt ludu i sprawić, żeby wrogowie nie położyli łap na ojczyźnie. Jacy wrogowie? Tych odto przez lata wskazywał wielu, ale zacznijmy od austriaków. Austriacki Ruth Habsburgów bardzo mocno walczył o wpływy w tych niemieckich państewkach, co do szału doprowadzało konserwatystów, w tym oczywiście Bismarcka, który nie zmarnował żadnej okazji, żeby naubliżać austriakom z delikatnością godną Korwina.
A jak akurat nie ubliżał austriakom, to ubliżał wszelakim liberałom. Niestety to był na to bardzo dobry moment, bo liberalne postawy koncertowo wypierdzieliły się na ryj w Prusach przy okazji wiosny ludów, a od to wykorzystał ten moment i jeszcze leżącego przekopał. Nie zostawiał suchej nitki na liberałach, nazywał ich wrogami kraju i triumfował. Robił się coraz popularniejszy. Bez problemu wygrał kolejne wybory do Sejmu Pruskiego, a potem do Sejmu Związku Niemieckiego i przez kolejne 8 lat nabierał politycznego doświadczenia w przerwach imprezując i jarając się drzewami. Pomyślałem, że chcielibyście to wiedzieć. Nazywał się maniakiem drzew.
Wracając jednak do politycznego doświadczenia, no to jeszcze wtedy najwyraźniej nie ogarnął, że i w polityce czasem milczenie jest złotem i doszło wreszcie do sytuacji, w której mimo, że mnóstwo ludzi mu przyklaskiwało, to pruskie władze nie mogły sobie dłużej pozwolić na takiego posła, który za każdym razem jak zabiera głos, to ubliża wszystkim na około. Wyrzucono go z polityki, a gdzie tam? Zastosowano klasyczny manewr kontrowersyjnego posła, zdjęto z pierwszej linii i umieszczono w jakiejś dziurze. Konkretnie w Petersburgu, gdzie odtąd trafił na placówkę dyplomatyczną, a tam niestety nauczył się całkiem sporo. I nie chodzi tylko o język rosyjski.
Przede wszystkim o to, że bywając tam na salonach, gadając z tamtejszymi politykami, zrozumiał w pewnym momencie, że sytuacja międzynarodowa w sumie sprzyja Zjednoczeniu Niemiec, a Rosja może być naprawdę cennym sojusznikiem, bo Niemcy i Rosjanie mają wspólne zainteresowania na czele z tym, że nie powinno istnieć coś takiego jak niepodległa, a już broń Boże niepodległa i silna Polska. Podobnie jak nie na rękę jednym i drugim była silna Austria. Dobrego zdania o Rosji nie popsuło mu nawet to, że jak się tam pochorował, to lokalny lekarz tak się nim opiekował, że prawie skończyło się amputacją nogi. Sytuację uratowali dopiero lekarze w Berlinie, także Rosyjska Służba Zdrowia w pełnej krasie.
A jak już jesteśmy przy zdrowiu, to tutaj możemy pewien stereotyp już obalić. Otóż ten cały żelazny kanclerz to jest tylko propagandowa kreacja. Tak na serio to odtofon Bismarck był bardzo wrażliwy, mało odporny na stres. Wystarczyła byle pierdoła, żeby całymi dniami się zadręczał, żeby nie spał. Z czasem wjechała Morfina, regularnie stres, zajadał tłustym żarciem. Naprawdę aż dziwne, że tak długo żył. Okej, bo już tutaj z rozpędu pochowaliśmy Bismarcka, a chłop nam się dopiero rozkręca. Natomiast w tym miejscu naszej opowieści śmiało możemy pochować pruskiego władcę Fryderyka Wilhelma IV, a nowym władcą został Wilhelm I, który niestety dla nas miał świetnego nosa do skutecznych polityków.
Odwołał z Rosji Bismarcka i bardzo szybko postawił go na czele krajowego rządu. Przy czym pamiętajcie, cały czas mówimy tylko o prusach, które jednak bardzo urosły, jeśli chodzi o znaczenie. Niemniej jednak to wcale nie oznacza, że nie miały problemów. Przewagę mieli liberalowie. Rodził się ruch robotniczy, ale Bismarck wiedział, że nie może tego spierniczyć. To była dla niego zbyt wielka szansa. I faktycznie zaczął konsekwentnie umacniać pozycję konserwatywnych bogaczy z poczuciem misji, aczkolwiek z tego okresu coś innego powinno nas interesować bardziej. Mianowicie już dwa tygodnie po wybuchu powstania styczniowego premier Bismarck nie pozostawił Polakom żadnych złudzeń co do tego jaki ma stosunek do tego narodowego zrywu.
Podpisał specjalną konwencję z Rosją, która umożliwiała armiom pruskiej i rosyjskiej swobodne przekraczanie granic w ramach pościgów za polskimi oddziałami powstańczymi. Może ktoś kiedyś o tym piosenkę zrobi? Kajne Gręcen by się mogła nazywać. W tym samym czasie Bismarck zdecydował też, że musi odciąć Austrię od wpływania na te niemieckie państwa, które chce wreszcie przecież niebawem zjednoczyć. Czyli co, ruszyła pruska armia? Spokojnie. Odtąd von Bismarck wcale nie rwał się tak do wojny jak wielu osobom się wydaje. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że wojna to jest narzędzie polityczne, ale koszmarnie drogie i strasznie ryzykowne, a zatem ostateczne. Robił więc co mógł zanim zdecydował się na wojnę, bo kłamstwa i dyplomacja są nieporównywalnie tańsze.
Zdawał sobie sprawę z tego zatem, że szczęk oręża to porażka, stratega, ale to nie wszystko. Bo Bismarck dobrze wiedział, że wojna to też śmierć. Śmierć wielu młodych mężczyzn, którzy naprawdę mocno przydaliby się przy rozkręcaniu gospodarki. Więc niepotrzebne ich tracenie to jest po prostu głupota. Rozumiał, że wojna z Austrią musi nastąpić, ale w takim razie niech będzie szybka. Toteż robił co mógł, żeby osłabić pozycję Austrii, udając jej kolegę. Prusy razem z Austrią weszły do wojny z Danią o Scherzwig i Horschten, które były lennem Danii, ale należały do Związku Niemieckiego.
Tak czy inaczej, Bismarck wygrał podwójnie, bo pierwszy z tych terenów Prusy zgarnęły, a Austria się zbłaźniła, bo według umów miała być gwarantem spokoju w Związku Niemieckim, a tu sobie wzięła udział w rozbiorze jednego z członków. Nie ma się co dziwić, że inne państwa przestały po tej akcji traktować Austrię poważnie. Francja, Włochy, sporo krajów południowo-niemieckich. Te wszystkie państwa dały dyskretnie znać Bismarckowi, że gdyby doszło do wojny prusko-austriackiej, to one nie będą Bismarckowi przeszkadzać, a niektóre to stwierdziły, że nawet pomogą. I dopiero jak od to tak przygotował scenę, to wpuścił na nią wojsko.
Wojsko, które w międzyczasie oczywiście potężnie doinwestował, bo wiedział, że to jest rozwiązanie ostateczne, ale w takim razie musi być niezawodne i tak faktycznie w tym przypadku było. Pruska armia ruszyła w czerwcu 1866 roku, a na początku lipca dosłownie rozsmarowała Austriaków w bitwie pod Sadową. Już mniej więcej miesiąc później przerażeni Austriacy podpisywali pokój, który jednak był dla nich naprawdę spoko. Austria nie traciła nic ze swojego terytorium, tylko miała już się nie wpierniczać w niemieckie sprawy. Natomiast Prusy wchłonęły kilka niemieckich państwek, zresztą ku ich wielkiej radości. Nie ma co ich wymieniać, zamiast tego podkreślmy sobie mocno, jak mądrze od to to rozegrał, bo mógł naprawdę strasznie upokorzyć Austrię.
Miał ją na kolanach, ale wiedział, że mu się to czkawką odbije w przyszłości, więc zamiast tego zadowolił się tylko tym, co w danym momencie było mu potrzebne. Czyli czym? Spokojem za granicą i silną pozycją w krajach niemieckich, które teraz łatwiej mu będzie zjednoczyć po tej prezentacji mądrej polityki i umówmy się, również dość znacznej siły. Powstał Związek Północno-Niemiecki, którego prezydentem został król Wilhelm, a kanclerzem oczywiście Bismarck. Państwa Południowo-Niemieckie zaczęły się bardzo szeroko uśmiechać w tamtą stronę. Rozpoczęła się współpraca gospodarcza, cichaczem również wojskowa, ale żeby nie było zbyt pięknie to pojawił się problem. Konkretnie Francja. Wiadomo było, że Francuzi nawet z taką pierdołą uwładzę jak Napoleon III nie pozwolą Prusom stać się nową regionalną potęgą.
Bismarck to doskonale rozumiał, ale wiedział, że musi kupić sobie trochę czasu na dozbrojenie i na unifikację nowych terytoriów z pruskimi standardami wojskowymi. W związku z czym grał na zwłokę, aż w 1870 roku stwierdził, że ok, już można szykować scenę do nowej wojny. Tym razem dzięki kłamstwu i dyplomacji sprawił, że cała Europa w zasadzie stanęła po jego stronie, w związku z czym nie musiał bać się noża w plecy. Jak to zrobił? Administracja Bismarcka zaangażowała się w spór o to kto będzie nowym królem Hiszpanii. Niemieccy chochencellernowie nie mieli generalnie większych szans w tamtych stronach w porównaniu z francuskim stronnictwem, natomiast w ogóle nie o to chodziło.
Chodziło o to, żeby zdenerwować Francuzów i faktycznie wściekli się oni potwornie, natomiast to było wszystko zaplanowane i potem przyszedł czas na kolejny krok, czyli udawany gest niemieckiej dobrej woli. Wystosowano takie stanowisko brzmiące mniej więcej, wow, Francuzi, spokojnie, to chyba jakieś nieporozumienie, bo my generalnie nie chcemy zwady, nie chcemy was urazić, ok, ok, wycofujemy swoją kandydaturę, tylko spokojnie. No i faktycznie Francuzi się uspokoili, natomiast nabrali takiej pewności siebie, że jeszcze wysłali posła do Wilhelma I, który przedstawił oficjalne stanowisko Francji po tym wszystkim.
Brzmiało ono mniej więcej fajnie, że udało nam się dogadać, naprawdę dobrze wyszło, natomiast chcielibyśmy też jakieś dostać od was gwarancje, że w przyszłości nie będziemy się już wspierać o to, kto będzie rządził w Hiszpanii, ok? Po tej wizycie Wilhelm przesłał de Pesche ze skrótem tego francuskiego stanowiska do Bismarcka, a od to tylko na to czekał. Bismarck przekręcił słowa de Pesche tak, że brzmiały one mniej więcej zasrane prusaki. Wielka Francja dyktuje, jak ma wyglądać Europa i wara wam od tego, nie będziecie tutaj pchać swoich łap, od trzymania Europy za pysk to jesteśmy my i tak zostanie. Po czym od to kazał to opublikować w prasie jako oficjalne stanowisko Francji? Kłamstwo? Oczywiście.
Perfidne, ale Europa uwierzyła, a Francja, która wypowiedziała za to wojnę, wyszła na Tyrana, który atakuje uczciwe Prusy. Ten atak zresztą szybko przerodził się w kompromitację potwornych rozmiarów, bo w międzyczasie pruska armia osiągnęła po prostu niepojęty poziom organizacyjno-techniczny. O czymś takim inne armię mogły sobie do tej pory jedynie co najwyżej pomarzyć. Już kiedyś zresztą o tym wspominaliśmy. Tak czy inaczej po paru miesiącach Napoleon III trafił do niewoli, padł Paryż, a Francja została skompromitowana militarnie i wizerunkowo, bo 18 stycznia 1871 roku w Versalu proklamowano utworzenie cesarstwa niemieckiego. Bismarck zjednoczył Niemcy, a papiery podpisał u wroga na stole. To był absolutnie największy triumf Bismarcka. Teoretycznie.
Bo w praktyce od to rozumiał, że ten Moloch, który właśnie zjednoczył, musi zacząć sprawnie działać jako jedno państwo. Ponad 40 milionów ludzi, 25 byłych krajów. Brzmi to jak ciężkie zadanie, ale od to czuł, że to możliwe, że to się może udać, że to może być silne i bogate państwo. Bogate jak nie przymierzając on sam, choć nie doszedł do tego bogactwa do końca uczciwie. I nie chodzi o to, że z radością przyjął 400 tysięcy talarów premi od państwa, no bo jednak zjednoczenie kraju to dość spore osiągnięcie, umówmy się, zasłużył. Aczkolwiek chodzi o to, że duże pieniądze inwestował za pomocą zaufanego bankiera w papiery wartościowe.
Skąd ten bankier wiedział jakie papiery wartościowe kupować? Bismarck mu mówił jakie państwo ma plany inwestycyjne, więc nie ma się co dziwić, że fortuna rosła. Też się tu spodziewaliście kogoś innego, co nie? Nic dziwnego, ale ja też pasuję. Czy Bismarck w takim razie wychodził z założenia, że po prostu nie da się być uczciwym i jednocześnie pracować w polityce? Jak najbardziej. Mówił to otwarcie, choć akurat w kontekście nauk Kościoła. Bismarck uważał, że próbować żyć zgodnie z szeroko pojętą Ewangelią to sobie można jak się nie robi w polityce, a jak się robi to trzeba sobie w godzinach pracy wyłączyć moralność, nawet jak jest się wierzącym, jak on. I to całkiem nieźle tłumaczy jego walkę z Kościołem.
Chłop nic do Boga nie miał, natomiast absolutnie wpieniało go, że duchowni pchają łapy do polityki, więc ich po tych łapach srogo zdzielił. Podobnie zaczął zwalczać coraz silniejsze wpływy socjalistów, przy czym tutaj osiągnął tylko tyle, że zeszli oni do podziemia. Natomiast Bismarck rozumiał przede wszystkim to, że nie da się stworzyć silnego państwa z mocnymi więziami narodowymi, co chwila tylko wskazując nowych wrogów i napuszczając ludzi na siebie. Od to wiedział, że tacy zwykli ludzie przede wszystkim chcą się czuć bezpiecznie, chcą mieć pracę, chcą mieć gdzie mieszkać, chcą mieć co jeść, chcą mieć pewność, że w razie czego ich dzieci będą miały opiekę. W związku z czym Bismarck, ten wielki przeciwnik socjalistów zaczął wprowadzać socjal.
Przy czym pamiętajmy, że socjal socjalowi nierówny. Bismarck wychodził z założenia, że skoro ludzie płacą podatki i w razie czego idą na wojnę, ryzykują życie, no to w takim razie państwo ma wobec nich też pewne zobowiązania. W związku z czym wjechały kolejne ustawy o zabezpieczeniu socjalnym, o ubezpieczeniu zdrowotnym, o emeryturach i jeszcze parę innych, które nie rozpieszczały przesadnie ludzi, ale dawały świadomość, że w razie czego ojczyzna się na człowieka nie wypnie i że warto być w takim razie wobec niej uczciwym. Czyli co, Bismarck super władca. Dla Niemców bezdyskusyjnie. Dla Polaków nie, nic z tych rzeczy.
Wielu historyków uważa, że trochę u nas przesadzamy z tym robieniem z Bismarcka wroga Polaków, podczas gdy jego polityka Kultur Kampfu, czyli umacniania niemieckiej kultury na wszystkich ich ziemiach, również na ziemiach zaborów, plus jeszcze do tego walka z Kościołem, to przecież nie Germanizacja wymierzona konkretnie w Polaków, tylko cały szeroki proces, który miał na celu ujednolicenie, umocnienie niemieckiego narodu. No i spoko. Być może przy czym to nic nie zmienia, jeżeli chodzi o stosunek Bismarcka do Polaków. To jest stosunek potwornie negatywny, co aż kipi z listów, które pisał do żony. Czemu się na nie powołujemy? Bo jak już wiecie, w kontaktach z żoną mógł sobie pozwolić na absolutną szczerość. Przy niej nie owijał w bawełnę.
Już w latach 30. tak pisał o Polakach przyjeżdżających do Berlina. Rzeczą bardzo osobliwą, jak Berlińczycy w dobrodusznej głupocie swojego entuzjazmowania się wszystkim co zagraniczne by kiedykolwiek wyobrazić, że Polacy byliby zdolni stać się czymś innym, aniżeli naszymi wrogami. No w porządku, ale może z czasem mu przeszło. Nie do końca, bo w 1861 roku pisał, że Polaków należy bić tak, by przeszła im ochota do życia. Osobiście współczuje im w ich położeniu. Jeśli jednak pragniemy istnieć, nie pozostaje nam nic innego jak ich wytępić. Wirk też nie odpowiada za to, że Bóg stworzył go takim jakim jest, toteż zabija się go za to, gdy się tylko może.
Na teorii się niestety nie skończyło, bo może nie doszło do zorganizowanego mordowania jak kilkadziesiąt lat później, ale w 1885 roku wygoniono z Rzeszy kilkadziesiąt tysięcy Polaków. To były tak zwane rugi pruskie, którym zresztą przyklaskiwała ogromna część niemieckiego społeczeństwa. Poza tym Bismarck naprawdę mocno się starał, żeby włączyć na stałe do Rzeszy ziemię z zaborów. Zarówno włączyć gospodarczo, jak i kulturowo. Chociaż tutaj ten jego potworny upór dał efekt zgoła odmienny, bo tak to już jest z Polakami, że jak się nam próbuje zbyt mocno coś wciskać, to efekt jest dokładnie odwrotny. Gdyby Bismarck był dyskretniejszy, to pewnie germanizacja szłaby łatwiej.
W każdym razie to naprawdę nie tak, że nie mamy prawa nie lubić Bismarcka za jego stosunek do Polaków. Kto wie, jak wyglądałyby kolejne długoterminowe kroki polityczne kanclerza, gdyby Kity nie odwalił jego jedyny szef, mianowicie Wilhelm I, a parę miesięcy później jego syn. I w efekcie na tronie zasiadł wnuk Wilhelma I, Wilhelm II. Ta różnica pokoleniowa błyskawicznie dała o sobie znać. Wilhelm II. generalnie miał swoje pomysły na politykę, na przykład chciał ostrzej grać z Rosją, ale ogólnie chciał mieć większy wpływ na rządzenie, a nie być tylko twarzą władzy. I tak na przykład, kiedy dowiedział się, że Bismarck spotkał się z liderem socjaldemokratów, żeby go wybadać, to wezwał kanclerza na dywanik.
Średniej to był pomysł, bo od to zapytany jakim prawem spotkał się z kimś takim, nie informując władcy, odparł, że wie, co robi i nie będzie mu jakiś gówniarz mówił, z kim ma się spotykać, a z kim nie, przy czym tak wtedy uderzył pięściami o blat, że się rozlał atrament i zalał cesarzowi papiery. Ten złapał na to za szable i panowie się prawie na siebie rzucili. W porę się co prawda uspokoili, ale już było na bang, wiadomo, że ten układ nie zadziała, tym bardziej, że polityczne poparcie dla Bismarcka wtedy akurat spadało, w związku z czym nie ma się w zasadzie co dziwić, że 20 marca 1890 roku Wilhelm II przyjął dymisję Bismarcka.
Co robił od to na emeryturze? Pił, ale też dużo jadł słodkich i tłustych rzeczy. Spisał również wspomnienia, które po publikacji stały się naturalnie bestsellerem. Generalnie cieszył się sławą. Nie miał nic przeciwko temu, że jego nazwiskiem nazywano cygara, truskawki, kapelusze, ulice w miastach. W ogóle to z 300 miast nadało mu tytuł honorowego obywatela. Nie miał też nic przeciwko przyjęciu kilku wagonów, prezentów na 80. urodziny. Prezentów od rodaków, bo miał wśród Niemców cały czas miliony zwolenników. Był twarzą zjednoczenia. I mimo, że jeszcze raz na jakiś czas krytykował władzę, to ta władza doskonale wiedziała, że Bismarck jest nie do ruszenia. Jest zbyt dużą ikoną, zbyt legendarną postacią.
Wilhelm II zapewne z pewną ulgą pofatygował się na pogrzeb, kiedy Bismarck wreszcie zmarł. 30 lipca 1898 roku. Ocenić jednoznacznie Bismarcka jest naprawdę potwornie ciężko. Nawet z naszej perspektywy można przecież snuć teorię, że może i nas nie trawił bardzo, natomiast stworzył potężne, silne Niemcy, które nie bały się rzucić do gardła Rosji w czasie I wojny światowej i w wyniku tego starcia powstała okazja na wyrwanie sobie niepodległości, którą nasi wykorzystali. Ocenić źle Bismarcka będąc Niemcem chyba się nie da. Będąc Francuzem czy Austriakiem można, natomiast wszyscy chyba zgodziliby się co do tego, że mieć takiego polityka w swojej historii to każdy naród by chciał.
Może i dzisiaj przynajmniej według niektórych mediów Niemcy zazdroszczą Polakom dobrobytu, ale w XIX wieku to my mogliśmy im pozazdrościć lidera. Tym bardziej, że robotę miał niełatwą, a podołał. A jeżeli wy chcecie poczuć jak to jest, poczuć dreszczyk emocji, ale również satysfakcję z udanego zarządzania imperium, to wcale nie musicie iść do polityki. Wystarczy, że odpalić grę wideo. Na przykład Age of Empires 3, Anno 1800, Victoria 3, a wszystkie te tytuły oraz oczywiście masę innych gatunków wszelakich znajdziecie na G2A w znakomitych cenach. Co więcej, z naszym kodem będzie jeszcze taniej, więc już całkiem jakby to pewnie ujął. Bismarck wunderbar. Wszystkie potrzebne informacje znajdziecie w opisie naszego filmu.
Wbijajcie śmiało, bardzo mocno polecamy Wam G2A i widzimy się niebawem. .
By visiting or using our website, you agree that our website or the websites of our partners may use cookies to store information for the purpose of delivering better, faster, and more secure services, as well as for marketing purposes.