VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Półtora wieku temu potężne cesarstwo chińskie padło na kolana przed barbarzyńcami napływającymi z odległej Europy. A powodem tego stanu rzeczy była między innymi arogancja i pycha kolejnych chińskich cesarzy. Europejczycy drenowali nieprzebrane za sobie państwa środka przez całe dekady, a Chiny wkroczyły w okres stulecia upokorzeń, z którego dopiero dziś się podźwigają. Po 150 latach role się jednak odwracają. To Chiny stoją u wrót starego kontynentu, a europejski Zielony Ład dał im szansę, żeby otworzyć je mocnym kopniakiem. Europejczycy stworzyli własną grę w Zielonę, ale to Chińczycy w nią wygrywają. Jak to robią? Zapraszam na raport lat 20. Wielka Polska Wielka Polska Nieco ponad 400 lat temu angielski filozof Francis Bacon przekonywał, że wiedza to potęga.
Zaskonale to rozumiemy starając się dostarczać Wam materiały najwyższej jakości. Z tego samego założenia wychodzi xtb, partner naszego kanału, który poza szeroką ofertą i konkurencyjnymi warunkami handlu zapewnia także kompleksową edukację inwestora. Bezpłatny pakiet edukacyjny xtb zawiera przeszło 220 godzin nagrań z ekspertami rynków finansowych z Polski i zagranicy. Materiały te pozwolą Ci na zdobycie lub poszerzenie wiedzy dotyczące inwestowania na każdym poziomie zaawansowania. Odbierając dostęp do pakietu edukacyjnego xtb za pomocą linku w opisie, wspierasz rozwój kanału. Chiny produkują 80% światowych paneli słonecznych w porównaniu z dwoma procentami w Stanach Zjednoczonych i wytwarzają około 2 trzecich światowych pojazdów elektrycznych, turbin wiatrowych i akumulatorów litowojonowych.
Wyliczał w tekście opublikowanym 29 marca 2024 roku na łamach The Washington Post Christian Shepard. Korespondent amerykańskiej gazety w Chinach zacytował też założyciela firmy Tongwei Solar, która w ciągu dekady przekształciła się z wytwórcy paszy dla zwierząt w największego producenta ogniw fotowoltaicznych na świecie. Prezes Liu Han Yuan oznajmił dziennikarzowi, że dzięki takim przedsiębiorcom jak to, którym kieruje, państwo środka będzie, cytat, bez wątpienia wiodącą siłą globalnej transformacji energetycznej. Zważywszy, że Tongwei Solar zapowiada, iż do końca 2024 roku wyprodukuje ogniwa fotowoltaiczne o łącznej mocy 130 gigawatów, co daje moc czterokrotnie większą od wszystkich elektrowni słonecznych funkcjonujących w USA. Jego teza brzmi bardzo prawdopodobnie.
Firma Liu Han Yuan i mnóstwo do niej podobnych nie osiągnęłyby takiego sukcesu, gdyby nie pomóc państwa. Dawny producent m. in. karmy dla ryb przekształcił się tak łatwo w zaawansowany technologicznie koncern, dzięki ulgom podatkowym i dotacjom oferowanym przez władzę. Acz jednocześnie musiał część swoich akcji przekazać dwoma państwowym firmom. W zamian, jedynie w ubiegłym roku otrzymał aż 125 milionów dolarów wsparcia. Przykłady chińskich firm funkcjonujących tak jak Tongwei Solar można by mnożyć, bo Pekin jedynie w 2023 roku zainwestował ponad 130 miliardów dolarów we wspieranie tylko sektora energetyki słonecznej. Nic dziwnego, że amerykańska sekretarz skarbu Janet Yellen zaczęła wyrażać coraz twardsze stanowisko Waszyngtonu w tej kwestii.
Na konferencji prasowej zorganizowanej podczas wizyty pani sekretarz skarbu w fabryce paneli fotowoltaicznych firmy Suniva w Norcross w stanie Georgia oskarżyła rząd Chin o świadome blokowanie w innych krajach rozwoju branż związanych z energetyką słoneczną. Dodając, iż to samo ma miejsce w przypadku producentów pojazdów elektrycznych i baterii litowojonowych. Wedle Janet Yellen cytat nadwyżka mocy produkcyjnych w Chinach, zniekształca światowe ceny i wzorce produkcji oraz szkodzi amerykańskim firmom i pracownikom, a także firmom i pracownikom na całym świecie. Po czym dodała, że cytat dla prezydenta i dla mnie ważne jest aby amerykańskie firmy i pracownicy mogli konkurować na równych warunkach.
Natomiast dwa tygodnie później Yellen komentując politykę Pekinu dodała, że cytat Chiny są po prostu za duże dla reszty świata by ten zaabsorbował nadwyżkę produkcyjną generowaną przez Chin. Jednak Pekin zdaje się nie przejmować ostrzegawczymi warknięciami Waszyngtonu zwiastującymi dalsze zaostrzanie wojny handlowej, jaka trwa między Stanami Zjednoczonymi a Chinami od 2018 roku. Jeszcze na początku marca, podczas posiedzenia biura politycznego komunistycznej partii Chin, prezydent Xi Jinping, jak donosił China Daily, wezwał do wspierania gałęzi przemysłu związanych z nowymi technologiami energetycznymi, ponieważ unowocześniają gospodarkę kraju i jak dodał promują rozwój nowych sił wytwórczych. Następnie biuro polityczne komunistycznej partii Chin podkreśliło swoją dumę z tego jak konkurencyjni okazują się chińscy producenci turbin wiatrowych i paneli fotowoltaicznych.
Po czym Xi zauważył, że dzięki solidnym podstawom w zakresie rozwoju nowych źródeł energii Chiny stały się kluczowym czynnikiem napędzającym globalną transformację energetyczną i walkę ze zmianami klimatycznymi. Informował 2 marca China Daily. Natomiast brytyjski dziennik Financial Times, analizując pod koniec marca to, że Pekin mimo groźby dalszego pogorszenia relacji z USA, forsuje politykę wspierania masowej produkcji wszystkiego co związane z transformacją energetyczną, skazał na kilka przyczyn. Wzrost gospodarczy Chin spowolnił podczas pandemii, zaś nad rynkiem nieruchomości zawisło widmo krachu. Jednocześnie 1,4 miliarda obywateli gromadzi oszczędności ograniczając wydatki ponieważ obawia się nadejścia gorszych czasów. To tłumi popyt wewnętrzny i dodatkowo wspowalnia wzrost. Jednocześnie gwałtownie spadł napływ inwestycji zagranicznych do państwa środka.
Tu należy nadmienić, iż na tym polu nastąpiło nagle cofnięcie się wstecz o 30 lat. W 2023 roku napłynęło do Chin zaledwie 33 miliardów dolarów inwestycji bezpośrednich, co oznacza spadek o 82% w porównaniu z rokiem poprzednim. Ostatnim razem tak znikome sumy ulokowali w państwie środka zagraniczni inwestorzy w roku 1993. To, że zagraniczny kapitał poza pewnymi wyjątkami, o czym na koniec zaczął szerokim łukiem omijać Chiny, wygasza kolejny motor tak mocno napędzający rozwój ich gospodarki. Na dokładkę ludowy bank Chin zaczął alarmować, iż krajowi zagraża deflacja, będąca jednym z największych wrogów gospodarczego wzrostu. Splot wszystkich tych czynników wymusza ucieczkę do przodu, aby uchronić państwo środka przed grożącą mu recesją.
Financial Times, cytując analityka He Xujing z platformy badawczej PlenumChina, twierdzi, iż cytat, czołowi przywódcy Chin wierzą, że kraj musi wejść w nowy etap transformacji strukturalnej. Co to oznacza? Przede wszystkim postawienie na intensywny rozwój nowych gałęzi przemysłu związanych z transformacją energetyczną, jaką zamierzają dokonać najbardziej rozwinięte państwa świata. Problem polega na tym, że dla swoich paneli fotowoltaicznych, turbin wiatrowych, aut elektrycznych czy baterii, Chiny muszą znaleźć stałe, bardzo duże rynki zbytu i jednocześnie wyeliminować z nich konkurencję. Tymczasem Stany Zjednoczone stawiły już twardy opór i zaczęły się odgryzać. Nie przypadkiem Janet Yellen wybrała się do North Cross w stanie Georgia. Produkująca panele fotowoltaiczne firma Suniva z powodu chińskiej konkurencji musiała ogłosić bankructwo.
Jednak na nogi postawiły ją pieniądze, które rząd federalny zaoferował przedsiębiorstwom rozwijającym nowe technologie w ramach przyjętego w sierpniu 2022 roku Inflation Reduction Act. Oferuje on 369 miliardów dolarów na wspieranie w formie dotacji kredytów i ulg podatkowych rozwoju odnawialnych źródeł energii i niskoemisyjnych technologii w USA. To oraz bariery celne mogą coraz skuteczniej powstrzymywać napływ chińskich zawansowanych technologicznie wyrobów przemysłowych do USA. Tymczasem sukces gospodarczej strategii shijinpinga zależny jest od powodzenia zagranicznej ekspansji. Dla przykładu w 2023 roku w państwie środka firmy zajmujące się wytwarzaniem paneli fotowoltaicznych wyprodukowały ich w sumie o łącznej mocy 1000 gigawatów przy zapotrzebowaniu rynku wewnętrznego wyznaczącym 280 do 320 gigawatów. Czyli 2 trzecie produkcji musi iść na eksport. Inaczej całej branży zajrzy w oczy bankructwo.
A skoro amerykański rynek szybko się zamyka, a reszta świata poza krajami arabskimi się cierpi na nadmiar zasobów finansowych, to jeden kierunek ekspansji staje się oczywisty. Jeśli Pekin chce utrzymać wzrost gospodarczy, musi podbić ekonomicznie Europę. Gdyby w istocie doszło do gospodarczego zdominowania starego kontynentu przez państwo środka, byłaby to dziejowa ironia losu. Zważywszy na to, że jakieś 200 lat temu zaczął się proces dokładnie odwrotny i to Europa ruszyła na podbój Chin. Ściślej mówiąc Wielka Brytania mocnym kopniakiem otworzyła wrota do ich wewnętrznego rynku, a w ślad za nią podążyły inne europejskie mocarstwa. To co się wówczas wydarzyło zaskoczyło samych inicjatorów ekspansji, ponieważ nikt nie spodziewał się aż tak spektakularnego sukcesu oraz towarzyszących mu dalekosiężnych konsekwencji.
Chiny na początku XIX wieku zajmowały obszar około 10 milionów kilometrów kwadratowych, czyli zbliżony do powierzchni całej Europy, ale zamieszkiwało je ponad 400 milionów ludzi. Stary kontynent posiadał wówczas dwukrotnie mniej mieszkańców, zaś pod względem ekonomicznym, w porównaniu z Chinami, sprawiał wrażenie ubogiej prowincji. Wedle obliczeń brytyjskiego ekonomisty i historyka specjalizującego się w kwestiach gospodarczych, Angusa Madisona, chińskie rolnictwo oraz rzemiosło wytwarzało wówczas aż 29% światowego PKB. Dlatego największa spółka giełdowa zachodniego świata, brytyjska kompania wschodnioindyjska, pragnąca nawiązać relacje handlowe z państwem środka, początkowo odnosiła się do jego władców z należnym szacunkiem. W porozumieniu z brytyjskim rządem kompania w 1793 roku posłała do Pekinu wystawne poselstwo, któremu przewodził lord George McCartney. Ponad 100 brytyjskich artystów, polityków, kupców zaprezentowało na cesarskim dworze to co najcenniejsze w angielskiej kulturze i gospodarce.
Lord McCartney w zamian za otwarcie na handel z Wielką Brytanią oferował obniżenie taryf celnych przez Zjednoczone Królestwo oraz sojusz polityczne. Cesarz Kean Long zbył te wysiłki jedną pogardliwą odpowiedzią. Nie ma rzeczy, której byśmy nie posiadali. Wszystkie propozycje współpracy odrzucił. Zupełnie nie dostrzegając jak niebezpieczni są nawyki do podbojów Brytyjczycy. Przeceniał też fundamenty chińskiej potęgi. Założona przez manżurskich najeźdźców dynastia King władała państwem środka już drugie stulecie. Jednak nie cieszyła się sympatią rdzennych Chińczyków. Podobnie jak zajmująca większość uprzywilejowanych stanowisk manżurska szlachta. Chiny dzieliły spory narodowościowe i ogromne różnice ekonomiczne między bogatymi miastami portowymi a bardzo biednymi wsiami Miłości poddanych nie wzbudzało także 40 tysięcy mandarynów zarządzających państwem w imieniu cesarza. Kierowali oni armią ponad miliona urzędników pobierających opłaty i podatki od wszelkich przedsięwzięć gospodarczych.
Tak ścisły nadzór państwa budził opór. Gdy nadciągał kryzys ekonomiczny, wówczas na prowincji natychmiast buntowali się chłopi. Lokalne powstania krwawo tłumiono, lecz za jakiś czas wybuchały nowe. Jonathan Fenby w książce Chiny Upadek i narodziny wielkiej potęgi cytuje raport jaki Lord McCartney przesłał do Londynu. Szef poselstwa informował w nim brytyjskich rząd, iż, cytat, cesarstwo chińskie jest jak stary, wariacki, flagowy okręt wojenny. przez te ostatnie 150 lat kolejni, uzdolnieni i czujni dygnitarze szczęśliwie zdołali utrzymać go na powierzchni, o nie śmielając sąsiadów samymi tylko gabarytami Kiedy jednak za sterami zasiądzie pewnego dnia niewłaściwy człowiek, biada porządkowi na pokładzie, biada bezpieczeństwu statku. Obserwacje Lorda w nieodległej przyszłości potwierdziły się. Po okresie katastrofalnych klęsk żywiołowych w Chinach wybuchła rebelia i w 1813 roku zbuntowani chłopi o mały głos nie zdobyli Pekinu.
Wprawdzie powstanie ostatecznie stłumiono, lecz z osłabienia władzy cesarskiej natychmiast skorzystali Brytyjczycy. Rozkręcając eksport opium z Indii do Chin za pośrednictwem portu w kantonie. Płacili nim za wszelkie towary dostarczane przez chińskich przedsiębiorców. Ci chętnie godzili się na taki biznes, bo narkotyk cieszył się ogromną popularnością wśród zwykłych ludzi. Pośredniczenie w handlu i jego dystrybucja przynosiły krociowe zyski. Opium w rękach Brytyjczyków okazywało się śmiertelnie niebezpieczną bronią ekonomiczną. Dzięki niemu otrzymywali cenne wyroby rzemieślnicze, porcelanę, jedwab, herbatę i tak dalej. Niemal cały chiński eksport. Jednocześnie korumpowano administrację państwową, na trwałe wiążąc ją z brytyjskim interesem. Używając tych narzędzi, uzależniono od regularnych dostaw narkotyku miliony konsumentów. Co gwarantowało stabilny rynek, wciąż łaknący nowych dostaw. Cesarz Dao Guang przez 19 lat swojego panowania ignorował narastające zagrożenie.
Do działania zmusił go dopiero gigantyczny deficyt w handlu zagranicznym oraz znikanie z obiegu srebrnych monet, co uderzało w całą gospodarkę Chin. Kiedy bowiem brakowało towarów na wymianę, chińscy kupcy płacili za opium monetami. Zapasy szlachetnych kruszców odpływały więc z państwa środka do Wielkiej Brytanii. Trudno było nie nazwać tego przepalaniem chińskich zasobów gromadzonych przez stulecia. Wszelkie kompania wschodnioindyjska intensyfikowała hodowlę i przetwórstwo maku na obszarze całych Indii, uzyskując narkotyk niemal za bezcen. Trwał więc proces wysysania bogactw z olbrzymiego kraju, które na drugim krańcu świata budowały potęgę w Wielkiej Brytanii. Próbą zablokowania tego procesu cesarz Dao Guang podjął dopiero w marcu 1839 roku. Na jego polecenie specjalny komisarz Lin Zexu wraz z oddziałem żołnierzy wkroczył na teren brytyjski faktorii handlowej w kantonie.
Komisarz zarekwirował 16 ton narkotyku i 43 tysiące fajek do jego palenia. Zdobycz polecił utopić w morzu. Rozpoczął też aresztowania osób odpowiedzialnych za grabienie jego kraju. Jednak Londyn nie zamierzał wypuszczać z rąk cennej zdobyczy. Złożona z 20 okrętów wojennych Armada kontr admirała Georgia Eliota, która wkrótce zbierana z 1540 roku u wybrzeży Chin i zaczęła sukcesywnie zatapiać statki handlowe. Następnie liczący 4 tysiące żołnierzy korpus ekspedycyjny bez problemu zajął kanton. Cesarstka armia kontratakowała, ale pobiąc mierzdzącej przewagi liczebnej ponosiła klęskę za klęską. Nagle okazało się, że siły zbrojne państwa liczącego prawie pół miliarda mieszkańców nie są w stanie pokonać zgodził się na rokowania. Przyniosły one podpisanie w 1842 roku traktatu w Nankinie. Dao Guang oddał Brytyjczykom na własność Hongkong oraz otworzył na wolny handel porty w kantonie Fuzhou, Ningbo i Shanghaïo.
Pekin anulował też zakaz sprzedaży opium. Wyłączył obywateli brytyjskich spod lokalnej jurysdykcji sądowej, a nawet przystał na wypłatę olbrzymiego odszkodowania za utupione przez Lin Zeqsu skrzynie z narkotykiem. Tak właśnie wyglądał brytyjski kopniak, który otworzył wroga do chińskiego rynku na oścież. To iż się po wiód oznaczało nadciągającą ekspansję mocars ze Starego Kontynentu, która musiała przynieść państwu środka katastrofalne skutki. Tymczasem, jak opisał Jonathan Fenby, cytat Dużo ważniejszym problemem dla monarchii okazywało się utrzymanie na tronie, nawet jeśli odbywało się to kosztem narażenia państwa na stopniową kolonizację ekonomiczną. Tymczasem, wkrótce po sukcesie Brytyjczyków, zjawiło się poselstwo z Waszyngtonu, nieprzypadkiem przywiezione przez eskadrę okrętów wojennych. Zażądało one przywilejów dla Stanów Zjednoczonych, analogicznych do tych, które otrzymała Wielka Brytania.
Wystarczyła groźba użycia siły i w lipcu 1844 roku zawarto w Wangia układ dający Amerykanom to, czego chcieli. Ten fakt nie umknął władze Francji i Rosji. Wkrótce państwa te dołączyły do swoistego wyścigu polegającego na wyszarpywaniu od Chin kolejnych portów, przekształcania ich w kolonie handlowe, a następnie kontynuowaniu ekspansji ekonomicznej w głąb lądu. Tymczasem Chińczycy prawie nie stawiali oporu. Kolejny cesarz, Xian Feng, okazał się władcą jeszcze bardziej nieudolnym od swojego ojca Daoguanga. Cały świat przekonał się o tym w 1856 roku. Po tym jak cesarscy urzędnicy zatrzymali parający się przemytem statek Arrow. Pech chciał, że zarejestrowano go w Hongkongu jako jednostkę brytyjską. Przedstawicielstwo Zjednoczonego Królestwa zażądało zwrotu własności i rekompensaty za szkody. Nawiaź o tym w kantonie wybuchu zamieszki.
Wtedy, w okolicach obozy zbrojnych zespołowani i zboczni, zbrojni władcy mający dość przybyszy z Europy zaczęli podpalać ich domy. Bund stłumili brytyjscy żołnierze, po czym premier Henry Palmerston nakazał działania odbetowe. Tak, aby w zarodku stłumić opór cesarza Xian Fenga. Povzięto je we współpracy z Francją, z zbrojnego korpusu ekspedycyjnego w okolice miasta Tianjin. Po opanowaniu tamtejszej twierdzy, ruszył on we wrześniu 1860 roku na Pekin. Przerażony cesarz ewakuował się aż do Manchurii. Jedyny opór, na jaki się zdobył, to rozkaz zabicia 30 Europejczyków, ujętych przypadkiem w stolicy Chin. Po opanowaniu Pekinu, brytyjczycy w odwecie spalili cesarski pałac letni. My byliśmy w takim pośpiechu, że nie mogliśmy ich nawet dokładnie splądrować. Donosił matce późniejszy generał i legendarny obrońca Hartumu, Charles Gordon.
Zaledwie 60 lat wcześniej Chiny były najbogatszym krajem świata. Po zderzeniu z rzutkimi i elastycznymi państwami europejskimi, za sprawą wewnętrznych słabości, spadły do roli kolonizowanego Wasala. Krok po kroku oddawał on Europejczykom to, co posiadał najcenniejszego. Po wygranej II wojnie opiumowej, Wielka Brytania i Francja podzieliły między siebie Szanghaj. Brytyjczycy dodatkowo przejęli pieczę nad ujściem rzeki Yangtze i długim na 1800 km Wielkim Hanałem, łączącym 5 ogromnych rzek z Pekinem. Zaanektowali też Lwioł część dochodu generowanego przez pośredniczenie w handlu herbatą i jedwabie. Gdy tron przejęła cesarzowa Cysi w zamian za zaniechanie oporu, Brytyjczycy i Francuzi zapewnili jej pomocy w walce z powstaniem Taipingu. Rebelliantów pokonano w 1864 roku, a potem Londyn egzekwował wszelkie możliwe zyski z państwa, które popadło w totalny maraz.
Jak bardzo jednostronna była to kooperacja, najlepiej pokazuje fakt, iż Chiny stały się tak słabe, że za ich podbój pod koniec XIX wieku zabrała się nawet pogardzana w Pekinie Japonia. Jej armia w błyskawicznej kampanii rozgromiła wojska cesarzowej Cysi. I w traktacie pokojowym w kwietnia 1895 roku, państwo środka musiało przekazać krajowi kwitniącej wiśni zwierzchnictwo nad Koreą, Tajwanem oraz częścią Manchurii. Kolejne chińskie ziemie ku północy przywłaszczała sobie także Rosja. Po wojnie chińsko-japońskiej Petersburg wymusił odstąpienie Port Arthur wraz z przyległymi ziemiami jako formę spłaty pożyczki, którą Moskwa przyniosła do Chinowej podczas jego konfliktu z Japończykami. Natomiast Niemcy zaanechtowały dla siebie prowincję Shandong. W porcie King Dao założono niemieckie osiedle w bawarskim stylu z browarem w centralnym punkcie.
Powstał nawet pomysł wychowania miejscowej ludności na chińskich Niemców i włączenia z czasem tego terytorium w skład II Rzeszy. Najazd wszystkich liczących się w świecie w wojnę ośmiu największym ocarstwom. Francji, Włochom i nawet Austro-Węgrom. Tymczasem cesarska armia nie potrafiła zdobyć nawet dzielnicy poselskiej w Pekinie, gdzie desperacko broniło się około tysiące obcokrajowców. Dwa miesiące później przybył do państwa środka 22 tys. międzynarodowy korpus ekspedycyjny i błyskawicznie złamał wszelki opór. Europejczycy triumfowali. Chcąc nauczyć Chińczyków respektu zburzono w Pekinie Pałac Letni oraz wspaniałą bibliotekę Hanlin, przechowującą bezcenne rękopisy. Cesarzowa Sisi uciekała ze stolicy przebrana zawieśniaczką, ale Brytyjczycy nie chcieli obalać rządzącej dynastii. Wkrótce więc Sisi powróciła na tron i musiała przełknąć nową porcję upokorzeń.
Zwycięzcy nałożyli na Chiny kontrybucję w wysokości 67 milionów funtów, dzieląc się tym zyskiem. Ponadto w Pekinie osadzono na stałe 20 tys. międzynarodowy garnizon. I tak nieco ponad 100 lat po tym jak Pekin odwiedziło poselstwo Lorda George'a McCartneya, Chiny definitywnie utraciły suwerenność, stając się półkolonią nadzorowaną przez europejskie mocarstwa. Szczęściem dla Chińczyków, nim Europejczycy do spółki z Japończykami podzielili ostatecznie między siebie państwo środka, w Europie wybuchła I wojna światowa, przynosząc Chinom nadzieję na odzyskanie wszystkiego co utraciły. Podnoszenie się z upadku kazało się jednak równie długim i jeszcze bardziej bolesnym procesem. Towarzyła mu seria dramatycznych kryzysów. W 1927 roku Chiny pogrążyły się w wojnie domowej. Toczonej przez nacjonalistów z Kuomintangu pod wodzą Chang Haishek'a z komunistami Mao Zedong'a.
Dodatkowo w 1931 roku Japonia zajęła całą Manchurię i rozpoczęła podbój kolejnych ziem. Dopiero klęska kraju kwitniącej wiśni poniesiona podczas II wojny światowej z rąk Amerykanów pozwoliła oswobodzić olbrzymie obszary ziem chińskich. Wcześniej najeźdźcy opanowali kluczowe dla ekonomicznego rozwoju Chin regiony, praktycznie odcinając je od morza, a zatem kluczowych dla rozwoju państwa środka szlaków komunikacyjnych. Pozbycie się Japończyków przyniosło wznowienie wojny domowej, którą wygrała komunistyczna partia Chin, ale oznaczało to, że pozostający we władaniu Kuomintangu Tajwan stał się osobnym bytem politycznym. Tymczasem nawet zakończenie dekad wojen nie przyniosło Chińczykom możliwości odbudowy dawnego bogactwa.
Choć władający nimi niepodzielnie przez ponad ćwierć wieku Mao Zedong wręcz obsesyjnie pragnął dogonić uprzemysłowiony zachód, czasy jego tyranii zaowocowały szalonymi pomysłami rzucenia całego narodu do budowania przemysłu ciężkiego w ramach koncepcji wielkiego skoku oraz kolektywizacji wsi. To w połączeniu z terrorem i klęską głodu zaowocowało śmiercią 20 do 30 milionów Chińczyków oraz jeszcze większą nędzą tych, którym udało się przeżyć. Po klęsce wielkiego skoku i krótkiej odwilży politycznej nową erę terroru przyniosła zainicjowana przez Mao w 1966 r. rewolucja kulturalna. Dopiero śmierć Tyrana i skupienie głównych nici władzy w Partii Komunistycznej oraz w państwie w rękach Deng Xiaopinga przyniosło pod koniec lat 70. Chinom początek epoki stabilizacji i rozwoju.
Z perspektywy czasu dopiero rządy Deng można uznać za ten moment w historii państwa środka, w którym wielki kryzys dobiegł w końca. Straszliwa zapaść mocarstwa trwała zatem około półtora wieku, a ciąg zdarzeń, które ją przyniosły i pogłębiały zapoczątkowała pierwsza wojna opiumowa. Była ona jak jeden potężny kopniak, którym Wielka Brytania otworzyła sobie oraz innym na oścież wrota do chińskiego rynku, po nim żadnemu z cesarzy rezydujących w Pekinie nie udało się już ich zamknąć, a to oznaczało dla państwa środka kompletną ruinę. Teraz potężnym kopniakiem to Chiny usiłują otworzyć sobie wrota do centrum Europy. Jeszcze dekadę temu kraje Unii Europejskiej były liderami w technologiach oraz produkcji urządzeń niezbędnych do wielkiej transformacji, jako zaplanowano.
Zakłada ona zredukowanie emisji dwutlenku węgla o 55% do roku 2030 w stosunku do wielkości z 1990 roku, a następnie osiągnięcie wskaźnika całkowitej neutralności na polu emisji gazów cieplarnianych do 2050 roku. Dla dokonania tak wielkiej transformacji gospodarczej, niezbędnymi urządzeniami okazują się te, które będąc źródłem energii elektrycznej nie mitują przy jej wytwarzaniu CO2, czyli przede wszystkim turbiny wiatrowe i panele fotowoltaiczne. W kolejnym etapie transformacji równie ważne stają się magazyny energii. Konieczne do stabilizowania systemów energetycznych opartych na oze, a także mające stanowić nowy rozdział w historii motoryzacji, samochody elektryczne. Po tym jak w 2035 roku wejdzie w życie zakaz rejestracji na terenie Unii nowych aut z silnikiem emitującym gazy cieplarniane, to właśnie elektryki winny królować na unijnym rynku.
W przypadku akumulatorowych magazynów energii oraz samochodów z napędem elektrycznym, kluczowym elementem konstrukcji są baterie. Zaś wśród nich dominują obecnie lito-wojonowe. Do tej puli kluczowych dla transformacji gospodarczej kraju wspólnoty, wyrobów przemysłowych, należy dodać jeszcze pompy ciepła. Wedle bowiem wyliczeń Brukseli nieruchomości odpowiadają za 40% łącznego zużycia energii na terenie Unii Europejskiej. Planuje się więc przejście na ogrzewanie ich przy pomocy pomp ciepła oraz instalacji fotowoltaicznych. Tę zmianę ma przyspieszyć Dyrektywa Budynkowa EPBD, wedle której od 2030 roku wszystkie nowe budynki muszą być bezemisyjne, a w przypadku tych wzniesionych wcześniej, jako datę graniczną osiągnięcia bezemisyjności wskazano rok 2050. Zatem nastąpi w Europie masowe odchodzenie od pieców gazowych, owęglowych już nie wspominając.
Do wytworzenia kluczowych dla transformacji produktów potrzebny jest dostęp do całej gamy bardzo specyficznych surowców, o czym za chwilę, oraz zaawansowanych technologicznie podzespołów. Kiedy więc zsumujemy to wszystko, wówczas ujrzymy całą, nową gałąź gospodarki, wartą oszałamającą kwotę i zdolną generować równie sowite dochody. Jakie będą to sumy dopiero się szacuje. McKinsey Global Institute w swym raporcie ze stycznia 2022 twierdzi, iż, cytat, transformacja gospodarki światowej konieczna do osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 roku, by była powszechna i znacząca, wymagałaby średnich rocznych wydatków na aktywa fizyczne w wysokości 9,2 biliona dolarów, czyli o 3,5 biliona dolarów więcej niż obecnie.
Wracając do samej Unii, według szacunków Komisji Europejskiej przekazanych parlamentowi europejskiemu w listopadzie 2023, jedynie inwestycje w sektorze energetycznym w UE będą musiały sięgnąć 396 miliardów euro rocznie do 2030 roku, oraz około 550 miliardów euro rocznie w kolejnych dekadach. A czy jeśli weźmie się pod uwagę inne sektory, to wedle szacunków Komisji Europejskiej z 6 lipca 2023, Unia będzie potrzebować inwestycji o wartości ponad 700 miliardów euro rocznie. Aby osiągnąć swoje cele w zakresie transformacji energetycznej i przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Dla porównania rzućmy jeszcze okiem na to jak obecnie prezentują się wydatki w skali globu w odniesieniu do branż, związanych ze źródłami energii uznawanymi za bezemisyjne oraz urządzeniami niezbędnymi w procesie transformacji.
Otóż z raportu międzynarodowej agencji energetycznej można się dowiedzieć, że w 2023 roku na całym świecie zainwestowano w tej dziedzinie około 1,7 biliona dolarów amerykańskich. Jest to około 40% więcej niż w 2015 roku. Jednocześnie agencja prognozuje, iż za 20 lat suma ta powinna być dwukrotnie wyższa. Powstał zatem w ostatniej dekadzie zupełnie nowy rynek, na którym leżą dowzięcia kwoty liczone w bilionach. Wprawdzie nadal trudno oszacować dokładnie ilu, lecz z dokonywanych wyliczeń widać, że ponad 1,3 prognozowanych sum, jakie zostaną wydane, znajduje się w kieszeniach mieszkańców Unii Europejskiej. Jak już tu wspomniano jeszcze dekadę temu, kraje Unii Europejskiej były liderami w technologiach oraz produkcją urządzeń niezbędnych do wielkiej transformacji energetycznej. I to europejscy producenci mieli dzielić się tymi bilionami.
Ale tak się nie dzieje, bo w tym wielkim wyścigu, zainicjowanym notabene przez stary kontynent, olbrzymią przewagę w ciągu ostatnich lat zdobyły sobie Chiny. Jest ona tak wielka, że jawi się niczym zapowiedź potężnego kopniaka, który otworzy państwu środka wrota do europejskich rynków. Patrząc na to, jak Pekin przygotowywał się do transformacji energetycznej zaplanowanej w Europie, trudno nie żywić wielkiego szacunku dla chińskich planistów oraz przyjętej przez nich strategii. Kierunek zmian dla Unii wytyczył ostatecznie szczyt Rady Europejskiej 12 grudnia 2008 roku. Wówczas to przywódcy państw Unii zgodzili się na przyjęcie pakietu energetyczno-klimatycznego.
Nakazywał on ich krajom osiągnięcie do 2020 roku celu 3x20, czyli redukcji o 20% emisji CO2, zwiększenia o tyle samo efektywności energetycznej, zaś prąd uzyskiwany z OZE miał pokrywać minimum 20% rynkowego zapotrzebowania. Na Komisji Europejskiej spoczęło zadanie opracowania dyrektyw określających, jakie zmiany muszą być wprowadzone, żeby strategiczny cel został osiągnięty. W tym czasie Pekin ze wszystkich sił dążył do monopolizacji światowych zasobów metali ziem rzadkich. Chodzi o 17 trudno dostępnych pierwiastków, m. in. neodym, gadolin, terp, dyspros czy erb, które okazują się niezbędne do budowy nowoczesnych silników elektrycznych, baterii, paneli fotowoltaicznych, turbin wiatrowych, laserów itd. Ich złożami chińskie władze zainteresowały się już w latach 90. , robiąc wszystko, aby przejąć kontrolę nad rodzącym się wyścigiem nowych surowców.
Udało się to dość łatwo, ponieważ reszta świata przegapiła start w wyścigu. Wkrótce Pekin kontrolował 90% światowego eksportu metali ziem rzadkich. W analizie pt. strategiczne znaczenie metali ziem rzadkich, Daria Wiejaczka i Witold Wilczyński podkreślają, iż pozycja monopolisty pozwoliła Chinom decydować o cenach, a ograniczenie eksportu w latach 2009-2010 skutkowało kilkukrotnym wzrostem cen metali ziem rzadkich. Dopiero po 2010 roku Zachód zorientował się, że jeśli Chiny zachowują monopol na strategiczne metale, wówczas bezwzględnie wykorzystają ten fakt, narzucając swe warunki gry wszystkim krajom wcielającym w życie zieloną transformacją. W panicznym pośpiechu zaczęto więc szukać nowych złóż. Efekty tego wysiłku, choć stały się widoczne, nie przełamały dominującej pozycji Chin.
W roku 2023 państwo środka odpowiadało nadal za 68% światowego wydobycia metali ziem rzadkich, drugie w rankingu Stany Zjednoczone za 12%, trzecia Myanmar za 11%. Przy czym wśród liczących się producentów nie ma ani jednego państwa z Europy. Dopiero w styczniu 2024 triumfalnie ogłoszono, iż w położonej na północy Szwecji Kirunie, szwedzki koncern wydobywczy LKAB, odkrył olbrzymie złoża metali ziem rzadkich. Jak wszystko pójdzie dobrze, to ich wydobycie ruszy pełną parą za zaledwie 10 lat. Podobnie rzecz ma się z kopalniami niezbędnego podczas transformacji energetycznej Litu. Jego duże złoża odkryto w Czechach, Niemczech, Francji, Hiszpanii, Portugalii oraz Serbii na Ukrainie. Ale obecnie Portugalia jest jedynym państwem członkowskim UE, wydobywającym i przetwarzającym LID.
Wszędzie indziej dopiero trwają przygotowania do rozpoczęcia eksploatacji odkrytych pokładów surowca. Ocenia się, że pierwsza partia Europku, np. z francuskiego złoża w masywie centralnym, Departament Allié, trafi na rynek w 2028 roku. Spodobnie karygodnym opóźnieniem, dopiero pod koniec 2023 roku Rada Europejska i Parlament Europejski osiągnęły porozumienie w sprawie przyjęcia Europejskiej ustawy o surowcach krytycznych, CRMA. Ma ono przyspieszać działania zmierzające do samowystarczalności surowcowej UE, tak aby do 2030 roku nie więcej niż 65% rocznego zapotrzebowania Unii na 17 strategicznych metali zaspokajały państwa spoza niej. Natomiast pozostałą część metali ziem rzadkich zamierza się uzyskiwać z recyklingu oraz własnego wydobycia.
Już tylko dominacja Pekinu na polu surowców kluczowych dla zielonej transformacji uzmysławia, że planiści z Chin dawno temu dokonali znakomitej analizy tego, na co unijne kraje i wywodzące się z nich firmy będą musiały wydawać olbrzymie kwoty. Ich pech polega na tym, że złoża litu są dość powszechne na całym świecie, a największymi spośród odkrytych dysponują Australia i Chile. Jednak tę niedogodność Pekin z naddatkiem zrekompensował sobie na polu produkcji syntetycznego grafitu. Jak się prognozuje Chińscy producenci do 2025 roku osiągną mocy produkcyjnej w wysokości 4,6 mln ton tego surowca rocznie, co będzie stanowić 92% światowego zapotrzebowania.
Aby zrozumieć w czym rzecz wystarczy informacja, że samochód napędzany silnikiem spalinowym swej konstrukcji nie wymaga w ogóle użycia grafitu, zaś przeciętne auto elektryczne prawie 70 kg. Kiedy więc pod koniec 2019 roku w Brukseli ogłoszono Plan Działań nazwany Europejskim Zielonym Ładem, zakładający przekierowanie wielkich kwot z zasobów unijnych na inwestycje związane z zieloną transformacją, Chiny dzierżyły już w swym ręku przygniatającą przewagę na polu dostępu do kluczowych surowców. Tak aby móc sprowadzić stary kontynent do roli uzależnionego od nich konsumenta, niczym kompania wschodnioindyjska uzależniająca niegdy Chińczyków od dostarczanego przez nią opium. Ale Pekin nie zadowolił się tym, że w 2022 roku aż 98% metali ziem rzadkich importowanych przez kraje Unii Europejskiej pochodziło z Chin.
Od kiedy w 2013 roku prezydent Xi Jinping ogłosił projekt Jednego Pasa Jednej Drogi, nazwanego potocznie Nowym Jedwadzym Szlakiem, chińskie firmy sukcesywnie podejmują próbę przejmowania największych złóż metali ziem rzadkich oraz litu i kobaltu w Afryce. A bardzo pomocnym narzędziem w tym celu są projekty infrastrukturalne oraz to, że chińskie banki stały się kluczowymi bierzycielami dla około 20 państw afrykańskich. I to bynajmniej nie koniec. Obok budowy monopolu surowcowego dodano kolejny, mianowicie dążenie do światowej dominacji na polu produkcji baterii litowojonowych. Dzięki stałemu, państwowemu wsparciu finansowemu koncerny CATL, BYD oraz wiele pomniejszych rozwijały w ciągu ostatniej dekady ich produkcję, jednocześnie doskonaląc swe wyroby. Na koniec 2023 roku chińska firma CATL mogła się pochwalić udziałami w światowym rynku wynoszącymi prawie 37%.
Na drugim miejscu znalazła się chińska firma BYD z udziałem blisko 16%. Dopiero za nią uplasował się południowo-koreański LG Energy Solution z udziałem blisko 14%. Podobnie jak w wyścigu po strategiczne surowce i tu stary kontynent i jego firmy znajdują się na szarym końcu stawki. Zupełnie bezradne wobec konkurentów z Azji. Muszą godzić się z tym, że prawie 60% światowej produkcji baterii niezbędnych m. in. w samochodach elektrycznych i hybrydowych, ale też w smartfonach czy laptopach zanechtowali dla siebie Chińczycy. Na tym złe informacje dla Europy wcale się nie kończą. Na rynku paneli fotowoltaicznych produkty made in China pokazują się dużo tańsze od europejskich.
Decyduje o tym cena energii elektrycznej w Chinach, średnio o trzykrotnie tańszej niż w Unii. Dostęp do metali ziem rzadkich, dotacje rządowe oraz zaawansowanie technologicznie. Dziennik Financial Times 11 września zeszłego roku alarmował cyzad. Ostra konkurencja ze strony chińskich producentów w celu zdobycia udziału w rynku w Europie spowodowała spadek ceny modułów fotowoltaicznych średnio o ponad 1 czwartą. Z tego powodu europejscy producenci stanęli na skargu bankructwa, po czym kolejni zaczęli je ogłaszać. Wedle Financial Times już dwie trzecie europejskiego rynku paneli fotowoltaicznych zagarnęły dla siebie firmy z państwa środka. Tymczasem do 2030 roku to energia słoneczna ma stać się największym źródłem prądu na terenie wspólnoty.
Zdaniem Financial Times Unia ryzykuje, cytat, uzależnia się od Chin na wzór jej uzależnienia od rosyjskiego gazu do czasu pełnoskalowej inwazji Moskwy na Ukrainę. Koniec cytatu. Wkrótce potem alarm podniosła w Europie kolejna branża związana z zieloną transformacją. Prezes Siemensa, największego w Europie producenta turbin wiatrowych, Christian Brugge, 21 lutego 2024 w wywiadzie udzielonym South China Morning Post, oznajmił cytat, sektor energii wiatrowej w Europie doświadczy tego samego losu co zrujnowany przemysł fotowoltaiczny, jeśli wadzy nie ograniczył dostępu do rynku tańszego chińskiego sprzętu. Spółkę należącą do grupy Siemens pod koniec listopada 2023 uratował przed upadłością pakiet pomocowy w wysokości 15 miliardów euro. Połowę sumy stanowiły gwarancje kredytowe rządu RFN, a resztę pożyczki bankowe i dotacje od spółki matki.
Jednak ten finansowy zastrzyk może okazać się jedynie przedłużeniem Agoni, tego producenta turbin wiatrowych, który we współpracy z hiszpańskimi kooperantami jest w tej branży drugą co do wielkości firmą na świecie. Pierwsze miejsce nadal dzierży duński Vestas Wind Systems. Jednak w rankigu 10 największych producentów turbin wiatrowych już 4 miejsca zajęły firmy chińskie. Spośród nich Goldwind jest coraz bliższa wyprzedzania Siemens Energy, co może okazać się tym łatwiejsze, iż najnowsze zapowiedzi chińskich producentów mówią, iż wkrótce zaoferują wiatraki o wydajności nominalnej o 30% większej od zachodnich i do tego jeszcze o 70% tańsze. Do tego należy nadmienić, że 60-70% turbin wiatrowych produkowanych w Niemczech zawiera komponenty z Chin.
Christian Bruch domagał się więc od Komisji Europejskiej podjęcia kroków, które dałyby kierowanej przez niego firmie szanse na przetrwanie ofensywy konkurentów z państwa środka, proponując m. in. wszczęcie dochodzenia w sprawie subsyduowania przez rząd w Pekinie rodzimych producentów wiatraków, a także wprowadzenie ograniczeń w dostępie do aukcji energii wiatrowej. Dałoby się to zrobić uzależniając możliwość udziału w aukcji od czynników jakościowych, takich jak kraj, w którym Oferent prowadzi badania rozwojowe lub czy wytwarza turbiny wiatraków z materiałów nadających się do recyklingu. Jednak wówczas retorsje, które mógłby wobec Unii zastosować Pekin stałyby się jeszcze mocniejsze.
Gdy Komisja Europejska zaczęła snuć plany jak obronić unijny rynek przed chińską ekspansją, Chiny już w lipcu 2023 ogłosiły w ramach ostrzegawczego warknięcia, iż nałożył ograniczenia na eksport galu i Germanu do Unii, a przy okazji też Stanów Zjednoczonych. Pomimo starań unijnej dyplomacji Chiny restrykcji nie tylko nie cofnęły, ale dorzuciły jeszcze pod koniec 2023 embargo na grafit. Zaś odcięcie od niego oznacza bolesny cios wymierzony producentom aut elektrycznych oraz baterii, a zarazem stanowi coś co można nazwać drabiną eskalowania napięcia. Pekin zaczął od surosów najmniej potrzebnych zachodowi i stopniowo dokłada bardziej niezbędne. Działania Chin w sprawie grafitu stwarzają znaczne ryzyko dla stabilności łańcuchów dostaw pojazdów elektrycznych i uwypuklają kruchość zależności od krytycznych materiałów z Chin.
Podkreśla w swojej analizie amerykańska firma doradcza FTI Consulting. Istotne ograniczenia dotyczące wywozu grafitu z Chin mogą nie tylko zakłócić szybki rozwój pojazdów elektrycznych, a tym samym podważyć wysiłki na rzecz dekarbonizacji, ale skutki mogą być odczuwalne szerzej. Biorąc pod uwagę wykorzystanie grafitu w szeregu zastosowań, w tym zaawansowanych półprzewodnikach. Uzupełniono w raporcie. Tymczasem Komisja Europejska dopiero szukająca sposobów na ratowanie europejskich producentów paneli fotowoltaicznych i turbin wiatrowych staje przed jeszcze większym wyzwaniem, jakim okazuje się ochrona rodzimych koncernów samochodowych na czele z niemieckimi, które są jednym z fundamentów gospodarki RFN. Kluczowej przecież dla funkcjonowania Unii. Oto największy z niemieckich koncernów motoryzacyjnych, Volkswagen Group sprzedał w 2023 roku na całym siecie 578 tysięcy samochodów elektrycznych.
Prognozy na obecny rok prezentują się nieszczególnie, bo mowa w nich iż sprzedaż spadnie do około 450 tysięcy sztuk. A teraz spójrzmy na wyniki największego z chińskich producentów samochodów elektrycznych, koncernu BYD. W roku 2022 sprzedał on na całym świecie 911 tysięcy elektryków, a w ubiegłym już 1,6 miliona plus drugie tyle aut hybrydowych. Jest to wzrost o ponad 60% w jeden rok. W tym segmencie BYD wraz z całym konglomeratem mniejszych firm z państwa środka sukcesywnie wypiera z chińskiego rynku niemieckie koncerny. A teraz ruszył na podbój Europy, budując swoją pierwszą fabrykę w granicach Unii, Wszeget na Węgrzech.
Nic dziwnego, że w tej sytuacji 14 września 2023 przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła iż Komisja Europejska wszyna dochodzenie antysubsydyjne w podniesieniu do chińskich koncernów motoryzacyjnych. W efekcie czego od 6 marca 2024 wszystkie pojazdy elektryczne, które trafią do Unii Europejskiej z Chin mogą zostać dotknięte karnymi cłami antysubsydyjnymi. Co ciekawe samo dochodzenie zakończy się najprawdopodobniej dopiero w listopadzie tego roku. Jednak Komisja Europejska uznała, iż sytuacja stała się dla unijnych producentów aut zbyt groźna i nie może czekać decyzji na koniec dochodzenia. Poza tym stwierdzono, iż dowody na subsydiowanie przez chiński rząd rodzimych koncernów motoryzacyjnych są tak mocne, iż nie ma sensu na dalsze zwlekanie z karnymi cłami.
Alarmów Unii nie wczynają jeszcze tylko producenci pomp ciepła, choć około 35% mocy produkcyjnych znajduje się w Chinach, 25% Stanów Zjednoczonych i nieco poniżej 20% na terenie Unii. We wszystkich innych branżach przemysłowych związanych z zieloną transformacją sytuacja przedstawia się źle lub bardzo źle. Jednakże podjęta właśnie pierwsza zdecydowana próba zatrzaśnięcia przed nosem Pekinu wrót do Europy może okazać się mało skuteczna. Zdeterminowany do prowadzenia pełnoskalowej ekspansji ekonomicznej Xi Jinping dzierży w swym ręku całą pulę atutów, które najskuteczniej może użyć przeciw staremu kontynentowi. Stany Zjednoczone są bowiem na polu surowcowym dużo bliższe samowystarczalności, a poza tym okazują się być zdolne do podejmowania zdecydowanych i radykalnych działań obronnych, coraz skutecznie chroniąc własne firmy.
Natomiast Unia Europejska sprawia wrażenie nie tyle przeciwnika co potencjalnej ofiary, tym atrakcyjniejszej, bo bardzo zamożnej. To wrażenie pogłębia fakt, iż bliska kooperacja z Chinami jest bardzo potrzebna Berlinowi, który dostrzega w niej szansę na wyrwanie niemieckiej gospodarki z recesji. Symptomatyczne, że w 2023 roku, gdy wszyscy inwestorzy zagraniczni zaczęli swój kapitał lokować z dala od Chin, jedynie niemieckie firmy postępowały na przekór temu trendowi. Z tej przyczyny w ubiegłym roku udział państwa środka w bezpośrednich niemieckich inwestycjach poza granicami RFN osiągnął ponad 10%. Jest to wskaźnik najwyższy od 2014 roku. Zatem choć Komisja Europejska przystąpiła do obrób obrony unijnego rynku, Republika Federalna Niemiec wciąż zacieśnia swoje więzy z Pekinem.
To może oznaczać, iż intensywność działań obronnych Brukseli pozostanie ograniczona, a także uzależniona od tego, by nie prowokować Chin do nowych sankcji, mogących uderzyć w niemiecki przemysł. W prawdzie 7 grudnia 2023, podczas Pekinskiego Szczytu Unii Chiny Ursula von der Leyen, stowarzyszącym jej przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesa Mikkelem, domagali się od Xi Jinpinga zmiany polityki ekonomicznej państwa środka. Jednak nic nie wskazuje na to, że niepodzielnie badający Chinami komunistyczny cesarz, zwany dla niepoznaki prezydentem, wziął sobie ich słowa do serca. Zwłaszcza tą część wypowiedzi von der Leyen, gdy oznamiła, że, cytat, Europejscy przywódcy nie będą mogli tolerować, że nasza baza przemysłowa jest osłabiana przez nieuczciwą konkurencję.
Zwłaszcza jeśli słowa zestawi się z faktem, że deficyt handlowy Unii z Chinami wzrósł w ciągu ostatnich 20 lat z 40 miliardów euro do 400 miliardów. I jakoś do dziś to tolerowano. W odpowiedzi Xi uprzejmie odrzek gościom z Europy, iż cytat nie powinniśmy uważać się nawzajem za rywali tylko dlatego, że mamy różne systemy. Ograniczać współpracę tylko dlatego, że istnieje konkurencja lub angażować się w konfrontację tylko dlatego, że istnieją różnice. Po czym już mniej grzecznie zażądał od Unii zerwania kooperacji z USA na niwie sankcji, mających ograniczać rozwój chińskiego przemysłu technologicznego. W zamian obiecując dla Europy ważne miejsce w nowym, wielobiegunowym świecie. I w taki oto sposób Chiny dalej wyważają wrota do Europy.
Tym razem to Europejczycy wydają się bezradni wobec działań przybyszy z odległej krainy. A kolejne sektory przemysłowe, niczym porty i strefy ekonomiczne, zostają przejmowane przez zwinnych i zdeterminowanych najeźdźców. Opium dla europejskich decydentów natomiast stało się coś, czego tak bardzo pragnęli. Środki do zielonej transformacji, którymi Chińczycy chętnie ich uzależniają. Partnerem kanału jest Dom Maklerski XTB, a także KFD, polski producent suplementów diety i żywności funkcjonalnej. Oraz Team Cuttering, cuttering dietetyczny dostępny w większości polskich miast. Dziękujemy także naszym patronom, których wsparcie umożliwia nam tłumaczenie naszych treści na wiele języków. Niezmiennie zachęcam również do wspierania akcji Paczki dla Ukrainy. Dzięki za uwagę. .