VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
PASTOR PASTER Witamy serdecznie w kolejnym podcastzie Zapytaj pastora, w którym pastor John Piper odpowiada na pytania słuchaczy. Jedna ze słuchaczek zadała bardzo ważne pytanie. O to, co do nas napisała. Drogi pastorze, jestem pielęgniarką. Przez kilka lat pracowałem w szpitalu na oddziale onkologicznym. Obecnie pracuję na innym oddziale, ale widuję czasem pacjentów bliskich śmierci. W jednym z wcześniejszych odcinków na ten sam temat skupiłem się na walce w wierze, zakładając, że osoba umierająca jest wierząca. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że naprawdę niewielu z umierających pacjentów to osoby wierzące. Z tego powodu często zmagałem się z silnym niepokojem, ponieważ miałam świadomość, że jestem najprawdopodobniej ostatnim chrześcijaninem, że nie ma zbyt wielu ludzi, którymi te osoby mają kontakt przed śmiercią i że tylko godziny, a czasem nawet minuty, dzielą ich od wiecznego potępienia.
Budziło to we mnie wiele pytań. Czy powinnam dzielić się Ewangelią nawet gdy pacjent jest nieprzytomny? Czy nie urażę rodziny pacjenta w tej bardzo smutnej dla nich chwili? Jak mogę zastroszczyć się o zagubioną osobę, która jest na krawędzi piekła, a że jej wiery na to, jak się z nami poddają, są bardzo ograniczone? Co powiedziałbyś na taką sytuację? Odpowiedź na to pytanie będzie zależała w dużej mierze od trzech rzeczy. Po pierwsze, od Twojego przekonania o prawdziwości biblijnej nauki o piekle. Po drugie, od miłości, a także wobec umierającego, to znaczy pragnienia wiecznej radości dla umierającej osoby. I po trzecie, od odwagi, by działać dla dobra zgubionych, wbrew życzeniom tych, którzy nie wierzą w Ewangelię. Mówiąc inaczej, ludzie unikają dzielenia się Ewangelią z umierającymi z przynajmniej jednego z trzech powodów.
Pierwszy, po prostu nie wierzą w piekło. Nie jest dla nich prawdziwe, nie boją się go. Prawdą jest, że jeżeli będziesz mówił o Chrystusie, grzechu i sądzie, to ta osoba leżąca w łóżku może odczuwać jakiegoś rodzaju niepokój. I oni nie dzielą się Ewangelią, ponieważ czują, że unikanie tego niepokoju jest aktem miłości, ponieważ niepokój wydaje im się bardziej realny i bardziej szkodliwy, niż perspektywa piekła. Albo drugi powód jest taki, że unikają mówienia o tym, ponieważ chociaż wierzą w piekło, to nie czują żadnej miłości do umierającego. Nie mają silnego pragnienia, żeby umierający został uratowany i zyskał wieczną radość w obecności Chrystusa. Po prostu nie mają takiego pragnienia. Albo jest trzeci powód.
Oni nie dzielą się Ewangelią, ponieważ wierzą, że ich przełożeni w ich miejscu pracy lub rodzina umierającej osoby mają największy autorytet w decydowaniu o tym, czy możesz dzielić się Ewangelią. I Boże wezwanie, aby dzielić się Ewangelią znajduje się na drugim miejscu w stosunku do tego ludzkiego autorytetu. Istnieją sytuacje, w których nie jesteśmy zobowiązani. Jezus powiedział Mateusza 7,6 Myślę, że Jezus ukazał zastosowanie tego w Ewangelii Mateusza 21 od 23 do 27, kiedy zapytał naczelnych kapłanów i starszych, czy chrzest Jana był z nieba, czy od ludzi. I pamiętasz, że oni zastanawiali się między sobą i powiedzieli, jeśli powiemy, że z nieba to nie jest tak, to nie jest tak. Ale jeśli powiemy, że z nieba to nie jest tak, to nie jest tak.
A jeśli powiemy, że z nieba lud zapyta nas, czemu więc nie uwierzyliście? Jeśli zaś powiemy, że od ludzi tłum może nas ukamienować, odpowiedzmy więc, że nie wiemy. A Jezus odpowiedział, i ja wam nie powiem. Innymi słowy istnieje rodzaj postawy tak dogłębnie podstępnej i wrogiej Ewangelii, że w takich sytuacjach nie dzielisz się Ewangelią z niektórymi ludźmi. Inną rzecz powiedział Jezus w Mateusza 10,14. A jeśli ktoś was nie przyjmie i nie usłucha waszych słów, wychodząc z tego domu albo miasta strząśnijcie pył z waszych nóg. Innymi słowy możesz napotkać ludzi, którzy okażą się tak toporni, że przestajesz z nimi rozmawiać i idziesz dalej.
To sytuacje, w których nie dzielimy się Ewangelią, ale nie znam żadnej sytuacji, ani żadnego nauczania w Biblii, które mówiłoby, że powodem, dla którego nie mielibyśmy dzielić się Ewangelią jest to, że jakiś ludzki autorytet mówi, żeby tego nie robić. Zamiast tego widzimy, że kiedy władze mówiły chrześcijanom, aby przestali mówić, to chrześcijanie odpowiadali tak, dzieje 4,20. Rozsądźcie, czy to sprawiedliwe w oczach Boga bardziej was słuchać niż Boga. My bowiem nie możemy nie mówić o tym, co widzieliśmy i słyszeliśmy. Innymi słowy, wezwanie Boga do uwielbiania Chrystusa i do kochania ludzi poprzez głoszenie jedynej na świecie nowiny, która może ich zbawić, to wezwanie ma pierwszeństwo przed jakimikolwiek zakazami wydanymi przez ludzki autorytet. Tak więc mogą zdarzyć się przypadki, kiedy dzielenie się Ewangelią nie będzie dobrym pomysłem, ale powodem tego nie będzie ludzki zakaz.
I myślę, że dotyczy to zarówno władz państwowych, jak i religijnych, zawodowych, wojskowych, szpitalnych czy rodzinnych. A co z osobą, z którą chciałbyś podzielić się Ewangelią? Ogólnie rzecz biorąc, myślę, że jeżeli ta osoba jest przytomna, to dobrze jest poprosić o pozwolenie, aby porozmawiać z nią o czymś bardzo dla Ciebie cennym i ważnym dla niej. Mianowicie o Jezusie Chrystusie i Bożej ofercie przebaczenia grzechów w Chrystusie. Myślę, że jeśli ktoś siedząc naprzeciwko Ciebie w restauracji lub leżąc w szpitalnym łóżku mówi, nie chce o tym słyszeć, to nasz obowiązku musi się z tym narzucać. Nikt nie jest zbawiony z przymusu.
A jeśli ktoś odwraca się od Ewangelii, którą chętnie i w miłości chcesz mu zaoferować, to wymuszanie, aby ta osoba nas słuchała, jest sprzeczne z samą naturą dobrej nowiny, w którą wierzymy dobrowolnie. Czy to oznacza, że osoba, która umiera i nie jest w stanie mówić i z tego co wiesz może nawet nie jest świadoma tego, co do niej mówisz? Czy taka osoba nie powinna usłyszeć od Ciebie Ewangelii? Nie sądzę. Jeśli człowiek, który został pobity na poboczu drogi był nieprzytomny, kiedy pojawił się dobry Samarytanin, to nie sądzę, aby dobry Samarytanin miał obowiązek czekać, aż ten odzyska przytomność, aby poprosić o pozwolenie na opatrzenie jego ran i zabranie go na leczenie.
Myślę więc, że byłoby pięknym darem cicho, spokojnie i z miłością wypowiadać słowa nadziei do ucha osoby, która nie jest w stanie odpowiedzieć. Myślę, że umiejętność dobrania odpowiednich słów wymaga wielkiej mądrości i ewangelicznej wrażliwości. Na przykład ja powiedziałbym coś takiego. Witaj John. Nazywam się Maria. Jestem jedną z Twoich pielęgniarek. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby zapewnić Ci komfort i zaspokoić Twoje potrzeby. Nawet nie wiem, czy mnie słyszysz, czy możesz się ze mną porozumieć. Chcę, żebyś wiedział, że jesteś kochany. Ja Cię kocham. I Bóg Cię ukochał, posyłając swojego Syna, Jezusa Chrystusa na świat, aby poniósł grzechy każdego, kto Mu zaufa. Jezus jest wspaniałym Zbawicielem, nawet teraz. Jest wspaniałym Przyjacielem. Jest bardzo miłosierny, bardzo cierpliwy, bardzo łaskawy.
Przebaczył mi wszystkie moje grzechy i jestem Mu tak bardzo wdzięczna. I On pragnie, abyś wiedział, że jest On gotów przebaczyć wszystkie Twoje grzechy, bez względu na to, jakie one były lub jak było ich wiele. Jedyne, co musisz zrobić, to całkowicie zdać się na miłosierdzie Chrystusa. Wpadnij w ramiona Chrystusa i zaufaj Mu jako najdroższemu Zbawicielowi. Więc pomodlę się o Ciebie, John. Ojcze w niebie, dziękuję Ci za Twoją miłość. Dziękuję Ci za niesamowitą łaskę, która zbawia grzeszników, takich jak Ja i John, kiedy po prostu zaufamy naszemu najdroższemu Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi. Modlę się, abyś stał się prawdziwy dla Johna podczas gdy On tutaj leży. W imieniu Jezusa, Amen. Dzięki za uwagę. .