VIDEO TRANSCRIPTION
No description has been generated for this video.
Witam was serdecznie na kanale Archiwum Mroku. W dzisiejszym filmie przychodzę do was z historią Elwyzony Histershue, a ściślej mówiąc jej ducha. Początkowo wierzono, że kobieta zmarła z przyczyn naturalnych. Jednak jakiś czas później zaczęła odwiedzać swoją matkę z zagrobu i szeptać, że tak naprawdę została zamordowana. Podała nawet prawdziwą przyczynę swojej śmierci. Usilne starania matki i ciągłe wędrówki do miejscowego sędziego sprawiły, że ciało młodej Elwy poddano ponownej autopsji. Czy sprawiedliwości stało się zadość i ujęto morderce? Przekonajmy się wspólnie. Dzisiejsza historia rozgrywa się w hrabstwie Greenbrier końcem XIX wieku. Ziemię tę niegdyś zamieszkiwane były przez plemiona Czirokezów i Shaunisów. Taka ciekawostka. Nazwa hrabstwa po angielsku znaczy kolcowój.
Jest to krzew dorastający do 3 metrów wysokości, pokryty kolcami i czerwonymi owocami. Przypomina trochę dziką różę. Porasta tak licznie tamtejsze tereny, że władze miasta postanowiły zmienić jego nazwę z White Sulphur Springs, czyli źródła białej siarki, na Greenbrier, czyli kolcowój. Jest to teren górski. Nawet dziś mało zaludniony. Tamtejsza ludność skupia się w małych wioskach, które liczą zaledwie po kilka domów. Elva Zona Hister urodziła się w 1876 roku jako córka Jacoba i Mary Jane Hister. Wszyscy jednak zwracali się do niej używając drugiego imienia Zona. Wraz z rodzicami prowadziła małe gospodarstwo rolne w hrabstwie Greenbrier w zachodniej Virginii. Mało wiemy o jej dzieciństwie.
Ze szczątkowych informacji udało mi się zebrać, że miała dwóch młodszych braci, dzieliła ich różnica wieku 6 i 12 lat. Jeden z nich zmarł zanim skończył cztery latka. W 1895 roku, kiedy Zona miała 19 lat, urodziła dziecko. Niestety nie wiemy, kim był ojciec, a nawet jakiej było płci. Musimy pamiętać, że rzecz dzieje się końcem XIX wieku. Bycie niezamężną matką było ogólnie potępiane i wytykane palcami. Zona miała jednak tyle szczęścia, że jej rodzina była szanowana i poważana wśród miejscowej społeczności. Wychowywała więc dziecko samotnie, a jej matka Mary Jane jej w tym pomagała. W 1896 roku do wsi zawitał Erasmus Stribling Trout Shoe. 35-latek był wysokim, przystojnym, postawnym i silnym mężczyzną. Z zawodu był kowalem.
Osiedlił się w rodzinnej wiosce Zony i od razu podjął pracę w kuźni pana Krukszanka. Źródła często podają, że na imię miał Edward. Nie jest to prawdą, a zamieszanie wynika z tego, że mężczyzna często właśnie tym imieniem się przedstawiał. Lub swoim przezwiskiem Trout. Jest to o tyle dziwne i zabawne, że po angielsku to słowo oznacza bstrąga. Aby uniknąć nieporozumień i usystematyzować informacje, w dalszej części będę nazywać go prawdziwym imieniem, czyli Erasmus. W peździerniku 1896 roku Zona Hister poznała starszego od siebie o 15 lat Erasmusa Shoe. Ich związek rozwijał się bardzo dynamicznie, bo wkrótce potem zaczęli planować ślub. Erasmusowi w zupełności nie przeszkadzał fakt, że Zona miała nieślubne dziecko.
Matka dziewczyny Mary Jane nie podzielała entuzjazmu i optymizmu córki. Ponoć od samego początku ich znajomości czuła do Erasmusa niechęć. A fakt, że był już dwukrotnie żonaty i unikał mówienia o swojej przyszłości, tylko ją pogłębił. Zona całkowicie zignorowała ostrzeżenia i obawy matki. 20 października 1897 roku, zaledwie dwa miesiące po pierwszym spotkaniu, para wzięła ślub w Kościele Metodystów w Life Sales Mill. Wspólnie zamieszkali w małym dwupiętrowym domku, a z racji tego, że znajdował się on około 20 km od domu jej rodziców, bardzo rzadko ich odwiedzała. W tym momencie wspomnę, że nie jest do końca jasne, co stało się z dzieckiem Zony, gdyż nie pojawia się w żadnym z dokumentów ze sprawy.
Optymistyczny scenariusz jest taki, że zostało pod opieką dziadku w gospodarstwie. Mniej optymistyczny, no że zmarło. Na pewno wiecie, że śmiertelność dzieci końcem XIX wieku wciąż była bardzo wysoka. Zwłaszcza w tak małych wioskach z goła odciętych od świata. Niewiele też wiemy o ich pożyciu małżeńskim. Czy byli szczęśliwą parą, czy może mieli poważne problemy, a może dochodziło do przemocy domowej. No nie wiemy, ale biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia prawdopodobnie tak. Zaznaczę, że są to tylko moje spekulacje, niepotwierdzone w żadnych dokumentach. Początkiem stycznia 1997 roku Zona poważnie zachorowała. Przez kilka następnych tygodni opiekował się nią lokalny lekarz dr George Knapp. Nie jest do końca jasne, co tak naprawdę dolegało kobiecie.
Spekulowano, że zaszła w ciążę i była ona wyjątkowo ciężka w przebiegu. A źródła enigmatycznie podają, że przyczyną jej złego samopoczucia były dolegliwości kobiece. Cokolwiek to znaczy. Rękiem 23 stycznia 1897 roku Erasmus w drodze do pracy wstąpił do domu Marty Jones. Znana była z tego, że jest osobą wyjątkowo życzliwą i skorą do pomocy. Zapytał czy jej 11-letni syn Anderson jest w domu i czy mógłby pomóc jego żonie w wykonywaniu domowych obowiązków. Jako że ta w dalszym ciągu źle się czuła. Martha wyjaśniła, że w tej chwili jej syn pomagał doktorowi Knappowi. Erasmus nie dał się tak łatwo zbyć i wymógł na kobiecie obietnicę, że zaraz po powrocie Anderson uda się do domu państwa szył.
Tego dnia odwiedził Martha jeszcze czterokrotnie ponawiając prośbę. Około pierwszej popołudniu 11-latek znalazł czas, aby pomóc zonie. Dotarwszy na miejsce wielokrotnie pukał do drzwi, ale nikt nie odpowiadał. Niepewnie wszedł do środka w obawie, że pani domu zasłabła i nie usłyszała jego nawoływania. Kiedy wszedł do jadalni dosłownie potknął się o jej martwe ciało. Zona leżała na plecach i szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się w pustkę. Miała wyprostowane nogi, jedną rękę wyciągniętą w bok, a na lekko przykrzywionej twarzy utrwalił się grymas przypominający upiorny uśmiech. Chłopiec jakimś cudem zdołał pokonać przerażenie i na drżących nogach podszedł do kobiety. Potrząsnął ją za ramiona i zapytał cienkim głosikiem. Pani Shu? Kobieta nie odpowiedziała.
Może to i dobrze, bo jak nic chłopak dostałby zawału w wieku 11 lat. W późniejszym czasie przypomniał sobie, że kiedy jej dotknął była zimna, a więc od śmierci musiało minąć kilka godzin. Co sił w nogach popędził do kuźni, gdzie pracował Shu. Bez tchu opowiedział co zobaczył. Erasmus polecił mu, aby chłopiec przyprowadził doktora, a sam udał się do domu. Kiedy doktor Knap dotarł na miejsce, zanotował, że ciało zmarłej zostało przeniesione na łóżko. Leżała w objęciach męża, który trzymał ją za głowę, lekko kołysał i płacząc prosił, aby do niego wróciła. Wzruszająca i łamiąca serce scena, prawda? Wstrzymajcie jednak łzy do momentu poznania całej historii. Obiecuję wam, że wtedy nie uronicie ani jednej nadobdowiałym mężczyzną.
Zanim lekarz w ogóle dotarł do domu, Erasmus przygotował ciało zmarłej. Przebrał ją w długą, wiktoriańską suknię z wysokim, sztywnym kołnierzem. Lekarz natychmiast przystąpił do zbadania zmarłej, nawet nie zastanawiając się, dlaczego Shoe, będąc w głębokim szoku, niemal histerii, pomyślał o tym, aby zmienić jej suknię. Hmm, dziwna prawda? W normalnych okolicznościach stanęłabym po stronie wdowca, jeśli ktoś ośmieliłby się zarzucić mu. Nieodpowiednie czy też dziwne zachowanie zaraz po tym, jak odkrył, że jego żona nie żyje. Wiadomo, że przeżywanie traumy i żałoby objawia się na wielu płaszczyznach, jest jak najbardziej personalne, a nieracjonalne zachowanie może być jednym z ich objawów. Znam jednak całą historię i pragnę zwrócić Waszą uwagę na to, że jego postępowanie od samego początku było wyrachowane.
Podczas zabiegów doktora Knapa mężczyzna lamentował głośno i nie wypuszczał z ramion swojej żony. Lekarz uznał, że już w żaden sposób nie może pomóc kobiecie, a więc zdecydował, że zostawi Erasmusa w spokoju, aby zaczął oswajać się z jej śmiercią. Po powierzchnym badaniu ciała przyczynę jej śmierci określił w dość poetycki sposób jako wieczyste omdlenie. Po jakimś czasie jednak zmieniono ją na śmierć w połogu, co też nie jest dobrym wyjaśnieniem, gdyż nigdy nie udowodniono, że w ogóle była w ciąży. 24 stycznia niebożczkę przetransportowano do domu jej rodziców, gdzie spoczęła na rodzinnym cmentarzu. Dziwnego zachowania Erasmusa ciągł dalszy. Podczas czuwania nie opuszczał ciała żony nawet na krok.
Nie pozwalał zebranym na zbytnie zbliżanie się do trumny, a w szczególności do jej głowy. Co więcej, po obu stronach jej głowy umieścił zwitki tkaniny tak, aby przytrzymywały ją w jednej pozycji. Twarz przykrył wylonem. Swoje działania ponoć argumentował tak, że chciał, aby żonie było wygodnie w wiecznym spoczynku. Płakał i zawodził tak dramatycznie, że wielu zaczęło zastanawiać się, czy aby nie robi tego na pokaz. Jej matka Mary Jane Hister od samego początku przeczuwała, że śmierć córki skrywa jakąś mroczną tajemnicę. Jaką? No nie była pewna. Jak pamiętacie, nigdy nie lubiła zięcia. Zawsze traktowała go z dużą dozą podejrzliwości. Jak sama twierdzi, wkrótce po pogrzebie córki prała jej prześcieradła, kiedy to woda w miednicy zmieniła kolor na czerwony.
Jak krew. Zona i Mary Jane zawsze były ze sobą blisko. Nic więc dziwnego, że po śmierci córki matka nie radziła sobie ze stratą. Pogrążyła się w melancholii i apatii. Modliła się niemal nieustannie. W kontakcie z Bogiem szukała pocieszenia i ukojenia. Mary Jane twierdzi, że w kilka dni po pogrzebie ujrzała ducha córki. Zona stała w rogu pokoju, ubrana w suknie, w której dokonała żywota. Nic nie mówiła, tylko intensywnie się w nią wpatrywała. O czym znikła. Następnego dnia, mniej więcej o tej samej porze, córka znów się jej ukazała. Tym razem przemówiła i wyjawiła w szczegółach, co stało się w noc jej śmierci.
Wyznała, że kiedy wieczorem jej mąż wrócił z pracy, już był w bardzo kiepskim nastroju. Był nerwowy i niespokojny. Uczucia te tylko się wzmogły, kiedy Zona podała skromną kolację. Chleb, masło i kilka rodzajów dżemów. Wściekuł się, że posiłek jest bezmięsny i przygotowany na prędce. Złapał ją za głowę i szarpnął tak mocno, że zmiażdżał jej tchawicę i złamał kark. Duch kobiety wyznał, że nie był to pierwszy raz, kiedy mąż wyżywał się na niej. Często odreagował stres, który nawarstwiał się w ciągu dnia. Jednym słowem miał okropny charakter i temperament. Z czego też był znany w okolicy. Duch Zony odwiedził matkę jeszcze dwukrotnie.
Podczas tych wizyt w szczegółach opowiedziała jej jak wyglądał dom, który dzieliła z mężem, a także wieś. Wspominała nawet o Marcie Jones. Mary Jane wysłuchiwała tej opowieści zainteresowaniem, gdyż sama nie zdążyła odwiedzić córki w jej nowym domu. Tym bardziej nie miała pojęcia jak wygląda. W trakcie jednej z wizyt Mary Jane zbliżyła się niepewnie do córki i dotknęła jej ciała. Jak sama twierdzi było ono całkowicie materialne, ale bardzo zimne w dotyku i wiąnął od niego chłód. Chęć dotknięcia córki argumentowała tym, że chciała sprawdzić, czy duchy powracające na nasz ziemski padł, są w dotyku materialne czy też nie, czy przypominają normalne ludzkie ciało. Ewidentnie swoją ciekawość zaspokoiła.
Matka ofiary zaczęła opowiadać o pozagrobowych odwiedzinach córki znajomym rodzinie i sąsiadom. Większość z nich uważała, że są to tylko urojenia umysłu pogrążonego w głębokiej żałobie. Inni spekulowali, że kobiecie przyśniło się całe to wydarzenie. Mary Jane upierała się przy swoim. Opisywała w szczegółach wieś, w której mieszkała Zona. No i wtedy zaczęto uważniej nadstawiać ucha, gdyż wiadomo było, że kobieta nigdy nie odwiedziła tego miejsca. Po kilku dniach Mary Jane, zdeterminowana i uzbrojona w historię opowiedzianą przez ducha, udała się do lokalnego prokuratora Johna Alfreda Prestona. Spędziła w jego biurze kilka godzin, usilnie starając się przekonać mężczyznę, aby wznowił śledztwo, a ciało poddał autopsii. Nie wiadomo czy John uwierzył w jej historię.
Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że zareagował na głos mieszkańców, którzy coraz częściej i głośniej twierdzili, że Zona została zamordowana. Pewnie chciał w ten sposób uniknąć oskarżeń o zaniedbanie. Tak czy siak wznowił śledztwo i wysłał kilku ze swoich ludzi, aby przesłuchali osoby bezpośrednio zaangażowane w sprawę. Osoby, które wzięły udział w pogrzebie, opowiedziały o bardzo dziwnym i nietypowym zachowaniu Erasmusa. Preston osobiście udał się, aby porozmawiać z doktorem Knapem, który, jak pamiętacie, badał Zonę zaraz po jej śmierci. Uf! przyznał niechętnie, że badania dokonał pobieżnie i podał w raporcie taką przyczynę śmierci, która wydawała mu się najbardziej prawdopodobna. Był to wystarczający powód, aby dokonać ekshumacji zwłok. John Preston zwołał też ławę przysięgłych.
Ciało Zony zbadano powtórnie 22 lutego 1897 roku w jednej z sali lekcyjnych lokalnej szkoły. Autopsja trwała 3 godziny. Zanim jednak ciało znalazło się w budynku, doktor Knap wraz z Johnem Prestonem udali się do domu Erasmusa, aby ten towarzyszył im przy wykopywaniu zwłok. O asystę poproszono także Marty Jones i jej syna Andersona. Mąż zmarłej przez całą, dość długą drogę na cmentarz energicznie protestował i powtarzał. Na Boga nie wiem dlaczego ją zabierają, nic nie znajdą. Dotarłszy na miejsce Preston poprosił kilku zmieszkańców, aby towarzyszyli im przy ekshumacji i pomogli w podniesieniu trumny. Prośba spotkała się z natychmiastową odmową i oburzeniem. Przypomnę, że końcem XIX wieku takie zabiegi wciąż należały do rzadkości.
Nic więc dziwnego, że zabobonni i głęboko wierzący mieszkańcy hrabstwa Greenbrier mieli opory przed, w ich oczach, zbeszczeszczeniem zwłok. Jeśli nie prośbą, to groźbą. Preston postraszył mężczyzn, że jeśli mu nie pomogą, to zostaną zaresztowani. I dopiero to poskutkowało. Przeprowadzono sekcję zwłok. A oto fragment oficjalnego raportu opublikowanego 9 marca 1897 roku. Dokonano rozpoznania w drodze, którego odkryto, że kobiecie skręcono kark i zmiażdzono tchawicę. Na szyi denatki widniały wyraźne ślady palców, wskazujące na to, że była duszona. Kark został zwichnięty pomiędzy pierwszym, a drugim kręgiem szyjnym. Wiezadła zostały zerwane i uszkodzone. Tchawica została zmiażdżona w jednym miejscu z przodu gardła denatki. Wyniki sekcji zwłok zostały opublikowane w lokalnej prasie, wzbudzając tym samym zaniepokojenie mieszkańców.
Ponoć po usłyszeniu pośmiertnej diagnozy, Shue zwiesił głowę i powiedział, przecież i tak mi niczego nie udowodnią. Erasmus Shue został zaaresztowany i oskarżony o zabójstwo żony. Przytrzymywano go w więzieniu w Louisburgu w oczekiwaniu na rozprawę. To właśnie w tym czasie coraz więcej i więcej informacji na temat jego przeszłości zaczęło wypływać na powierzchnię. Jak się okazało, przed zoną mężczyzna był żonaty dwukrotnie. Jedne ze źródeł podają, że pierwszy raz żon oskarżyła go o niebywałe okrucieństwo i znęcanie się. Doprowadziło to do rozwodu w 1889 roku, kiedy to Shue przebywał w więzieniu odbywając dwuletnią karę za kradzież koni. Inne zaś, że zmarła zaraz po ślubie.
Co do drugiej żony, panuje zgodność w tym, że nie doczekała pierwszej rocznicy, stracivsze życie w bardzo dziwnych okolicznościach. Jakich? Otóż zginęła, kiedy Erasmus przypadkowo upuścił na jej głowę cegłę. Jak twierdził, był zajęty naprawą dachu i nawet nie zauważył, kiedy spadająca cegła pozbawiła jego małżonkę życia. W więzieniu Erasmus bardzo otwarcie i swobodnie opowiadał właściwie wszystkim, którzy byli skłonni nastawić ucha, że marzy mu się siedmiokrotny orzenek. Można by sądzić, że obecna sytuacja i oczekiwanie na proces przytłumią jego entuzjazm i buńczuczność. Nic bardziej mylnego. Bagatylizował i śmiał się z całego zajścia, twierdząc, że z braku dowodów świadczących, aby to on popełnił zbrodnie, wkrótce wyjdzie na wolność. Proces rozpoczął się 22 czerwca 1897 roku.
W trakcie przesłuchania twierdził, że cała sprawa to jedno wielkie nieporozumienie i że nieprzychylna mu teściowa doprowadziła do jego aresztowania, wymyślając całą tę paranormalną bajeczkę. Mówił dużo i bardzo często jego wypowiedzi nie miały nic wspólnego z toczącą się sprawą. Stanowczo zaprzeczał, aby zabił Zonę. Twierdził, że darzył ją głębokim uczuciem i nigdy, przenigdy by jej nie skrzywdził. Apelował do przysięgłych, aby ci spojrzeli mu w twarz i sami orzekli czy należy ona do człowieka winnego. Jego zeznania, maniera i obycie sprawiły, że opinia spektatorów na jego temat była raczej nieprzychylna. Jego zeznania przypominały raczej wystąpienie teatralne, gdzie forma zdecydowanie przerosła treść. W lokalnej gazecie Green Breer Independent możemy przeczytać Obywany hister, Matka Zony, była kluczowym świadkiem w rozprawie.
O dziwo oskarżenie traktowało zeznanie kobiety o pozagrobowych wizytach córki bardzo poważnie. Obrona zaś starała się udowodnić, że wypowiedź jest co najmniej niedorzeczna i stawia kobietę w niekorzystnym świetle. Zapewne chcieli tym samym pokazać jak niewiarygodnym świadkiem jest Matka Zony. Taktyka okazała się jednak nieskuteczna, gdyż pani hister dumnie i z podniesioną głową obstawała przy swoim. I z uporem powtarzała, że jej historia jest prawdziwa. A cały ten proces odbywa się tylko dlatego, że jej córka nie mogła znieść tak ogromnej krzywdy i pośmiertnie żąda, aby sprawiedliwości stało się zadość. Co więcej, oskarżenie dokładnie sześciokrotnie zadawało pytanie, czy to, co widziała nie było, aby snem lub przywideniem. Kobieta odpowiadała raz za razem, że nie. Była w pełni rozbudzona.
Jeśli wydarzenie nie było snem, to czym by je pani nazwała? – zapytał prawnik. Modliłam się do naszego Pana, aby wróciła i opowiedziała, co tak naprawdę się zdarzyło. Aby wróciła i powiedziała, co jej zrobił. Po czym dodaję? To Bóg przysłał ją do mnie, aby mogła opowiedzieć swoją historię. Byłam jej jedyną przyjaciółką. Kimś, komu zawsze mogła się zwierzyć. Ze wszystkich ludzi to ja byłam jej najbliższa. W tym momencie podam sekretną emotyką na dzisiaj. Jest nią zielone serduszko. Sędzia nigdy nie powiedział wprost, aby ławnicy potraktowali tę historię jako wymyśloną, zrodzoną z rozpaczy i bólu po stracie dziecka. Nie zachęcał też, aby nie brali jej pod uwagę przy obradach i dostarczeniu wyroku.
Wielu ludzi z miasta, w tym prawdopodobnie i ławnicy, wierzyli, że Mary Jane mówi prawdę. Jedna godzina. Tyle czasu wystarczyło przysięgłym, aby uznać Erasmusa Shue winnym morderstwa i skazać na dożywocie. W lokalnej gazecie napisano, choć do skazania doprowadziły tylko poszlaki, ogólny werdykt przyjęto z entuzjazmem. Wkrótce po tym, jak zapadł wyrok, przed lokalnym więzieniem zebrał się tłum oburzonych mieszkańców. Chcieli oni siłą wyciągnąć mężczyznę z więzienia, zlinczować i powiesić. Przeszkodzili im jednak funkcjonariusze policji, zanim udało im się tego dokonać. Cztery organizatorzy linczu zostali schwytani i postawieni w stan oskarżenia. Stan Virginii Zachodniej ufundował tablicę pamiątkową przy cmentarzu, na którym pochowano elwę zone histershue. A oto co na niej napisano. Na pobliskim cmentarzu pochowano zone histershue.
Zmarła w 1897 roku. Początkowo twierdzono, że z przyczyn naturalnych wszystko zmieniło się, kiedy jej duch ukazał się jej matce. Autopsja potwierdziła prawdziwość jej słów. Edwarda, czyli Erasmusa, uznano winnym morderstwa i skazano na więzienie stanowe. Jest to jedyna znana sprawa, gdzie zeznania ducha pomogły skazać mordercę. Erasmus Hsu zmarł w więzieniu po trzech latach, jako przyczynę śmierci podano. Ofiara epidemii grypy. Nikt z członków rodziny nie pojawił się, aby odebrać i pochować ciało. Mary Jane Hister do samego końca utrzymywała, że duch jej córki naprawdę ją odwiedził i opowiedział o swojej śmierci. Katie Lyle jest autorką książki The Man Who Wanted Seven Wives, The Green Brear Ghost and the Famous Murder Mystery of 1897.
W wolnym tłumaczeniu mężczyzna, który chciał siedmiu żon, duch Green Brear i sławna zagadka kryminalna z 1897 roku. W swoim dziele przedstawiła całą historię w bardzo ubarwionym i dramatycznym świetle, a co za tym idzie oczywiście popłynęła fala krytyki. Opozycja zarzucała autorce, że przez właśnie ten dramatyzm odebrała historię ducha z Green Brear autentyczność, a odbiorcy dzieła całość traktują jak fikcję, zapominając, że historia wydarzyła się naprawdę. Już pomijając to, czy Mary Jane naprawdę zobaczyła ducha swojej zmarłej córki, czy też nie. Lyle w wywiadzie do magazynu Wonderful West Virginia wyznała, iż wierzy, że Mary Jane zmyśliła całą historię po to, by zyskać wystarczająco mocny i szokujący powód do wznowienia śledztwa. Cytuję, To wszystko w dzisiejszym filmie.
Dajcie znać, co są w tym filmie. Dzięki za uwagę. Do zobaczenia w kolejnym filmie. Czy sądzicie na temat ducha z Green Brear? Czy uważacie, że jest tak jak pisze Katie Lyle i cała historia została wymyślona, aby przyciągnąć uwagę władz, bazując tylko na przeczuciu i niechęci do Erasmusa? Czy może faktycznie, niczym w prawdziwej, wiktoriańskiej opowieści, mamy do czynienia z burzliwą miłością, brutalnym zabójstwem i pozagrobową interwencją, aby sprawiedliwości stało się zadość? Spotkajmy się w komentarzach i wymieńmy przemyśleniami. Zachęcam was też do subskrybowania kanału i zapoznania się z innymi moimi filmami. Będę wdzięczna za łapki w górę, jeśli spodobał wam się dzisiejszy materiał. A tymczasem do usłyszenia w następnym filmie. .